29 sierpnia 2016

Od Primrose c.d Amir

- A co ty na to żeby wybrać się do jakiegoś domku w lesie? Będziemy jeździć konno, strzelać z łuku i robić różne inne rzeczy? – zapytał po chwili.
Zamyśliłam się. Domek w… lesie…? Właśnie, las! Miejsce, którego nienawidzę, które potępiam bardziej od słońca. Miejsce, gdzie czają się najgorsze owady świata, krwiożercze pająki, zabójcze kleszcze i mali krwiopijcy – komary.
Ale pomimo, tych okropności, ten pomysł wcale nie jest zły… Spędzić miesiąc w małym domu w lesie… Pomijając, że domek może zostać pożarty przez korniki, i zawalić się nam na głowę… Ale cóż, taki jest ten okropny świat. Nie myśląc nad czarnymi scenariuszami, które mogą nas popędzić do grobu…
- Świetny pomysł… - uśmiechnęłam się. Wow, pierwszy raz tak krótko zajęło mi podjęcie decyzji! Normalnie trwało by to z 3 godziny, a ty tylko 3 minuty! Dobra, te komary niech już mnie pożrą! Kupię raida i będzie po sprawie.
- To idę się spakować! – klasnęłam w dłonie, pocałowałam Amira, i pobiegłam na górę. Ten zdezorientowany, jedynie odprowadził mnie wzrokiem i także poszedł się pakować.
Otworzyłam szafę i wyjęłam walizkę wielkości krzesła… No, ale mniejszej nie miałam… Cóż ja poradzę!? No to tak, teraz jest ta najgorsza chwila…
- AMIR!!! – wrzasnęłam zrezygnowana. Po chwili podszedł do mnie z pytającym spojrzeniem. – Jak myślisz…? Lepiej wziąć czarne czy szare rurki, bo nie mogę się zdecydować…
Widać było, że chłopak był trochę zdziwiony moim pytaniem.
- Hym… Wiesz… -złapał się za kark. – Moim zdaniem we wszystkim ci ładnie… - uśmiechnął się.
Uśmiechnęłam się na ten komplement.
- Jednak wezmę obie pary… - mruknęłam i włożyłam spodnie do walizki.
3 godz. później…
- Prim… Nie chcę cię popędzać… Ale długo jeszcze…? – Amir co chwilę zaglądał mi przez ramię, czy już skończyłam.
- Hym…? A tak, jeszcze chwilkę… - mruknęłam, zbyt pochłonięta myśleniem, czy będzie ciepło, czy nie…? Wziąć krótkie spodenki, czy nie…? Wziąć koszulę w kratkę, czy nie…? Dobra! To dla mnie za dużo! Biorę wszystko! Wrzuciłam wszystko do walizki i odetchnęłam z ulgą.
- No! W końcu! – uśmiechnęłam się i wzięłam do ręki walizkę. Ale nie była wcale taka ciężka… Wcale…
Wyszłam przed dom i usiadłam na walizce.
- No, a teraz… - powiedział Amir i zawinął mi chustę na oczy.
- Ej, tak się nie umawialiśmy! – mruknęłam i próbowałam wstać. – Ciemno… - mruknęłam i próbowałam iść po omacku do auta.
- O to chodzi… - Amir szepnął mi do ucha tym jego namiętnym głosem... I stawiam stówę, że na pewno na jego twarzy malował się uśmiech.
Zrobiłam minę obrażonego dziecka, ale szczerze mówiąc podobało mi się to…
Po chwili Amir wziął mnie za rękę, i poprowadził auta. Usiadłam wygodnie na siedzeniu i podałam mu kluczyki.
- Mam nadzieję, że nas nie pozabijasz… -uśmiechnęłam się złośliwie.
- Spróbuję… - powiedział i włączył silnik.
Godzinę później.
- KTO CI DAŁ PRAWO JAZDY!? – wrzasnęłam trzymając się kurczowo jego prawej ręki.
- Nie jest tak źle… - mruknął zatrzymując się gwałtownie. – Jesteśmy na miejscu… - powiedział zadowolony, a ja z ulgą wypuściłam powietrze. Cudem wyszłam z auta i od razu poczułam uderzający zapach lasu.
Usłyszałam ,że Amir podchodzi to mnie powoli. Pocałował mnie i zdjął chustę. Odsunął się i…
…Zaparło mi dech w piersiach.
- Śliczny… - mruknęłam i rzuciłam się mu na szyję.
( Amir? )



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits