18 października 2016

Od. Vipera c.d Shira

|Kilka Tygodni po igrzyskach|
Naćpałem się lekami tak mocno, że zamiast zapomnieć o bólu, to uczucie wzrosło. Po chwili jednak migrena ustała. Położyłem się na łóżku. Shira wpatrywała się we mnie zasmucona. Od kilku dni była tu przy mnie. Pomimo iż rany zostały uleczone, ból nie ustawał, a ja budziłem się. Wiele razy śnił mi się ogień. Płonąłem. Otwierałem oczy. Leżałem w sali szpitalnej. Kardiomonitor pokazywał wyraźnie, że serce mi zwalnia. W chwili, kiedy przybiegał lekarz, zawsze się budziłem. Z początku trudno mi było złapać oddech. Jednak w końcu, gdy go wyrównałem, wstawałem powoli z łóżka, idąc po szklankę wody do picia. Teraz moje życie opierało się na lekach, nieustannych, codziennych kontrolach u najlepszych medyków w watasze, wdychanego tlenu przez laskę tlenową, oraz zimnych okładów. Z tego wszystkiego tylko czynność ostatnia była kojąca. Shira podeszła do mnie z butelką wody mineralnej i podała mi ją do ręki. Napiłem się kilku łyków. Od razu przestało mnie boleć gardło.
- Dzięki. - mruknąłem i zamknąłem oczy.
Dziewczyna poprawiła moja włosy.
- Czemu właściwie wszyscy, nawet ty, po tych igrzyskach traktujecie mnie jak jajko, które za chwilę może pęknąć?
- Bo w pewnym sensie teraz jesteś kruchy. - dziewczyna wzięła ode mnie pustą butelkę. - I te twoje oparzenie...
Westchnąłem ciężko.
<Shira? Musiałam trochę zrobić tego przeskoku. Spokojnie, nie zapomniałam o tobie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits