Ach!
Piękny błękit nieba oraz leniwie sunące do przodu obłoki z górskich
szczytów. Można odnieść wrażenie, że wystarczy unieść rękę do góry,
by je dotknąć. Daleko od innych. Mimo że wcześniej reszta watahy
ją irytowała teraz Haylee czuła się lekko samotna. Gdy kolejny balon z
gumy balonowej pękł oślepiające słońce znów wyjrzało zza chmur.
Dziewczyna zmrużyła oczy. Wydawało jej się, że jeden z śnieżnobiałych
obłoków zbliża się do niej z zawrotną prędkością. Nim dziewczyna
zorientowała się co to naprawdę było obiekt rozbił się o nią.
Kobieta ze śnieżnobiałymi anielskimi skrzydłami to właśnie ona
przeszkodziła Haylee w odpoczynku. Próba nawiązania jakiekolwiek kontaktu z
nią było daremne - zbyt mocno oberwała podczas upadku. To w ogóle cud że
żyła. Normalnie Hay zapewne zlałaby ją lecz aktualnie i tak nie miała nic
do roboty a gdy aniołek się obudzi będzie mogła z nią porozmawiać. Kto wie
może wytrwa jej ciągłe biadolenie albo uda jej się przykuć uwagę swej
wybawczyni jakąś ciekawą historią? Jak pomyślała tak zrobiła.
Transport w dół z ciężarem na plecach nie należałby do najłatwiejszych.
Od czego jest telekineza! Jednak i tak zajął znacznie dłużej niż
podróż w górę, a zmęczenie większe, toteż radość Haylee była wielka,
gdy w końcu znalazła się w domu. Położyła delikatnie dziewczę na kanapę
po czym zaczęła ją badać. Dopiero teraz przy oględzinach miała czas by
dokładnie się przyjrzeć. Liczne sińce i zadrapania kontrastowały na tle jej
opalonej skóry. Gdy ją dotykała Haylee miała wrażenie, że pod palcami ma
jedwab. Długie czarne niczym serce Mroku rzęsy oraz uniesione lekko do
góry brwi sprawiały, że jej twarz emanowała spokojem i to pomimo tego,
że ich właścicielka doznała wielkiego uszczerbku na zdrowiu. Wydatne usta
układały się w taki sposób, że wyglądały jakby oczekiwały one
pocałunku, który złamie czar Śpiącej Królewny. Jej smukłą twarz okalała
kaskada prostych, pistacjowych włosów. Sięgały jej do ramion. Dziewczyna
była wysoka przy czym jednocześnie bardzo szczupła. Jedynie jej „oczy”
były zbyt duże a tył zbyt krągły. Aż się prosiły o małe co nieco ale
nie czas był teraz na to. Podczas przeglądu lewego skrzydła Haylee nie
dostrzegła nic dziwnego jednak prawe było zmasakrowane. Większość piór
było zwęglonych, wielu brakowało a w paru spłonęła większa część
chorągiewki. Oprócz tego skrzydło było złamane a kość przebiła
skórę. Sama skóra też nie była w najlepszym stanie – sucha jak wiór, i
spalona z licznymi ranami ciętymi. Zupełnie jakby ktoś próbował je
odciąć. Hay tylko westchnęła. Nie było szans by uratować skrzydło. Nawet
taki laik jak ona o tym wiedział. Ono po prostu wisiało na ścięgnach.
Oczy jej zjechały bliżej początku skrzydła, gdy spostrzegła
pojedyncze bordowe plamy zaschniętej krwi. Za pomocą telekinezy Hay uniosła
ją ostrożnie do góry tak, aby ona sama mogła spokojnie przyjrzeć się jej
plecom. Pod łopatką dziewczyny suknia zmieniała kolor z bieli na szkarłat.
Przez rozdarcie widać było głęboką ranę kłutą. Krew nie przestawała
się sączyć. Na tym badania Haylee się skończyły. Uznała, że sama sobie
nie poradzi i potrzebuje pomocy Tary. Kto jak kto ale ona na pewno wie jak jej
pomóc.
* * *
Minęły już dwa dni od tamtego incydentu a aniołek jak spał tak wciąż się
nie obudził. Hay była już lekko zmartwiona. Niby Tara ostrzegała, że jej
organizm stracił dużo krwi i że nie prędko się obudzi ale mimo to stan
anielicy irytował blondynę. Poszła do kuchni aby nalać sobie trochę
lemoniady na uspokojenie, a że w tle leciała piosenka jej ulubionego zespołu
odkręciła radio na cały regulator. Nim się zorientowała zaczęła skakać w
rytm muzyki i darła się na całe gardło w próbie śpiewania. Wyglądało to
naprawdę zabawnie. Nagle Haylee usłyszała dźwięk tłukącego się szkła.
Odgłos dochodził z salonu. Gdy stanęła w przejściu między pokojami
ujrzała anielicę pochylającą się nad szczątkami wazonu. Aniołek, kiedy
spostrzegł panią domu, zaczął się bardzo zgrabnie tłumaczyć, że
zahaczył niechcący skrzydłem i że odkupi wazon. Jakby Hay to w ogóle
obchodziło. Blondyna tylko wzruszyła ramionami co spotkało się ciepłym
uśmiechem anielicy i kiedy chciała podejść bliżej gość straciła
równowagę. Gdyby nie telekineza zapewne wywróciłaby się.
- Znów zmuszasz mnie do używania magii. Nie cierpię tego robić. Może w
zamian podasz mi swoje imię? - zażartowała wadera jednocześnie przenosząc
pistacjowowłosą (kto mi zabroni wymyślać nowe słowa) na kanapę. Nie
otrzymała odpowiedzi.
- Zabrakło ci języka w gębie czy co?
- Ja... -zająknęła się- nie pamiętam.
- Czekaj, ty chyba mnie w konia robisz. Serio nie pamiętasz?!
Anielica pokiwała twierdząco głową.
- A wiesz chociaż skąd jesteś? Miejsce zamieszkania, rodzina, co się stało
wcześniej, nie wiem, cokolwiek?
- Nie...
- O bracie, mamy problem... znaczy siostro.
Haylee usiadła obok dziewczyny. Naciągnęła mocniej czapkę, zamknęła oczy
i oparła rękę w geście zamyślenia co sprawiło, że jej gość poczuł się
niezręcznie. Po dłuższej chwili milczenia aniołek zaczął mamrotać coś o
jej wdzięczności za pomoc oraz o tym, że powinna już iść, gdy w ten
blondynka krzyknęła:
- WIEM! Co powiesz na te imiona: Miwa, Mei,Nozomi, Eriko, Hikari, Ai, Aya...
- Przepraszam?
- ...Sophie, Ella, Isabella, Chloe, Mia, Amelia, Jasmine...
- Ja nie...
- ...Lily, Evie, Leona, Katharina, Reka bądź Ava? Które z nich najbardziej ci
się podoba?
- Nie rozumiem...
- Nie wiem jak się do ciebie zwracać a głupio byłoby ciągle wołać „Hej
Ty”, nie sądzisz? Jeśli mam ci pomóc odzyskać pamięć to znaczy, że
spędzimy ze sobą sporo czasu więc muszę cię jakoś chwilowo nazwać, czy to
nie oczywiste?
Anielica wybuchła śmiechem, co bardzo zdziwiło Haylee. Przekręciła głowę
w bok z taką miną, że przypominała zdziwione zachowaniem dorosłego dziecko.
Pisatacjowowłosa uznała to za bardzo uroczę. Mimo tego, że śmiech sprawiał
jej ból nie potrafiła się uspokoić.
- Sama wybierz.
- Eeee? Jesteś okropna! To po co ja robiłam całą tą listę?
- Przepraszam.- odpowiedziała „oskarżona” ledwo powstrzymując się od
kolejnego wybuchu śmiechu.
- Dobra, skoro żałujesz... Niechaj ci będzie. Co sądzisz o imieniu
Ava? Albo nie! Lily! Lily zdecydowanie lepiej pasuje! Och! Nie,
nie,nie... Już wiem! Miwa. Tak, Miwa jest ewidentnie lepszym wyborem. Albo
może też Ai? Miwa czy Ai? Które fajniejsze? Szlak! Nie umiem
zdecydować....
Dziewczyna spojrzała w oczy rozbawionej towarzyski. Tak ciemny niebieski chyba
jedynie w głębiach oceanu można spotkać.
- Piękne... - wyszeptała po czym, gdy anielica powiedziała, że nie
usłyszała odparła, że niech będzie Ai. Haylee pomogła wstać po czym
asekurując niebieskooką zabrała ją do kuchni i pomogła usiąść jej na
krześle, wyłączyła radio następnie wzięła się za przygotowanie posiłku.
- Musisz być głodna, nie jadłaś co najmniej od dwóch dni. Jaki posiłek
sobię wtakim razie życzysz? Mogę ci zaoferować ekspresowy rosół,
ekspresowy czerwony i biały barszcz, ekspresową pomidorówkę, sardynki z
puszki i suchy chleb dla konia... O! Mam jeszcze różne smaki gum balonowych,
więc jakby co sięgaj do tamtej szuflady. Na popitkę mam lemoniadę, colę,
pepsi i wodę z kranu, więc częstuj się. Sorki za ten syf ale nie
sprzątałam tu od.... w sumie sama nie wiem od kiedy. - to mówiąc
uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Nic nie szkodzi … Jak masz na imię?
- Haylee.
- W takim razie dziękuję ci za pomoc Hay! Jestem ci dozgonnie
wdzięczna i.. mam nadzieję, że nie będę ci zbytnio przeszkadzać.
- Luz. Tylko nie schodź do piwnicy. Nie zawsze jestem sobą, gdy tam jestem.
- Nie rozumiem.
- Cóż, to może nawet lepiej. Po prostu mi zaufaj, spoko?
Ai pokiwała twierdząco głową. Resztę dnia dziewczyny spędziły na
wspólnych rozmowach, wygłupach, śpiewaniu i grach. Haylee obiecała Ai, że
gdy tylko jej stan się polepszy pójdą razem na zakupy. Jej zniszczone
ubranie leży gdzieś na wysypisku a te które pożyczyła jej Hay były za
małe... zwłaszcza w okolicach „oczu”. Wieczorem anielica została
sam na sam z telewizorem i wazonem, który wcześniej stłukła, i którego
szczątki chyba nigdy nie trafią do śmieci. W tym czasie właścicielka
okupywała swoją piwnicę. Podobnie wyglądały następne dni – w dzień czas
spędzały razem, wieczorami Hay bunkrowała się w piwnicy. Ta sama niezmienna
rutyna, aż w końcu Ai odzyskała w pełni siły. Tak, to właśnie dzisiaj po
raz pierwszy od wypadku pistacjowowłosa wyjdzie z czterech ścian. Od
rana biegała po domu podekscytowana pakując niezbędne rzeczy do podróży.
Niestety Haylee nie podzielała jej zachwytu. W watasze był kategoryczny zakaz
wpuszczania obcych na swój teren. Niby nic ale średnio jej się widziała
chryja z resztą stada i to jeszcze przy Ai. Podeszła do szafy i sięgnęła z
niej biało-różową opończę dla anielicy sama zaś zmieniła się w
wilka.
- Czeka przed nami dość długa i niebezpieczna droga. Jeśli tylko kogoś
zauważysz daj mi znać, dobrze? Hej! Słuchasz ty mnie?
- Ale jesteś urocza! Wybacz, słucham tylko masz taki ładny ogon.
- Heh, dzięki.
Droga przebiegała szybko i spokojnie, nie napotkały żadnego wilka i
już trzeciego dnia wieczorem dotarły do wioski elfów. Całe szczęście, bo
Haylee zdążyła wyjeść prawie cały prowiant. Zatrzymały się w pobliskiej
karczmie. Ze względu na to że za następnego dnia miał się odbyć jakiś
festiwal z okazji tutejszego święta prawie wszystkie pokoje były już zajęte
toteż dziewczyny zmuszone były nocować razem. Zażenowanie jakie
malowało się na twarzy Ai doszczętnie powaliło waderę. Minęło co najmniej
pięć minut nim przestała się śmiać. W końcu z pomocą anielicy
wstała z ziemi i obie przysiadły do pobliskiego stolika. Dla towarzyski Hay
zamówiła wodę z cytryną oraz owoce polane miodem podczas gdy ona sama
zamówiła kufel piwa oraz wieprzowinę nadziewaną kasztanami. Kiedy
próbowała poczęstować dziewczyna odmówiła mówiąc, że nie będzie się
objadać zbytnio przed snem. Blond włosa tylko wzruszyła ramionami i wzięła
się do jedzenia. Na scenie właśnie bard śpiewał jakąś balladę. Historia
bardzo wciągnęła Ai. Opowiadała o tajemniczej, pierwotnej istocie stworzonej
z lepkiego mroku. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy toteż gdy bard
zszedł ze sceny anielica udała się do pokoju pozostawiając Hay z kolejną
dolewką piwa.
Dziewczyna dopiero niedługo przed północą weszła do pokoju. Jakby grom z
jasnego nieba runęła na ziemię. Starannie okryła się kocem leżącym
nieopodal i próbowała spać. Daremnie. Zimna posadzka uniemożliwiała jej to.
Spojrzała z zazdrością na śpiącą anielicę. Nagle wpadła na pomysł. Po
cichu wślizgnęła się do łóżka Ai po czym mocno obięła ją w pasie.
Zaczęła się w nią wtulać łapczywie chłonąc ciepłotę jej ciała. Gdy
nastał kolejny dzień Haylee obudził krzyk Ai. Nie długo zajęło dziewczynie
tłumaczenie się z tego wybryku bowiem uraczyła ją jedynie odpowiedzią
„zimno mi było”oraz wzruszenie ramionami. Wadera szybko zmieniła temat na
zakupy, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Dziewczyna szybko się
rozpogodziła. Po śniadaniu wyszły do miasteczka. Pracownia krawcowej
mieściła się niedaleko placu głównego, gdzie trwały przygotowania do
obchodów jakiegoś elfiego święta. W wejściu przywitał ich dobrze
umieszczony elf. Był on tutejszym krawcom. Bez zbędnej gadki wziął się za
zdejmowanie miar. Miał przygotowane wiele strojów gotowych już do założenia
kilka akurat w rozmiarze anielicy, wystarczyło wprowadzić drobne poprawki.
Niestety tylko jeden przypadł Ai do gustu, bowiem jak to w elfiej naturze leży
kobiece stroje odsłaniały to i owo. Mimo to Hay kupiła prawie wszystkie,
które na nią pasowały i to pomimo protestów towarzyszki. Gdy wyszły na
ulicę uderzyła w nie fala głośnej muzyki. Tłumy elfów i nie tylko
kierowały się centru całego zamieszania. W pierwotnym zamyśle dziewczyny
tuż po zakupach miały szykować się w drogę powrotną jednak blondynka
postanowiła zmienić plany. Gwałtownie chwyciła dłoń anielicy i zaczęła
biegnąć do źródła całego zamieszania ciągnąć za sobą zaskoczoną
towarzyszkę. Jej pytający wzrok zamiast wywołał tylko zaczepny uśmieszek u
Haylee.
- Na festynie możemy spotkać kogoś kto cię zna. Ai, no chodź! -
powiedziała zwalniając nieco tempo biegu.
Kolorowe stoiska, tance, śpiewy oraz odświętne stroje... To wszystko
wprawiało w dobry humor. Jako pierwsze uwagę dziewczyny przykuł konkurs
łucznicy. Zawodnicy musieli trafić w ruchome tarcze z opaskami na oczach. Ten
kto w najwięcej tarcz trafił wygrywał parę grudek złota i smoczą łuskę.
Gra wyda1wała się łatwa. Tarcze nie były jakoś katastrofalnie daleko, więc
czemu nie spróbować? Organizator widząc jak nieporadnie Haylee trzymała łuk
udzielił jej paru wskazówek po czym upewnił się raz jeszcze czy dziewczyna
ma zasłonięte oczy. Stojący nieopodal mężczyźni kpili i żartowali z niej.
Ai z przejęciem patrzyła jak jej towarzyszka szykuje się do wystrzelenie
pierwszej strzały. Napięła jeszcze mocniej cięciwę i puściła. Słychać
było przez krótki moment świst strzały po czym wszystko się wyjaśniło.
Trafiła samo centrum tarczy. Kolejna strzała również. Tak samo kolejna
i kolejna... Wszystkie idealnie. Ci co wcześniej ją wyszydzali nie
dowierzali jej celności. Organizator pogratulował Hay. Podczas gdy
obserwatorzy chwalili ją Ai nie odezwała się nawet słowem, nie ruszyła się
nawet o milimetr tylko wbijała z żalem w oczach wzrok w towarzyszkę.
Dziewczyna udawała że nic nie widzi i dopiero gdy odeszły na tyle by żaden z
uczestników widowiska nie słyszał zagadała
- Oj no weź! O co ci chodzi?
- To było nie fair. Sama mówiłaś że nie lubisz używać magii więc czemu
wtedy użyłaś telekinezy?
- Dla zabawy. A poza tym, wiesz jak ciężko zdobyć smoczą łuskę? Ej no nie
obrażaj się! No dobra! Poddaję się. Następnym razem nie będę oszukiwać,
więc nie rób już takich min zgoda?
- Zgoda.
Kolejnymi przystankami były pokaz tresowanych niedźwiedzi, biegi na
rękach, wystawa wypchanych egzotycznych stworzeń, wizyta u wróżbity,
występ znakomitej trupy teatralnej oraz zaklinacza ognia. Imprezę zakończyła
wielobarwna parada, która wywarła na Ai nie małe wrażenie. Niestety nikt
kogo zagadywały dziewczęta nie miał pojęcia skąd ona pochodzi a tym
bardziej kim jest. Wiele osób nie dowierzało w ogóle, że jest ona prawdziwym
aniołem wszyscy myśleli, że jest ona jedną z aktorek. Pod tym względem czas
był zmarnowany. Dziewczyny nie przejmowały się tym jednak. Świetnie
spędziły razem dzień pełen niezapomnianych wspomnień a to się liczyło.
Nazajutrz wyruszyły w drogę powrotną.
*
*
*
Podróż minęła im bez przeszkud. Już tylko mały odcinek dzielił je od
chaty blondynki toteż zamiast kolejnego postoju postanowiły doczłapać się
już po ciemku. Nagle zerwał się porywisty wiatr, a niebo spochmurniało.
Sklepienie przecięła błyskawica. W tej samej chwili runął deszcz. Hay nic
sobie z tego nie robiła wciąż zachęcała anielicę do szybszego marszu.
Nagle tuż obok policzka Ai świsnęła strzała, która następnie wbiła się
w ziemię tuż przednią. Wilczyca doskoczyła do towarzyszki przybierając
ludzką formę. Były już na terenie jej watahy a fakt, że strzała celowo
chybiła sugeruje, że było to tylko ostrzeżenie. Zdezorientowana Ai nerwowo
biegała wzrokiem. Nim kolejna strzała doleciała Haylee utworzyła
pole siłowe. Gdyby nie one strzała trafiła by anielicę w serce. Z
pobliskiego drzewa zaszeleściły liście. Po chwili z gałęzi zeskoczyła
jakaś postać.
- Yo, nie przesadzasz trochę? Po co te nerwy. - zagadała Hay.
- Znasz zasady. Z premedytacją złamałaś jedną z nich. Jeżeli ktoś się
dowie, gdzie aktualnie się znajdujemy znów będziemy musieli się przenieść.
Zarówno ja jak i ty tego nie chcemy. Daj sobie pomóc, a ja pozbędę się
problemu raz na zawszę.
- Hmm... Kusząca propozycja. Normalnie bym na nią przystała ale wiesz? Tym
razem się przeliczyłaś Youkami.
- W takim razie polowanie czas zacząć... - odparła półszeptem po czym z
pomknęła do przodu. Zamachnęła się, ostrze przeleciało obok Haylee. Ledwo
co udało jej się go uniknąć. Jeszcze parę takich ataków. Każdy nie
trafiony mimo to nie przestawała. Wręcz przeciwnie wzmocniła tempo.
Blondynka z każdym ciosem zmuszona była cofnąć się o krok aż w pewnej
chwili zahaczyła o korzeń i upadła. Wróg wykorzystał to. Youkami
zamachnęła się i nim ta zdążyła wstać wyprowadziła atak. W
ostatniej chwili Haylee wytworzyła pole siłowe. Ai stała sparaliżowana
nieopodal. Chciała pomóc lecz strach ją paraliżował. Przeciwniczka
zmieniła taktykę. Odwróciła się w stronę anielicy. Nagle ta
znieruchomiała. Nieobecnym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę. Okolicę
przeszył krzyk przerażenia pistacjowowłosej. W jej oczach pojawiły się
łzy.
- Ty suko! Odpier*ol się od niej!
W tej samej chwili bańka pękła. Pierwszy celne pchnięcie. Ostrze wbiło się
głęboko w ramię w puszczając do krwi Haylee truciznę. Dziewczyna
jęknęła z bólu.. Przeciwniczka zaczął wiercić ostrzem w taki sposób, by
rana była jak najrozleglejsza, a ból jak największy.
- Lubię poznęcać się trochę nad ofiarom nim ją wykończę. - szepnęła
Youkami.
W tej samej chwili obok niej przeleciał różowy pocisk. Gdyby nie odskoczyła
najpewniej trafiłby ją. To była Ai. Już się nie trzęsła chodź
nadal miała łzy w oczach. Dzięki niej Hay miała czas by wstać.
- Widzę, że już nie jesteś pod kontrolą mojej iluzji... - dostrzegając
różową kulę energii w dłoniach anielicy dodała szybko – Nie pozwolę ci
na to. Rzuciła się w jej stronę, gdy w ten tuż przed nią przeleciała
różowa plazma.
- Jak mniemam trucizna zaczyna działać?
- Zamknij się! - krzyknęła Haylee. Resztkami sił za pomocą telekinezy
przyciągnęła do siebie Ai po czym stworzyła kolejną bańkę. Oparła się o
ramię przyjaciółki. Sama nie miała nawet siły już stać.
- Żałosne... - rzuciła przeciwniczka po czym wolny krokiem zaczęła się
zbliżać. Wystarczył jeden solidny cios by bańka pękła. W tym samym
momencie Haylee wykończona upadła na ziemię. Ai stanęła przed dziewczyną
zasłaniając ją własnym ciałem co wywołało u Youkami szyderczy
uśmiech.
- Co to ma znaczyć ?! - odezwał się kobiecy głos z zarośli. Mina Yo
wskazywała, że niebyła ona zbyt szczęśliwa słysząc go. Po chwili wyszła
Rena.
- A ty czego tu szukasz, odmieńcu?
Dziewczyna kompletnie zlała ją po czym podeszła do rannej i zaczęła padać
jej ranę. Po chwili spojrzała z pogardą na Yo.
- To kara za złamanie reguł. Ta tutaj ośmieliła się wprowadzić na nasz
teren obcą.
- Słyszałaś oskarżenia, mam nadzieję że wiesz co to oznacza, więc zapytam
cię czy masz coś na swoją obronę.
- Ai, nie jest szpiegiem. Jest moją przyjaciółką. Mieszka ze mną od
dawna i..
- Czy Tytania wie o tym? - wtrąciła Rena.
- Jeszcze nie ale...
- Rozumiem. Jesteś w stanie za nią poręczyć? Nie będzie mogła
opuścić już watahy... przynajmniej żywa. Weźmiesz za nią
odpowiedzialność?
- Tak.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Osobiście poinformuję o tym alphę.
- Ty chyba sobie żartujesz! Puścisz ją tak po prostu? TY?! Błagam nie
rozmieszaj mnie.
- Dałaś jej już wystarczającą nauczkę a teraz odejdź. Może pojedynczo
jesteś od nas silniejsza ale razem nie masz szans.
- Łapię. Nawet ja wiem kiedy odpuścić ale wiedz, że będę mieć na ciebie
oko, dziwaku. - rzuciła Youkami po czym odeszła.
- Gardzę takimi ludźmi jak ona. Tylko potwory mieszają w umysłach
innych. A ty, nowa, lepiej uważaj na nią. Nigdy nie wiesz co jej odbije.
-rzekła Rena po czym przystąpiła do opatrywania ran.
- Co TY tutaj robisz?
- Spałam podczas pracy a wy mnie obudziliście. Doprawdy nie wiem co ci ona
pokazała ale twoje przerażenie dotarło do mnie z takiej odległości...
- Ai?
- Nic... To tylko iluzja.
- Ai!
- Daj jej spokój. Ona po prostu nie chce cię martwić a co do twojej rany...
mamy problem. Nie musisz się martwić o ślepotę. Trucizna niedługo przejdzie
ale
- Trucizna?!
- Tak, nie zauważyłaś? Gdy Youkami ją dźgnęła wstrzyknęła jej jad.
Działanie jest na szczęście chwilowe. Co do rany... cholera jedna potrafi
nieźle uszkodzić. Musi cię mocno boleć. Łatwo może wdać się zakażenie a
zarówno Tara jak i moje specyfiki są daleko stąd. Cóż, nie mam wyjścia.
- Co chcesz zrobić?
- Możesz poczuć się osłabiona ale zaufaj mi.
- Tobie? Nigdy!
- Haylee! - upomniała ja anielica. Dziewczyna więcej się nie odezwała. Rena
położyła jej dłoń na ranie. Mimo, że trwało to tylko kilkanaście sekund
ona miała wrażenie, że minęły godziny. Po jej ciele przechodziły
dreszcze. Czuła się okropnie. Na początku rana bolała nie miłosiernie lecz
z każdą chwilą ból malał. Nim się spostrzegła zasnęła, a gdy się
zbudziła Reny już nie było zaś ona sama leżała na swym łóżku. Obok niej
siedziała Ai. Wyglądała na przybitą.
- Coś się stało?
- Haylee, już nie śpisz!
- Jak widać. Czemu jesteś smutna? Ta głupia smarkula coś ci powiedziała?
- Nie! Skądże Rena poszła już kilka godzin temu i to ona pomogła mi cię tu
przynieść.
- To ile ja spałam?!
- Piętnaście godzin.
- Wow! Wybacz, musiałam cię zmartwić.
- Nie, to moja wina. To ja cię w to wpakowałam. Przeze mnie zostałaś ranna
i... nie chcę być znów wpędzić w trapaty. Jeśli odejdę wszystko będzie w
porządku.
- Nie nie będzie. Ai, słuchaj mnie, masz zły tok rozumowania... Spójrz na to
z innej strony. Obiecałam, że się tobą zajmę, więc jeśli mnie teraz
opuścisz to będzie to kłamstwem. Chyba nie chcesz, żebym była
kłamczuchą.
- Ale-
- Żadnych „ale” Ai! Po prostu mi zaufaj. Wszystko będzie dobrze. A teraz
nie smuć się, kapiszi?
- Dobrze...
- Więc... ten tego.... Witaj w nowym domu! Mam nadzieję, że nie będziesz
mieć mnie dość po tygodniu mojej gatki. - zażartowała wadera.
Nie będę! - odparła pistacjowowłosa z uśmiechem na ustach.
ZALICZONE
A ja nadal nie dowierzam, że napisałam "Rena" zamiast "Haylee". Ale ze nie ciapa.
OdpowiedzUsuń