25 listopada 2016

Od Zdrajcy #4 "Mission Impossible - Mikołaj"

#4 Opowiadanie "Mission Impossible - Mikołaj": "Darkness informuje was, że Święty Mikołaj został porwany. Sam przyznaje, że jest z tego niezadowolony, gdyż..cóż, prezenty każdy lubi. Wilki rozpoczynają poszukiwania i angażuje się każda wataha, i nawet samotniki.Czy uda ci się znaleźć Mikołaja? Jak on wygląda? Czy dostaniesz coś od niego w zamian za jego uwolnienie? Kto go porwał?" - 300 punktów
Ś W I Ę T Y   M I K O Ł A J   Z A G I N Ą Ł ! 
Ta wiadomość wstrząsnęła cała Daltą, przewracając Zdrajcę dwukrotnie na ziemię. Pierwszy raz, gdy wpadł na niego Darkness, z dużym impetem biegnący do zamku, by powiadomić o tym Vipera, zaś drugi raz, gdy Darkness wracał z zamku, już nieco spokojniejszy, jednak dalej nie zwracający uwagi na to, gdzie idzie i po kim. Sam Zdrajca po raz pierwszy spotkał się z tym pojęciem, jednak bardzo szybko uzyskał odpowiedź na nurtujące go pytanie: „Czym właściwie jest ten Święty Mikołaj, że jego zniknięcie jest tak przerażające?”. A odpowiedziała mu na nie... Kasai, członkini Watahy Zachodu, która przecież nie darzyła czarnego wilka zbyt dużym zaufaniem.
- Święty Mikołaj to taki wielki gnom, z olbrzymim brzuchem, białymi włosami oraz białą brodą, cały ubrany na czerwono. Powozi zaprzęgiem latających jeleni, a w wielkich saniach ma olbrzymi worek z prezentami, które daje tym, którzy byli grzeczni – powiedziała, patrząc na Zdrajce, jak na debila.
- ...ha – mruknął wilk, zmieszany. Najwyraźniej znajomość tego... Mikołaja była czymś naturalnym dla Deltańskich wilków. Zamyślony opuścił waderę i udał się do pobliskiej jaskini. Zszedł do jej głównej nawy, po czym skierował swoje kroki do ciasnej szczeliny, niemal nie widocznej na chropowatym kamieniu. Przecisnął się przez nią i stanął przed opasłym, ubranym na czerwono gnomem z białą brodą. Związanym i zakneblowanym opasłym, ubranym na czerwono gnomem z białą brodą. Przemienił się w człowieka i kucnął naprzeciw Mikołaja. Uśmiechnął się lekko, choć gnom i tak nie mógł tego widzieć w tych ciemnościach.
- Już wiem, coś ty za jeden – powiedział cichym, nieswoim głosem. – Gnom z prezentami. No, no. Jakoś nie widziałem nigdzie twojego sławnego wora. Cóż, jeśli cenisz swoje życie, oddasz mi go.
Święty zrobił groźną minę i zaczął coś żywo mamrotać, miotając się na boki. Ten widok tylko rozbawił Zdrajcę, który zaczął się śmiać. Gdy to mu się znudziło dobył Anioła, co gnom najwyraźniej zauważył, bo znieruchomiał gwałtownie.
- Dobry chłopiec, grzeczny chłopiec... – czarnowłosy przysunął koniec klingo do gardła Świętego. – A teraz powiesz mi, gdzie one są.
Gnom przełknął głośniej ślinę i skinął głową. Zdrajca pochylił się i rozciął świętemu nogi, po czym chwycił go i wciągnął w mrok. Obaj wypadli kilkanaście metrów dalej, w lesie, na niewielkiej polance.
- ...oszę ...owadzić, pa... Mi...aju – poprosił grzecznie człowiek, przystawiając mocniej koniec klingi do szyi świętego. - ...tylko ...ez ża...ch ...uczek.
Jeniec tyko pokiwał ponuro głową i wskazał na swoje usta. Zdrajca uniósł brwi, jednak wyjął z nich knebel. Mikołaj zagwizdał i w miejscu, z niema spadły olbrzymie sanie, ciągnięte przez szóstkę jeleni, by wylądować przed swoim panem.
- Teraz mnie rozwiąż, masz co chciałeś. – Mikołaj wskazał worek na saniach. Zdrajca jednak stracił zainteresowanie zarówno gnomem, jak i jego jeleniami czy skarbami. W jego polu widzenia pojawił się... niezwykły niebieski motyl. Czarnowłosy upadł na tyłek z zachwytu i wyciągnął ręce, by motyl mógł usiąść mu na palcach. Jego błękitny blask... przywodził mu na myśl blask kryształu.
Święty patrzył na niego przez chwilę zdziwiony, po czym westchnął i rozciął swoje więzy o róg jelenia. Nie specjalnie cicho podszedł do sań i wsiadł na nie. Rzucił jeszcze ostatnie spojrzenie na zafascynowanego motylem człowieka i strzelił z bata. Jelenie poderwały się do lotu, owiewając strumieniem powietrza zarówno czarnowłosego, jak i motyla. Delikatny owad został przez niego porwany i zniknął z pola widzenia Zdrajcy. Ten wyciągnął jeszcze za nim rękę, ale wkrótce opuścił ją ponuro. Motyl... odleciał. Dopiero wtedy przypomniał sobie o Mikołaju i jego skarbach. Odwrócił się w kierunku, w którym przedtem stały sanie, ich tam już nie było. Wstał i skoczył w kierunku, w którym ostatni raz je widział, jednak potknął się i wyrżnął jak długi w ziemie. Gdy podniósł głowę zoriętowała się, że przed jego oczyma leży malutki, błękitny motylek, błyszczący się w słońcu. Wziął go do ręki i usiadł. Motylek był prześliczny. Czarne obwódki jego skrzydeł wykonane były z misternie rzeźbionego, poczernionego srebra, zaś barwne ich wnętrze wykonano z mistrzowsko rzeźbionych, cieniutkich odłamków jakiegoś kamienia szlachetnego. Dawało to wrażenie, że motylek zaraz się rozpadnie, że uleci na wietrze. Jednak by tego nie zrobił, został uwiązany na cieniutkim, srebrnym łańcuszku. Zdrajca spojrzał w niebo ze zdziwieniem. „On miał dawać prezenty grzecznym dzieciom...” pomyślał, zakładając wisiorek na szyję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits