25 grudnia 2016

Od Alexa - Real WKJN

Westchnęłam głęboko, ściskając mocniej ołówek.
- Przestaniesz w końcu? - warknęłam, patrząc spode łba na chłopaka.
Ten jedynie uśmiechnął się szeroko i po raz setny raz dźgnął mnie długopisem w ramię.
- Może zainteresowałbyś się trochę lekcją? - powiedziałam, zerkając na szkicownik leżący na ławce.
Alex jedynie prychnął i spojrzał w stronę tablicy. Nauczycielka, odwrócona plecami do klasy, pisała właśnie dość długie równanie.
- Przypomnij mi chociaż, czego my się tak właściwie uczymy?
- Jaki ty jesteś tępy... dodawanie i odejmowanie wielomianów. Może chociaż udawałbyś, że uważasz? Nie mam zamiaru znowu ratować ci tyłka. - Zauważyłam.
Chłopak nie odpowiedział. Zaskoczyło mnie to trochę, dlatego spojrzałam w jego stronę. Zdążyłam jeszcze zobaczyć wyciągnięty środkowy palec skierowany w stronę nauczycielki. Bez zastanowienia walnęłam go w potylicę na tyle mocno, by jego twarz zatrzymała się kilka centymetrów nad blatem ławki.
- Ty pajacu. Tu są kamery. - Wyszeptałam, pochylając się bardziej nad zeszytem i udając, że coś piszę.
Na moje szczęście byłam całkiem niezła z matmy, w porównaniu do mojego kolegi z ławki. Po chwili rozejrzałam się po klasie w poszukiwaniu osoby, która mogłaby widzieć gest chłopaka. Na szczęście wszyscy pilnie notowali, nie zwracając uwagi na zachowanie dwojga dziwaków siedzących w ostatniej ławce, jak najdalej od biurka nauczyciela.
Chłopak pochylił się w stronę swojej torby i po chwili, z wyraźnym oporem, wyciągnął zeszyt. Ja podsunęłam mu swój, aby mógł przepisać trzy strony formatu A4 zapisanych drobnym maczkiem. Nie zdążył jednak nawet przepisać pierwszego przykładu, kiedy nauczycielka najwyraźniej przypomniała sobie o naszej ławce i wezwała go do tablicy. Ten bez słowa wyszarpał mój notatnik i poszedł z szerokim uśmiechem w stronę matematyczki. Po zapytaniu, który dokładnie przykład ma zrobić, przepisał wcześniej wyliczone przez mnie zadanie. Uzyskawszy pochwałę, wrócił na miejsce. Niemal jednocześnie się odezwaliśmy.
- I znowu ratujesz mi tyłek.
- I znowu mam ochotę cię zamordować.
Przez chwilę patrzyliśmy na siebie z iście morderczymi zamiarami w oczach, jednak czując zaciekawione spojrzenia innych uczniów, znów wróciłam do pracy.
Dzwonek przywitałam z ulgą, która natychmiast uciekła, gdy w krok za mną z klasy wyszedł Alex.
Już nie raz i nie dwa próbowałam mu uciec, jednak on uparcie za mną chodzi. Non stop. Nawet kiedy idę do łazienki, czeka pod drzwiami. To trochę denerwujące, tym bardziej, że większość ludzi uważa, że się spotykamy... na samą myśl o tym robi mi się niedobrze.
Poszłam, a raczej poszliśmy do biblioteki szkolnej. Tak to bywa, kiedy większość nauczycieli postanawia wyjechać na święta na drugi koniec kraju. Dlaczego do biblioteki? Odpowiedź jest prosta: tam są komputery, a jak przeciętna nastolatka jestem od nich uzależniona.
Po przywitaniu się z bibliotekarką, usiadłam przed urządzeniem pamiętającym zapewne czasy sprzed wojny secesyjnej. Po kilku sekundach chłopak już patrzył mi przez ramię, jednak szybko znudziły go przeglądane przeze mnie strony. Podszedł do półki i zabrał pierwsze z brzegu czasopismo, rozsiadając się wygodnie obok mnie. Nie wiem, co mnie natchnęło, ale zalogowałam się na pocztę. Zazwyczaj tego nie robię, jednak dzisiaj miałam jakieś złe przeczucia. I słusznie.
Jedna nowa wiadomość. Od kogo? Fragonia.
Po przeczytaniu zaklnęłam soczyście pod nosem. Bibliotekarka spojrzała na mnie zrezygnowana i wymruczała coś w stylu "Ta dzisiejsza młodzież", po czym wróciła do pracy. Alex oparł podbródek na moim ramieniu i zapytał:
- Co jest?
Nie odpowiedziałam, a jedynie pokazałam mu wiadomość. W międzyczasie chwyciłam plecak i ubrałam kurtkę. Chłopak w tym czasie wylogował się z poczty i wyłączył tryb incognito.
- Artefakt? I nic więcej nie wiadomo? - rzucił.
Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Przeczytałeś to samo, co ja. Skąd mam niby to wiedzieć?
Wyszłam z budynku i rozejrzałam się po terenie szkoły. W oczy rzuciła mi się ulotka z...
- Wystawa antyków? - spojrzałam na chłopaka - Myślisz o tym samym co ja?
- Że nadszedł czas na kanapkę z majonezem? - rzucił w odpowiedzi chłopak, ruszając w stronę auli szkolnej, czyli miejsca, gdzie owa wystawa ma się odbyć.
Westchnęłam głęboko i ruszyłam za nim. Prawda, mam ochotę na tą kanapkę.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyliśmy stoły uginające się pod bezmiarem staroci. Były ich setki, tysiące...
- Skąd mam wiedzieć, który jest ten właściwy? - zapytałam, podchodząc do najbliższego stołu i przyglądając się starej biżuterii.
- Wyczujesz go. Artefakty emitują energię, którą nawet zwykły śmiertelnik wyczuje, jeżeli wie, czego szukać. - Wyszeptał, mijając mnie i przyglądając się z uwagom innym przedmiotom.
Chodziliśmy więc tak, mijając różne śmiecie, aż w końcu dotarliśmy do końca wystawy.
- Masz coś?
- Jeżeli za coś nie można uznać smrodu staroci, to nie. - Odpowiedziałam.
Wyszliśmy z auli i ruszyliśmy świeżo remontowanym korytarzem.
- Przecież gdzieś to musi być. Chyba, że to tylko głupi żart. - Zaczął chłopak, omijając pozostawione przez robotników kupki płytek.
- Weź się ogarnij. Darkness i spółka lubią żartować, ale bez przesady. Może po prostu zaczęliśmy w złym miejscu.
Chłopak nie odpowiedział, tylko stanął w miejscu. Popatrzyłam na niego, a po jego spojrzeniu wiedziałam, że znaleźliśmy to, co mieliśmy znaleźć. Kurczę, Alex jest jak żywy wykrywacz artefaktów.
- Gdzie? - zapytałam tylko.
On jednak tylko spojrzał pod nogi, na świeżo położone płytki. No coś takiego...
- Czekaj. - Powiedziałam, pokazując na krzątających się wokół robotników.
Pobiegłam na górę. Już wcześniej rozglądałam się po tym korytarzu i zauważyłam, że na całym jego odcinku jest tylko jedna kamera. A obszaru wokół włącznika przeciwpożarowego nie obejmowała.
Bez zastanowienia nacisnęłam przycisk. Światła zgasły, a korytarz przeciął głośny dźwięk alarmu. Ludzie w pośpiechu opuszczali pomieszczenia, a ja z zadowoleniem zauważyłam, że robotnicy również.
Wróciłam do miejsca, w którym zostawiłam chłopaka. On korzystając z nadarzającej się okazji, wyciągnął zza pasa Septentrio i podważył płytkę. Jednym sprawnym ruchem odrzucił ją ku górze, odsłaniając ukryty pod nią...
- Książka? - zapytałam nieco rozczarowana.
Myślałam, że być może znajdziemy jakieś noże albo biżuterię, a tu zwykła książka.
Chłopak dotknął jej, jednak zaraz upuścił z sykiem. Spojrzał na mnie ponaglająco. Odetchnęłam głęboko i pochyliłam się w kierunku owego przedmiotu. Spodziewałam się poczuć chłód, jednak książka była nadzwyczaj ciepła. Przyglądałam się jej uważnie, dlatego nawet nie zauważyłam, kiedy chłopak podszedł do mnie, a nasze ciała zaczęła owijać nasze ciała...
- Zaraz, nie! - krzyknęłam, jednak na próżno.
Kiedy mgła opadła, moim oczom ukazała się tabliczka promująca... zakład pogrzebowy. Ledwo utrzymując się na nogach usłyszałam, jak Alex dobija się jak szaleniec do drzwi. Wkrótce otworzył nam dość przystojny mężczyzna, który zmierzył mojego kolegę od stóp na głów.
- Czego? - zapytał.
Ten nic nie odpowiedział, jedynie skinął na mnie. Gospodarz spojrzał na mnie, a później na książkę trzymaną w moich dłoniach. W następnej sekundzie drzwi już się zamykały, a ja stałam z pustymi rękoma.
Przechodząc przez furtkę, odzyskałam mowę.
- Kto to był?
- Darkness. - Uzyskałam odpowiedź.
Najwyraźniej nie chciał nic więcej mówić, dlatego zmieniłam temat.
- Skoro jesteśmy już na wagarach, co robimy?
Alex uśmiechnął się lekko i zaprowadził mnie w stronę, jak mi się zdawało, salonu tatuażu.
Kiedy weszłam do środka, Max jedynie skinął mi głową na powitanie. Znaliśmy się już dość długo, więc nie zdziwiła go moja wizyta.
- Zobacz, coś w twoim stylu. - Powiedział chłopak, podsuwając mi notatnik pod nos.
Otworzyłam go na ostatnio wykorzystanej stronie i zobaczyłam najnowszy szkic.
- Chcesz go uwiecznić na mojej skórze? - zapytałam.
Ten uśmiechnął się zawadiacko.
- Teraz nie dam ci spokoju.
Westchnęłam głęboko. No to się wkopałam. Rysunek przedstawiał...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits