25 listopada 2016

Od Tayrona c.d Fragonii


Na całym ciele odczuwałem dreszcze. Niosąc Fragonię, przechylałem się z boku na bok, aby odciążyć ból. Było coraz gorzej. Przed oczami widziałem raz ciemność, raz światło. Ze względu na rany nie miałem wyboru i musiałem zabrać ją do Vipera. Stwierdziłem to po nieudanej próbie dotarcia do podziemi. To był jedyny dobry wybór, skoro chłopak był także medykiem, nie powinno być problemu. Zbliżając się do domu, zatrzymałem się przy kałuży. Zmierzyłem wzrokiem własne odbicie. Oko nie było normalne. Nawet w brudnej, deszczowej wodzie byłem w stanie zobaczyć czerwony blask. Przyśpieszyłem. Musiałem dotrzeć do domu Alfy jak najszybciej się dało, zanim oszaleję ponownie.
***
Zadzwoniłem do domu, opierając się o drzwi wejściowe. Viper otworzył po niedługim czekaniu. Z bólem wymalowanym na twarzy podałem mu dziewczynę.
- Opowiem w przyszłości. Zrób coś z nią. - chrząknąłem, kładąc dłoń na czoło.
Percy mówił coś do mnie, jednak ja widziałem tylko poruszające się usta. Odwróciłem się i ruszyłem, stąpając niepewnie. "Ekran" kręcił się na wszystkie możliwe strony, a ja chodziłem raz w lewo, raz w prawo. Cienie płotów stały się niemalże niewidoczne. Spojrzałem w górę. Chmury, odsłaniając księżyc, pokazały jego prawdziwą barwę. Był czerwony. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i spojrzałem w rozmazane odbicie. Szkarłatna poświata, definitywnie dochodziła z oka. Było gorzej niż kilka godzin temu. Zamknąć się w domu i czekać, aż minie? Uciec do lasu...? Nie... Delta! Oparłem się o murek przy domu. Zamknąłem oczy i użyłem Soul Makera. Znajdowałem się przed portalem. Wziąłem głęboki wdech i wydech, i wkroczyłem do otchłani portalu. Zrobiło mi się niedobrze. Podróże między światami są wymagające. Na Delcie była noc. Nikt nie byłby bardziej szczęśliwy ode mnie. Dawno nie stałem na czterech łapach. Pasy teleportacyjne uspokajały moją osobę. W końcu mogłem oddalić się od obowiązku chronienia się przed Sirroueet. Opanowanym krokiem ruszyłem w kierunku najbliższego zbiornika wodnego.
***
Stanąłem przed własnym odbiciem. Ja nie uśmiechałem się, ono tak. Dwojga oczu patrzyło na mnie przenikliwym wzrokiem. Obie tęczówki były czerwone, jednak tylko u prawej można było dostrzec blask szkarłatu. Mroczna woda kusiła do zatopienia się po czubek nosa. Tak właśnie zrobiłem. Co prawda, było mi zimno. Przy zanurzeniu się pod nią dostrzegałem ciemność. Zamknąłem oczy. Natychmiast poczułem lodowate dłonie głaszczące moją sierść. Otwierając prawe, widziałem białą poświatę skutą łańcuchami na każdej kończynie. Kaszląc głośno, otworzyłem lewe oko. Stałem przed swoim odpowiednikiem w kałuży. Bez słowa kontynuowałem zaniesienie Fragonii. Wbiegając, bez dzwonienia do domu spojrzałem na młodego Alfę, patrzącego na mnie, i tego, kogo niosłem. Podszedłem do kanapy i ułożyłem na niej dziewczynę.
- Masz zdolności medyczne, z tego, co wiem. -mruknąłem, próbując złożyć poprzednie wydarzenia w całość.
Kiwnął głową i bez słowa uklęk przy Cornelii.
- Nie chcę ci opowiadać, co się wydarzyło, jednak powinienem. Jak się wybudzi, rzecz jasna. -powiedziałem, siadając na krześle.
(Fragonio?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits