27 grudnia 2016

Od Haylee - Quest 20 "Prezent z Nieba"

Ach! Piękny błękit nieba oraz leniwie sunące do przodu obłoki z górskich szczytów. Można odnieść wrażenie, że wystarczy unieść rękę do góry, by  je dotknąć. Daleko od innych. Mimo że wcześniej reszta watahy  ją irytowała teraz Haylee czuła się lekko samotna. Gdy kolejny balon z gumy balonowej pękł  oślepiające słońce znów wyjrzało zza chmur. Dziewczyna zmrużyła oczy. Wydawało jej się, że jeden z śnieżnobiałych obłoków zbliża się do niej z zawrotną prędkością. Nim dziewczyna zorientowała się co to  naprawdę było obiekt rozbił się o nią.  Kobieta ze śnieżnobiałymi anielskimi skrzydłami to właśnie ona przeszkodziła Haylee w odpoczynku. Próba nawiązania jakiekolwiek kontaktu z nią było daremne - zbyt mocno oberwała podczas upadku. To w ogóle cud że żyła. Normalnie Hay zapewne zlałaby ją lecz aktualnie i tak nie miała nic do roboty a gdy aniołek się obudzi będzie mogła z nią porozmawiać. Kto wie może wytrwa jej ciągłe biadolenie albo uda jej się przykuć uwagę swej wybawczyni jakąś ciekawą historią?  Jak pomyślała tak zrobiła. Transport w dół z ciężarem na plecach nie należałby do najłatwiejszych. Od czego jest telekineza! Jednak i tak  zajął znacznie dłużej niż podróż w górę, a zmęczenie większe, toteż radość Haylee była wielka, gdy w końcu znalazła się w domu. Położyła delikatnie dziewczę na kanapę po czym zaczęła ją badać. Dopiero teraz przy oględzinach miała czas by dokładnie się przyjrzeć. Liczne sińce i zadrapania kontrastowały na tle jej opalonej skóry. Gdy ją dotykała Haylee miała wrażenie, że pod palcami ma jedwab. Długie czarne niczym serce Mroku  rzęsy oraz uniesione lekko do góry brwi sprawiały, że jej twarz emanowała  spokojem i to pomimo tego, że ich właścicielka doznała wielkiego uszczerbku na zdrowiu. Wydatne usta układały się w taki sposób, że wyglądały jakby oczekiwały one pocałunku, który złamie czar Śpiącej Królewny. Jej smukłą twarz okalała kaskada prostych, pistacjowych włosów. Sięgały jej do ramion. Dziewczyna była wysoka przy czym jednocześnie bardzo szczupła. Jedynie jej „oczy” były zbyt duże a tył zbyt krągły. Aż się prosiły o małe co nieco ale nie czas był teraz na to. Podczas przeglądu lewego skrzydła Haylee nie dostrzegła nic dziwnego jednak prawe było zmasakrowane. Większość piór było zwęglonych, wielu brakowało a w paru spłonęła większa część chorągiewki. Oprócz tego skrzydło było złamane a kość  przebiła skórę. Sama skóra też nie była w najlepszym stanie – sucha jak wiór, i spalona z licznymi ranami ciętymi. Zupełnie jakby ktoś próbował je odciąć. Hay tylko westchnęła. Nie było szans by uratować skrzydło. Nawet taki laik jak ona o tym wiedział.  Ono po prostu wisiało na ścięgnach.  Oczy jej zjechały bliżej początku skrzydła, gdy spostrzegła pojedyncze bordowe plamy zaschniętej krwi. Za pomocą telekinezy Hay uniosła ją ostrożnie do góry tak, aby ona sama mogła spokojnie przyjrzeć się jej plecom. Pod łopatką dziewczyny suknia zmieniała kolor z bieli na szkarłat. Przez rozdarcie widać było głęboką ranę kłutą. Krew nie przestawała się sączyć. Na tym badania Haylee się skończyły. Uznała, że sama sobie nie poradzi i potrzebuje pomocy Tary. Kto jak kto ale ona na pewno wie jak jej pomóc.
* * *
Minęły już dwa dni od tamtego incydentu a aniołek jak spał tak wciąż się nie obudził. Hay była już lekko zmartwiona. Niby Tara ostrzegała, że jej organizm stracił dużo krwi i że nie prędko się obudzi ale mimo to stan anielicy irytował blondynę.  Poszła do kuchni aby nalać sobie trochę lemoniady na uspokojenie, a że w tle leciała piosenka jej ulubionego zespołu odkręciła radio na cały regulator. Nim się zorientowała zaczęła skakać w rytm muzyki i darła się na całe gardło w próbie śpiewania. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Nagle Haylee usłyszała dźwięk tłukącego się szkła. Odgłos dochodził z salonu. Gdy stanęła w przejściu między pokojami ujrzała anielicę pochylającą się nad szczątkami wazonu. Aniołek, kiedy spostrzegł panią domu, zaczął się bardzo zgrabnie tłumaczyć, że zahaczył niechcący skrzydłem i że odkupi wazon. Jakby Hay to w ogóle obchodziło. Blondyna tylko wzruszyła ramionami co spotkało się ciepłym uśmiechem anielicy i kiedy chciała podejść bliżej gość straciła równowagę. Gdyby nie telekineza zapewne wywróciłaby się.
- Znów zmuszasz mnie do używania magii. Nie cierpię tego robić. Może w zamian podasz mi swoje imię? - zażartowała wadera jednocześnie przenosząc pistacjowowłosą (kto mi zabroni wymyślać nowe słowa) na kanapę. Nie otrzymała odpowiedzi.
- Zabrakło ci języka w gębie czy co?
- Ja... -zająknęła się- nie pamiętam.
- Czekaj, ty chyba mnie w konia robisz. Serio nie pamiętasz?!
Anielica pokiwała twierdząco głową.
- A wiesz chociaż skąd jesteś? Miejsce zamieszkania, rodzina, co się stało wcześniej, nie wiem, cokolwiek?
- Nie...
- O bracie, mamy problem... znaczy siostro.
Haylee usiadła obok dziewczyny. Naciągnęła mocniej czapkę, zamknęła oczy i oparła rękę w geście zamyślenia co sprawiło, że jej gość poczuł się niezręcznie. Po dłuższej chwili milczenia aniołek zaczął mamrotać coś o  jej wdzięczności za pomoc oraz o tym, że powinna już iść, gdy w ten blondynka krzyknęła:
- WIEM! Co powiesz na te imiona: Miwa, Mei,Nozomi, Eriko, Hikari, Ai, Aya...
- Przepraszam?
- ...Sophie, Ella, Isabella, Chloe, Mia, Amelia, Jasmine...
- Ja nie...
- ...Lily, Evie, Leona, Katharina, Reka bądź Ava? Które z nich najbardziej ci się podoba?
- Nie rozumiem...
- Nie wiem jak się do ciebie zwracać a głupio byłoby ciągle wołać „Hej Ty”, nie sądzisz? Jeśli mam ci pomóc odzyskać pamięć to znaczy, że spędzimy ze sobą sporo czasu więc muszę cię jakoś chwilowo nazwać, czy to nie oczywiste?
Anielica wybuchła śmiechem, co bardzo zdziwiło Haylee. Przekręciła głowę w bok z taką miną, że przypominała zdziwione zachowaniem dorosłego dziecko. Pisatacjowowłosa uznała to za bardzo uroczę. Mimo tego, że śmiech sprawiał jej ból nie potrafiła się uspokoić.
- Sama wybierz.
- Eeee? Jesteś okropna! To po co ja robiłam całą tą listę?
- Przepraszam.- odpowiedziała „oskarżona” ledwo powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu.
- Dobra, skoro żałujesz... Niechaj ci będzie. Co sądzisz o imieniu  Ava? Albo nie!  Lily! Lily zdecydowanie lepiej pasuje! Och! Nie, nie,nie... Już wiem! Miwa. Tak, Miwa jest ewidentnie lepszym wyborem. Albo może też Ai? Miwa czy Ai? Które fajniejsze? Szlak! Nie umiem zdecydować....
Dziewczyna spojrzała w oczy rozbawionej towarzyski. Tak ciemny niebieski chyba jedynie w głębiach oceanu można spotkać.
- Piękne... - wyszeptała po czym, gdy anielica powiedziała, że nie usłyszała odparła, że niech będzie Ai. Haylee pomogła wstać po czym asekurując niebieskooką zabrała ją do kuchni i pomogła usiąść jej na krześle, wyłączyła radio następnie wzięła się za przygotowanie posiłku.
- Musisz być głodna, nie jadłaś co najmniej od dwóch dni. Jaki posiłek sobię wtakim razie życzysz? Mogę ci zaoferować ekspresowy rosół, ekspresowy czerwony i biały barszcz, ekspresową pomidorówkę, sardynki z puszki i suchy chleb dla konia... O! Mam jeszcze różne smaki gum balonowych, więc jakby co sięgaj do tamtej szuflady. Na popitkę mam lemoniadę, colę, pepsi i wodę z kranu, więc częstuj się. Sorki za ten syf ale nie sprzątałam tu od.... w sumie sama nie wiem od kiedy.  - to mówiąc uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Nic nie szkodzi … Jak masz na imię?
- Haylee.
 - W takim razie dziękuję ci za pomoc Hay! Jestem ci dozgonnie wdzięczna i.. mam nadzieję, że nie będę ci zbytnio przeszkadzać.
- Luz. Tylko nie schodź do piwnicy. Nie zawsze jestem sobą, gdy tam jestem.
- Nie rozumiem.
- Cóż, to może nawet lepiej.  Po prostu mi zaufaj, spoko?
Ai pokiwała twierdząco głową. Resztę dnia dziewczyny spędziły na wspólnych rozmowach, wygłupach, śpiewaniu i grach. Haylee obiecała Ai, że gdy tylko jej stan się polepszy pójdą razem na zakupy. Jej  zniszczone ubranie leży gdzieś na wysypisku a te które pożyczyła jej Hay były za małe... zwłaszcza w okolicach „oczu”.  Wieczorem anielica została sam na sam z telewizorem i wazonem, który wcześniej stłukła, i którego szczątki chyba nigdy nie trafią do śmieci. W tym czasie właścicielka okupywała swoją piwnicę. Podobnie wyglądały następne dni – w dzień czas spędzały razem, wieczorami Hay bunkrowała się w piwnicy. Ta sama niezmienna rutyna, aż w końcu Ai odzyskała w pełni siły. Tak, to właśnie dzisiaj po raz pierwszy od wypadku pistacjowowłosa wyjdzie z czterech ścian.  Od rana biegała po domu podekscytowana pakując niezbędne rzeczy do podróży. Niestety Haylee nie podzielała jej zachwytu. W watasze był kategoryczny zakaz wpuszczania obcych na swój teren. Niby nic ale średnio jej się widziała chryja z resztą stada i to jeszcze przy Ai. Podeszła do szafy i sięgnęła z niej biało-różową opończę dla anielicy sama zaś zmieniła się w wilka.
- Czeka przed nami dość długa i niebezpieczna droga. Jeśli tylko kogoś zauważysz daj mi znać, dobrze? Hej! Słuchasz ty mnie?
- Ale jesteś urocza! Wybacz, słucham tylko masz taki ładny ogon.
- Heh, dzięki.
Droga  przebiegała szybko i spokojnie, nie napotkały żadnego wilka i już trzeciego dnia wieczorem dotarły do wioski elfów. Całe szczęście, bo Haylee zdążyła wyjeść prawie cały prowiant. Zatrzymały się w pobliskiej karczmie. Ze względu na to że za następnego dnia miał się odbyć jakiś festiwal z okazji tutejszego święta prawie wszystkie pokoje były już zajęte toteż dziewczyny zmuszone były nocować razem.  Zażenowanie jakie malowało się na twarzy Ai doszczętnie powaliło waderę. Minęło co najmniej pięć minut nim  przestała się śmiać. W końcu z pomocą anielicy wstała z ziemi i obie przysiadły do pobliskiego stolika. Dla towarzyski Hay zamówiła wodę z cytryną oraz owoce polane miodem podczas gdy ona sama zamówiła kufel piwa oraz wieprzowinę nadziewaną kasztanami. Kiedy próbowała poczęstować dziewczyna odmówiła mówiąc, że nie będzie się objadać zbytnio przed snem. Blond włosa tylko wzruszyła ramionami i wzięła się do jedzenia. Na scenie właśnie bard śpiewał jakąś balladę. Historia bardzo wciągnęła Ai. Opowiadała o tajemniczej, pierwotnej istocie stworzonej z lepkiego mroku. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy toteż gdy bard zszedł ze sceny anielica udała się do pokoju pozostawiając Hay z kolejną dolewką piwa.
Dziewczyna dopiero niedługo przed północą weszła do pokoju. Jakby grom z jasnego nieba runęła na ziemię. Starannie okryła się kocem leżącym nieopodal i próbowała spać. Daremnie. Zimna posadzka uniemożliwiała jej to. Spojrzała z zazdrością na śpiącą anielicę. Nagle wpadła na pomysł. Po cichu wślizgnęła się do łóżka Ai po czym mocno obięła ją w pasie. Zaczęła się w nią wtulać łapczywie chłonąc ciepłotę jej ciała. Gdy nastał kolejny dzień Haylee obudził krzyk Ai. Nie długo zajęło dziewczynie tłumaczenie się z tego wybryku bowiem uraczyła ją jedynie odpowiedzią „zimno mi było”oraz wzruszenie ramionami. Wadera szybko zmieniła temat na zakupy, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Dziewczyna szybko się rozpogodziła.  Po śniadaniu wyszły do miasteczka. Pracownia krawcowej mieściła się niedaleko placu głównego, gdzie trwały przygotowania do obchodów jakiegoś elfiego święta. W wejściu przywitał ich dobrze umieszczony elf. Był on tutejszym krawcom. Bez zbędnej gadki wziął się za zdejmowanie miar. Miał przygotowane wiele strojów gotowych już do założenia kilka akurat w rozmiarze anielicy, wystarczyło wprowadzić drobne poprawki. Niestety tylko jeden przypadł Ai do gustu, bowiem jak to w elfiej naturze leży kobiece stroje odsłaniały to i owo. Mimo to Hay kupiła prawie wszystkie, które na nią pasowały i to pomimo protestów towarzyszki. Gdy wyszły na ulicę uderzyła w nie fala głośnej muzyki. Tłumy elfów i nie tylko kierowały się centru całego zamieszania. W pierwotnym zamyśle dziewczyny tuż po zakupach miały szykować się w drogę powrotną jednak blondynka postanowiła zmienić plany. Gwałtownie chwyciła dłoń anielicy i zaczęła biegnąć do źródła całego zamieszania ciągnąć za sobą zaskoczoną towarzyszkę. Jej pytający wzrok zamiast wywołał tylko zaczepny uśmieszek u Haylee.
- Na festynie możemy spotkać kogoś kto cię zna. Ai, no chodź! - powiedziała zwalniając nieco tempo biegu.
Kolorowe stoiska, tance, śpiewy oraz odświętne stroje... To wszystko wprawiało w dobry humor.  Jako pierwsze uwagę dziewczyny przykuł konkurs łucznicy. Zawodnicy musieli trafić w ruchome tarcze z opaskami na oczach. Ten kto w najwięcej tarcz trafił wygrywał parę grudek złota i smoczą łuskę. Gra wyda1wała się łatwa. Tarcze nie były jakoś katastrofalnie daleko, więc czemu nie spróbować? Organizator widząc jak nieporadnie Haylee trzymała łuk udzielił jej paru wskazówek po czym upewnił się raz jeszcze czy dziewczyna ma zasłonięte oczy. Stojący nieopodal mężczyźni kpili i żartowali z niej. Ai z przejęciem patrzyła jak jej towarzyszka szykuje się do wystrzelenie pierwszej strzały. Napięła jeszcze mocniej cięciwę i puściła. Słychać było przez krótki moment świst strzały po czym wszystko się wyjaśniło. Trafiła samo centrum tarczy. Kolejna  strzała również. Tak samo kolejna i kolejna... Wszystkie idealnie. Ci co wcześniej ją wyszydzali  nie dowierzali jej celności. Organizator pogratulował Hay. Podczas gdy obserwatorzy chwalili ją Ai nie odezwała się nawet słowem, nie ruszyła się nawet o milimetr tylko wbijała z żalem w oczach wzrok w towarzyszkę. Dziewczyna udawała że nic nie widzi i dopiero gdy odeszły na tyle by żaden z uczestników widowiska nie słyszał zagadała
- Oj no weź! O co ci chodzi?
- To było nie fair. Sama mówiłaś że nie lubisz używać magii więc czemu wtedy użyłaś telekinezy?
- Dla zabawy. A poza tym, wiesz jak ciężko zdobyć smoczą łuskę? Ej no nie obrażaj się! No dobra! Poddaję się. Następnym razem nie będę oszukiwać, więc nie rób już takich min zgoda?
- Zgoda.
Kolejnymi przystankami były pokaz tresowanych niedźwiedzi, biegi  na rękach,  wystawa wypchanych egzotycznych stworzeń, wizyta u wróżbity, występ znakomitej trupy teatralnej oraz zaklinacza ognia. Imprezę zakończyła wielobarwna parada, która wywarła na Ai nie małe wrażenie. Niestety nikt kogo zagadywały dziewczęta nie miał pojęcia skąd ona pochodzi a tym bardziej kim jest. Wiele osób nie dowierzało w ogóle, że jest ona prawdziwym aniołem wszyscy myśleli, że jest ona jedną z aktorek. Pod tym względem czas był zmarnowany. Dziewczyny nie przejmowały się tym jednak. Świetnie spędziły razem dzień pełen niezapomnianych wspomnień a to się liczyło. Nazajutrz wyruszyły w drogę powrotną.

     *                 *                            *
Podróż minęła im bez przeszkud. Już tylko mały odcinek dzielił je od chaty blondynki toteż zamiast kolejnego postoju postanowiły doczłapać się już po ciemku. Nagle zerwał się porywisty wiatr, a niebo spochmurniało. Sklepienie przecięła błyskawica. W tej samej chwili runął deszcz. Hay nic sobie z tego nie robiła wciąż zachęcała anielicę do szybszego marszu. Nagle tuż obok policzka Ai świsnęła strzała, która następnie wbiła się w ziemię tuż przednią. Wilczyca doskoczyła do towarzyszki przybierając ludzką formę. Były już na terenie jej watahy a fakt, że strzała celowo chybiła sugeruje, że było to tylko ostrzeżenie. Zdezorientowana Ai nerwowo biegała  wzrokiem.  Nim kolejna strzała doleciała Haylee utworzyła pole siłowe. Gdyby nie one strzała trafiła by anielicę w serce.  Z pobliskiego drzewa zaszeleściły liście. Po chwili z gałęzi zeskoczyła jakaś postać.
- Yo, nie przesadzasz trochę? Po co te nerwy. - zagadała Hay.
- Znasz zasady. Z premedytacją złamałaś jedną z nich. Jeżeli ktoś się dowie, gdzie aktualnie się znajdujemy znów będziemy musieli się przenieść. Zarówno ja jak i ty tego nie chcemy. Daj sobie pomóc, a ja pozbędę się problemu raz na zawszę.
- Hmm... Kusząca propozycja. Normalnie bym na nią przystała ale wiesz? Tym razem się przeliczyłaś Youkami.
- W takim razie polowanie czas zacząć... - odparła półszeptem po czym z pomknęła do przodu. Zamachnęła się, ostrze przeleciało obok Haylee. Ledwo co udało jej się go uniknąć. Jeszcze parę takich ataków. Każdy nie trafiony mimo to  nie przestawała. Wręcz przeciwnie wzmocniła tempo. Blondynka z każdym ciosem zmuszona była cofnąć się o krok aż w pewnej chwili zahaczyła o korzeń i upadła. Wróg wykorzystał to. Youkami  zamachnęła się i nim ta zdążyła wstać wyprowadziła atak. W ostatniej chwili Haylee wytworzyła pole siłowe. Ai stała sparaliżowana nieopodal. Chciała pomóc lecz strach ją paraliżował. Przeciwniczka zmieniła taktykę. Odwróciła się w stronę anielicy. Nagle ta znieruchomiała. Nieobecnym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę. Okolicę przeszył krzyk przerażenia pistacjowowłosej. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Ty suko! Odpier*ol się od niej!
W tej samej chwili bańka pękła. Pierwszy celne pchnięcie. Ostrze wbiło się głęboko w  ramię w puszczając do krwi Haylee truciznę. Dziewczyna jęknęła z bólu.. Przeciwniczka zaczął wiercić ostrzem w taki sposób, by rana była jak najrozleglejsza, a ból jak największy.
- Lubię poznęcać się trochę nad ofiarom nim ją wykończę. - szepnęła Youkami.
W tej samej chwili obok niej przeleciał różowy pocisk. Gdyby nie odskoczyła najpewniej trafiłby ją.  To była Ai. Już się nie trzęsła chodź nadal miała łzy w oczach. Dzięki niej Hay miała czas by wstać.
- Widzę, że już nie jesteś pod kontrolą mojej iluzji... - dostrzegając różową kulę energii w dłoniach anielicy dodała szybko – Nie pozwolę ci na to.  Rzuciła się w jej stronę, gdy w ten tuż przed nią przeleciała różowa plazma.
- Jak mniemam trucizna zaczyna działać?
- Zamknij się! - krzyknęła Haylee.  Resztkami sił za pomocą telekinezy przyciągnęła do siebie Ai po czym stworzyła kolejną bańkę. Oparła się o ramię przyjaciółki. Sama nie miała nawet siły już stać.
- Żałosne... - rzuciła przeciwniczka po czym wolny krokiem zaczęła się zbliżać. Wystarczył jeden solidny cios by bańka pękła. W tym samym momencie Haylee wykończona upadła na ziemię. Ai stanęła przed dziewczyną zasłaniając ją własnym ciałem co wywołało u Youkami szyderczy uśmiech.
- Co to ma znaczyć ?! - odezwał się kobiecy głos z zarośli. Mina Yo wskazywała, że niebyła ona zbyt szczęśliwa słysząc go. Po chwili wyszła Rena.
- A ty czego tu szukasz, odmieńcu?
Dziewczyna kompletnie zlała ją po czym podeszła do rannej i zaczęła padać jej ranę. Po chwili spojrzała z pogardą na Yo.
- To kara za złamanie reguł. Ta tutaj ośmieliła się wprowadzić na nasz teren obcą.
- Słyszałaś oskarżenia, mam nadzieję że wiesz co to oznacza, więc zapytam cię czy masz coś na swoją obronę.
- Ai, nie jest szpiegiem.  Jest moją przyjaciółką. Mieszka ze mną od dawna i..
- Czy Tytania wie o tym? - wtrąciła Rena.
- Jeszcze nie ale...
- Rozumiem. Jesteś w stanie za nią poręczyć?  Nie będzie mogła opuścić już watahy... przynajmniej żywa.  Weźmiesz za nią odpowiedzialność?
- Tak.
- W takim razie nie widzę przeszkód. Osobiście poinformuję o tym alphę.
- Ty chyba sobie żartujesz! Puścisz ją tak po prostu? TY?! Błagam nie rozmieszaj mnie.
- Dałaś jej już wystarczającą nauczkę a teraz odejdź. Może pojedynczo jesteś od nas silniejsza ale razem nie masz szans.
- Łapię. Nawet ja wiem kiedy odpuścić ale wiedz, że będę mieć na ciebie oko, dziwaku. - rzuciła Youkami po czym odeszła.
- Gardzę takimi ludźmi jak ona.  Tylko potwory mieszają w umysłach innych. A ty, nowa, lepiej uważaj na nią. Nigdy nie wiesz co jej odbije. -rzekła Rena po czym przystąpiła do opatrywania ran.
- Co TY tutaj robisz?
- Spałam podczas pracy a wy mnie obudziliście. Doprawdy nie wiem co ci ona pokazała ale twoje przerażenie dotarło do mnie z takiej odległości...
- Ai?
- Nic... To tylko iluzja.
- Ai!
- Daj jej spokój. Ona po prostu nie chce cię martwić a co do twojej rany... mamy problem. Nie musisz się martwić o ślepotę. Trucizna niedługo przejdzie ale
- Trucizna?!
- Tak, nie zauważyłaś? Gdy Youkami ją dźgnęła wstrzyknęła jej jad. Działanie jest na szczęście chwilowe. Co do rany... cholera jedna potrafi nieźle uszkodzić. Musi cię mocno boleć. Łatwo może wdać się zakażenie a zarówno Tara jak i moje specyfiki są daleko stąd. Cóż, nie mam wyjścia.
- Co chcesz zrobić?
- Możesz poczuć się osłabiona ale zaufaj mi.
- Tobie? Nigdy!
- Haylee! - upomniała ja anielica. Dziewczyna więcej się nie odezwała. Rena położyła jej dłoń na ranie. Mimo, że trwało to tylko kilkanaście sekund ona miała wrażenie, że minęły godziny.  Po jej ciele przechodziły dreszcze. Czuła się okropnie. Na początku rana bolała nie miłosiernie lecz z każdą chwilą ból malał. Nim się spostrzegła zasnęła, a gdy się zbudziła Reny już nie było zaś ona sama leżała na swym łóżku. Obok niej siedziała Ai. Wyglądała na przybitą.
- Coś się stało?
- Haylee, już nie śpisz!
- Jak widać. Czemu jesteś smutna? Ta głupia smarkula coś ci powiedziała?
- Nie! Skądże Rena poszła już kilka godzin temu i to ona pomogła mi cię tu przynieść.
- To ile ja spałam?!
- Piętnaście godzin.
- Wow! Wybacz, musiałam cię zmartwić.
- Nie, to moja wina. To ja cię w to wpakowałam. Przeze mnie zostałaś ranna i... nie chcę być znów wpędzić w trapaty. Jeśli odejdę wszystko będzie w porządku.
- Nie nie będzie. Ai, słuchaj mnie, masz zły tok rozumowania... Spójrz na to z innej strony. Obiecałam, że się tobą zajmę, więc jeśli mnie teraz opuścisz to będzie to kłamstwem. Chyba nie chcesz, żebym była kłamczuchą.
- Ale-
- Żadnych „ale” Ai! Po prostu mi zaufaj. Wszystko będzie dobrze. A teraz nie smuć się, kapiszi?
- Dobrze...
- Więc... ten tego.... Witaj w nowym domu! Mam nadzieję, że nie będziesz mieć mnie dość po tygodniu mojej gatki. - zażartowała wadera.
Nie będę! - odparła pistacjowowłosa z uśmiechem na ustach.

ZALICZONE

1 komentarz:

  1. A ja nadal nie dowierzam, że napisałam "Rena" zamiast "Haylee". Ale ze nie ciapa.

    OdpowiedzUsuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits