28 listopada 2016

Od Tayrona c.d Fragonii


Wstałem z łóżka, unikając kontaktu cielesnego z Fragonią. Muszę zachować bezpieczną odległość, bo znowu mnie poniesie.
- A jakby odkryli, że nie jest człowiekiem? - mruknąłem, odwracając wzrok, tym samym spoglądając na podłogę.
- Rzeczywiście. - potaknął, lecz nieufnie Viper.
Przeczesałem włosy ręką. Właściwie, to rozwiązanie mogłem wcisnąć mu na samym początku. Nie byłoby takiego zamieszania i panującego smrodu niepewności w powietrzu. Nie miałem nikogo, komu mogłem zaufać, a szpital był całkowicie nieodpowiedzialnym wyborem. Kto normalny, o zdrowych zmysłach wysłałby się na pewną śmierć? Oho, na pewno nie byłbym tą osobą, chociaż logicznie myśląc, mógłbym dokładnie przeanalizować każdą opcję personelu szpitala. Westchnąłem dość głośno. Mimo wszystko nie zmienia to tego jednego, najmniej oczekiwanego przeze mnie faktu.
- Muszę zniknąć z watahy na kilka tygodni. Prywatne... Powody. - przygryzłem wargę. - Ale wrócę... - dodałem przyciszonym już głosem.
Na odpowiedź dostałem kiwnięcie głową. Wspaniale, więc już spadam w rankingu otwierający w miarę lubiane osoby". Tylko umierać, a było to wyjątkowo konieczne ze względu na moje ostatnie zachowanie. Staje się to poważniejsze, a nie mam większej ochoty doprowadzać kolejnej osoby do takiego stanu. Co to, to nie... Zasłoniłem lewą ręką prawe oko.
- Posiedzę z nią przez chwilę, a później znikam. - powiedziałem, powracając wzrokiem na dziewczynę.
- Okej. - odpowiedział Alpha i wyszedł z pokoju, nie odwracając ode mnie wzroku.
Martwiła mnie nieobecność Riley. Tak dawno nie widziałem jej uśmiechniętej twarzy. Niezwykle brakowało mi tego, a mogło doprowadzić to do częstszego tracenia kontroli nad własną postacią.
Pochyliłem się nad łożem nastolatki.
- Mam nadzieję, że już ci lepiej. - przymknąłem lewe oko, pozwalając przybrać kolor czerwony prawemu, otwierając ponownie lewe, prawe straciło swoją szkarłatną barwę. - Nie odpowiadaj, zadając to pytanie, poczułem się lepiej... - mruknąłem, zbliżając się do okna.
Spojrzałem na księżyc. Cudowna pełnia zmusiła mnie do lekkiego podniesienia kącików ust, czyli, innymi słowy, uśmiechu.
- Jak pewnie słyszałaś z naszej rozmowy, nie będzie mnie przez pewien czas. Myślę, że z wiedzą, którą ci przekazałem, spokojnie dasz radę pokonać większość zboczeńców i natarczywych chłopaków. - przełknąłem ślinę. - Trzymaj się. - ponownie podszedłem do łóżka. - I... Mam jedną prośbę. Pozwól mojemu smokowi tutaj zostać. Nie potrzebuje żadnych środków do życia, jednak zawsze jest to lepsze niż zostawienie go samego w mieszkaniu. Lubi towarzystwo. - mruknąłem i wyszedłem z pokoju.
Najbardziej martwiła mnie myśl, że Viper był w stanie zauważyć moje niemalże prawdziwe kłamstwo, jednak nie zatrzymał mnie w sposób brutalny, kiedy opuściłem jego dom. Stanąłem twarzą w twarz z własnym sobą. Muszę się uspokoić, tak na początek...
Odwróciłem się w stronę budynku i zerknąłem w kierunku okna z pokoju, w którym przebywała dziewczyna. Stała, trzymając rękę na szybie, bez maski na twarzy. Spróbowała mi pomachać, ale niefortunnie zamknęła oczy i zsunęła się na podłogę. Nie miałem wyboru, ponownie wbiegłem do domu Alphy, kierując się w stronę pokoju Fragonii. Gdy znalazłem się w pomieszczeniu, podniosłem nastolatkę, kładąc ją na łóżko i zakładając maskę. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się do mnie złośliwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits