25 grudnia 2016

Od Zdrajcy, Est i Miyashi cd. Zdrajcy

Est/Sans
Miyashi/Sadoko
Zdrajca forever alone

Est spojrzała z ukosa na młodą dziewczynkę, po czym skierowała swój zdziwiony wzrok na Zdrajcę.
Miyashi dalej chowała się za framugą, weszła za drzwi trzymając mocno Sadako
Zdrajca zmieszał się jeszcze bardziej, niż uprzednio i ruszył w kierunku ukrytej za drzwiami dziewczynki.
- ...yashi, to ...est Est - przedstawił przybyłą.
Dziewczyna przypatrywała się tejże oto sytuacji jak w transie, kiedy poczuła kościstą dłoń, która wylądowała na jej ramieniu. Zaczęła się cofać, póki nie wpadła w ramiona swojego przyjaciela. Wtuliła się w jego kurtkę i kątem oka obserwowała dalszy rozwój sytuacji.
Wtulała się w swoją lalkę i patrzyła przestraszona na wszystkich. Bała się podejść, jednak lalka popatrzyła na nich spokojnie i się uśmiechnęła
Zdrajca podszedł bliżej Miyashi i ukląkł przed nią. Otworzył usta, jakby chciał jej coś powiedzieć, jednak od razu je zamknął. Spuścił swój wzrok na lalkę, znów podniósł na Miyashi.
- ...yashi, ...y... - nagle przerwał, jakby tracąc słowa.
Niebiesko włosa przyjrzała się dokładnie dziecku. Było w niej coś, co przerażało ją, lecz nie mogła dokładnie powiedzieć co... może ten straszny uśmiech na porcelanowej twarzy jej lalki?
Sadako przestała się uśmiechać. Popatrzyła na przestraszoną Miyashi .
- Miyashi, spokojnie, nie ma się czego bać. - Jednak na nią to nie podziałało, tylko wtuliła ją mocniej w siebie.
Zdrajca pokiwał potwierdzająco głową. Chyba wreszcie udało mu się ułożyć sobie to, co właściwie chciał powiedzieć:
- ...odź z ...ami. ...y... ...emy ...ożyć ...owy dom. ...ylko ...y, bez ...udzi. Bez ...oblemów... - W oczach Zdrajcy błyszczały wesołe iskierki, choć same tęczówki pozostawały czarne.
Dziewczyna zacisnęła dłoń na jego koszuli, a ten położył głowę na jej i złapał w talii. 
- Tylko nie pozwalaj sobie za dużo, kościany łbie. - Szepnęła tak tylko, by tylko on był w stanie to usłyszeć.
Sans jedynie się zaśmiał.
- To ty się do mnie tulisz, trzęsikostko.
- N-na... na pewno...? - cicho szepnęła Miyashi. Dalej się bała, najbardziej nieznajomej. Patrzyła na nią ze strachem, ale widok Turokiego ją uspokajał, tak samo jak to, że trzymała lalkę. 
Zdrajca pokiwał wesoło głową. 
- ...oć, ...oznasz bli...ej Est. ...o ...ardzo mi...a dzie...yna. - Uśmiechnął się wstając i wyciągając dłoń do dziewczynki.
Kiedy Est zauważyła, że Zdrajca się odwraca i kierują wzrok w ich stronę, szybko odepchnęła Sansa, który z impetem spadł na podłogę. Kiedy szkielet chciał coś powiedzieć, ta jedynie zgromiła go wzrokiem i z uśmiechem na ustach spojrzała na Zdrajcę.
Czarnowłosy stanął przed Est i, siedzącym wciąż na ziemi, Sansem.
- ...sns? ...ożesz prze...ść ...as na ...ażę? - zapytał człowiek, patrząc na szkieleta. - ...iyu idzie z ...ami.
- Tsa, w sumie mogę. - Stwierdził, wciąż zły o to, jak potraktowała go Est. Podniósł się z ziemi i złapał Est za rękę, która z niewiadomego powodu, stała się cała czerwona. Następnie wyciągnął swą drugą kościstą dłoń w stronę małej dziewczynki.
Niepewnie jej dotknęła, patrząc na postać i wtulając w siebie lalkę.
Kościotrup, pociągając za sobą całą trójkę, przeszedł przez drzwi... prosto na pustą, piaszczystą plażę, nad którą kłębią się wieczne chmury. Zapach bryzy był niezwykle orzeźwiający, po pobycie w mieszkaniu.
Niebiesko włosa, słysząc cichy szum wody i nowy zapach wypełniający płuca, odetchnęła z ulgą. Puściła rękę szkieleta i zakręciła się wokół własnej osi, zachowując się jak mały dzieciak. Uwielbiała Deltę za jej czystość, nie tak jak Ziemia. 
- Co to teraz robimy? - spytała kiedy powróciła do normalnej siebie.
Miyashi rozgląda się.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Sadako. Nie wiedziała, że istnieje takie coś jak Delta.
Zdrajca spojrzał błagalnie na Sansa. Jakoś wątpił, by jego wyjaśnienia były dość przejrzyste dla lalki.
 - ...ożesz..??
Sans westchnął czując się, jakby był w grupie przedszkolaków, które uczą się dopiero jak chodzić. Kucnął by mierzyć wzrostem dziewczynkę i powiedział:
- Jesteśmy na Delcie. To inna planeta leżąca... - szkielet próbował to ubrać w słowa tak by młoda zrozumiała - trochę dalej od Ziemi. - Stwierdził, dumny z siebie, że pierwszy raz od dawna powiedział coś tak nieskomplikowanego.
Przytaknęła tylko i się uśmiechnęła do nieznanego szkieletu.
- Dziękuję - tylko odpowiedziała lalka. Wydawało jej się, że tyle na chwilę obecną wystarczy.
Zdrajca uśmiechnął się, widząc, że wszystko jest już jasne, po czym zrobił kilka kroków w tył i zamachał ramionami, by zwrócić na siebie uwagę, co omal nie poskutkowało upadkiem na piasek.
- ...ęc... ...oponuję ...wejść do ...omu. ...est ...ochę nawie...ony, ale ...eśli ...ie ...ędziecie ...otykać ...ic nie...otrzebnie to ...ic nam ...ie ...ędzie - Uśmiechnął się do wszystkich jeszcze bardziej promiennie. Po tym, jak rozkleił się przy Est chyba nadrabiał nadmiarem dobrego humoru.
Dziewczyna jedynie pokiwała głową na "tak" ciesząc się, że Zdrajcy jest szczęśliwy.
Miyashi też przytaknęła, trzymając lalkę.
Cała trójka ruszyła w kierunku rozpadającego się domu. Przebrnięcie przez przedpokój nie okazało się zbytnim problemem, bo Zdrajca zdążył już go trochę ogarnąć... metodą prób i błędów. Po schodach weszli na górę wieżyczki. Pomieszczenie było...
kompletnie puste.
- ...wyniosłem ...ystko po tym, ...ak opi...ki z ...łówka ...ywołały ...atana... - wytłumaczył mętnie.
- Tak się jakoś zastanawiam... po co w ogóle tu przyszliśmy? - spojrzała na Zdrajcę pytającym wzrokiem.
- ...oo... ...o ...ajlepsze ...iesce, w ...órym ...ożna ...omyśleć... - oznajmił Zdrajca, trochę siadając, a trochę upadając na deski z głuchym hukiem, przemieniając się w wilka. - ...o ...ezpieczne ...iejsce. ...oza ...ym na ...ole ...est ...iblioteka.
Dziewczyna usiadła na ziemi a za nią Sans, który rozglądał się po pokoju i przypatrywał się każdemu szczegółowi z dokładnością, by móc jak najwięcej zapamiętać.
Miyashi usiadła obok, dalej mocno trzymając lalkę. To miejsce ją trochę przerażało.
Zdrajca powiódł wzrokiem po zgromadzonych. Nikt się nie odezwał i w powietrzu zaległa niezręczna cisza. 
- ...ęc... ...otrzeba ...egoć, dzię...i ...emu ...ędzie ...ożna za....ieszkać w ...owietrzu - oznajmił wreszcie. - I... ...ydaje mi się, ...e ...oś do odd...chania ...a ...użej ...ysokości...
- Wiesz, trzeba pamiętać także, że jeżeli chcesz coś wznieść najpierw trzeba coś zbudować. - Powiedziała zamyślona Est. - To dużo materiałów plus jeszcze te artefakty... to strasznie dużo roboty. 
- Bardzo dużo - przytaknęła Sadako. W tym czasie Miyashi próbowała się uspokoić, bezskutecznie. Jedynie kiwnęła głową, cała drżała.
Zdrajca zauważył, że coś złego dzieje się z Miyashi, więc nieco się do niej przysunął i delikatnie przytulił.
- ...acja - przyznał. - ...yślę, ...e pod...awowe ...udynki ...ogą ...yć zbu...owane z ...ewna. Je...en z ...oich ...owarzyszy ...otrafi w ...askakującym ...empie po...odować ...ost ...oślin. ...odatkowo ...ożemy użyć ...akiś ...ebli i ...ateriałów stąd. O...ywiście, ...eśli ...ędziemy ...ość ostrożni.
Est uśmiechnęła się widząc, jak Zdrajcy bardzo zależy na dziewczynce i jak się o nią martwi. Poczuła delikatne uczucie zazdrości, ponieważ Sans jej tak nie traktował, chociaż bardzo by tego chciała.         - W sumie to dobry pomysł. - Stwierdziła po chwili namysłu. - Tylko kto to będzie budował? Nie sądzę, że ktoś z nas jest architektem wnętrz lub coś w tym stylu...
- Estu, ale ty się martwisz. - Zaśmiał się szkielet.
- N-n-nie nazywaj mnie tak! - krzyknęła wkurzona, a jej twarz oblał delikatny rumieniec.
Wtuliła się mocno w Turokiego, a lalka usiadła jej na ramieniu. Powoli się uspokajała. 
- Coś się wymyśli, widziałam trochę, jak budowali - powiedziała Sadako. - Nie wyglądało to na takie skomplikowane.
Zdrajca spojrzał z ukosa na lalkę. Mała towarzyszka Miyashi wydawała się ogarniać znacznie bardziej, niż sama dziewczynka, czy nawet on sam. 
- ...atem... ...ożemy ...oszukać in...ormacji w ...ibliotece, a ...otem ...ecydujemy, czy ...ajpierw i...emy po arte...akty, czy ...udujemy to, w ...ym ...ędziemy ...ieszkać. ...co ...y na to?
- Zgadzam się. - Odpowiedziała Est, wyrywając się z kłótni z szkieletem.
- Bawimy się w demokrację? To ja chcę być prezydentem! - krzyknął Sans, śmiejąc się cicho.
- Chyba... chyba... dobry pomysł... - odpowiedziała cichutko Miyashi, wtulając się dalej w chłopaka. Lalka tylko przytaknęła.
- ...ezdentem? - Zdrajca spojrzał ze zdziwieniem na szkieleta. - ...o to ...aczy?
- Tak na serio to tylko żartowałem, ale skoro chcesz wiedzieć... - westchnął. - Prezydent to najwyżej postawiony człowiek w państwie, zazwyczaj jednoznaczny z pełnieniem funkcji jednoosobowej głowy kraju. Tu na Delcie, posiadamy tak zwane Alphy w watahach, ale na ziemi rządzą tego typu ludzie wybrani przez mieszkańców.
Lalka popatrzyła na szkielet przez chwilę. Potem zeszła ostrożnie ze swojej właścicielki i stanęła obok. Wtedy zaczęła się rozglądać nie ruszając z miejsca. Jednak też się trochę przestraszyła i ponownie wdrapała się na Miyashi.
Zdrajca pokiwał głową, słysząc wytłumaczenie Sansa, a gdy lalka na chwilę opuściła swoją panią obserwował ją ze zdziwieniem. 
- ...oś się ...ało? - spytał Sadoko.
Est krzyknęła ze zdumienia widząc schodzącą lalkę. 
- Przepraszam, ale powiedz mi co to za... stworzenie? Pierwszy raz widzę coś takiego...
- To... to jest lalka... z porcelany... - cicho odpowiedziała dziewczynka cicho. - Nie potrafiłam jej zostawić...
Zdrajca dalej w milczeniu przyglądał się lalce.
Ale jak ona tak potrafi? Jest... magiczna? - spytała zaciekawiona.
- Możliwe... Ale ja jej nie zaczarowałam... - cicho powiedziała patrząc na nią. 
- A ktoś mnie zaczarował? Tylko kiedy? - zapytała lalka.
Czarnowłosy z zainteresowaniem przypatrywał się rozwojowi wypadków.
- Interesujące... - Przerwał Sans, obserwując dokładnie "przedmiot". - Może, jednak Est wróćmy do poprzedniego tematu, co? 
- Uh... dobrze...
I dziewczynka cichutko westchnęła, biorąc Sadako na ręce.
Zawiedziony nieco Zdrajca wstał i spojrzał na swoich towarzyszy.
- ...ożemy też ...oszukać ...egoś na te...at ożyw...onych ...edmiotów - oznajmił. - ...usimy ...yć tylko ostro...ni, ...o ...ały ten ...om prze...ycony ...est ...becnością du...ów. Do...ęcie ...ażdego ...edmiotu ...oże ...ywołać ...ązane z ...im ...aszydło - zawiesił na chwilę głos. - ...oś o tym ...iem...
- Najpierw, jednak powinniśmy zająć się tym twoim marzeniem. - Sprzeciwił się Sans. - Lalka to może być nasz następny obiekt do zbadania, jednak nie mamy zbytnio czasu, by teraz się tym zająć.
Lalka schowała się za Miyashi bojąc się badań. A dziewczynka przytuliła ją. 
- Cii, nie rozbiją ciebie na kawałki.
Zdrajca pokiwał głową, patrząc ostro na Sansa, jakby mówiąc mu, że nigdy nie pozwoli na zrobienie czegoś, co zasmuciłoby Miyashi. 
Jednak niemal od razu groźny wyraz zszedł z jego twarzy, gdy podał rękę Miyashi, by pomóc jej wstać. Chciał zrobić to samo dla Est, jednak ta zdążyła już się sama podnieść i głupo by było teraz wyciągać do niej rękę.
- ...atem cho...my - zaproponował.
Est patrzyła jak dziewczynka i Zdrajca wychodzą z pomieszczenia, już ruszała za nimi, jednak ktoś ją zatrzymał.
- Est... za nim tam pójdziemy... czy jesteś tego pewna? Tego, że chcesz to zrobić? To dużo roboty i obowiązków, a wiesz, że nie jestem w te rzeczy.
- Ty nigdy nie jesteś. Co? Boisz się ciężkiej roboty? Sam najpierw mówisz, że "spełnijmy twoje marzenie". - Dziewczyna starała się naśladować jego głos, jednak słabo jej to wyszło. - A teraz chcesz się wycofywać? Zastanów się najpierw.
- Tylko się upewniam, czy tego chcesz, bo później nie będziesz mogła się wycofać. Jeez... dziwna jesteś ostatnio. - Odpowiedział Sans.
- Ja? Ja jestem? - spytała się Est z wyrzutami. - To ty nie wracałeś całe noce i dnie. Zostawiałeś mnie samą... a ja bałam się, że znikniesz na zawsze. Wiesz co... po prostu skończmy ten temat i chodźmy. - Ruszyła do drzwi w których uprzednio zniknęła Zdrajca i Miyashi.
Trzymała Turokiego mocno za rękę, nie oddalała się od niego ani trochę. Ona i jej towarzyszka były bardzo cicho
Zdrajca zszedł ze schodów na trzecim piętrze i wszedł w korytarz. Ostrożnie, żeby niczego nie dotknąć i żeby się nie przewrócić, przeszedł, prowadząc swoich towarzyszy przez całe przejście. Na samym końcu ostrożnie zajrzał przez uchylone drzwi, czy aby nic się tam nie porusza, jednak ku swojej wielkiej uldze nic nie zauważył. Równie ostrożnie otworzył drzwi  i już po chwili cała czwórka stała w sporych rozmiarów labiryncie, w którym każda ściana zastawiona była tysiącem książek. Sufit niknął gdzieś w mroku.
- ...ie prze...mujcie się... ...o ...ylko złu...enie, wywołane... ...wenie przez ...akiegoś ..ucha. - Uśmiechnął się do wszystkich, właściwie chcąc dodać sobie otuchy. Ostatnim razem, jak próbował tu buszować, z książki wypadła na niego olbrzymia pajęczyca i próbowała zawinąć go w kokon. Z przykrością zauważył, że strzępki pajęczyny wciąż walają się tu i ówdzie. - ...ostarajcie się ...ie ...otykać ...iepotrzebnie ...ążek... - zasugerował.
Dziewczyna odsunęła się od regału, przestrzegając słów Zdrajcy, jak słów Boga w którego tak naprawdę nie wierzy. Sans po chwili wszedł do pokoju, jednak nikt nie zauważył jego krótkiej nieobecności. 
Dalej trzymała go za rękę nie zbliżając się nawet do półki. Sadako czytała tytuły książek, ale nic ciekawego nie widziała. Obydwie pilnowały, by niczego nie dotknąć, a Miyashi chwyciła swój ogon, by przypadkiem czegoś nie strącił
Zdrajca również przeglądał tytuły, jednak jak dotąd nie zauważył niczego ciekawego. "1001 magicznych ziół i grzybów", "Życie i śmierci Quidesa z Valesis", "Ostatni pomruk świtu", jakieś dziwne symbole, których nawet nie był wstanie odczytać...
- ...ownik...? - zdziwił się natrafiając na wyjątkowo opasłe tomisko, na którego grzbiecie poziomo zmieściło się kilkadziesiąt słów w różnych językach. Sięgnął do niego niepewnie.
Sans bez zastanowienia złapał za książkę, którą przed chwilą obserwował Zdrajca. Był zainteresowany przeglądaniem słownika, lecz Sans doskonale znał to pismo. Nim ktokolwiek spostrzegł, przejrzał ją dokładnie. Jego oczodoły stały się puste.
- Zdrajco... skąd wzięły się tu JEGO zapiski? - jego głos był głęboki i przerażający. Sama Est pierwszy raz widziała go w takim stanie. Przerażał ją... 
- K-kogo...? - zapytała przestraszona dziewczynka, a lalka wtuliła się w nią z całej siły. Bały się, jednak nie wiedziały czego mają się bać.
- ...ąd mam to ...iedzieć? - spytał cicho, patrząc z góry na skilelet nieruchomo. Opuścił rękę i stanął przodem do Sansa. Gwałtownie wyciągnął rękę po książkę, jednak błękitna kość, która pojawiła się przed Sansem, wybijając z podłogi, odrzuciła jego rękę w tył. W pomieszczeniu zrobiło się jakby zimniej. Z ust dziewczyn zaczęły buchać obłoczki pary. Zdrajca kątem oka zauważył jakiś cień na końcu korytaża, jednak tylko na chwilę. - ...ans? - ni to zapytał, ni to starał się przywołać szkielet do porządku. Jego oczy zaczęły odbijać czerń oczodołów kościotrupa.
Dziewczyna starała się podejść jakoś do szkieleta.
- Sans... prosz...
- Odsuń się. - W jego lewym oczodole zaczął płonąć niebieski płomień, aż po chwili pojawiło się oko o jasnoniebieskiej barwie. - Odpowiedz mi Zdrajco. - S K Ą D  M A S Z  N O T A T KI ☝︎💧︎✌︎💧︎💧︎💧︎❄︎💧︎☜︎💧︎☼︎💧︎✌︎💧︎ .
- ...alazłem je - odpowiedział cicho Zdrajca, cały czas nieruchomo patrząc w już nie puste ślepia Sansa.
Lewe oko zaczęło błyskać w raz na niebiesko raz na żółto. Zamknął oczodoły i westchnął. - Gdzie...? 
Sadako patrzyła przestraszona na Sansa. Przypomniał jej się pożar, w którym o mało nie stała się częścią z ogromnej sterty popiołu. Gdy Miyashi to zobaczyła, przytuliła ją mocno.
- W ...ębi ...iblioteki - odpowiedział Zdrajca, czyniąc nieokreślony ruch ręką za siebie. To był poważny błąd. Czarnowłosy poczuł, jak gwałtownie traci równowagę i upadł do tyłu, uderzając się boleśnie głową o panele. Podniósł się na łokciu, pocierając bolące miejsce. Na jego palcach osadziło się nieco czarnej cieczy.
Jego oczy powróciły do normalnego stanu. Spojrzał na Zdrajcę przenikliwym wzrokiem. 
- Kto zbudował to miejsce? - spytał próbując zebrać jakieś informacje. 
W oczach lalki pojawiły się drobne kropelki łez, które pojawiły się ze strachu. Miyashi wzięła ją na ręce pilnując swojego ogona i ją tuliła.
Est spojrzała na małą dziewczynkę i podeszła do niej. Kucnęła obok. 
- Spokojnie... on nic nam nie zrobi. - szepnęła. 
Zdrajca wzruszył ramionami, w pewien sposób rad, że Est zajęła się Miyashi i może bez wyrzutów sumienia skupić sie na kościotrupuie.
- ...afiłem ...utaj... ...akiś czas ...emu. ...ie wiem ...aściwie jak. ...eń mnie ...u ...eniósł - oznajmił poważnie.
- Rozumiem... - Westchnął. - Czyli zostało nam tylko to... - Spojrzał niepewnie na książkę, a wraz z nim także inni. - Przepraszam Zdrajco, moja śmieszna kość na chwilę wypadła, ale już wróciła, więc nie czaszkuj się tą sprawą za bardzo.
Dziewczynka podchodzi do Turokiego i spogląda na książkę. Jednocześnie daje spojrzeć na nią Sadako.
- ...ans. ...ogę? - spytał Zdrajca, wyciągając rękę w kierunku księgi.
- Nie sądzę byś potrafił ją odczytać... tego języka używaliśmy w la... znaczy nauczyłem się go... kiedyś tam i gdzieś tam. Po prostu wątpię byś go potrafił przeczytać... - Odpowiedział szkielet, trochę znużony całą sytuacją.
Wzdycha cicho i się rozgląda. Sadako przyglądała się półkom, dalej szukała interesujących pozycji
- ...ięc odłóż ...ą na ...iejsce - stanowczo rozkazuje Zdrajca. - ...ie ...owinieneś ...ogle jej ...otykać. ...epiej, ...eby TO ...ie ...odążało ...alej za ...ami.
- Lecz ja ją rozumiem i potrafię przetłumaczyć! - Sprzeciwił się. - Może znajdziemy w niej coś przydatnego...
- Sans... - szepnęła Est, która czuła się całkowicie wyjęta z akcji. 
- A jeśli... jeśli... coś przyjdzie...? Z powodu tej książki...? - powiedziała przestraszona dziewczynka. 
Zdrajca przez chwilę milczał, po czym oświadczył.
- ...o sprawdź ...utaj. ...ak ...ic ...am nie ...ędzie, od...żysz ją.
- Daj mi chwilę... - odpowiedział i usiadł na ziemi po turecku. - Za dwadzieścia minut skończę... 
Podeszła przestraszona do chłopaka i spojrzała na niego. Bardzo się bała, a lalka mocno wtulała się w nią.
Zdrajca dopiero teraz zwrócił uwagę na Miyashi. Wyraz jego twarzy gwałtownie złagodniał.
- W ...orządku Miyu? ...ak ...esz ...ożesz ...ucić na ...órę...
Gdzieś w głębi domu Est czuła się nie potrzeba, więc od dłuższej chwili, samotnie zwiedzała ruiny domu. Nie chciała robić problemu, więc postanowiła poszukać czegoś, co byłoby w stanie się im przydać. 
- Ale... Chcę wam pomóc... - szepnęła patrząc na nią i trzymając swoją towarzyszkę. - Jeśli... mogę...
- W ...akim ...azie ...azem ...ozejrzyjmy się ...a czymś ...nnym - zaproponował Zdrajca, z uśmiechem. - ...odź. - Wyciągnął rękę do dziweczynki. Nawet nie zauważył zniknięcia Est.
- Ja w takim razie zostanę i to przestudiuję. - Oświadczył Sans, przewracając następną stronę księgi.
- A była tu... jeszcze jedna dziewczyna... - stwierdziła Sadako. Wtedy Miyu się rozejrzała i złapała chłopaka za rękę. - Racja...
Zdrajca rozejrzał się ze zdziwieniem. Dopiero po tym, jak zwrócono mu na to uwagę zauważył nieobecność Est. Zmieszał się, a na jego bladych policzkach wystąpił rumieniec.
- ...epiej jej ...oszukajmy... ...oś ...ogło jej ...ię stać - zaproponował. "Albo może się jej stać niebawem" - dodał w myślach.
Est maszerowała po nieznanych sobie korytarzach, patrząc raz w tą raz w tamtą. Domek nie był zbyt duży, lecz tak czy inaczej... zgubiła się. Po chwili wylądowała w ślepym zaułku więc postanowiła się zawrócić. Kiedy się odwróciła... 
Wtedy poszła z nią szukać Est. Lalka zastanawiała się czy nie zostać z Sansem, ale jednak za bardzo kłuł ją w porcelanowym serduszku brak swojej właścicielki w pobliżu.
We trójkę wyszli z biblioteki. Korytarz był pusty.
- ...oże weszła ...o ...akiegoś ...okoju? - zasugerował Zdrajca, patrząc na rząd drzwi po obu stronach korytarza. - ...st!!! - krzyknął niewyraźnie.
- Jeśli tak... to do którego? - spytała Sadako przyglądając się drzwiom.
- ...ie wiem... - mruknął Zdrajca zmartwiony. Podszedł do pierwszych z brzegu drzwi i nacisnął na klamkę... która pod jego palcami stopiła się i spłynęła na posadzkę. Człowiek odskoczył, strzepując z dłoni wrzący metal.  - Ał!
- Nic ci nie jest?! - podbiegła przestraszona i popatrzyła mu w oczy, trzymając mu rękę. W tym czasie Sadako myślała jak ją opatrzyć.
- ...ic... - Zdrajca spuścił wzrok na swoją rękę, która właśniz tórej znikały wszelkie ślady oparzenia. - ...odźmy ...alej.
D-dobrze... - niepewnie szepcze i łapie go za drugą rękę. Myślała, że dalej coś jej jest i że będzie ją bolało.
- W ...ażdym razie ...o ..ie ...u - oznajmił Zdrajca, podchodząc do następnych drzwi.
- Proszę... uważaj... - szepnęła i patrzyła uważnie na klamkę.
Czarnowłosy tym razem bez problemów otworzył drzwi i wszedł do środka. Robiąc to poczuł, jak ręka Miyashi wyślizguje mu się z palców. Odwrócił się, ale drzwi zatrzasnęły się tuż przed jego nosem. Nie udało mu się nawet zobaczyć, co się stało z towarzyszką. Został sam w ciemności.
Dziewczynka chciała pójść z nim, ale nie mogła otworzyć drzwi, które zatrzasnęły jej się przed nosem. - Turoki...? Co jest...? - szarpała mocno za klamkę, bezskutecznie. - Turoki...!
Zdrajca szarpał się z klamkę po drugiej stronie, jednak to nie odnosił rezultatu. Kopnął w drzwi z frustracją.
- ...ak - warknął i obrócił się. W pokoju panował całkowity mrok, dzięki czemu mógł wyraźnie widzieć zarys mebli, nakrytych białymi płachtami. W kącie siedziałą jakaś dziewczyna, która w żadnym calu nie przypominała Est... -...ak - powtórzył, chcąc przejść przez otaczający go mrok. Jednak nie było ucieczki. Nie w ten sposób.
- Nie...! Turoki! - dalej szarpie za klamkę, zaczyna płakać głośno siedząc pod drzwiami i w nie uderzając, co ją bolało. Sadako robiła to samo, jednak ostrożniej, by się nie rozbić. Chociaż robiła co mogła, nie przeszkadzało jej to, że jest z porcelany.
Zdrajca, omijając dziewczynkę szerokim łukiem, podszedł do okna. Brakowało w nim szkła, lecz było zabite deskami.
- ...az ...ię ...yje - mruknął do siebie Zdrajca. - ...uszę ...ybko wracać do ...iyashi. - Cofnął się i z dużym impetem wpadł w deski. Raz, drugi... dziewczynka, dotychczas siedząca w kącie podniosła się. Czarnowłosy nie jakoś nie chciał, by się do niego zbliżyła, więc z jeszcze większą mocą zaczął walić w deski. Dziewczynka odwróciła się, a człowiek poczuł, jak zapora ustępuje. Czuł, że leci... Spadając udało mu się jeszcze dostrzec w oknie sylwetkę Est oraz... jakiejś innej postaci, zbliżającej się do niej...
W tym czasie ona dalej była pod drzwiami, w tym czasie płakała. Wprawdzie jej lalka próbowała ją pocieszyć, uspokoić... Ale bezskutecznie. Chociaż przez wiele lat była z małymi dziećmi i je uspokajała, teraz nie mogła sobie poradzić. Obydwie czekały aż on wróci.
Zdrajca podniósł się z ziemi za domem. Wszystko go bolało, jednak... było warto...! Chyba... A co najważniejsze, widział Est! Przeskoczył do drzwi wejściowych i pognał na drugie piętro. A jednak... Est tam nie było stanął jak wryty. 
- ...iyashi! - przypomniałsobie i skoczył na schody, na kolejne piętro. Gdy stanął na końcu korytarza od razu ją zauważył. Płakała. Opczuł, jak coś ściska mu pierś, czuł, jakby coś wewnątrz pękało z cichym traszkiem. - ...iyu... - szepnął.
Poruszyła jedynie uszkiem. Słyszała jego głos, ale bała się, że to tylko w jej głowie i nie przestała płakać. Jej lalka jednak odwróciła się i szturchnęła dziewczynkę. - On wrócił... naprawdę wrócił! - powiedziała. Miyu się odwróciła i spojrzała na postać. Tak, to był on. Wtedy wstała, chwyciła lalkę i pobiegła do niej. W ciągu kilku chwil przestała płakać. 
Czarnowłosy ruszył na spotkanie dziewczynki i gdy była już przy nim przytulił ją mocno.
- ...epraszam... - powiedział wzruszony. - ...a... ...ie ...ałem... ...epraszam...**
Wtuliła się w niego bardzo mocno, jakby się bała, że zaraz znów zniknie. - Proszę... nie znikaj... błagam... - cicho mówiła dziewczynka, pociągnęła noskiem. - Mówiłam że to on - uśmiecha się Sadako.
- ...ie ...ędę... obiecuję - powiedział zdrajca, cały czas trzymając ją w uścisku.
Trwali tak jeszcze przez jakiś czas. Wreszcie Zdrajca odepchnął delikatnie dziewczynkę. - ...ez ...ilę ...idziałem ...st - oznajmił smutno.
- Naprawdę... ją widziałeś...? - szepcze. 
Zdrajca skinął potakująco głową.
- ...iętro ...iżej, ...y ...adałem. Ale... ...iknęła ...ak ...am ...oszedłem - skrzywił się lekko.
- Szkoda... - westchnęła lalka. - Może pójdziemy tam? 
- Albo ja tylko pójdę - odpowiedziała dziewczynka. - Będzie bezpieczniej... Dla was... 
Zdraja kiwnął potakująco głową.
- ..dź.
Wtedy Miyashi dała lalkę Turokiemu i poszła na górę. Rozglądała się, jednak widziała mnóstwo drzwi. Bała się otwierać którekolwiek by się nie zgubić. Jednak zaryzykowała i otworzyła losowe drzwi, nie wchodząc do środka. Tam zajrzała i ujrzała Est.
Est spojrzała na dziewczyny i uśmiechnęła się. 
- Patrz co mam! - pokazała na mały, świecący kamyk w jej dłoni.
Wtedy Miyu lekko się uśmiechnęła. 
- Chodź, one muszą to zobaczyć.
Przyjrzała się znalezisku z zaciekawieniem. Wydobywał z siebie taką... niesamowitą energię, a był taki mały. Wstała z ziemi i ruszyła do Miyashi.
Zaprowadziłam ją do Zdrajcy i lekko się uśmiechnęłam, lalka biegła za nami 
Zdrajca, siedzący nadal na korytarzu i jakby nieobecny podniósł wzrok, słysząc kroki. Cały się rozpromienił i widać było, że olbrzymi ciężar spadł mu z serca, gdy zobaczył całą trójkę w w jednym kawałku.
- ...obrze, że ...uwiłyście... - powiedział, wychodząc im na spotkanie.
- Przepraszam za kłopot Zdrajco... ale... znalazłam coś takiego. - Pokazała mu mały kamyk i wręczyła w jego ręce. - Czy tak wyglądają... artefakty?
Wzięłam Sadako na rączki i pokazałam jej to z bliska. 
- Śliczne... - lalka stwierdziła. Ja patrzyłam się na to i stwierdziłam to samo, chociaż wiedziałam, że to niebezpieczne. Po chwili nie kontrolując tego przytuliłam się do Turokiego
Czarnowłosy pogładził w roztargnieniu dziewczynę po głowie. Obejrzał dokładnie kamyk ze wszystki stron. Był lekki, gładki... ale biła od niego jakaś moc. Słodka, a zarazem lodowata, błękito-biała, łagodna i lekka, jak powiew wiatru. Zamrugał gwałtownie.
- ...oże ...ans od...ytał tą ...ążkę i ...ędzie w stanie ...owiedzieć ...am więcej o ...ym? - zasugerował niepewnie.
- Dobry pomysł... pośpieszmy się i wróćmy. - Stwierdziła niebiesko włosa.
Wtula się dalej, a lalka szuka Sansa wzrokiem. Poszła w stronę, gdzie był ostatnio
Cała trójka wróciła do biblioteki i zaczęła rozglądać się za kościotrupem.
Sans widząc jak cała trójka wchodzi do pomieszczenia, odłożył książkę na bok i wstał. - Skończyłem. - Stwierdził zmęczony.
- I jak? Masz coś ciekawego? - spytała Sadako uśmiechając się. 
Zdrajca patrzył wyczekująco na kościotrupa. Chciał mu powiedzieć o artefakcie dopiero, jak ten przekaże im, co znalazł.
- To to teraz czas na drzemkę. - Kiedy to mówił, wygodnie ułożył się na ziemi i zasnął. 
Dziewczynka spojrzała na niego niepewnie, a lalka podeszła i spojrzała na niego. Szkielet wydawał się spać dość mocno, chociaż śpi dopiero od kilku sekund
Zdrajca westchnął i podszedł do szkieleta. Pochylił się nad nim i wziął do ręki notatnik. Był cięższy, niż na to wyglądał. Spojrzał na Sansa.
- ...eśli ci na ...im ...ależy to ...epiej byłoby, ...ybyś ...edstawił nam ...ywniki ...oich ...adań - oznajmił, gładząc delikatnie okładkę. Z jakiegoś powodu ten notes budził w nim coś ciemnego. Znacznie czarniejszego, niż cała jego dotychczasowa egzystencja.
Sans nagle otworzył powieki i za pomocą magii odebrał Zdrajcy notes, a następnie pstryknął palcami. Zeszyt zniknął. 
- Nigdy nie mówiłem, że możesz go dotykać. - Dodał po chwili i wrócił do spania.
- Sans...
Obydwie popatrzyły się na sennego Sansa, lalka wróciła do rąk właścicielki. - Chyba go tak łatwo nie obudzimy... macie może kawę?
- I ...ie on ...ą ...obie ...eje? - Zdrajca uśmiechnął się paskudnie. - ...eszcze ...u ...ofeina osiądzie ...a ...ościach.
- Badabum tsss - Sans zwijał się po podłodze jak dżdżownica. Był tak bardzo zmęczony... chciał chociaż na chwilę odpocząć od tej ciężkiej pracy. Nagle wstał. - Dajcie... mi odsapnąć. Ugh... jak dam wam te informacje, dacie mi się choć na chwilę zdrzemnąć? Moja energia witalna się wyczerpuje...
- Co możemy zrobić, by miał jej więcej? Ale żeby dał nam informacje? *zapytała lalka patrząc na niego.
- ...ak ...e nam ...asz ...amy ci na ...azie spokój - powierdził Zdrajca. Zmieszał się nieco i usiadł na ziemi. - ...oszę - powiedział już znacznie łagodniej.
Est zbliżyła się do szkieleta i położyła rękę na jego ramieniu.
- Sans... wiem, że to dla ciebie trudne, ale... musisz nam powiedzieć, jesteś naszą nadzieją. - Dziewczyna uśmiechnęła się spokojnie na co szkielet jedynie pokiwał głową i razem usiedli na przeciw Zdrajcy. Miyashi niepewnie usadowiła się obok swojego opiekuna i patrzyła na całą sytuację z delikatnym przerażeniem i nie zrozumieniem wypisanym na twarzy.
- Więc pytajcie mnie, dzieciaki. Ja odpowiem na wszystko co w stanie jestem odpowiedzieć, lecz zostawię kilka informacji tylko dla siebie i nie radzę wam się interesować jakich. - Mówił to z takim spokojem i opanowaniem, że sama Est nie była pewna jego słów. 
Dziewczynka patrzy na wszystkich trochę przestraszona, nie wiedziała czego się spodziewać.
Zdrajca położył przed sobą kamień i spojrzał pytająco na Sansa.
- Oh. - Zdziwił się chłopak. - Tak szybko i pierwszy artefakt? No nie źle. - Stwierdził i zbliżył rękę, jednak natychmiast ją cofnął kiedy poczuł mrowienie, przepływające przez jego kościste palce. - Czyli to, jednak prawda... nie jestem w stanie dotykać takich przedmiotów. - Westchnął z niewyczuwalną ulgą. - Stąd, jednak mogę zauważyć, że to jeden z artefaktów z niebios. Najtrudniejszy do zdobycia... gdzieście go znaleźliście? 
- N-na... górze, w jednym z pokoi... Est znalazła... - nieśmiało odpowiedziała Miyu.
Zdrajca pokiwał potwierdzająco głową, chociaż tak na prawdę nie było go ani przy znalezieni kamienia, ani przy odnalezieniu Est.
- Leżał na szafce... tak o po prostu. Przyciągnął mnie swoim wyglądem i mocą, więc go wzięłam... - Powiedziała nieśmiało i spuściła głowę.
- Rozumiem. To powiem wam tylko tyle, że tu jest Zdrajco twój artefakt do zawieszenia swojego marzenia na sklepieniu. - Sans wzruszył ramionami i po chwili spytał. - Starczy wam rozmowy? Mogę wracać do spania?
- A jak go powiążemy z tą platformą...? - zapytała. Bardzo ją to zastanawiało
- ...yć ...oże ...ędę w ...anie to ...obić - oznajmił Zdrajca. - ...owiązać ...ie rzeczy ...e ...obą. ...ednak w ...akim ...ypadku ich ...ązek ...ędzie zależny od ...ojego życia. ...eśli coś ...i ...ię ...anie, kontrukcja ...unie. 
Pomyślał o kilkunastu olbrzymich domach, unoszących na chmurze, w których przebywają najcenniejsze dla niego osoby: Miyashi i Est, które nagle spadają, zabijając... Zacisnął wargi, nie chcąc nawet dalej o tym myśleć.
- Wiesz, że jest jeszcze inny sposób na połączenie artefaktu z przedmiotem? - stwierdził, ziewając ospale. - Wystarczy trochę więcej energii witalnej a, że jest nas tu... czwórka, to możemy nawet włożyć kilka takich artefaktów w jeden przedmiot.
- Jak tego dokonać? - spytała lalka ciekawa tego sposobu.
Zdrajca w milczeniu oddał głos coraz bardziej znużonemu Sansowi.
- Wystarczy... tylko... - Sans ziewnął jeszcze raz, czując jak świat snów woła go do zmrużenia swoich nieistniejących powiek. - Umieścić go... w... przedm... - Nim zdążył skończyć zdanie, objęcia morfeusza zabrały go ze sobą. Od dawna nie czuł się tak... przemęczony. Upadł na ziemię nadzwyczaj delikatnie jakby sam dobrowolnie tam się położył i przyjął swój zasłużony wypoczynek.
- I to wystarczy? - spytała lalka. - W takim razie to dość proste.
Dziewczynka uśmiechnęła się do Zdrajcy lekko.
Człowiek przytaknął. Na chwilę zatrzymał wzrok na śpiacym kościotrupie, po czym... postanowił mu dać spokój. Poza artefaktami była przecież też druga kwestia, której nie potrzebowali uzgadniać z Sansem. 
- ...oro ot tego ...u ...ie uzy...amy na ...azie ...ięcej in...ormacji, ...ajmijmy się ...udową. - zaproponował. - ...ożemy ...ami coś ...aprojektować lub ...oszukać ...otowych projektów w ...ym domu, w ...ej ...ibliotece.
- Lub możemy także skorzystać z projektów stąd i jednocześnie sami go zaprojektować na kształt tamtych. - Odezwała się Est, która do tej pory siedziała cicho jak myszka.
- Ale... skąd weźmiemy materiały...? - spytała się nieśmiało Miyashi
- ...erneg ...ostarczy ...ewna - zapewnił Zdrajca. - ...ozostałe... ...eba będzie ...ądś ...owadzić. 
- W sensie jakie? - spytała niebiesko-włosa. -Jeżeli chodzi o mnie to znam kilka elfów, krasnoludków i innych magicznych stworzeń. Z tego co pamiętam to miały coś tam na sprzedaż, ale nie pamiętam co... 
- Może się ich zapytamy? Na pewno powiedzą... - powiedziała Sadako, z leciutkim uśmiechem.
- ...ależy od ...ojektu - oznajmił Zdrajca. - ...y ...ędziemy ...iedzieć dokładnie, ...ego ...am ...otrzeba, będzimy ...ogli ...ego szukać. Co ...y na to? 
Est pokiwała głową na tak nawet się nie sprzeciwiając.
Lalka z jej właścicielką też przytaknęły.
- W ...akim ...azie ...oponuję ostrożnie ...ebrać ...ateriały i ...idzimy ...ię na górze - zadecydował Zdrajca. - ...yniose ...ochę papieru i ...yborów do ...isania. Zaraz ...acam.
Obrócił się na pięcie i zniknął.
Dziewczyna wstała i podała rękę Miyashi by pomóc jej stanąć na nogach.
Wtedy ona wzięła lalkę w drugą rękę i wstała z pomocą Est. 
Niebiesko włosa podeszła do Sansa i szturchnęła go nogą, jednak widząc, że nawet nie reaguje, po prostu podeszła do regałów i z daleka zaczęła się im przyglądać. Po chwili zauważyła kawałek pergaminu wciśniętego pomiędzy książki, więc go wyciągnęła. Rozłożyła go i przyjrzała mu się dokładnie a następnie schyliła się i położyła go na ziemi. Następnie zaczęła szukać następnego na którym możliwy byłby widoczny plan jakiegoś budynku.
- No to ten... jak poznałaś Zdrajcę? - Est spytała po chwili Miyashi, chcąc rozluźnić nieprzyjemną ciszę pomiędzy nimi.
- Poznałam go... jak byłam jeszcze na ziemi... - zaczęła wspominać. Jednak wraz z tymi wspomnieniami przyszły też i jej czarne myśli, które wcześniej zniknęły. Wtedy była bliska płaczu. - Nie wiem jak mnie znalazł... ale... był u mnie... i... i... - dalej nie mogła dokończyć, tylko zaczęła powstrzymywać się od płaczu. Sadako próbowała ją przytulić, jednak to nie pomagało. Niebiesko-włosa upuściła pergamin, który przed chwilą wzięła i podbiegła do Miyashi.
- Spokojnie, nie płacz! Ja... mogę cię po części rozumieć, więc możesz mi zaufać. - Powiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko otarła. Depresja dawała się jej we znaki, jednak starała się to ukrywać. - Rozumiem, że może być ci ciężko...
- Przepraszam... bardzo przepraszam... - szepnęła płacząc, próbowała podnieść plany, jednak coś ją sparaliżowało, więc zrobiła to Sadako.
Dziewczyna ignorując zachowanie dziewczynki po prostu ją przytuliła, próbując pocieszyć. Nie lubiła patrzeć na zbłąkane duszyczki które cierpią, tak jak ona sama.
- Nie masz za co przepraszać... niczego złego nie zrobiłaś.
Dziewczynka wtuliła się bardzo mocno. Wszystko zaczęło ją boleć tak, jak tamtego dnia, nagle nie wiedząc o tym zaczęła rozdrapywać sobie nadgarstki.
Zdrajca wyglądnął zza sąsiedniego regału, ale widząc, że dziewczyny najwyraźniej znalazły wspólny język, zatopił się w poszukiwaniach projektów.
Niebiesko włosa widząc co robi Miyashi, odsunęła się od niej i zablokowała jej ręce.
- Zdrajca? Miyashi rozdrapuje sobie nadgarstki, pomocy. - Est nie wiedziała co w tej sytuacji robić, nawet do końca nie rozumiała o co w tym momencie biega, więc dla bezpieczeństwa wolała zawołać chłopaka.
A dziewczynka nawet tego nie zauważyła, nie zwróciła na to uwagi. 
- Przepraszam... - cicho szepnęła, a jedna z łez wylądowała na jednym z jej nadgarstków, co zaczęło ją trochę szczypać.
Zdrajca ponownie wysunął się zza regału, ze zmartwioną miną. W rękach nadal trzymał rozwijany powoli zwój, jednak widząc, jak rozwija się sytuacja prostując go do końca podszedł do dziewczyn. Kucnął przy Miyashi i bez słowa zaczął owijać jej podrażnione ramiona miękkim materiałem z poprzedniej epoki, kompletnie nie zwracając uwagi na szemrzące cicho wyrazy.
Dziewczyna przyglądała się temu z smutkiem w oczach. Czuła się wyłączona z sytuacji, jednak nie chciała przeszkadzać. Tak naprawdę nie znała ani jego ani jej i nie była pewna co im się tak naprawdę przydarzyło.
Dziewczynka nadal powstrzymywała się od płaczu. Jednak dalej niezbyt jej się to udawało.
- ...ie płacz - Zdrajca właśnie skończył zawijać prowizoryczny opatrunek na ramionach dziewczynki. - ...ie wiem, co ...ię stało, ...ednak ...uż w ...orządku. ...estem przy ...obie. 
Zdrajca podniósł się znad opatrunku i pocałował Miyashi w czoło. 
- ...acajmy do ...oszukiwań - zaproponował łagodnie.
Est uśmiechnęła się spokojnie.
- W sumie znalazłam kilka. - Oświadczyła zadowolona z siebie.
Zarumieniła się mocno i przestała płakać niemal natychmiast po pocałunku. 
- ...ak? - ucieszył się Zdrajca. - W ...akim ...azie ...ożemy ...ójść ...omyśleć na górę. ...ystko ...est już ...otowe.
- Dobrze. - zgodziła się i odwróciła. Wzięła znalezione pergaminy a potem złapała Sansa za nogę i zaczęła za sobą ciągnąć. Może był szkieletem, ale ważył dosłownie tyle samo co przeciętny człowiek. - Idziemy?
- Pomóc? - zapytała lalka patrząc na szkieleta, a Miyu poszła z Turokim i się w niego wtuliła.
- Nie dzięki, radzę sobie. - Uśmiechnęła się ciepło i ruszyła do drzwi. - Zasłużył sobie na bolesną karę, obibok jeden...
Lalka tylko się uśmiechnęła do niej i jej mrugnęła. 
Cała grupka dostała się z powrotem do wieżyczki, gdzie czekała na nich sterta brulionów A0 oraz kilka kupek ołówków, jakieś tusze, pióra, długopisy, mazaki i kredki świecowe. Zdrajca zrobił dumną minę pokazując, co udało mu się zdobyć.
Dziewczyna usiadła na ziemi i wyciągnęła rękę po kartkę i ołówek na następnie położyła przed sobą. 
- Ja w sumie jestem trochę obeznana w rysownictwie, jednak zawsze lepiej wychodziły mi ludzkie figury niż budynki. Miyashi, razem nam jakoś się uda to stworzyć... Zdrajco jak znajdziesz coś przydatnego to powiedz, a my postaramy się to tu umieścić. 
Miyashi przytaknęła, wzięła ołówek i drugi - odpowiednio mały - dała lalce. Wyciągnęła dla nich po kartce i uśmiechnęła się do Est.
- ...en jest ...ezły - Zdrajca pokazał dziewczną projekt, którzy zwrócił jego uwagę. Przedstawiał rzut z wielu stron jakiejś altany ogrodowej. - Ooo i ...en - pokazał dziewczyną inny, który przedstawiał chyba krajobraz z jakiejś japońskiej wioski, pełnej pięknych, białych domków z czerwoną dachówką.
Niebiesko włosa przyjrzała się planom dokładnie. Oba były piękne i starannie wykonane. Była ciekawa kto miał taką rękę do tego by je stworzyć.
- W sumie ta altanka jest ładna... i ten budynek na tym wywyższeniu. - Wskazała na mały domek stojący gdzieś z boku wioski. - Co sądzisz Miyashi? A tobie, które się podobają?
Dziewczynka uważnie przyjrzała się planom. Wszystkie domki i domy jej się podobały, ale nie wiedziała który najbardziej. - T-tak... Prześliczne są... - powiedziała, ale lalka po chwili zapytała: - A co z fundamentami? 
- ...oro ...ystko ...ędzie w ...owietrzu, ...eba po ...ostu ...obić podłogę z ...asywnych pni. ...yby ...eciąć je ....odłużnie na pół z ...ednego ...ewa byłyby od ...azu dwa ele...enty. A to ewe...alnie ...ożna ...ołożyć ....akieś ...eski lub ...oś ...akiego - Zdrajca zaczła gwałtownie gestykulować, wymachując trzymanymi w rękach projektami.
- Nie do końca zrozumiałam... - zasmuciła się Est. - A ty Miyashi? 
- Ja... chyba tak... - przytaknęła. 
...ego ...ie ...ozumiesz Estu? - spytał Zdrajca, odkładzając trzymane w rękach zwoje, przypominając sobie, że są potencjalnie kłopotogenne.
- Nie ważne... po prostu... róbmy co robimy jak poprzednio. - Stwierdziła Est trochę zakłopotana swoim zachowaniem. Trochę trudno było jej zrozumieć niektóre wyrazy, bo pierwszy raz spotyka się z taką osobą jak on, ale nie powinna sprawiać im problemów., przez swoją nierozumność. - Sądzę, że te altanki wydają się stabilne a z tego co zrozumiałam od Zdrajcy... nie powinno być problemu jeżeli chodzi o fundamenty. Lecz... musimy wziąć pod uwagę, żeby deski pewnego razu, mogą nie wytrzymać pod naszym ciężarem i się połamać. Sugeruję żeby jako podkład skorzystać z czegoś stabilniejszego i dopiero położyć drewno. Wiecie... tak dla bezpieczeństwa. 
- Dobrze by było podstawę zrobić z litego kamienia... Tylko z obróbką takiego jest wiele problemów - zaproponowała Sadako, patrząc na plany. 
Zdrajca pokręcił przecząco głową.
- ...ołączenie kamienia z ...ewnem ...oże okazać ...ię ...opotliwe. W ....amień ...ie wbijesz ...oździ. ...esztą ...ube pnie ...ak ...atwo ...ie ...ękają.
- Nie mam w takim razie pomysłu... - powiedziała Est zasmucona. 
- Tylko... tylko że... muszą być bardzo grube... - powiedziała dziewczynka. - Można je jeszcze wzmocnić cementem jak trzeba, a nawet betonem - dodała lalka.Zdrajca zdecydowanie nie wyglądał na przekonanego wizją zalewania wszystkiego cementem.
- ...yślę, że ...owinniśmy ...imo ...ystko ograniczać ...agę ...atform. ...ie ...emy, czy ...yształ ...ędzie w ...anie znajdować ...ostatecznie ...użo ene...gii w ...ostatecznie ...ótkim ...asie, by u...ymać ...o ...ystko. ...yć ...oże ...ędziemy zmu...eni u...yczać mu ...asnej energii.
- Ale jeżeli coś się zawali i jedno z nas spadnie...? - spytała wystraszona Est wizą zginięcia któregoś z ich piątki. 
Dziewczynka też się wystraszyła, czego nie umiała ukryć. Jej rączki zaczęły się trząść.
- ...uż ...ędzej ...awali się ...ała ...amienna ...odłoga, niż ...obrze ...ymocowany ...ewniany  element - oznajmił pewnie Zdrajca
- Ja... nie wiem... - Odpowiedziała zmieszana. - Zdam się na waszą opinię.
- W sumie masz rację... Kamień jest cięższy - westchnęła lalka. - Tylko co z ewentualną rozbudową? Jak to potem można rozbudowywać, by nie przeciążyć artefaktu?
Zdrajca zamyślił się. Lalka miała rację. Rozbudowa będzie znacząco obciążać artefakt.
- ...yby ...ył ...iększy... ...ożna by go ...odzielić, jednak w ...ej ...ytuacji... - Podrapał sie karku. Skrzywił się. - ...ie wiem.
- W sumie Artefakt jest na tyle silny by utrzymać dużą budowlę na niebie. - Odezwał się Sans, który się przed chwilą obudził. Wszyscy zebrani odwrócili się w jego stronę, bardzo zdziwieni. Oparł głowę o swoją kościstą dłoń i obserwował przez chwilę ich reakcję. Po chwili dodał. - Ale musiałabyś czasami sprowadzać budowlę na ziemię by mógł się w miarę zregenerować.
- Chyba że się jakoś go wzmocni - powiedziała Sadako. - Wiesz czy to możliwe? 
- ...a pewno - wtrącił się Zdrajca, wstająć. - ...oszukam ...egoś o ...akimś ar...efakcie ...acniającym, ...ajcie ...i ...ilę. - Obrócił się na pięcie i zniknął z pola widzenia dziewczyn.
Sans szybko powrócił do spania, a Est zaśmiała się zakłopotana. 
Zdrajca rzucił na ziemię otwartą na jakiejś stronie książkę.
- ...est - oznajmił. - Ten. Belissues. ...acnia ...oc ...ałania ...owolnego ar...efaktu.
Est spojrzała zaciekawiona, jednak wcale nie potrafiła rozczytać pofalowanego pisma. Było bardzo niestaranne więc tylko niektóre słowa wyryły się w jej pamięci. 
- Nie potrafię tego rozczytać... - Powiedziała po chwili.
Miyu też spojrzała, nie umiała się rozczytać. 
Zdrajca spojrzał na dziewczyny z konsternacją. Czytanie tej książki przychodziło mu bez trudu. Co więcej wydawało się zupełnie naturalne.
- ...u ...iesze, że można ...o ...aleźć w ...ajgłębszej ...opalni ...asnolódów, pod ...órą w ...olinie Lo...aris - tłymaczył - i ...e ...oże pochłaniać ...oc ...tefaktów oraz ...ekazywać ...ą innym. I... ...e ...oże ...ochłaniać ...iłę ...italną is...ot ...ywych, ...amiast ...ocy ...edmiotów. I ...ecie ...o? ...alazłem ...eż kilka i...ych ...tefaktów, ...óre ...ogą ...am się ...ydać - zaczął kartkować książkę. - Txoti...us, Ka...aaate'c i ...opes. ...o ...askowania, u...ymywania ...arunków ...ożystnych do ...ycia oraz ...o ...orzenia ...ystemu ...eleportów. W ...umie ...ęc ...est ich ...ery.
- Hm... to jak wreszcie kończy się ta sprawa? Co robimy? - spytała Est zaciekawiona. 
- Możemy poszukać tego wzmacniającego... Tylko czy krasnoludy nam pozwolą tam wejść? I ile ten podstawowy artefakt uniesie bez konieczności lądowania? - spytała lalka.
- ...ego nie ...iem. Sasn ...oże coś ...iedzieć o ...tefakcie, jednak ...o do ...asnoludów: ...ie ...owiemy się, ...óki nie spró...ujemy.
- Nie wiem... Sans nie powie nam za dużo... ale jeżeli chodzi o krasnoludy to wciąż możemy spróbować. - Westchnęła zmęczona.
- Może... może o nim nie wiedzą... - szepcze Miyashi
- ...oże ...ak ...yć - przyznał Zdrajca. - ...aściwie to ...yślałem o ...ym, ...eby szybcie ...ebrać ...e wszystkie, ...y ...ię ...akoś ...odzielić. Al...o ...ysłać ...aszych ...owarzyszy po ...eden ...ub ...a z ...ich.
Dziewczyna tylko odwróciła wzrok wprost na Sansa. Patrzyła na niego tak od dłużej chwili i nie potrafiła odwrócić wzroku. Wyglądał tak spokojnie... 
- To co teraz? Plany mamy, większość artefaktów też... - powiedziała Sadako. - Co teraz trzeba zrobić?
- ...yruszać - oznajmił po prostu Zdrajca, patrząc poważnie na dziewczyny.
Est wciąż niezainteresowana konwersacją, obserwowała szkieleta z wielką dokładnością jak nigdy w życiu.
To może... chodźmy... - powiedziała dziewczynka niepewnie. Trochę się bała tego, co będzie dalej.
Zdrajca wstał i spojrzał na przyglądającą się kościotrupowi Est.
- ...epiej go ...ostawmy. ...ie ...yda ...am się ...w ...akim ...anie.
- Ja... - Est próbowała coś powiedzieć, jednak po chwili zrezygnowała. - Nie ważne. 
- To w którą stronę idziemy? - spytała lalka. Nie znała tego świata w ogóle.
- ...acznijmy od ...yjścia z ...udynku - zaproponował Zdrajca, podnosząc leżącą na ziemi książkę. - ...otem... ...ogę przenieść ...as przed ...opanlnie. ...ans ...obiłby to ...epiej, jednak... - spojrzał wymownie na szkielet. - ...yba ...u się umar...o - mruknął gorzko.
Nagle w pokoju rozległ się głośny śmiech.
- Czemu mnie od razu uśmiercasz? - spytał uśmiechnięty kościotrup, który z niewiadomych przyczyn znalazł się przy Est i objął ją ramieniem. Ta podskoczyła wystraszona. 
Dziewczynka popatrzyła na Sansa niepewnie, w końcu nagle zmienił miejsce. Potem podeszła do chłopaka i lekko się uśmiechnęła.
Zdrajca patrzył na szkielet bez wyrazu. Po prostu - patrzył.
Na ustach dziewczyny pojawił się nerwowy uśmiech. Zdjęła powoli rękę Sansa z siebie i odsunęła nieznacznie.
- To chodźmy - uśmiechnęła się lalka.
Zdrajca ruszył w kierunku wyjścia z pomieszczenia, po schodach na dół.
Oboje ruszyli za Miyashi i Zdrajcą, nie zwlekając.
Dziewczynka co jakiś czas spoglądała na Zdrajcę.
Wyszli z budynku na otwartą przestrzeń. Niebo było tak samo szare i pochmurne jak wtedy, gdy weszli do budynku. A jednak coś się zmieniło. Barwne błyski od razu zwróciły uwagę Zdrajcy.
Est rozejrzała się dookoła i skrzywiła usta w grymasie. Nie była dobrze nastawiona na takie pogody. 
Obydwie spojrzały w tamtym kierunku, jednak było to zbyt jasne aby cokolwiek tam dostrzec. Ale nie było to słońce.
Czarnowłosy wzruszył tylko ramionami. Po czym przyłożył palec do ust i zagwizdał. Zza gór rozległ się ryk i kilka sekund później kolorowe ptaszki uciekły, ustępując miejsca masywnemu smokowi. Zmora załomotała skrzydłami kilka metrów nad ziemią, po czym usiadła przed Zdrajcą. Człowiek położył stworowi rękę na pysku i na chwilę oboje zastygli w bezruchu. Ich oddechy bezwiednie się wyrównały.
Est spojrzała na smoka i Zdrajcę zdziwiona. 
Dziewczynka się przestraszyła i złapała za serce, które jej biło bardzo szybko i zaczęło ją boleć. Po chwili upadła na ziemię.
Smok i człowiek synchronicznie obrócili głowy w kierunku Miyashi. Przez chwilę oboje mieli na nich ten sam wyraz zaskoczenia i zaniepokojenia, a potem dłoń Zdrajcy ześlizgnęła się z pyska bestii, która ponownie skoczyła w powietrze. Czarnowłosy podbiegł do Miyashi.
Est sparaliżowana stała w miejscu i czekała na rozwój akcji.
A Miyashi zacisnęła powieki czekając aż ból przejdzie. Jednak stał się znośny dopiero po kilku dobrych minutach.
- W ...orzadku? - spytał Zdrajca, zanipokojony. Spjrzał błagalnie na Est. Mogła coś robić, gdy rozmawiał ze Zgubą.
- Przepraszam... - Szepnęła i cofnęła się do tyłu widząc zmartwiony wzrok Zdrajcy.
Zdrajca, widząc, że dziewczynka lepiej się czuje cofnął się o krok, potknął i przewróciła plecy. Rozcierając bolącą głowę podniósł się do pozycji siedzącej i uśmiechnął, napotykając zmartwiony wzrok Miyu. Potem przeniósł spojrzenie na Sansa i Est.
- ...uba ...ajmie się ...obyciem ...ateriałów do ...udowy - wyjaśnił, choć nikt właściwie nie zapytał go o smoka. - ...azem z Ker...egiem ...omadzą je ...utaj.
- Rozumiem... - Odpowiedziała niepewnie. 
Jedynie przytaknęły. Dziewczynka wstała na nogi.
Zdrajca, upewniwszy się, że z Miyashi wszystko w porządku, zwrócił się do Sansa:
- ...ożesz nas ...enieść do ...oliny ...otharis? - spytał.
- Jasne. - Odpowiedział spokojnie. - Złapcie się za ręce i zbliżcie. 
Obydwie wykonały jego polecenie, dziewczynka trochę drżała.
Zdrajca postąpił w ślad za Miyashi i Sadoko. Spojrzał pytająco na szkieleta.
Kiedy wszyscy zebrali się w jednym miejscu, Sans pstryknął palcami i...
...wszyscy znaleźli się w odpowiednim miejscu. Dziewczynka mocno trzymała swoją lalkę, jakby bała się, że ją straci.
Zdrajcy zakręciło się w głowie i upadł. Nie był przyzwyczajony do takiej formy teleportacji. Niby przemieszczał sie cieniem, jednak... 
Siedząc na ziemi zdał sobie sprawę, że przed nim piętrzy się złowrogo góra, zamieszkała przez krasnoludy.
Rozejrzeli się dookoła zaciekawieni.
Obydwie patrzą w kierunku góry. 
- To... tam...? - spytała Miyu patrząc w stronę góry.
- ...aczej ...ak - oznajmił Zdrajca. - Z ...ego co ...amiętam.
- To idziemy! - wykrzyczała Est i szybkim krokiem ruszyła w stronę wzgórza.
Więc poszły w stronę góry śladem Est. Miyashi wprawdzie nie znała tej okolicy, ale pomyślała, że chyba nic jej się nie stanie od tego.
Ruszył za dziewczynami, znacznie mniej raźno niż Estu. W sercu czuł jakiś nieokreślony lęk, przed nieznaną rasą, czekającą w górze. Nie był pewien czy uda im się dogadać, czy dojdzie do walki... Jeśli tak by się stało, obie dziewczyny byłyby w dużym niebezpieczeństwie. 
Zdrajca prawie wpadł na Est, która zatrzymała się gwałtownie. Dopiero wtedy zauważył, że stoją centralnie przed masywnymi wrotami krasnoludów.
Serce dziewczyny zatrzymało się gwałtownie.
- To... ten... yyy... - Dziewczyna zaczęła się jąkać. - Ja nie wchodzę tam pierwsza! - wykrzyczała i szybko pobiegła do tyłu gdzie stał Sans. Schowała się za jego plecami i patrzyła na swoich towarzyszy dziwacznym wzrokiem. 
Wtedy i dziewczynka zaczęła się bać, zaczęła drżeć. Z chwili na chwilę coraz intensywniej. Lalka jednak nie wykazywała objawów strachu, podeszła bliżej.
Zdrajca spojrzał na towarzyszki. W tym momencie stał najbliżej drzwi, jeśli nie liczyć Sadoko. Spojrzał na lalkę z namysłem. Krasnoludom raczej nie spodoba się jego... głos.
- ...adoko, ...ożesz ...a ...as ...ówić? ...ewczyny ...ie ...wyglądają na ...olne do ...ówienie, a ja... ...ama wiesz - poprosił.
Est jedynie pokiwała głową. W tamtej chwili jej struny głosowe jakby znikły. Nie potrafiła wykrztusić ani słowa. 
- Jasne - uśmiechnęła się lalka. - Tylko powiedz co mam mówić, dobrze?
- ...o ...ęc... - Zdrajca zamilkła na chwilę. Właściwie to nie miał pojęcia co powiedzieć. Cześć, jesteśmy wilkami, chcemy wam ukraść artefakt, który trzymacie w piwnicy. Wpuścicie nas? - ...ożesz ...owiedzieć... że... - Człowiek nerwowo podrapał się po skroni. Cofnął się od drzwi. - ...oże ...epiej to ...ozwiązać inacz...
- Ej, wy tom! Czygo chcycie?! - Z niewielkiego otworu, kilka metrów nad wilkami wychylała się brodara postać. Z załadowaną kuszą w dłoni.
Est pisnęła i całkowicie zniknęła za plecami swojego towarzysza.
Dziewczynka popatrzyła na krasnoluda i nagle się cofnęła przerażona. Nie wiedziała co ma robić, próbowała nie okazywać strachu - bez skutku. Lalka też się cofnęła, jednak nie bała się aż tak, przyzwyczajona była do widoku broni. Jednak nie wtedy, gdy celowali w nią. 
Zdrajca dyskretnie zasłonił dziewczynkę, jednocześnie przesówając jej lalkę nieco do przodu. 
- ...wiedz, że ...ajmujemy się ...eutralizacją ...odliwych ...tefaktów i ...e ...eden ...est tutaj - szepnął do Sadoko.
- Nie chcemy wam nic zrobić! - krzyknęła lalka w stronę krasnoluda. - Przychodzimy w pokoju!
Czarnowłosy spojrzał na lalkę nieco zdziwiony. Szturchnął ją delikatnie. Krasnolud nie wyglądał na przekonanego tą argumentacją.
- Odyjdźcie, póki mocie jeszczy cołe głowy! - krzyknął.
Est powoli wyjrzała zza pleców Sansa.
- Ej Sans czy to nie ten elf co tam po lesie wtedy biegał? - szepnęła Est to kościotrupa, który miał nietęgi wyraz twarzy.
- To krasnolud, baka.
- Um... ale wygląda tak samo. - Powiedziała, a po chwili dodała. - Co oznacza baka, tak w ogóle?
- Twój biedny mózg nie jest w stanie tego pojąć. - Odpowiedział zażenowany i poklepał ją po głowie. 
Lalka patrzyła lekko poddenerwowana w stronę krasnoluda. O co mu chodzi? Dlaczego jest taki nerwowy?
Myślała co może jeszcze powiedzieć. Popatrzyła niepewnie na Zdrajcę.
Chłopak westchnął. 
- ...ów, co ci ...eśniej ...owiedziałem - warknął cicho, lekko podirytowany.
Dam radę, pomyślała Est i zaczęła iść w stronę odgrywającej się sceny. Stanęła na przeciw magicznego stworzenia, przyprawiając w osłupienie całą grupę.
- Fois a ghabhail, tha sinn ann an rùintean sìtheil. - Powiedziała płynnie, jakby rozmawiała w swoim ojczystym języku. Sam krasnolud wytrzeszczył oczy i opuścił kuszę.
- S-skąd znosz nosz ludowy język. - Spytał niepewnie, wciąż trzymając na odpowiedniej wysokości broń by móc się obronić.
- Znałam taką dziewczynę o złotych oczach, która trochę go mnie nauczyła.
- Godosz o córcy dowódcy?! 
Lalka westchnęła. Patrzyła dalej na krasnoluda nie wiedząc o co mu chodzi. A dziewczynka dalej się bała.
- ...asz ...órkę dowódcy? - warknął Zdrajca, podchodząc do Est. - ...emu ...opiero teraz ...ówisz? 
- Bo ja myślałam, że to elf! - Wykrztusiła Est. - No patrz na niego, no. - Skazała na krasnoluda. - Tego się nie da porównać do tamtej piękności!
- Obrożosz mni?! - krzyknął poddenerwowany stwór. 
- Nerwowy jak Niemcy... - mruknęła lalka przewracając oczami.
- ...eważne - mruknął czarnowłosy. - ...atem u...yj swoich ...ajomości, żeby ...as ...ostać ...o środka.
- Leig thu dhuinn ann? - spytała uprzejmie na co krasnolud z zdenerwowaniem przystał. 
Lalka podeszła do dziewczynki i ją przytuliła.
Wrota szczęknęły głucho, otwierając się na boki. Niska postać z kuszą, która się za nimi ukazała miała dość nieufny wyraz twarzy. Mimo wszystko najwyraźniej nie chciała się narażać potencjalnej przyjaciółce kogoś tak ważnego jak córka wodze.
- Chodźci, zoprowodzę ja wos do niej. Tylko byz żydnych sztuczek. A jeśli ni potwierdzi woszej wyrsji wydorzeń - tu zawiesił groźnie głos - wosze łby joszcze dziś zowisną przyd wejściem do kopalni.
Dziewczyna zaśmiała się nerwowo. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu swojego towarzysza... zniknął. Nagle usłyszała stęk metalu i wszędzie zrobiło się ciemno. Est nie potrafiła nawet dojrzeć własnej dłoni. Niespodziewanie z daleka zaczęło wydobywać się światło do którego dziewczyna bez namysłu się skierowała. 
Obydwie za nimi weszły, dziewczynka niepewnie, a lalka bez emocji. Nie wiedziała jak ma reagować na ich zachowanie. Po prostu szła z resztą grupy.
W kopalni było przyjemnie ciemno. Zdrajce radował wilgotny chłód i cisza kamienia. Również milkliwość przewodnika była jak najbardziej na miejscu. Czarnowłosy pomyślał, że gdyby zamieszkał w kopalni mógłby trochę przybrać na wadze, co brzmiało abstrakcyjne dla  niego, a jednak...
Cała grupa zatrzymała się w...
...jaskini. Oświetlona ciepłym światłem wydobywającym się z ogniska. 
Lalka delikatnie tuliła przestraszoną Miyashi, która nie wiedziała czy robi dobrze, że idzie. Nie chciała denerwować krasnoludów.
W jaskini nie było nikogo. Kompletnie nikogo. Jakby się tak zastawiać, jak na razie nie spotkali żadnego krasnoluda, poza strażnikiem.
Który teraz kazał im zaczekać w tym pomieszczeniu, po czym szczęknął jakiś zamek i przejście, przez które właśnie przeszli zamknęło się.
Strażnik podszedł do bramy i zapukał. 
-Cò tha sin? - usłyszeli niski, męski głos.
- An fhreiceadain, ràinig aoighean. - Odpowiedział. Drzwi zaczęli się powoli uchylać z wielkim stękiem.
Dziewczynka cofnęła się przestraszona. Zza drzwi dało się dostrzec jasność.
Do środka wszedł niski, rudowłosy przedstawiciel krasnowodzkiego rodu, którego broda spleciona była w aż cztery warkocze. Miał na sobie ciemną tunikę oraz skórzany pas, zza którego sterczał topór.
- Co zo szczur powierzchniawy śmi nozywać się moja przyjociółką? - huknął/ęła?
- Em... ja? - odpowiedziała pokazując na siebie palcem. - Pamiętasz mnie jeszcze...?
Popatrzyła niepewnie na chłopaka, po czym jeszcze trochę się cofnęła, trzymając się za ogon ze strachu. Lalka poszła za nią i próbowała ją uspokoić.
Krasnoludka patrzyła gniewnie na Est jeszcze przez chwilę. Gwałtownie jej twarz rozjaśniła się w uśmiechu. Podbiegła do dziewczyny i schwyciła ją w mocnym uścisku, który w zwykłych warunkach miał raczej na celu łamanie żeber, nie przywitanie.
- Eeestuuu! Tok ja żem się stęsknił! Ellile metie orde! Tok downo się nie widziołyśmy! 
- D-dusisz. - Wysapała na co złoto-oka ją puściła.
- Przeproszom! - krzyknęła wciąż wesoła na spotkanie ze swoją dawną znajomą. - A gdzi cheann falamh? Zowsze chodził z tobą. - Dodała z rumieńcem na twarzy.
- Tutaj. - Nagle z ciemności wyłonił kościotrup. Est odskoczyła przerażona.
- Oficjalnie dostałam zawału! 
A dziewczynka schowała się w cieniu, cofając się przed wszystkimi. Nigdy nie spotkała się z krasnoludami, więc nie wiedziała jak ją potraktują. Lalka próbowała ją przytulić, ale nie była do tego wystarczająco wysoka. W pewnej chwili dziewczynka o coś się potknęła, po czym upadła, więc wtedy Sadako przytuliła Miyashi.
Zdrajca przyglądał się z boku wylewnemu powitaniu krasnoluda/tki? z Est, potem zauważył, że Miyashi się wywróciła, jednak... Sadoko już się nią zajęła. Człowiek poczuł się... zbędny w całej tej sytuacji. Podszedł więc do Est i krasnoludki. 
- ...ie ...ę ...esz...dz...ć, ...le ...my ...teres - wymamrotał nieśmiało, nia patrząc na żadną z dziewczyn.
- A ktoś ty? - powiedziała złowrogo złotooka. 
- Spokojnie! - powiedziała szybko Est. - to Zdrajca a tam z tyłu to Miyashi i Sadako. Przybyliśmy to w miarach wymiany...
- Wszystko dlo mojej drogiyj przyjociółki. - Odpowiedziała uśmiechnięta. 
- Potrzebujemy artefaktu...
- Ni. - Przerwała szybko rudowłosa.
- Hę? - spojrzała na krasnoluda dziwnym spojrzeniem.
- Przytrzymuje go dymon, zomknięty w podziemiu, zyro szans. - Stwierdziła a po chwili dodała. - Lycz... możemy ugościć wos ciypłym posiłkiem i noclygiem! 
Informacja o demonie przestraszyła dziewczynkę. Szybko wtuliła w siebie lalkę, a jej rączki trzęsły się mocno.
Zdrajca pokiwał głową, zgadzając się na propozycję krasnoludki.Najważniejsze, to być w środku. Resztę... załatwi się później. Warto by też zebrać więcej informacji o demonie od krasnoludów. A wiadomo, że podpity krasnolud to rozmowny krasnolud. A posiłek sprzyja alkoholowi.
Razem udali się do środka gdzie od dawna odbywała się ogromna uczta. Lecz kiedy wkroczyli na salę... wszystkie śmiechy i rozmowy ucichły. 
Dziewczynka wstała i dalej przestraszona poszła za nimi. Nie chciała się zgubić.
Zdrajca starał się wyglądać, jakby go tam nie było. 
Siedzące w ławach krasnoludy milczały, jakby nie do końca wiedząc jak zareagować. Czy wyglądało im to na to, że przybysze grozili córce dowódcy? W każdym razie ta szybko przekreśliła ich podejrzenia, podchodząc do stołu i sięgając po dwa kufle. Jeden z nich dała Estu i wielkim rogalem na twarzy uniosła swój w górę.
- Zdrowie mojej przyjociółki! - wrzasnęła.
Wszyscy krzyknęli od razu po dziewczynie i wszędzie ponownie zapanowała ciepła atmosfera. Est zarumieniła się delikatnie. W tym samym czasie złotooka zaczęła pić alkohol a kiedy skończyła jeden, szybko wyciągnęła rękę po następny.
Niepewnie przyglądała się temu. Nie chciała im przeszkadzać, czuła się nieswojo w otoczeniu krasnoludów.
Zdrajca nigdy nie był duszą towarzystwa, a tutaj wręcz się dusił. To znaczy niby w pierwszej chwili kopalnie wydawały mu się niezwykle chłodne i gościnne, jednak w tej zatłoczonej sali sprawiały jedynie klaustrofobiczne wrażenie. Nie było tu nic z nieskończoności mroku. Cofnął się o krok, chcąc oprzeć się o ścianę, jednak wpadł na jakiegoś krasnoluda, przewrócił się i uderzył w głowę.
Nagle na sali zaczęły się szepty. Pomieszczenie ponownie wypełniło zimno. 
- Co tu się dzioje? - usłyszeli głośny, niski, męski głos. Obrócili się i zobaczyli mężczyznę z białą, długą brodą.
- Tuto! - krzyknęła uradowana złotooka. - Est, dziowczoyna o któray ci opowiodołam wróciła! 
Lalka popatrzyła na mężczyznę. Pewnie dość wiekowy, długie brody rzadko zdarzają się młodym. Chyba że doklejone. 
Sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Sędziwy krasnolud wcale nie wyglądał na uradowanego widokiem Est. Jednak dziewczyna była małym pikusiem. Co powie na to, że jest tu jeszcze dwoje kompletnie nieznajomych ludzi? 
- Est? - zapytał groźnie krasnolud, patrząc badawczo na dziewczynę. Zdrajca dyskretnie, osłaniając się cieniami krasnoludów, podszedł do towarzyszki.
- Ta dziowczyna znad rzoki! Ni pamiotas? - powiedziała niepewnie rudowłosa. - Urotowoła mni prze utoniąciem...
Dziewczynkę przerażał widok krasnoluda, nie wiedziała co ma robić. Chciała się cofnąć, ale tym zwróciłaby na siebie uwagę, a tego w żadnym wypadku nie chciała.
- Aaaa! Nu tok! - Mężczyzna uderzył się w czoło z siłą, która powaliłaby dorosłego konia. - Musz racju! Teru subie przypominom. Wic to just Est?!
- Przepruszam, żu zapomniołom ci wspomniuć... czekuj Est... Czym ty tok właściuwie jestuś? - spytała zaciekawiona złotooka.
- Um... - Niebiesko włosa nie była pewna co odpowiedzieć. - S-sama nie wiem? - stwierdziła po chwili namysłu. 
Lalka patrzyła na niego. Co mogła więcej robić... 
- Dubrz, dubrz! - Dowódca krasnoludów poklepał ją z dużą siłą po ramieniu. - W tukim ruzie buw si dubrze i na Hestosta, nie siedź o suchym pysku! Śmiało! Pij!
Dziewczyna uśmiechnęła się niemrawo i zbliżyła swe usta do naczynia by zasmakować napoju. Wtedy wraz z tym wielka uczta ponownie powróciła do poprzedniego stanu. 
Dziewczynka poszła na bok, skryć się gdzieś i przeczekać tę ucztę. Nadal nie potrafiła się odnaleźć, tuliła swoją lalkę.
Napięcie zdecydowanie zelżało i Zdrajca mógł odetchnąć z ulgą. Chciał wrócić do podpierania ścian, gdy wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu stary krasnolud go dostrzegł.
- A ten to kto? - warknął.
- Ciężko stwierdzić... - Odpowiedziała rudowłosa z nieprzyjemnym wyrazem twarzy. - Jakiś przybłęda co podróżuje obok Est... 
Poruszyła uszkami, zaniepokoił ją głos krasnoluda. Lalka nie wiedziała jak zareagować.
Zdrajca, wbrew samemu sobie, wychynął zza Est i ukłonił się nisko z uśmiechem.
- Je...stem Hebi, ...owarzysz Est - przedstawił się uprzejmie, nie przestając się uśmiechać.
Est szczęka opadła a Sans zaśmiał się.
- Niespotykane imię... - Stwierdził wódz.
Dziewczynka dalej się stresowała, jej rączki się trzęsły mocno. Nawet lalka nie wiedziała jak jej pomóc.
Zdrajca dalej się uśmiechał uprzejmie. 
- M...ożesz nam, p...anie powiedzieć o t...ym d...emonie, k...tórego trzy...macie na dole? T...ak się s...kłada, że j...estem e...gzorcystą i m...ógłbym co...ś na to p...oradzić.
- Egzorcysta powiadasz... - zamyślił się Starszy. - Cóż... nie sądzę, że będzie to potrzebne. - Powiedział po chwili. - Ten demon nie potrzebuje wypędzenia. 
Zdziwiona lalka popatrzyła w kierunku wodza, była dość zaskoczona. Jak to nie potrzebuje? To im nie przeszkadza? Ani trochę?
Uśmiech nie schodził z twarzy Zdrajcy.
- N...ie? Czy...żby d...emon nie b...ył p...roblemem? - zapytał.
- Jest naszym obrońcą. Chroni drzwi do innego świata... przynajmniej tak powiadają legendy... - Zamyślił się wódz. - Nie ważne, nie ważne! Cieszmy się powrotem Est i narzeczonego mojej córki!
- Czekaj, czekaj... o kim ty mówisz? - Niebiesko włosa spojrzała na nich zdziwiona.
- No... o tym... jak się nazywał... - Mężczyzna podrapał się po głowie. - Sarsie?
- On się nazywa S-S-Sans, tatku! - krzyknęła zakłopotana złotooka a jej twarz przybrała rumieńców.
- Hę? - tylko tyle potrafiła wykrztusić Est. Nagle zaczęła nie lubić tej dziewczyny.
- Tak czy inaczej, gdzie jest ten krasnolud, godny twej ręki? - Ojciec dziewczyny zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.
- To nie jest krasnolud, tatku... - Powiedziała cicho rudowłosa. - To szkielet...
- CO?! - wrzasnął dowódca, znów sprowadzając ciszę na salę. Jak na swój wzrost miał na prawdę mocne płuca... - Koś-koś-kościotrup?! To żart, prawda? Żart?! Ha! Ha! Dobre! - Uderzył swoją córkę z dużą siłą w plecy. - Wyśmienite wręcz!
- Nie... to nie żart, ojcze... - Zachwiała się przez chwilę, lecz kontynuowała. - Stoi obok tej małej dziewczynki. - Wskazała na szkieleta, który rozglądał się po pomieszczeniu i wcale nie przejmował się ową sytuacją. 
Dalej drżała niespokojnie, a lalka popatrzyła w kierunku Sansa. Lekko zachichotała patrząc na reakcję wodza, ale na tyle cicho, by nikt nie usłyszał.
Starszy krasnolud zaczynał się robić czerwony na twarzy.
- Ty! - warknął, wymijając córkę i idąc w kierunku  Sansa. - TY!
Zdrajca był niemalże pewny, że wyniknie z tego większa awantura. Dyskretnie usunął się z drogi krasnluda i znalazł za plecami Miyashi.
- ...o ...asza ...ansa - mruknął do niej cicho. - ...araz ...ędzie tu na ...awdę ...orąco.
- Witaj w naszej rodzinie! - krasnolud uderzył go tak mocno w plecy, że chłopak się wywalił na ziemię.
- Czekaj? Co? O czym my rozmawialiśmy? - spytał zdezorientowany szkielet.
- I jaki zamyślony! Oj, córciu, wybrałaś sobie słaby materiał na męża, ale cóż... skoro go kochasz, to nie będę mojego drogiego pączusia powstrzymywać. - Powiedział z udawanym uśmiechem. - Nawet jeżeli jest klapą swojego narodu...
Popatrzyła w kierunku Zdrajcy niepewnie, bała się otoczenia. Chciała stąd zniknąć jak najszybciej, ale było to niemożliwe.
- I ...ijatyka ...ęła w ...eb - mruknął Zdrajca, nie zamierzając jednak rezygnować ze swojego planu. Chwycił Miyashi mocno za rękę i pociągnął za sobą prosto w rzucające cień plecy krasnoluda, popychając go i znikajac w mroku.
- Patrz jak leziesz?! - krasnolud obrócił się, wymierzając lewy sierpowy stojącemu za nim, niewinnemu bratu.
- Wal się draniu! - uderzony wziął zamach, wsadzając swoją pięść innemu do kufla, który wściekły, popchnął go na jeszcze innego. Może jednak to wcale nie były nici z bijatyki?
Tymczasem Zdrajca razem z Miyashi wylądowali w ciemnym korytarzu, kilka pięter niżej. Sadoko nie było z nimi.
- Spokój! - wykrzyczał wódz a na sali zapadła cisza. - Przygotujcie najlepsze pokoje dla naszych gości! Pewnie są zmęczeni podróżą. 
Lalka rozejrzała się za Miyu. Nie było jej, więc trochę posmutniała, starała się pójść gdzieś, gdzie nikt jej nie kopnie, nie zdepta, nie uszkodzi. W tym samym czasie Miyashi rozglądała się po korytarzu, który ją przerażał. 
Zdrajca cały czas trzymał ją za rękę. Ani przez chwilę się nie zawahał tylko ruszył w mrok. Zimna ciemność delikatnie gładziła jego skórę. Korytarz schodził lekko w dół. W głąb góry. Tam, gdzie powinien być artefakt.
Est, Sans i Sadako zostali zaprowadzeni do pokoju na górnym piętrze. 
Lalka spokojnie rozglądała się po okolicy. W tym samym czasie Miyu mocno trzymała Zdrajcę za rękę, bała się, że się zgubi. 
Schodzili coraz niżej, nie napotkawszy żywej duszy. Czyżby przeskoczyli poziomy kopalniane? A może krasnoludy są na tej wielkiej uczcie. Co z... Est? Zdrajca miał tylko nadzieję, że wszystko z nią w porządku, a patrząc na jej stosunki z krasnoludami, na to wyglądało.
Pokój był mały z dwoma łóżkami, podłoga wyłożona była dębowym drewnem a na ziemi leżał futro niedźwiedzia jako dywan. Posłania miały ręcznie zdobione ramy, które Est bardzo się spodobały. Dziewczyna usiadła na łóżku i próbowała przyswoić sobie informacje. Dziwne to dla niej było, że Sans miał wyjść za jej starą znajomą. Kiedy to się stało? Jak? Myślała, że ma wszystko na oku a tu taka niespodzianka... 
Sadako wystrój wnętrza też odpowiadał, chociaż futro niedźwiedzia już troszkę mniej ją przekonywało.
W tym czasie Miyu zastanawiała się co jest tam na górze, co z lalką, gdzie są.
A dziewczynka rozejrzała się niepewnie za innymi chodnikami odchodzącymi z miejsca ich przebywania - nie chciała, by ich zamknęli za przebywanie w kopalni bez pozwolenia. W końcu znalazła jakiś stromy chodnik pochyły, gdzie dalej było ciemno. Nie dochodziły stamtąd żadne dźwięki poza kapiącymi kroplami wody.
Zdrajca zatrzymał się gwałtownie, jakby przed nim pojawiła się niewidzialna ściana.
- ...obi się ...aśniej... - oznajmił cicho, lecz mimo to jego głos poniósł się echem w dół chodnika.
Zdrajca spojrzał na dziewczynkę przelotnie. Nie wyglądała, jakby dla niej robiło się choć odrobinkę jaśniej. Jej oczy nie były tak dobrze przystosowane. Delikatnie pociągnął ją w dalszą drogę i już kilka chwil później stanęli na początku chodnika, opadającego stromo w dół. Gdzieś na jego końcu musiało znajdować się jakieś źródło światła, bo wzrok Zdrajcy nie działał już tak perfekcyjnie jak na początku. Zaś Miyashi zdawała się zaczynać coś dostrzegać.
Tak, świeciło tam się coś. Ale nie dochodziły stamtąd żadne dźwięki, jedynie ciekła woda ze stropu. W pewnej chwili dało się słyszeć dość głośny trzask skał, ale tu poza trzęsieniem się górotworu nic się nie działo, przynajmniej w zasięgu wzroku. Krasnoludy zaczęły biec w kierunku (jak dało się usłyszeć z ich rozmów) tąpnięcia. 
Zdrajce zaniepokoiło to ożywienie, nie do końca wiedział, czym owo "tąpnięcie" może być, jednak wydawało się być groźne. Miał tylko nadzieję, że idąc w dół nie natkną się na jego skutki. Pociągnął swoją towarzyszkę na pochyłą ścieżkę. Jego stopa trafiła na śliski kamień. Upadł na plecy i zaczął zjeżdżać, cały czas trzymając Miyashi.
I dziewczynka przewróciła się lecąc z nim przez ten chodnik. Ostatecznie wylądowali gdzieś poziom niżej, jeśli nie dwa. Ten chodnik był na tyle długi, że może dałoby się nim dostać na sam dół. Jednak nie wiadomo, bo po jakichś 10 sekundach obydwoje przelecieli do końca, lądując na torach. Po ich prawej stronie były wagoniki z jakimiś minerałami oświetlone karbidówkami i zabezpieczone szkłem przed zgaśnięciem od wilgoci. Przy wagonach nikt nie został, wszyscy pobiegli do miejsca wypadku. Widocznie było to coś większego...
Dziewczynka lądując mocno uderzyła się o drewniany stempel zabezpieczający strop przed osunięciem się. Ręce miała zakrwawione od tarcia o skały.
Zdrajca zatrzymał się z nogami na ścianie. Podniósł się na przedramionach, z których w błyskawicznym tempie znikały zadrapania.
- ...ystko w ...orządku? - spytał Miyashi widząc krew na jej rękach.
Dziewczynka miała sporo łez w oczach z bólu, który był jeszcze większy niż wtedy, jak sama siebie krzywdziła. Był on taki, jak wtedy, gdy to jej rodzice ją ranili. Krew traciła z takim tempem, że po chwili zrobiła się kałuża. Przez to nie była w stanie mu odpowiedzieć.
Zdrajca z przerażeniem ściągnął z siebie bluzę i niewiele myśląc podarł ją na pasy, po czym zaczął owijać nimi dłonie towarzyszki.
- W ...orządku, ...orządku - mruczał uspokajająco, tamując krwotok. Nie wyglądało to dobrze. On w takich warunkach był w stanie wyleczyć się ze wszystkiego, ona w takich warunkach była narażona na zakażenie i śmierć. Z dołu rozległ się ryk, jakby coś potężnego wyczuło zapach świeżej krwi.
Wtedy chodnik zadrżał. W pobliżu jednak nikt się nie zjawiał. To znaczyło, że cokolwiek to jest, nie jest daleko. Jedna z jej łez zleciała na ranę, przez co Miyu się skuliła. Spróbowała się wyprostować, jednak ból uniemożliwiał jej normalne chodzenie czy stanie, więc unikając spadnięcia próbowała wtulić się w chłopaka. 
Zdrajca skończył prowizoryczne opatrunki, jednak był przerażony efektem. Tak na prawdę... najlepiej byłoby odstawić dziewczynkę na górę, jednak za drugim razem krasnoludy mogą ich nie wypuścić tak łatwo.
Przytulił mocno wtuloną w siebie dziewczynkę. 
Domon. Krasnoludy mówiły o demonie. A cos ewidentnie zbliżało się w kierunku poszukiwaczy artefaktu.
- ...iyashi. ...usimy ...ię ...ośpieszyć. ...okolwiek ...est w ....obliżu ...oże ...yć niebezpieczne - wyszeptał do dziewczynki, próbując ją wyprostować, co jednak nic nie dało, więc wziął małą na ręce, co było o tyle ryzykowne, że jeżeli znowu się potknie to dziewczynce znowu stanie się krzywda. Za to mogli się poruszać. A sądząc po mocniejszym drżeniu chodnika ta umiejętność będzie bardzo przydatna.
Skuliła się mocno trzymana przez chłopaka. Chciała mu się przydać, pomóc, ale nie miała jak, skoro nawet na własnych nogach się nie utrzymywała. Gdy szli, znaleźli się w komorze, gdzie było kilka torów z wagonikami, zwrotnice i odchodziły różne chodniki. Tylko do jednego nie biegły tory.
Zdrajca spojrzał na odchodzące z tego miejsca korytarze.
- ...ie ...eraz? - mruknął do siebie, wahając się nad wyborem drogi. Ta, do kótej nie prowadziły żadne tory zdawała się obiecując. Brak torów oznaczał nieużywany korytarz, prowadzący do żadko uczęszczanych regionów. Albo ślepy zaułek.
Patrzyła w kierunku korytarza bez torów - był ciemny i przerażający, ale prawdopodobnie był dobrym wyborem. Zostały tam jedynie ślady po wyjętych torach
Nagle bestia znowu ryknęła, tak głośno, że aż wagoniki zadrżały. Dziewczynka starała się zasłonić uszy, które bolały od hałasu.
- ...obra! ...idziemy! - zadecydował Zdrajca czując, że dalsza zwłoka może być dla nich niebezpieczna.
Szybkim krokiem ruszył  w pusty korytarz, przyciskając mocniej Miyashi do piersi. Jej ciepło dodawało mu odwagi. 
Jeszcze przez chwilę w korytarzu było dość jasno, jednak potem światła pochodni z części uczęszczanej przez krasnoludy zniknęły i ponownie zapadła ciemność.
Chodnik opadał łagodnie w dół, więc droga była długa. A za plecami towarzyszy raz po raz rozbrzmiewały nieprzyjemne pomruki. Jednak jak na razie nic nie pojawiło się w zasięgu wzroku Zdrajcy. Człowiek miał nadzieję, że wogle się nie pojawi. Nadzieję...
Gdy tak dalej szli, w pewnym miejscu ściany były pęknięte. Z jednej strony mogło to być tamto tąpnięcie, a z drugiej ten demon. Pęknięcia były sporych rozmiarów, a stempli nie było, więc każdy mocniejszy wstrząs mógł spowodować, że chodnik się zapadnie, a oni nie wrócą, chyba że będzie inny, który wytrzyma. Od tego widoku dziewczynka zaczęła drżeć.
Człowiek czuł, jak dziewczyna drży. No tak, w tunelu było dość zimno, może nie była dostatecznie ciepło ubrana?
- ...ać ci ...uzę? To ...aczy ...esztękę bluzy? - spytał, zaniepokojony.
- N-n... nie... - szepnęła. Jej było bardzo ciepło. Patrzyła w kierunku końca chodnika, który dalej nie był widoczny. W wielu miejscach chodnik się zakręcał. W jednym z miejsc ze stropu ciekła woda - była ona bardzo gorąca. Za to chodnik się trochę wyrównał, zakręcając w prawą stronę.
W korytarzu zaczynało się robić nieco gorąco i parno. Czyżby we wnętrzu góry znajdowało się ognisko wulkanu? Czyżby to właśnie nad nim pieczę sprawował demon? To było całkiem prawdopodobne... więc oczywiście nie przyszło wogle Zdrajcy do głowy. Właściwie to niewiele do niego docierało. Był całkowicie zaabsorbowany osobą Miyashi. Obawiał się, że w razie czego nie uda mu się wyprowadzić jej stamtąd żywej. Żałował, że zabrał ją ze sobą. Mogła przecież być bezpieczna na górze z Est... prawdopodobnie.
Dziewczynka patrzyła z przerażeniem w oczach na chłopaka. Bardzo się o niego martwiła i bała się, że jest dla niego tylko obciążeniem. Chciała mu pomóc, bardzo chciała. Ale jej stan zdrowia to uniemożliwiał.
Niespodziewanie Zdrajca znalazł się na skraju przepaści, na której dnie bulgotała jarząca się na czerwono, wrząca magma. Gwałtownie cofnął się o krok, czując jak palą go żywym ogniem wszystkie elementy ciała, okryte podczas opatrywania dziewczynki. Stracił równowagę i upadł na plecy. Niemalże wypuścił przy tym trzymaną w objęciach Miyashi, jednak w porę przycisnął ją do piersi mocnej nie chcąc, by cokolwiek jeszcze jej się zostało z jego powodu.
Ryki, dochodzące dotychczas z oddali, za ich plecami, gwałtownie rozbrzmiały może kilka metrów od wylotu korytarza. Nie było czasu na użalanie się nad świeżo utraconą, doskonałą formą.
Dziewczynka popatrzyła ze strachem na Zdrajcę, jego wygląd ją przestraszył. 
- Wszystko dobrze?! - spytała próbując wstać. Jednak ból ją przerastał, więc tylko położyła się obok niego i patrzyła, próbując coś zrobić, by go opatrzyć, cokolwiek. 
Zdrajca jęknął, odsuwając się nieco od światła. W takich warunkach jego ciało nie miało jak się zregenerować. Rzucił szybkie spojrzenie na wylot tunelu, z którego właśnie wyszli. W mroku błysnęły złoto-czerwone, gorejące ślepia.
- ...ie - mruknął, patrząc dziewczynce w oczy. - ...usimy wiać. ..ybko.
Miyashi próbowała wstać. Udało się jej to dopiero po wielu próbach. Chwyciła chłopaka za rękę i zaczęła szukać miejsca do ucieczki. Chodnik którym przyszli ze względu na dziwne światełka nie wydawał jej się bezpieczną drogą ucieczki. Na szczęście było około 1.5 metra przejścia wzdłuż przepaści. Jednak tu ona się wahała, nie chciała go narażać na spadnięcie.
Czarnowłosy podniósł się na kolana. Niewiele widział. Blask magmy niemalże całkowicie go oślepił. Jednak dobrze czuł dłoń Miyashi. 
- ...yciągnę ...as z ...ego - mruknął, doskonale wiedząc, że wszystko zależy teraz od dziewczynki. - ...ystko w ...orządku. 
Z cichym jękiem wstał, zataczając się jak pijany na ścianę, pociągając za sobą dziewczynkę.
Ta cicho pisnęła, stając na krawędzi przepaści. Po chwili złapała równowagę i starała się wyprowadzić go w bezpieczne miejsce, jak najszybciej. By tylko był bezpieczny... W tej chwili nie interesował jej jakiś artefakt, tylko bezpieczeństwo Zdrajcy. Ostrożnie ciągnęła go prowadząc przez przepaść, kiedy znowu dało się usłyszeć głośny ryk demona.
Zdrajca niewiele widział. Czuł tylko, że jest prowadzony ostrożnie przez swoją małą towarzyszkę. 
Nie mógł więc zobaczyć masywnego cielska, powoli wynurzającego się z korytarza. Dziwaczny, zdeformowany stwór o dwóch twarzach i trzech rogach, z olbrzymim garbem na plecach i parą połamanych, podartych skrzydeł, stanął na czterech, szponiastych łapach za plecami towarzyszy. Zaryczał donośnie, owiewając ich zimnym, śmierdzącym oddechem.
Dziewczynka zakaszlała czując nieprzyjemny zapach powietrza wydychanego przez stworzenie. Cicho pisnęła i unikając oddychania starała się uciec, jednak nie było widać wyjścia z tego okropnego miejsca. Stwór zbliżał się do nich, a ona potknęła się, ale po chwili udało jej się podnieść, dalej z nim biegnąc. 
Dziewczynka dalej walczyła o życie Zdrajcy, nie zwracając uwagi na swoje. Demon zbliżał się do nich szybko, po czym znowu zaryczał. Ale po chwili nie było jak przejść, przejście było bardzo wąskie i nie wiadomo czy stabilne.
Zdrajca nadal niewiele widział za wiele. Poczuł jednak jak dziewczynka się zatrzymuje.
- ...o ...ię dzieje? - zapytał, niepewnie. Miyashi nie odpowiedziała. Jakieś kilka metrów od nich demon ryknął i dziewczynka popchnęła czarnowłosego na ziemię. Rozległ się świst, przecinającej powietrze łapy, uzbrojonej w masywne pazury.
Dziewczynka przerażona wzięła go na swoje zmasakrowane upadkiem rączki. Wiedziała że nie ma innego wyjścia, więc powolutku przeprowadzała go przez to przejście. Wszystko okropnie ją bolało, a jak doszła do ostatniego odcinka, poślizgnęła się i próbowała ostrożnie położyć chłopaka na ziemi, gdzie przejście było lepsze. Chwyciła się potem z całej siły klifu (czy jak to inaczej nazwać) i pisnęła z bólu wisząc nad przepaścią.
- ...iyashi! - Zdrajca poderwał się gwałtownie tylko po to, by znowu się wywrócić. Czując, że wstawanie na niewiele się zda zaczął macać dookoła siebie rękoma, rozpaczliwie poszukując towarzyszki. Wreszcie jego dłoń natrafiła na jej palce. Położył się i wychylając za krawędź przepaści chwycił mocno jej ręce. Blask, bijący od magmy parzył go dotkliwie, skóra parowała. Czarnowłosy nie był już w stanie dostrzec już praktycznie niczego i jedyne co czuł to porażający ból... i delikatne ciepło małej rączki w jego dłoniach.
Poderwał się gwałtownie, podnosząc do góry dziewczynkę i oboje wpadli w jakąś płytką wnękę. Czarnowłosy dyszał ciężko. Intensywne światło odsłoniło kości na jego rękach oraz twarzy. Mężczyzna przeobraził się w wilka... a właściwie w coś bardziej przypominającego małego lisa.
Dziewczynka drżała przerażona. Bała się, że już spadła i że za chwilę będzie topić się w gorącej magmie.
Oddychała bardzo szybko, w pewnej chwili pisnęła, myśląc, że w ciągu sekundy dotknie powierzchni bardzo gorącej cieczy. Jeszcze chwyciła się za serce przerażona, bolało ją znowu, jakby miała mieć kolejny zawał, który mógłby być dla niej śmiertelny. Na szczęście po minucie jej przeszło, ale nie mogła znaleźć chłopaka. Popatrzyła przestraszona na wilka i się próbowała cofnąć.
- ...ie! - wrzasnął lisek, wyciągając łapkę w kierunku dziewczyny. - ...owy ...adniesz!
- K-kim... Jesteś...? - szepnęła ze łzami bólu w oczach.
- ...o ja! - Zastrzygł uszkami. - ...ami... ...ajca... - Czarny lisek szukał właściwego imienia. - ...roki!
- J-już poznaję... Przepraszam... - przytuliła go mocno. Po tym potwór znowu się wydarł, a nieprzyjemny zapach dotarł aż tu.
- ...est coraz ...iżej. ...ybko! - Lisek podskoczył, potknął i przewrócił na plecy. Najwyraźniej jego rozmiar wcale niczego nie zmieniał. - ...est stąd ...ie ...ejść?
- N-nie wiem... nie wrócimy tak, jak weszliśmy... - szepnęła przestraszona, wzięła go na rączki i pobiegła uciekając przed stworem.
- ...eśli ...ostalibyśmy się ...a ...ilę do ...enia to ...ógłbym ...as ...enieść... - Zdrajca rozejrzał się, nadal nie widząc nic. - ...idzisz ...ieś coś?
- Nie... Poza tym... nie mogę ryzykować że znowu zaczniesz znikać...
- ...le ...ie ...ożemy tu ...ak stać! - wykrzyknęło stworzonko. - ...araz nas ...orwie! 
Wskazał łapą w nieokreślonym kierunku za siebie. Gdzie panowała podejrzana cisza. Zdrajca nie mógł tego zobaczyć, ale wyraźnie mógł wyczuć cichą obecność czegoś wielkiego, siedzącego bezpośrednio za plecami.

Wtedy ona zadrżała. Czuła jego zapach i słyszała jego powolny oddech. Wtedy wtuliła liska mocniej w siebie i pobiegła jak najszybciej do przodu, wzrokiem szukając wyjścia z tego okropnego miejsca.
Wtulony w dziewczynkę Zdrajca poczuł się trochę lepiej. Nie był już wystawiony na bezpośrednie działanie światła wulkanicznego. W kilka chwil jedno z jego oczu wróciło do zadowalającej kondycji. Ostrożnie wyjrzał znad ramienia Miyashi. Jego oczom ukazał się... koniec skalnej półki.
- Nie... musi tu być przejście... - szepnęła do siebie nerwowo szukając wyjścia.
Lisek zeskoczył z jej ramion i wyglądnął zza skalnej półki.  Kilka metrów poniżej była kolejna. Pociągnął Miyashi delikatnie za spódniczkę i wskazał pyskiem platformę.
Miyu popatrzyła tam i pobiegła w tamtym kierunku, wchodząc z nim na nią. Trochę się bała, demon się zbliżał z dużą szybkością. 
Lisek podbiegł do krawędzi półki i jął wzrokiem szukać nasępnej, jednak... nic tam nie było... Nie! Chwila! Na gładkiej ścianie wyraźnie odcinała się ciemniejsza wnęka. Czy to mógł być jakiś tunel?

- ...opatrz ...am - Zdrajca wskazał łapką miejsce, w które się wpatrywał.
Wtedy popatrzyła tam, wydawało się to bardzo daleko, bała się, że nie doskoczy z nim. Jednak wzięła rozbieg, chwyciła Turokiego na rączki i skoczyła, odkładając go możliwie bezpiecznie tam, ale sama znowu wisiała nad przepaścią. Nie miała siły się podciągnąć, a ból mógł spowodować, że nagle się nie utrzyma i spadnie.
Lisek wychylił się i z przerażeniem patrzył, jak dziewczynka powoli osuwa się w magmową przepaść. W pierwszej chwili chciał ulec impulsowi i wbić zęby w jej dłoń, jednak w ten sposób pewnie tylko przyśpieszyłby jej upadek. 

- ...ymaj się! - krzyknął, cofając się w głębszy mrok. Nie zastanawiając się już dłużej, czy aby te kilka sekund wystarczy, przemienił się w człowieka. Tylko jedna jego ręka zdążyła się w pełni zrekonstruować, jednak tyle wystarczyło. Skoczył w kierunku krawędzi.
Miyashi patrzyła na niego ze łzami w oczach, bardzo się bała spaść tam na dół. Nie to, że nie chciała umierać, ale bała się, że potrwa to długo i będzie okropnie bolało. Patrzyła w kierunku Zdrajcy.
Chwycił ją mocno za nadgarstek i pociągnął do góry, powoli wycofując się w głąb tunelu. Wstał, otrzepując nieco ubranie dziewczynki z brudu, co właściwie niewiele pomogło, bo jego ręce były chyba jeszcze brudniejsze.
- ...ejdźmy ...awałek ...ym ...orytarzem. Jak ...pocznę to ...eniosę ...as z ...owrotem ...o góry - powiedział Zdrajca. Żal mu trochę było, że nie znaleźli artefaktu, jednak życie dziewczynki było dla niego ważniejsze. Szczególnie, że już i tak zdążył je wiele razy narazić.
Dziewczynka przytaknęła na znak zrozumienia i przytuliła go mocno. - Dziękuję... bardzo dziękuję... - cicho szepnęła.
Ruszyli powoli w głąb tunelu. Zdrajcę dziwiło nieco, że demon nie podążył za nimi. Czy coś go... powstrzymywało?
Gwałtownie wyszli do sporych rozmiarów, kopulastego pomieszczenia, oświetlanego przez blask bijący od niewielkiego, złotego krzyża oraz przytwierdzonego do niego srebrnego posążka, przedstawiajacego głowę smoka, otwartą w kierunku wchodzących. Zdrajca powoli podszedł do dziwnych przedmiotów, kompletnie zapominając o niedawnych przedmiotach.
- ...o ...asz ...tefakt - oznajmił, muskając opuszkami palców łeb smoka. - ...ednak... ...o ...ego służy ...en drugi? - Przeniósł wzrok na złoty krzyżyk.
- Może... dotyczy demona? Albo to to, co ten krasnolud opowiadał... - szepnęła patrząc na obydwa artefakty.

- ...o co ich ...oni? - próbował sobie przypomnieć Zdrajca, ładząc delikatnie zimny metal. Smok go fascynował. Czarnowłosy czuł nieprzepartą ochotę po prostu go zabrać, nie przejmując się konsekwencjami. Niczym.
- To... bierzemy... - intensywnie myślała który ma zabrać stąd i od czego jest ten drugi. 
- ...obra - zgodził się Zdrajca, chwytając oba na raz...

Na chwilę zaległa całkowita cisza, po czym głośny huk rozległ się w korytarzu od strony komory z lawą. Niewiele myśląc, trzymając oba artefakty, Zdrajca rzucił się w tamtym kierunku. Gdy dobiegł do wylotu tunelu wyglądnął ostrożnie za jego krawędź i wypościł głośno powietrze. W stropie widniała olbrzymia dziura, na której końcu widać było jakieś szybko poruszające się kształty.
Dziewczynka przerażona popatrzyła w stronę dziury - skąd ona się wzięła? Mogła się domyślać, że to demon, ale nie była pewna. Tylko ten cień niepewności trzymał ją w miarę spokojną. 

- ...acajmy na ...órę - zaproponował Zdrajca, wyciągając dłoń w kierunku dziewczyny.
Wzięła go mocno za nią i się wtuliła. Bała się, że ten stwór jest tam na górze. 
Oboje zanurzyli się w chłodnej ciemności... 


*Tymczasem na górze*

- Sans... wytłumacz się... - Powiedziała cicho i położyła się na posłaniu. - Co to ma znaczyć? 
Lalka patrzyła zaskoczona na szkielet i próbowała wdrapać się choćby na szafkę. Jednak była za niska. 
Sans przewrócił oczami.
- Skąd mam widzieć? Nawet jej nie pamiętam. - Prychnął. - Nigdy nie składałem żadnej obietnicy, poślubienia jej.
- Idioto! - Est rzuciła w niego poduszką na co on spojrzał na nią zdziwiony. - Jak możesz tak mówić! Jak ty możesz tak traktować jej uczucia do ciebie?! - rosła w niej coraz większa wściekłość. - Ty nawet nie wiesz, jak... jak... - Po twarzy dziewczyny spłynęła jedna, samotna łza. Szybko odwróciła głowę w inną stronę, by nie pokazywać swojego załamania i smutku, chociaż i tak było na to za późno. - To... boli, wiesz? - dodała po chwili, ledwo wypowiadając słowa. - To boli jakim ślepym głupcem jesteś. 
- Est, ja... - Szkielet próbował cokolwiek wykrztusić, jednak niebieskooka przerwała mu.
- Nie chcę o tym słuchać. Idę spać. - Wypowiedziała krzty uczucia. - Sadako, śpisz ze mną?
- Jasne. - Mała laleczka z pomocą dziewczyny, wspięła się na posłanie i razem z Est usnęły. Sans patrzył na nie przez chwilę, jakby próbując coś jeszcze powiedzieć, lecz... nie mógł. Położył się na drugim łóżku i wciąż trzymając poduszkę, którą dostał od niebieskookiej, oddał się niespokojnemu snu.
Lalka spała obok Est spokojnie, co jakiś czas się uśmiechając i wspominając czasy przedszkola.
Kilka godzin później, Est usłyszała dzwony i wszędzie było głośno. Krzyki, śmiechy dzieci i inne przeróżne dźwięki, które niebieskooka szczególnie nienawidziła, kiedy rano próbowała się wyrwać z ciepłego łóżka. Powoli wstała i rozejrzała się. Obok niej wciąż była Sadako lecz następne łóżko było puste. Po chwili na szafce zauważyła talerz z dwoma bułkami, sałatą, masłem i kilkoma rodzajami warzyw. Obok tego stały dwa kubki napełnione kozim mlekiem.
- Sadako... - wyszeptała Est. - Wstawaj. - Mała laleczka poruszyła się delikatnie i po chwili wstała i przetarła swoje szklane oczka, dłońmi.
- T-tak? - odpowiedziała zaspana.
- Jest ranek, śniadanie leży na półce. Będziesz jeść? - spytała uśmiechając się delikatnie w stronę szklanej zabawki. 
Lalka ziewnęła zakrywając usta swoją rączką. Popatrzyła na dziewczynę i na łóżko obok, gdzie Sansa nie ujrzała. Lekko się uśmiechnęła i odpowiedziała: 
- Nie, dziękuję, nie będę ci zabierać. - Następnie popatrzyła na talerz. Chociaż wyglądał smakowicie to wiedziała, że ona jeść nie potrzebuje. 
Gdy Est wyciągnęła rękę w stronę jedzenia, poczuła skręt w żołądku. Cały wczorajszy dzień mignął jej przed oczami. Cofnęła dłoń i zmrużyła oczy.
- Ja... też nie chcę. W sumie też nie jestem głodna. - Dodała by nie zamartwiać Sadako. - Wejdź na moje ramię i porozglądamy się za Sansem... - Poczuła ukłucie i ogromny ból. Sama myśl o nim sprawiała, że na jej sercu pojawiała się nowa rana. 
- Dobrze. - Zgodziła się i wspięła na jej ramię po czym razem ruszyły do główną salę. Wszystko było ładnie ozdobione, wszędzie pełno białych kwiatów. Dzieci biegały ładnie ubrane. Po chwili na środku sali zauważyła wodza rozmawiającego z... Sansem w stroju ludowym. Jej serce zaczęło bić szybciej. Nie wierzyła, że Sans nawet jak na szkieleta może wyglądać tak dobrze w ubraniach. 
- Wow... - Wyszeptała niebieskooka do porcelanowej laleczki. - Sans wygląda w tym niesamowicie. - Dziewczyna nie mogła odwrócić wzroku, czuła motyle w brzuchu. -Wiesz Sadako, kiedyś słyszałam, że takie stroje noszą panowie młodzi na ślubach, jednak nie... sądziłam... - W tej chwili Est sobie coś uświadomiła. Jej serce pękło na milion małych kawałeczków, czuła jak krwawi w środku. W jej oczach gromadziła się paląca. W tej chwili zobaczyła jak Sans odwraca się w ich stronę, podnosi rękę i chce już coś powiedzieć, lecz Est nie wytrzymuje presji. Coś każe jej uciekać, nie potrafiła mu spojrzeć w oczy. Odwróciła się na pięcie i zaczęła biec przed siebie, ile sił w nogach, przy okazji popychając kilka osób na bok. 
- Est! Zatrzymaj się, bo zaraz się zgubimy! - krzyknęła Sadako, jednak niebieskooka nie wysłuchała. Dopiero po chwili kiedy się zmęczyła, zatrzymała się. Wszędzie było ciemno, więc dziewczyna wyszukała dłońmi ścianę i oparła się o nią. Czuła jak porcelanowa laleczka zeskakuje z jej ramienia.
- Est, co ty robisz?! - krzyknęła zdenerwowana.
- Ja... nie wiem... - Odpowiedziała. Nagle poczuła pokój rozświetlił się niebieskim światłem. Płomyk, który wcześniej maskował swoją obecność, pojawił się. Dopiero teraz było można zauważyć twarz Est, która cała była napuchnięta od płaczu. Mały ogień, podleciał do Est i przytulił się do jej policzka. 
- Płomyku... - Zapłakana, złapała go w dłonie i wtuliła w siebie. - D-dlaczego to tak boli...? - spytała się go, choć wiedziała, że nie uzyska odpowiedzi. - C-czemu ja muszę tak cierpieć... - Powiedziała, krztusząc się własnymi łzami. Sadako jedynie poklepała ją  po nodze, w ramach pocieszenia. - Dlaczego... dlaczego... dlaczego... - Powtarzała bez przerwy. Zsunęła się powoli na ziemię. - Ja już dłużej nie chcę tego czuć...
Potem lalka ją przytuliła - jej płacz ją ranił. Chciała jej pomóc, doradzić... Ale nie znała się na sprawach istot żywych, w końcu jest tylko zabawką, która nie wie co to prawdziwe życie. A przynajmniej nie poznała go w pełni.
*W sali głównej*
- Czy ty Sans...
Coś głucho huknęło i z podłogi między parą młodą wystrzelił jakiś olbrzymi kształt, zmuszając Sansa i krasnoluda do odskoczenia od siebie.
Właśnie na tą chwilę Zdrajca razem z Miyashi wyłonili się z cienia, zalegającego w wejściu do sali.
Trzymała go dalej mocno za rękę bojąc się puścić. Tak... on był tutaj... 
Zdrajca spojrzał na wciąż ściskane w ręku artefakty (swoją drogą nawet nie zauważył momentu, w którym jego druga ręka zregenerowała się do końca). A więc jeden z nich przytrzymywał demona na dole... a krasnoludy mówiły, że nie trzeba go egzorcyzmować. Pewnie przez wiele lat jego istnienie obrosło w warstwy legend i finalnie wyszło, że jest obrońcą góry, nie zaś jej więźniem.
Stwór zaryczał a na sali zapanowała panika. Kobiety z dziećmi zaczęli uciekać w bezpieczne miejsce, a mężczyźni złapali za broń by ujarzmić demona. Sans teleportował się do Zdrajcy i spojrzał na niego ucieszony.
- Dłużej się nie dało? Już myślałem, że będę musiał ją całować. - Westchnął. 
Dziewczynka drżała mocno trzymając chłopaka za rękę i patrząc w stronę demona, powolutku się cofając. 
- ...ie ...artwi ...ię coś w ...ej ...ytuacji? - spytał Zdrajca, patrząc z ukosa na kościotrupa. 
Za plecami sansa olbrzymi demon właśnie kłapnął szczękami na jakiegoś krasnoluda, odgryzając mu głowę.
- Szczerze to się spodziewałem, że po ten artefakt pójdziecie, a ten ślub też jakoś się przerwie. - Powiedział jakby był jasnowidzem. - Cóż, ale że aż takie zamieszanie wywołacie, to się nie spodziewałem. - dodał. 
Dziewczynka zacisnęła powieki widząc, jak stwór rozszarpuje ciała niewinnych krasnoludów. Krew ich lała się wokoło, co przerażało ją.
Zdrajca spojrzał w kierunku Miyashi. Miała zamknięte oczy i zaciśnięte usta. Dopiero teraz czarnowłosy zdał sobie sprawę, jakie wrażenie musi na niej robić demon. 
- ...ans? ...ożesz ...ą stąd ...abrać? - spytał. - ...rzy o...azji ...ógłbyś się u...ewnić, czy z ...st ...ystko ok.
Zdrajca nieco nerwowo potarł trzymane artefakty palcami.
- I tak zamierzałem to zrobić. - Powiedział po czym się zamyślił. - Est trochę dziwnie się zachowuje i jakoś wyżywa się na mnie... Mógłbyś z nią potem o tym porozmawiać? Czuję po między nami jakieś nieprzyjemnie napięcie. - Wytłumaczył, po czym uśmiechnął się nerwowo. Nie czekając na odpowiedź, złapał Miyashi i zniknął w ciemnościach, by odnaleźć resztę zespołu.
Sans zniknął. Czarnowłosy nie miał właściwie czasu, by dokładnie rozważyć jego słowa. Zdrajca spojrzał z konsternacją na szalejącego demona. 
- Uformować szyk! Ruchy, ruchy! - wrzasnął krasnoludzki dowódca. U odpowiedzi na jego rozkazy krasnoludy, potrącając czarnowłosego, utworzyły zwarty szereg, w którym każdy kolejny osłaniał się oraz częściowo swojego sąsiada tarczą. W drugim szeregu stanęły zaś krasnoludy z włóczniami. Wyglądali niczym hoplici w starożytnej Grecji. 
Przez chwilę strategia wydawała się skuteczna. Walczące krasnoludy wydawały się nawet odnosić pewne sukcesy, jednak nie trwało to długo. Wkrótce ich szereg został rozbity. Zdrajca zacisnął zęby i rzucił się w kierunku demona, zatykając złoty krzyżyk za pasek. Miał tylko szczerą nadzieję, że dobrze zrozumiał sposób działania tego małego, smoczego artefaktu...
Czarnowłosy wbił się do szeregu walczących krasnoludów.
- Co ty wyprawiasz człowieku! Won! - wrzasnął jakiś karzeł sekundę przed tym, jak jego ciało poleciało na drugi koniec pomieszczenia, uderzony ogonem demona.
Zdrajca wyciągnął artefakt przed siebie i modląc się, sam nie wiedząc do czego właściwie, skoczył do przodu. W chwili, w której pysk smoka dotknął boku demona, ten zawył przeraźliwie i odwrócił się w kierunku atakującego i uderzył go łapą, przygważdżając do ziemi.
Człowiek wypuścił artefakt czując ból rozdzieranego przez szpony ciała.
Demon pochylił łeb ku niemu, skupiając całą swoją uwagę na czarnowłosym. Uśmiechnął się szyderczo i rozwarł paszcze, chcąc oderwać mu głowę... w tym momencie jego szczęki napotkały gwałtowny opór. Potwór rozluźnił uchwyt i odskoczył, miażdżąc przy tym kilka krasnoludów. Zdrajca nie czekał na lepszą okazję. Gdyby miał więcej czasu pewnie by się zastanowił, czemu tak nagle odepchnął demona. Jednak zamiast tego, wykorzystując umiejętności wiecznego wstawania z pozycji leżącej, czarnowłosy przekoziołkował do tyłu, łapiąc przy tym artefakt i wstał, robiąc pozę baletnicy.
Stwór również nie marnował czasu. Podniósł się i wściekły szedł w kierunku człowieka.

- ...ym ...zem ...si ...ę ...dać - mruknął do siebie Zdrajca, zaciskając mocniej palce na artefakcie i patrząc w oczy demona. Już chciał ponowić swój atak, gdy rudowłosa krasnoludka zastąpiła mu drogę.
- Jest mój! - warknęła, wymachując toporem nad głową. 
Gruchnęło głucho, gdy klinga topora zagłębiła się w czaszce demona. Stwór padł na ziemię.
- Ha! I kto tu jest miszczem, przybłędo? - wrzasnęła, odwracając się do Zdrajcy.
- ...a ...obą! - krzyknął ten widząc, jak przebity toporem demon podnosi łeb. Krasnoludka zrobiła zdziwioną minę. A Zdrajca skoczył, przewracając ją na ziemię. W tym momencie demon zanurkował. Jego łeb zderzył się centralnie z leżącym tam, gdzie chwilę wcześniej stała krasnoludka smoczym artefaktem. Zaryczał przeraźliwie, po czym cała jego esencja została jakby... pochłonięta przez malutki przedmiot. W sali zapanowała cisza. Tylko krople krwi skapywały leniwie z mebli.
Zdrajca pozbierał się z krasnoludki i powiódł wzrokiem po zniszczeniach. Przełknął ślinę. Chyba to najwyższy czas, żeby się stąd ulotnić... odwrócił się na pięcie, by przewrócić się o czyjąś oderwaną rękę i wypaść na polanę przed górą z cienia za jakimś drzewem prosto na twarz.

*Poza główną salą*
Miyashi natychmiast się rozpłakała - jej delikatna psychika znowu została zniszczona, a prędko się nie naprawi. Chociaż była w innym miejscu, dalej widziała to, jak demon rozszarpuje jednego z krasnoludów. Wtuliła się niespodziewanie w Sansa, nie mogąc go puścić. 
Sans zaśmiał się słabo i bez słowa ruszyli dalej. Jemu nie sprawiało to jakiegoś bólu, jednak rozumiał, że Miyashi czuje się z tym źle. W korytarzu robiło się coraz ciemniej, lecz oni dalej szli na przód. Z tego co pamiętał, to właśnie tu Est zginęła mu z oczodołów. Ni stąd ni zowąd w pomieszczeniu rozbłysło niebieskie światło. 
Mimo to dziewczynka dalej nie otwierała oczek. Nie potrafiła go nawet puścić... Za bardzo się bała i nie zwróciła uwagi na światło.
W oddali, szkielet zauważył dwie postury i mocny, niebieski ogień bijący z ich strony. Bez wątpienia była to Est i Sadako oraz Płomyk. Sans by najszybciej znaleźć się u ich boku, teleportował się tuż przed nich.
Lalka popatrzyła na szkielet i płaczącą dziewczynkę. Natychmiast ją przytuliła, ale była za niska dla niej, więc tylko tuliła jej nóżki. Ona wzięła ją na rączki i się w nią wtulała. - Co się stało? - szepnęła lalka do Sansa, nie chcąc męczyć Miyu.
Sans, jednak nie odpowiedział. Wpatrywał się zapłakanej twarzyczce Est, która zmęczona zasnęła. Westchnął niemiłosiernie wykończony. Nie wiedział czym tak sobie narobił u niebieskookiej i czemu wypłakała tyle łez z jednego durnego planu. Oczekiwał raczej, że będzie mu docinać i śmiać się, niż płakać. Także nie spodziewał się wyjścia Płomyka, który cały czas maskował się i nie pokazywał, póki Est go nie potrzebowała. Ta dziewczyna... była dla niego tajemnicą, której nie potrafił rozgryźć. Po chwili, jednak  się otrząsnął i wziął niebieskooką na ręce. Dziewczyna była naprawdę lekka jak piórko i to dziwiło Sansa niesamowicie. 
- Zmywajmy się. - Powiedział i zbliżył się do Miyashi, by razem mogli wyteleportować się z tego okropnego miejsca. 
Jednak dziewczynka nie zareagowała. Siedziała skulona na podłodze wtulając w siebie lalkę, która szeptała jej do wilczego uszka słówka mające ją uspokoić. Bez skutku... Nic nie pomagało. Ani tulenie, ani nawet głaskanie. To było dla dziewczynki za dużo, jeszcze sprawę pogarszały rany, które nadal bolały.
Sans delikatnie zdenerwowany, zbliżył się wystarczająco do Miyashi, by dotknąć ją nogą, po czym wyteleportował się na zewnątrz jaskini. 
Wtedy dziewczynka zrobiła się lekko niebieska - przez płacz nie mogła oddychać, a przynajmniej nie na tyle, żeby jej wystarczyło. Zaczynała czuć mrowienie na całym ciele i traciła obraz sprzed oczu. Lalka się przeraziła.
Sans odłożył Est, opierając ją o drzewo, po czym podbiegł do Miyashi.
- Spokojnie, wszystko jest okay! - krzyknął, próbując ją uspokoić. - Zdrajca zaraz wróci, tylko proszę nie płacz. To nie czas i sytuacja by się tym teraz przejmować.
- Jeśli... on go... rozszarpie...?
Spytała dziewczynka ostatnimi mililitrami powietrza, nie przestając. Cała drżała, przypadkiem znowu zaczęła rozdrapywać nadgarstki, od czego lalka próbowała ją odciągnąć z całych sił. Coś to dawało...
Sans zaśmiał się.
- Spokojnie, jestem pewny, że Zdrajca sobie poradzi. - Zapewniał.
- A jeśli... jeśli nie...? - szepnęła, trochę nie wierząc w to, co mówi. Powoli mówiła coraz ciszej i ciszej, wydawało się, że robiła się spokojniejsza. Tak naprawdę była na granicy przytomności.
- Odpocznij, a przysięgam, że kiedy się obudzisz, Zdrajca będzie z nami. - Powiedział po czym podprowadził ją pod drzewo gdzie siedziała Est. - Przysiądź sobie tutaj, a ja was obudzę kiedy wróci.
Kiedy Sans zobaczył Zdrajcę, odetchnął z ulgą.
- Miyashi, Zdrajca przybył. - Powiedział Szkielet.
Ta poruszyła uszkiem. Nie wierzyła w to. - ...u...do...wod...nij... - szepnęła ostatnimi siłami. Lalka nią potrząsała przerażona. 
- Nie! Nie umieraj! Wytrzymaj! - głośno mówiła lalka.
Zdrajca zebrał się z ziemi, przemieniając w wilka. Otrzepał się i... dopiero wtedy zauważył Sansa, nieprzytomną Est, lalkę pocieszającą półprzytomną Miyashi. Miyashi! Czarnowłosy skoczył w cień, by znaleźć się zaraz przy niej.

- ...iyu? ...estem. ...uż, ...uż. ...ystko ...ędzie ...obrze - Zlizał delikatnie łzy z policzków dziewczynki.
- Zdrajco, musimy się stąd wynosić, póki tamta lalka nie kapnęła się, że mnie nie ma. - Powiedział Sans, po czym szybko złapał Est w ramiona. - Podejdźcie bliżej.
Miyashi nagle otworzyła oczka i popatrzyła na Zdrajcę, wtuliła się w niego natychmiast z całej siły, ani myślała go puścić. - Tu... ro... ki... - szepnęła.
- ...acajmy. - Zdrajca po chwili delikatnie oswobodził się z uścisku dziewczynki i wstał, stając się człowiekiem. Miyashi od razu znowu mogno się przytuliła do jego nogi. - ...asn? ...ożesz ty ...utaj podejśc z ...st? - spytał zakłopotany czarnowłosy, wyciągając rękę w kierunku szkieleta.
Szkielet westchnął i zrobił krok w kierunku Zdrajcy. Ich dłonie się spotkały i na polanie przed górą krasnoludów zapanowała cisza.

つづく



Belissues

Pochłania moc artefaktów lub siłę witalną istot żywych oraz konwertuje ją na energię magiczną, która może zostać pobrana przez inną istotę żywą lub artefakt.

Gorius
Pozwala na uniesienie połączonego z nim obiektu w powietrze. Skutkiem ubocznym jest przyciąganie pary wodnej i tworzenie chmur wokół artefaktu lub związanego z nim obiektu (lub jedno i drugie).

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Tag :') To takie piękne uczucie, że psujesz komuś wzrok :')

      Usuń
  2. Powinno być napisane Tyksu forever alone, a ni Zdrajca ;-;

    OdpowiedzUsuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits