Podporucznik Johan von TreskovDawny oficer nazistowski, zajmujący się przesłuchiwaniem podejrzanych o spiskowanie przeciwko Fuhlerowi. Po którego śmierci został powieszony. Jednak to byłaby bardzo nudna i krótka historia, gdyby na tym się skończyła. A nie skończyła. W drodze do piekła jego dusza została wykupiona przez potężnego demona, Lucyfera. Pieniądze przeszły z rąk do rąk. Pomniejsze demony twierdziły potem, że podporucznik został im wydarty siłą przez Archanioła! A podporucznik trafił na słóżbę do Lucyfa. Z jego rozkazu przybył na Deltę, by pozbyć się kilku niewygodnych wilczych władców.
Oba czworonogi upadły na zimne, białe kafelki. Zdrajca błyskawicznie się pozbierał, przerzucając łapy nad grzbietem i siłą rozpędu wstając na swoją pełną wysokość, uderzając się w jakiś metalowy stół i obniżając niemal do poziomu ziemi. Anubis znacznie spokojniej podszedł do wstawania, zaczynając od sprawdzenia czy o nic się nie uderzy.
- ...ie ...esteśmy? – zapytał Zdrajca, kładąc po sobie uszy. Ostre, białe światło przytępiało mu zmysły i dezorientowało. Białe kafelki na ścianach, suficie i podłodze tylko wzmagały ból głowy, wywołany uderzeniem w metal.
- Co? Ah, pracownia Darknessa – odpowiedział lis. – Mówiłem ci, że chce się z tobą spotkać.
Zdrajca kiwnął powoli głową. Stopniowo zaczynał ogarniać swoją egzystęcję. Cofnął się, tym razem uważając, żeby się nie uderzyć, i schował pod stołem. Od razu poczuł się lepiej, gdy jasne reflektory przestały śledzić go zimnym wzrokiem.
- Przygaszę je trochę i powiem ojcu, że przyszliśmy – oznajmił Anubis, patrząc na skrytego pod stołem wilka. Ten pokiwał tylko głową. W tym momencie wyglądał bardziej jak zaszczute zwierzę, niż rozumny wilk, z którym sam dawny Alpha miałby chcieć rozmawiać. Lis westchnął i zmienił się w człowieka. Dwa z czterech reflektorów zgasły i chłopak wyszedł. Czarny wilk wysunął się ostrożnie spod stołu, stając przy tym człowiekiem. Nasunął kaptur na głowę, w razie gdyby Darknessowi zachciało się jednak zapalić pozostałe światła, wchodząc.
Dopiero teraz mógł się porządnie rozejrzeć po pracowni. Metalowy stół, z którym zdążył już się wcześniej zapoznać, nad którym pochylona była jakaś aparatura. Kilka metalowych szaf, zapewne z jakimś sprzętem... kto wie jakim, stojących przy przeciwnej ścianie, niż znajdowały się drzwi do pracowni. Kilka pił, obcęgi i mniej lub bardziej niezidentyfikowanych przyrządów stolarskich wisiało na kolejnej ścianie. Z sufitu luźno zwisało kilka haków oraz obręczy. Hmmm... tego w sumie można było się spodziewać po „pracowni” byłego Alphy. Czarnowłosego dreszcz przebiegł po plecach, jednak nie był do końca pewny, strachu czy podniecenia?
Nagle z góry rozległy się jakieś hałasy. Zamieszanie. Słysząc to, Zdrajca skoczył w cień pewny, że Darkness zaatakował syna. W końcu z tego co wiedział, dawny Alpha nie przepadał za nikim, a zwłaszcza swoimi dziećmi.
Wychynął z mroku w samą porę, by zobaczyć, jak kula przeszywa ramię Darkosa. Na twarzy mężczyzny była widoczna wściekłość, jednak... Zdrajcy wydało się, że nie jest to ta sama wściekłość, co ostatnim razem.
Jednak nie było czasu na zastanowienie. Dawny Alpha chwycił się za ramię i odskoczył na bok, lądując za szafką. Ponownie rozległ się huk i odpryski tynku poleciały na wszystkie strony. Zdrajca zobaczył mężczyznę, ubranego czarny mundur z pistoletem w dłoni. U jego stóp leżał Anubis w kałuży krwi. Nie poruszał się. Zdrajca sięgnął do kieszeni po woreczek z igłami, jednak nagły ruch zaalarmował napastnika, który zwrócił spojrzenie ciemnych oczu w kierunku przybysza. Wystrzelił. Głowę czarnowłosego odrzuciło do tyłu, a sam człowiek stracił równowagę i opadł na ścianę, po czym osunął na posadzkę.
- Łap! – wrzasnął niespodziewanie czarnowłosy. W powietrzu błysnął nóż, wytrącając cieniowy pistolet z ręki. Zdrajca patrzył, jak Alpha chwyta wiszący na ścianie w kuchni tasak i szarżuje na wroga. Wroga, który już trzymał w ręku kolejny pistolet. Czarnowłosy rozszerzył oczy z przerażenia. Darkness... zaraz zginie. Jak to... Darkness zaraz zginie? Przecież w całej watasze nie było silniejszego wilka od niego! Dlaczego więc... dlaczego...? Ciało Zdrajcy zareagowało, zanim umysł zdążył ocknąć się ze zdziwienia. Sprzeczne informacje, jakie do niego docierały nie mogły zostać przyswojone. Nie w tym momencie.
Skoczył, dobywając Anioła. Skoczył, by na sekundę przed strzałem odepchnąć Alphę z linii strzału i ciąć na odlew nożem. Darkness upadł, kula przeszyła bok czarnowłosego, a światło słoneczne zaczęło piec go w policzki. A mężczyzna... zniknął. Zdrajca poczuł wściekłą obecność tuż za sobą i obrócił się, wyciągając lewą rękę w kierunku pistoletu. Jednocześnie ciął Aniołem po okręgu w kierunku boku przeciwnika. Huk! Świst! Przez ułamek sekundy obaj stali naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy, po czym mężczyzna, jakby w zwolnionym tempie opadł na ziemię. Zdrajca poczuł przeraźliwy ból w dłoni i podniósł ją do góry. Kula przeszłą na wylot przez ciało, koło najmniejszego palca. Jednak nie to było przyczyną bólu. Z przerażeniem czarnowłosy zauważył, że dziura powiększa się, zmieniając w mrok dwa najmniejsze palce na dłoni. Człowiek opadł na kolana, chwytając z całej siły znikające ciało drugą dłonią.
Nagle ból ustał. Płat płótna sprawiający wrażenie, że uporczywie wpatruje się w Zdrajce zdecydowanie nie były tym, co chciał zobaczyć, po powstrzymaniu zaniku ciała.
- Cholera! – warknął Darkness robiąc zamach tasakiem w kierunku kucającego przed Zdrajcą mężczyzny w mundurze. Człowiek gwałtownie wrzasnął: „Nie!” i popchnął świeżo stworzoną osobliwość na ziemię. Tasak wbił się o kilka cali od ich głów.
- Co ty robisz? Oszalałeś! To próbowało mnie zabić! – warknął Darkness, chwytając czarnowłosego za kark i podnosząc do pozycji stojącej.
- ...uż ...ystko ...obrze – zaczął mamrotać Zdrajca, nie patrząc w rozeźlone oczy Alphy. – On ...est ...ój. ...a ...im ...eraz ...adam. ...ie ...ędzie ...ię ...uż ...ęcej ...atakował.
- Mówże wyraźniej, idioto! Byle szybko! Bo to trzeba zabić! – Mężczyzna był coraz bardziej wściekły.
Postać w mundurze wstała, wygładziła ubranie i westchnęła ciężko.
- Pozwolisz panie, że będę tłumaczył? – zapytał i uzyskując odpowiedź w postaci patykowatego cielska Zdrajcy, lecącego w jego kierunku, uchylił się i kontynuował. – To mówi, że, cytuję „Już wszystko dobrze. On jest mój. Ja nim teraz władam. Nie będzie cię już więcej atakował.” – Mężczyzna powiedział to beznamiętnym tonem, jakby odczytywał telegram.
Darkness posłał zbierającemu się z podłogi Zdrajcy pytające spojrzeniem.
- Nasłałeś to na mnie?! – warknął, jednak już nieco spokojniej.
- Nie chcę przeszkadzać w sprzeczce, ale tamten młodzieniec chyba nie czuje się najlepiej – zauważyło widmo. Zdrajca gwałtownie poderwał się z podłogi i podbiegł do Anubisa. Faktycznie. Chłopak został jednak najwyraźniej tylko ogłuszony.
- Co z nim? – Spytał Alpha, wyglądając zza ramienia Zdrajcy. Miał... zatroskaną minę.
- ...ystko ...brze – ozparłczarnowłosy. - ...est ...ie...ytomny.
- „Jest nieprzytomny” – przetłumaczył posłusznie mężczyzna, mimo że nikt mu nie kazał tego robić.
- Zanieś go do sąsiedniego pokoju – rozkazał Darkness, wskazując wciąż zamknięte, choć nieco podziurawione drzwi. – I przyjdź do kuchni. Musimy porozmawiać.
(Anubiś? :3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!