04 września 2016

Od Hikaru - Walka z Syrenami

Cóż, każdy ma swoje słabości, nawet taka przezajebista osoba jak ja, ale czy to akurat mi musiała trafić się słaba głowa do alkoholu?! Kac, tracenie przytomności po szklaneczce jakiegoś nisko procentowego alkoholu, różne odpały. Tylko tym razem, zamiast obudzić się w swoim, bądź jak to ostatnio bywało, cudzym domu lub miejscu, które kojarzę, przytomność odzyskałam na durnym kutrze rybackim.
Obudził mnie odór ryb.
Fuj.
Na początku nie byłam pewna, gdzie jestem. Zajeżdżało morzem i kołysało. Zebrało mi się na wymioty, więc w te pędy wybiegłam na pokład i dopadłam do barierki. Trzy sekundy później wysoka fala uderzyła w statek, skutkiem czego zostałam od stóp do głów zmoczona słoną wodą.
Bosko.
Gdy mokre włosy oblepiły całe moje mokre czoło, a równie mokre ubrania zaczęły zwisać niczym szmaty, obróciłam się i wyciągnęłam ręce, by na oślep poszukiwać czegoś do wytarcia.
Wpadłam na kogoś, jakże by inaczej.
- Przepraszam — bąknęłam pod nosem i odgarnęłam grzywkę do tyłu.
Przede mną stał mężczyzna około pięćdziesiątki. Miał brodę, wąsy i palił fajkę. Wyglądał jak ci nieco szaleni kapitanowie w różnych filmów przygodowych.
- Panienka nie podchodzi tak blisko barierki, bo jeszcze panienkę zmyje do wody.
Skrzywiłam się na samą myśl o tym. Po jaką cholerę ja się tu wpakowałam?! Mężczyzna jakby czytał mi w myślach.
- Mówiła panienka, że jest jakimś podróżnikiem czy coś i szuka pani przygody. Czuć było od panny alkohol, ale gdy pokazała pani tak okrągłą sumkę za przewóz, nie mogłem odmówić — wytłumaczył i uśmiechnął się, ukazując szereg żółtych zębów.
Zbladłam.
- G... gdzie płyniemy? - zapytałam przerażona.
- Panienka się nie boi, za jakieś dwa tygodnie wracamy do portu.
Odetchnęłam z ulgą i kiwnęłam głową. Mężczyzna odmaszerował w kierunku reszty załogi, a ja uznałam, że czas się wreszcie przebrać. Poszperałam nieco w pomieszczeniu gdzie spała załoga i ze starych kufrów wygrzebałam koszulkę i spodnie. T-shirt sięgał mi prawie do kolan, był szary i nie pachniał zbyt świeżo. Spodnie natomiast były dużo za duże i nogawki musiałam wkasać w buty, ażeby się nie przewrócić. Efektem było to, że wyglądałam jak chłopak. Męska koszulka skutecznie maskowała biust, a krótkie włosy przywodziły na myśl bardziej mężczyznę niż dość młodą dziewczynę. Przeszukałam również szafki marynarzy i w jednej z nich znalazłam stary, ale wciąż ostry nóż.
Wróciłam na pokład. Kuter był stary i zardzewiały. Skrzypiał i trząsł się przy najmniejszym uderzeniu fali. A fale były wysokie, mimo że wcale nie padał deszcz, a pogoda była całkiem niezła. Na przedzie statku krzątało się sporo mężczyzn. Smród ryb był tutaj najmocniejszy, pewnie dlatego, że to tu lądowały złowione okazy. Kolejna sieć została wyłowiona spod wody przez coś w rodzaju dźwigu i właśnie była przenoszona nad otwór wypełniony rybami. Podeszłam bliżej by lepiej się przyjrzeć.
Niestety, jakiś mężczyzna potrącił mnie, a ja ślizgając się po mokrym pokładzie, dojechałam do barierki dzielącej mnie od ciemnego morza, albo oceanu, sama już nie wiedziałam, gdzie jestem. Starałam się wyhamować — na próżno. Walnęłam w barierkę i przekoziołkowałam w dół. Wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam pisnąć. Walnęłam o taflę wody i poleciałam jeszcze dobre dziesięć metrów w głąb wody. Otworzyłam oczy. Szybko jednak je zamknęłam, gdyż słona woda strasznie piekła. Było mi strasznie zimno i nic nie widziałam. Zaczęłam wypływać ku górze. Było to ciężkie, szczególnie że strach, który mnie ogarnął, sprawiał, że moje ruchy były strasznie chaotyczne. Wreszcie jednak wynurzyłam się na powierzchnię. Nie byłam pewna czy ludzie na statku zauważyli, że spadłam. Chciałam popłynąć do burty i zawołać pomoc jednak ktoś zasłonił mi usta dłonią.
- Patrzcie tylko, jaki słodki chłopiec — odezwał się dźwięczny, kobiecy głos.
Spod wody wyłoniły się dwie inne dziewczyny.
Jedna z nich miała długie, falowane, ciemne włosy i równie ciemne oczy. Przyglądała mi się z zaciekawieniem. Druga natomiast była ruda, a jej loki spływały po jej ramionach. Trzecia z nich musiała być za mną. Ale co robiły trzy kobiety w wodzie?! Ciemnowłosa dziewczyna podpłynęła do mnie i przysunęła swoją twarz ciut za blisko mojej. Wyglądała, jakby chciała mnie pocałować. Nasze nosy się stykały, a jej usta były coraz bliżej moich. W ostatniej chwili wyszarpałam się dziewczynie, która mnie trzymała i odpłynęłam kilka metrów od nich.
- Zostawcie mnie! - pisnęłam niezadowolona z tego, co próbowała zrobić ciemnowłosa. - Wcale nie jestem chłopakiem! Ani żadnym homo, żeby całować się z drugą laską! FUJ!
Kobiety spojrzały po sobie. Z ich twarzy znikły uśmiechy.
- Ty jesteś kobietą? - zapytała ruda dziewczyna, a w jej głosie słychać było wzgardę. - Nie zgadzam się, by takie brzydoty stąpały po tym świecie.
Otworzyłam usta, by na nią nakrzyczeć, jednak ktoś pociągnął mnie pod wodę. W ciemnej cieczy dojrzała szpetną twarz i rząd ostrych zębów. Wreszcie dotarło do mnie, kim były kobiety. Syreny. Miotałam się, jednak nie mogłam się jej wyrwać, trzymała mnie za nogę. Drugą nogę miałam jednak wolną, więc z całej siły zaczęłam kopać nią w twarz ciągnącej mnie syreny. Puściła, a ja ruszyłam ku powierzchni, ponieważ powoli kończył mi się tlen. Gdy byłam już zaledwie metr od celu, kolejna syrena zaczęła ciągnąć mnie na dno. Wbiła swoje ostre pazury w moje ramiona, woda naokoło zabarwiła się lekko na czerwono. Jednak ja również tak łatwo się nie poddawałam. Zaczęłam przeszukiwać kieszenie spodni, gdzieś powinnam mieć ten cholerny nóż. Znalazłam go i przebiłam nim serce syreny. Jej uścisk zelżał, a ja wreszcie wypłynęłam i zaczerpnęłam nieco powietrza.
Spod wody, tuż obok mnie, wyskoczyła syrena, którą wcześniej nieco zmasakrowałam nogą. Nigdy nie byłam dobra w rzucaniu nożami, jednak tym razem szczęście wreszcie się do mnie uśmiechnęło i broń wbiła się prosto w krtań syreny, która zaczęła opadać na dno. Dopiero po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że właśnie straciłam swoją broń. Zanurkowałam. Oczy mnie piekły, jednak nie mogłam stracić z oczu opadającego ciała syreny. Byłam jednak za wolna. Ostatnia z trzech syren ubiegła mnie i wyciągnęła nóż z szyi towarzyskie. Rzuciła się w moim kierunku. W wodzie była dużo szybsza niż zwykły człowiek. Jej ciemny ogon pokryty łuskami mienił się w świetle, które docierało pod wodę. Nie minęła sekunda, kiedy mój własny (chociaż kradziony) nóż utkwił w mojej lewej ręce kilka centymetrów nad łokciem. Krzyknęłam, jednak z moich ust wydobyły się jedynie bąbelki powietrza.
P o t r z e b o w a ł a m   t l e n u.
Chciałam wynurzyć się, jednak syrena wciąż mnie trzymała. Zbliżyła swoją twarz do mojej. O dziwo jej głos było słychać w wodzie i doskonale rozumiałam, co mówi.
- Cóż, mało obchodzi mnie twoja płeć — posłała mi wymowny uśmiech i złapała za moją koszulkę.
Nie miałam siły, by się wyrywać. Właściwie to chciałam już się poddać. Ale przecież to by do mnie nie pasowało. Zebrałam się w sobie i wyciągnęłam nóż tkwiący w moim ramieniu. Wbiłam go między oczy syreny, która zdążyła już pozbawić mnie koszulki. I to był koniec. Nie mogłam się ruszyć. Zaczęłam tęsknić za powietrzem. I gdy już myślałam, że umrę, ktoś złapał mnie i wyciągnął ponad powierzchnię wody. Od razu zaczerpnęłam powietrza. Nie byłam pewna, co się dzieje. Wszystko mnie bolało, czułam, jakby zaraz miało rozsadzić mi płuca.
Ale żyłam. Nie wiedziałam, jak wytłumaczę mężczyznom na pokładzie, dlaczego tak się szamotałam i czemu mam rozwalone ramię, ale to już był inny problem.

1 komentarz:

  1. Soł, 500 punkcików do rozdania to fajna rzecz:
    200 do siły
    150 do techniki
    150 do ukrycia

    OdpowiedzUsuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits