15 września 2016

Od. Tytanii - Team "Shadow" - Pokój I

Posłałam Viperowi krótkie, złowrogie spojrzenie. Chłopak odwzajemnił je. Za chwilę mieliśmy się rozstać. To był ostatni raz, kiedy miałam zobaczyć go jako brata, a nie wroga. Przez chwilę czułam się jak na ringu MMA. Atmosfera była beznadziejna. Ale czego mogłam się spodziewać? Niedługo jedno z nas zginie. Z ręki drugiego. Zamknęłam oczy i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka. Chwycił ją. Nic jednak nie powiedział.
- I co dalej? - zapytałam go. - Boję się. Nie wiem. Nie poradzę sobie. Będziesz lepszym alphą.
Chłopak spojrzał na mnie. Jego ręka zaczęła drżeć. Nie wytrzymał. Przytulił mnie. Otworzyłam oczy. Odwzajemniłam uścisk. Kochałam go. Wychowywaliśmy się razem, i pomimo, że czasem zachowywał się jak skończony tuman, był moim bratem. Co więcej: bliźniakiem. Nie potrafiłabym go zabić. Sama jednak też nie zamierzałam się poświęcać. Coś wpajało mi, że tak być nie może. Zresztą, znając życie, prędzej puściłby członków watahy z dymem, niż zdołałby cokolwiek poprawić. Wtedy zrozumiałam, że jeszcze parę sekund temu powiedziałam chłopakowi co innego. 
Po chwili do pomieszczenia wszedł Darkness. W ręku trzymał kluczyk. Podszedł do mnie i prychnął, jakbym miała mu miejsce z Viperem zrobić. Chłopak mnie puścił i ustąpił miejsca naszemu ojcu. Darkness włożył klucz do małej dziurki, której jeszcze przed chwilą nie zauważyłam. Coś trzasnęło. Zanim się obejrzałam, obok mężczyzny leżał stół z bronią. Od sztyletów, po topory i nawet broń palna.
- Wybieracie broń. - mruknął i odsunął się.
Spojrzałam na ten cały arsenał. Mój brat wybrał oczywiście bron palną. Ja jednak wolałabym  tego gówna nie używać. Poczułam ukłucie. Skrzywiłam się i spojrzałam na swoją dłoń. Z kciuka lała mi się krew. Wtedy zobaczyłam czarny sztylet. Widniała na nim moja krew. Na głowicy miał przeróżne symbole, głównie oznaczające czarną magię. Wzięłam go. Nic niezwykłego się nie stało. Ale wiedziałam, że on mnie wybrał. Cóż, inteligentne ostrze? Może być.
Potem ostatni posiłek. Nie chciałam, aby był jakoś szczególnie uroczysty. Zaprosiłam jedynie Anubisa. Viper był obowiązkowo. Pod ścianą stała jego snajperka. Nie znałam się za bardzo na tym, ale tego typu broń jest podobno bardzo niebezpieczna i szybka. Przy odrobinie szczęścia będzie jednak kłopotliwa z bliskiej odległości. Viper zamówił pizzę, bo uważał, że powinnam sobie odpuścić gotowanie. Anubis, mój najmłodszy braciszek, którego widziałam zapewne po raz ostatni, opierał się o mnie. Trząsł się z zimna. Mimo, iż miał już czternaście lat, był dopiero chłopcem. Nie powinien widzieć, jak nawzajem z Viperem rzucamy się sobie do gardeł. Darkness jednak naciskał na ten durny "seans na żywo" z naszej walki. Przytuliłam go i pocałowałam w czoło. Anubis jednak tylko warknął, jakby tego nie lubił. I nie dziwię mu się. Typowy facet. Nie lubi czułości. Uśmiechnęłam się jednak tylko pod nosem i zaczęłam go łaskotać. Ten wiercił się i krzątał z niezadowoleniem, ale było to na swój sposób zabawne. Kochany, młodszy brat. Viper włączył kino domowe i zaczął przeglądać stertę płyt. Zawsze, o ile pamiętam, kłóciliśmy się o to, co włączyć. Percy zawsze naciskał na jakiś film sensacyjny lub horror od osiemnastki. Ja wybierałam jedynie SF lub fantasy, a Anubis kryminalne. Dzisiaj jednak postanowiliśmy obejrzeć jakąś komedię. Nie przepadałam za komediami, podobnie jak i Anubis, ale ten ostatni raz byłam skłonna się poświęcić.
Otworzyłam oczy. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się na kanapie. Ani Vipera, ani Anubisa nie było przy mnie. Nikt nie chrząkał się, jak co rano, po kuchni. Obok mnie leżała jakaś kartka. Przypominała ona o spotkaniu. Nie była jednak podana ani godzina, ani miejsce. Za to na dole widniał zielonkawy odcisk palca. Z zaciekawieniem dotknęłam go. Nic nie poczułam, jednak kiedy się obejrzałam, zrozumiałam, że nie znajduję się już w swoim salonie. Co więcej: miałam na sobie inne ubranie. Czarna, krótka sukienka, typowo wieczorowa, z koronką. Jednak byłą o wiele bardziej wygodniejsza. Zrozumiałam, że jest to ubranie na igrzyska. Sukienka była bardzo ładna, ale wkurzało mnie jedno: za bardzo odsłonięty dekolt, w który wgapiał się mój ojciec. No i Raz, stojący obok mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że są tu wszyscy wylosowani do mojej drużyny. Wszyscy ubrani na czarno. Mimo, iż nie byłam jedyną kobietą, jako jedyna nosiłam sukienkę. Reszta: czarne spodnie i bluzy. Wyglądali trochę jak wzięci z gry Assassin's Creed. Nie zastanawiałam się, gdzie jest mój brat. Ojciec wcześniej już nam wytłumaczył, że dostał się do labiryntu inną drogą. Powiedział jedynie:
- Przed sobą macie drzwi do pierwszego pokoju. Zapraszam serdecznie i życzę szybkiej śmierci! - po czym po prostu zniknął.
Nie miałam o co protestować. Spojrzałam z przerażeniem na drzwi. Wyciągnęłam rękę w stronę klamki i delikatnie je otworzyłam. Znalazłam się wraz ze swoją drużyną w jakiejś komnacie, jakby zamkowej. Znajdowaliśmy się na zamku Rivangoth na Delcie. Zdziwiło mnie tylko to, że nie było tu nic złotego i zamek wyglądał jakby był o kilkaset lat młodszy. Rozkazałam swoich podopiecznym rozejrzeć się za wszelkimi, złotymi przedmiotami. Zdrajca poszedł do sypialni, Tyks na górne piętro, a Raz został ze mną. Kasai zaś pobiegła do najbliższych drzwi. Nie pamiętam, dokąd one prowadziły. Ja stałam w miejscu. Cóż, zaledwie pół godziny temu byłam jeszcze w pokoju i przeglądałam pocztę od mojego ojca. Już miałam ruszyć do przodu, kiedy zobaczyła...dziewczynkę. Czarnowłosą dziewczynkę, trzymającą w ręku lalkę. A na lalce: złota bransoletka. Wyciągnęłam do dziecka rękę, jakbym grzecznie prosiła o zabawkę. Ona jednak tylko spojrzała na mnie jak na złodzieja. Po chwili wrzasnęła: "TATUSIU!". Okrzyk był tak nagły, że odskoczyłam od niej. Znałam ten głos. To...byłam ja sama. Po chwili do pokoju wbiegł Darkness z kosą. Tak, wyglądał normalnie. Nie był wtedy nienaturalnie blady, a oczy miał niebieskie, a nie jedno czarne, drugie błękitne. Pomimo tego, że był to mój prawdziwy ojciec, teraz dostrzegałam w nim tylko potencjalnego wroga. On we mnie też. Poza tym, kosa nie była charakterystyczna bronią Warrena. Ale przyznam się szczerze, że jak byłam mała, nigdy nie widziałam Darka z inną bronią niż nóż kuchenny brudny od  krojenia cebuli. Skoczyłam na dziewczynkę i brutalnie wyrwałam jej szmacianą laleczkę, przypominającą typową Annabell. Ale nie chodzi mi tu o lalkę z horroru, tylko taka interaktywną. Nie chciałam się oglądać. Wiedziałam dobrze, że ściga mnie wściekły ojciec z kosą.
- RAZ! BIEGIEM DO SYPIALNI! - wrzasnęłam.
Chłopak załapał, że ktoś mnie ściga. Popędził ze mną w stronę najbliższych drzwi. Gdy tylko znaleźliśmy się w pokoju, padłam na łóżko z lalką. Zanim chłopak zdążył coś powiedzieć, zaczęłam rozbierać lalkę. Po chwili dobrałam się też do jej kończyn. Próbowałam zdjąć głowę, aby zobaczyć, co jest w środku, ale..nie było nic. Lalka była w środku pusta.
- Cóż, skrzynia może przybrać różne formy. Nieźle kombinowałaś, ale to nie było to. - mruknął Raz i pokręcił głową. Usłyszałam szelest i po chwili znalazłam się już na ziemi. Spod łóżka wypełzła młoda osóbka, jaką była...albo był: Zdrajca. Wilk wyszedł spod łóżka zniesmaczony i trochę obolały. I nic dziwnego. Z całej pety rzuciłam się na łóżko i mogłam go przygnieść. Raz patrzył niepewnie na małego stworka, a ten znowu, bez żadnych kłótni, wrócił do przeszukiwania pomieszczenia. Nie chcąc mu przeszkadzać, wyszłam na zewnątrz. Ojca nie było. Cóż, skoro za pierwszym razem nie poszło, to pójdzie za drugim. Chyba. Do trzech razy sztuka. Już miałam zrobić krok na przód, kiedy usłyszałam warczenie. Coś na mnie skoczyło. Czarny, potężnie zbudowany wilk. Uwagę przykuła jego obroża. Cała zrobiona ze złota. O ile dobrze pamiętam, ojciec nigdy nie nosił tego typu  błyskotek. Chciałam mu ją zdjąć, ale wiercił się i kręcił. Przemieniłam się więc w waderę i zaczęłam się szarpać. Po chwili natrafiłam zębami na błyskotkę i zdjęłam z szyi Darkossa. Po chwili obroża przyjęła formę ogromnej skrzyni. A basior? Rozpłynął się w powietrzu. Wiedziałam jednak, że to dopiero początek szaleńczego wyścigu. Przemieniłam się znowu w kobietę i otworzyłam skrzynię.

Za napisanie 1200 słów Tytania dostaje: 700 punktów do rozdania. No..ale nagrodę losowałam, więc się szanowni państwo nie dziwcie. Poza tym, napisałam aż ponad 1200 słów, więc na coś zasługuję. Następna w kolejce: ZDRAJCA, a po Zdrajcy: RAZ
Do drugiego Teamu: Niedługo pojawi się i tak opowiadanie, a zaraz po Viperze napisze HIKARU!

2 komentarze:

  1. Ekhm... nie lubię się wtrącać ale mam pewien pomysł. Czy nie lepiej byłoby zastąpić nagrody innum rodzajem. Żeby nie było to coś jak punkty, zbroja ze sklepu. Coś takiego co miałoby swój udział w fabule. Np. Kara:złamana noga, nagroda, "szczęśliwe drzwi"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś takiego też będzie. To jednak zależy od ilości napisanych słów i od szczęścia. Pisałam te karteczki z nagrodami na szybko. Kary będą dotyczyć fabuły, a reszta - nie.

      Usuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits