31 października 2016

Od Mercury

Nie lubię poranków zimowych. Jest lodowato i ciemno. Godzina 7:13, a ja pcham się razem z milionem ludzi w jednym autobusie. W tym momencie uszczęśliwiała mnie muzyka z słuchawek. Przyglądałam się ludziom z ogromnym zainteresowaniem. Każdy z nich miał swoje sprawy do załatwienia. A ja? Jechałam spotkać się z gościem z portali randkowych, potrzebowałam kogoś komu mogłabym się wyżalić. Piątkowy ranek, a ja pcham się w zapełnionych pojazdach aby zobaczyć jakąś osobę. Bardzo interesujące. Uśmiechałam się przez całą drogę, bo wiadomo... Osoba w realistycznym świecie zawsze inna. Znam i takich, którzy podczas pisania mają całkowicie inną osobowość. Liczę się z tym, że mogę spotkać się z typowym gwałcicielem. Na to też byłam przygotowana. Ubezpieczyłam się jak typowa kobieta w gaz pieprzowy. Znając życie, nie użyłam bym go, tylko przeszłabym do czynów. Później trzeba by było spalić ciało. Niezwykle dużo roboty, a ja chciałam się tylko spotkać i porozmawiać. Liczę też, że ta osoba nie będzie gejem - umrę na miejscu. Cały czas tłukę się w myślach, za to kiedy pocałowałam moją przyjaciółkę. Po pijanemu wszystko jest możliwe! Poprawiłam włosy i zerknęłam na tablicę przystanków linii 127. Za dokładnie pięć przystanków będę musiała wysiąść. Kontynuując, zdziwiło mnie to, że człowiek zaproponował spotkanie tak wcześnie. Rozumiem, czasem nie ma czasu w południe, ale czemu ósma? Ziewnęłam ociągale zasłaniając usta dłonią. Nie potrafiłam wytrzymać, ale chodzenie spać po godzinie zerowej jest złe. Nie polecam. Ciekawie jaki ten człowiek będzie. Jak wiadomo, zdjęcie jest... Ale zdjęcie to zdjęcie, w każdy sposób można je zmodyfikować. Poczułam przytłaczający smród. Do autobusu wkroczyła postać wyperfumowana do granic możliwości. Przecisnęłam się przez tłum, oddalając się od perfumowca. Oparłam się o słupek. Stałam koło Gota. Uśmiechnęłam się, mówiąc równocześnie "przepraszam" i specjalnie zmieniłam pozycję, aby mieć możliwość zerknięcia w telefon chłopaka. Pisał wiersz. Pewnie coś o śmierci. Zgryzłam wargę i zerknęłam na zegarek na kasowniku biletów. Godzina 7:39. Jeszcze jeden przystanek i wysiadam. Sprawdziłam czy słuchawki są dobrze włożone i zbliżyłam się do drzwi autobusu. Najechałam palcem na znak "stop" i kliknęłam go, gdy autobus zatrzymał się na przystanku. Dumna wysiadłam z pojazdu i ruszyłam na umówione miejsce spotkania. Poczułam przeszywający chłód. Wzdrygnęłam się i zawinęłam mocniej szal. Znajdowałam się w parku, przy fontannie. Oparłam się o włączoną latarnię i cicho westchnęłam. Wtem poczułam ucisk z drugiej strony. Ktoś także opierał się o nią, tylko trochę z innej strony. Gwałtownie odwróciłam się patrząc na zakapturzoną osobę.
-Ty jesteś tym na portalu randkowym? Ja to... -zastanowiłam się przez moment jakie imię mam użyć.
-Mercury. -postać odpowiedziała psując moją wypowiedź.
(Ktośku?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits