Tym razem bez bajki. Cóż, trochę trudno wymyślić coś kreatywnego, kiedy
leżysz półżywy na cudzej kanapie. Chociaż, jakby tak pomyśleć, to
ogólnie trudno cokolwiek wymyślić, kiedy jest się u obcej osoby w domu.
Fakt, że nie jestem u siebie, zauważyłem, gdy tylko lekko podniosłem
powieki. Coś mi nie pasowało. Było zbyt czysto. Ja bym chyba nie był w
stanie tak posprzątać. Bo przecież, póki mam gdzie spać, mogę tam też
jeść i normalnie funkcjonować. Najczęściej takim miejscem okazywało się
łóżko lub kanapa, na której usadawiałem się i odcinałem od wszystkich na
zewnątrz. Ale, kiedy nie byłem już w stanie wydostać się z mieszkania,
oczywiście trzeba było ciut ogarnąć. Tyle że u mnie nawet po
„ogarnięciu”, po ziemi walały się papiery i graty, szafki pękały w
szwach, a przy drzwiach piętrzyły się worki wypchane śmieciami, które
miałem w niedalekiej przyszłości wynieść do śmietnika. Ale, wracając do
tematu: GDZIE JA DO CHOLERY JESTEM?! Z poprzedniego wieczoru nic nie
pamiętałem. Jedyne co pojawiało się w mojej głowie, to dziewczyna,
jednak nie mogłem przypomnieć sobie niczego charakterystycznego.
Wspomnienie przyjemnego snu poszło się walić, a ja ze zdziwienia
poderwałem się z kanapy, zaplątałem się w koc, którym byłem przykryty i
wylądowałem twarzą na ziemi. I właściwie, gdyby zignorować fakt, że
teraz bolało mnie wszystko, mógłbym zalegać tak na tej podłodze do końca
świata, albo przynajmniej dopóki właściciel bądź właścicielka
mieszkania by się nie pokazał. Po chwili jednak uświadomiłem sobie, że
chyba leci mi krew z nosa, więc szybko, lecz dość chaotycznie,
wygrzebałem się z koca i rozejrzałem po mieszkaniu, szukając papieru czy
czegokolwiek przydatnego. W kuchni znalazłem paczuszkę chusteczek,
które szybko wetknąłem sobie do obu dziurek od nosa. Moja reakcja była
spowodowana nie bólem, a raczej świadomością, że jeśli nabrudzę komuś w
mieszkaniu, to właśnie ja będę musiał to sprzątnąć. Oczywiście nie
chciało mi się sprzątać, więc wolałem dmuchać na zimne. Korzystając z
okazji, że byłem w kuchni, postanowiłem się po niej trochę rozejrzeć. I
już w pierwszej chwili w moje oczy rzucił się talerz kanapek i wciąż
ciepła herbata stojące na stole metr przede mną. Heh, dają, to biorę.
Tak więc niewiele myśląc, rzuciłem się w kierunku stołu i napchałem gębę
dwiema kanapkami, tak, że kawałki chleba wystawały mi z buzi. Kiedy już
udało mi się to wszystko połknąć i popić prawie połową herbaty,
kontynuowałem oględziny mieszkania. Oczywiście talerz z resztą kanapek, a
były jeszcze dwie, zabrałem ze sobą. Zajrzałem do toalety, rozejrzałem
się po salonie. Do sypialni wolałem nie wchodzić, aż taki wścibski nie
byłem. Trochę nie wiedząc co zrobić, stanąłem na środku mieszkania, z
talerzem kanapek w ręce i tak jak wcześnie, wepchnąłem je do buzi. I w
tej właśnie chwili drzwi do mieszkania otworzyły się, a w progu stanęła
białowłosa dziewczyna. Jej zielone oczy błyszczały, gdzie ze zdziwieniem
patrzyła na moją osobę. Jednak po chwili na jej twarzy pojawił się
szeroki uśmiech i dziewczyna ryknęła śmiechem. Cóż, rzeczywiście,
totalnie nieogarnięty chłopak z potarganymi włosami, zakrwawionymi
chusteczkami w nosie i kanapkami na siłę wciśniętymi do ust, stojący na
środku mieszkania może być dość śmiesznym widokiem. Dość to mało
powiedziane sądząc po zachowaniu dziewczyny. Przekrzywiłem lekko głowę.
Skądś ją kojarzyłem, tak, to musiała być ta dziewczyna z baru, która
stałą nade mną.
- Syli tfo tfoje mieskanie? – wybełkotałem, gdyż dwie kromki chleba z szynką i masłem nieco utrudniały mi mowę.
Dziewczyna kiwnęła głową, próbując powstrzymać uśmiech. Wreszcie jednak uspokoiła się i znów spoważniała.
<Youkami? Tym razem trochę dłuższe udało mis się wyskrobać>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!