Łóżko to naprawdę ulubiony mebel w moim domu. Dzwonek do drzwi jest tym znienawidzonym, naprawdę. Sen miałem wręcz cudowny. Wydarzyło się tam tyle, zbereźnych rzeczy! Niestety, ktoś wybudził mnie z tej bajki. A był to nikt inny, jak pieprzony dzwonek. Ociągale podniosłem się z ciężkim sapnięciem. [Ach... Te stare kości...] Włożyłem stopy w ciepłe kapcioszki i z niechceniem ruszyłem w kierunku drzwi. Zerknąłem przez wizjer. Stała tam Fragonia, rozglądała się w każdą możliwą stronę. Od kluczyłem zamek i nacisnąłem klamkę.
-Ty wiesz, która jest godzina?- mruknąłem.
-Wpół do szóstej, a co? To dobra pora na trening!
Serio, w tym momencie miałem ochotę zamknąć drzwi i ponownie wrócić do ciepłego łóżka. Tymczasem, bez jakiegokolwiek proszenia wkroczyła do mojego mieszkania.
-Trening? -ziewnąłem ociągale.
W takich momentach chciałbym być zwierzęciem [ I nie chodzi tu o wilki!]... Dokładniej - smokiem.
Mógłbym spać do którejkolwiek godziny, jeść ile zapragnę... A tu co? GÓWNO. Dziewczyna przychodzi o 5:30 z hasłem: "To dobra pora na trening!" Moje ciepłe łóżko... Założyłem szlafrok.
-Co ty chcesz robić tak wcześnie? Na dworze ciemno i lodowato, a w domu nie za bardzo możemy robić coś innego, jak medytacja... Jak chcesz, to możesz usiąść.
-Wyjdziemy na dwór, do lasu. -odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Automatycznie zamknąłem oczy i runąłem na łóżko.
-Nigdzie nie idę. Las za daleko.
Wtuliłem twarz w poduszkę i nawinąłem kołdrę na siebie. Wściekła się. Chyba. Zaczęła mówić do mnie coś niezrozumiałego. Zamknąłem oczy i odpłynąłem. Z daleka słychać było hałasy. Mnóstwo nieznanych, budzących grozę dźwięków. Przenikliwe krzyki, wrzaski. W oddali widziałem krew, nie... To nie ja widziałem krew. Postać ta była zamazana, w ręku dzierżawiła srebrny, czysty miecz. W pobliżu stała postać z kosą. Nie brała udziału w pojedynku. Tylko się przyglądała. Poczułem ucisk w kręgosłupie Coś po mnie skakało. Uciekało i wracało na poprzednie miejsce. Gwałtownie uniosłem powieki. Cornelia skakała przeze mnie czasem "niechcący" zahaczając nogą o mój kręgosłup.
-Odbiło ci już totalnie? -warknąłem, zwalając z siebie szkodnika.
-Idziemy do lasu. Jest już niemalże szósta trzydzieści! -burknęła oburzona.
-Chwast... Chwast... Wkurzający, ciężki do usunięcia. Uparłaś się. Pójdę. -westchnąłem, zmierzając do łazienki.
Klasnęła w dłonie i stanęła przy drzwiach.
chwilę później
Byłem gotowy. Narzuciłem na siebie kurtkę. Sprawdziłem czy wszystkie dokumenty są w portfelu. W wyjściu chwyciłem za klucze.
-Idziemy, tak? -ziewnąłem i zamknąłem zamek.
Kiwnęła głową i zbiegła po schodach. Dzieci mają tyle energii... Zszedłem po schodach i stanąłem w holu.
-Piechotą? -spytałem. -Czy może samochodem?
-Biegiem. -odpowiedziała.
Że co? Od razu?
-Aleś się uparła na ten trening. -sapnąłem.
-A jak inaczej?
Tylko wyszliśmy z klatki, a już zaczęliśmy biec. Jeżeli jechały jakieś pojedyncze auta, skupiali swój wzrok właśnie na nas. To było denerwujące. W sumie nie czułem się zmęczony. Z Fragonią było odrobinę inaczej. Oddychała nierówno.
-Zwolnijmy.
Odetchnęła z ulgą, ale nie straciła werwy.
-Zaraz będziemy biec znowu! -podniosła ręce do góry.
-Jasne.
Obudziłbym się dopiero za jakieś trzy godziny. Tymczasem teraz biegam z osobą młodszą ode mnie o paręnaście lat po ulicy. O dokładnie, spojrzałem na zegarek. Szóstej czterdzieści jeden, 23 sekund. Wyciągnąłem telefon. Za sobą mieliśmy około 2000 kroków. Dość mało.
-Ruszamy znowu!
***
Dobiegliśmy na miejsce o około szóstej pięćdziesiąt coś. Znajdowaliśmy się na dość otwartej przestrzeni. Spokojna polana, mniej więcej pośrodku lasu brzozowego. W pobliżu było także jezioro. Naprawdę ślicznie. Wschodzące słońce nadawało przyjaznego nastroju.
-Więc... Co chcesz teraz trenować? -spytałem.
(Fragonio? :P )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!