Och, a więc basiory z watahy tajemniczej nieznajomej nie zostawiły jej
całkiem bezbronnej, przemknęło mi przez głowę. Wciąż wątpiłem w
zdolności walki wadery, ale miałem w sobie przynajmniej tyle pokory, aby
wiedzieć, iż miecz, nawet, a raczej tym bardziej, w rękach
niedoświadczonej osoby może okazać się bardzo niebezpieczny.
- Słuchaj, mała - zacząłem, jednocześnie starając się niezauważalnym, z pozoru niedbałym gestem, sięgnąć po swoje noże.
Wadera uniosła brwi.
- Mała?
Postanowiłem puścić tę uwagę pomimo uszu.
- Przychodzę tutaj z zupełnie innej watahy...
- Czyli przyznajesz, że jesteś szpiegiem? - Wadera w okamgnieniu znalazła
się tuż przy mnie. Normalnie nie miałbym nic przeciwko bliskiemu
towarzystwu ładnej wadery, ale ta napawała mnie zbyt wielkim
przerażeniem.
- Może posłuchaj do końca? - westchnąłem. - Naprawdę, tylko tracę w ten sposób czas.
- Jeśli chcesz, możemy zakończyć naszą znajomość w inny sposób - powiedziała, niedbale przejeżdżając palcem po ostrzu.
Dobra, koniec, pomyślałem. Czasem to nawet urocze, kiedy płci pięknej
wydaje się, że znaczy więcej niż my, mężczyźni, ale ta oto niewiasta
posuwała się nieco za daleko.
Zmieniłem swoją postać i w trakcie przemiany sięgnąłem po sztylety.
Reakcja ze strony mojej przeciwniczki była tak szybka, że ledwie
ocaliłem głowę, i to jedynie dzięki przemianie. Ostrze zdołało jedynie
przeciąć mi część koszuli. Następne uderzenie nastąpiło ułamek sekundy
później. Udało mi się je zablokować poprzez złożenie ze sobą obu
sztyletów na nacierającej broni. Rozległ się szczęk metali. Po krótkim
mocowaniu się dziewczyna oderwała swój miecz i wykonała pchnięcie.
Nastąpiła kolejna szybka wymiana. Kiedy kobieta znów zamachnęła się
narzędziem, tym razem przygotowując się na cios od góry, ledwie się
wybroniłem. Będąc wytrąconym z równowagi, potrzebowałem chwili, żeby się
pozbierać. Przeciwniczka mi tej chwili, oczywiście, nie dała. Wolną
ręką chwyciła mnie za koszulę na piersi, owinęła ją wokół ręki i
przyciągnęła moją twarz do swojej.
- Następnym razem przemyśl, zanim będziesz próbował walki - warknęła. - Och, no tak, następnego razu nie będzie.
Znowu sięgnęła po broń.
Przez głowę zdążyła przemknąć mi myśl, że hańbą będzie zginąć z rąk
wadery, gdy od śmierci uratowało mnie pojawienie się beżowej, tak,
oczywiście, wadery, o różowych włosach. Poczułem taką ulgę, że nawet nie
zdążyłam pomyśleć nad kolejną czekającą mnie hańbą - zostać uratowanym
przez samicę. Dlaczego nagle nad moim losem zaważyły kobiety?
-Witaj, Kelley - odezwała się moja niedoszła zabójczyni chłodnym tonem,
opuszczając broń. Najwyraźniej uznała, że stanowię minimalne zagrożenie,
więc tak czy siak zdąży mnie powstrzymać, nawet, jeśli znów będę
próbował walczyć. Poczułem się bardzo urażony.
<Tytania? Może jednak Hunter pożyje trochę dłużej? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!