28 sierpnia 2016

Od Hikaru c.d Viper'a

Siłą wyciągnęłam Darknessa na korytarz. Ojczulek Vipera, zamiast zająć się synem, zaczął dobierać się do szafek z lekami i w ostatniej chwili udało mi się powstrzymać go od podpierniczenia kilku strzykawek. Na korytarzu nie było prawie nikogo.
- Co dokładnie tam się stało? - zapytał zaciekawiony Dark, kiedy tylko upewnił się, że nikt nas nie słyszy.
- To był wielki smok. Bydle wysokości dwóch pięter co najmniej! - zaczęłam żywo gestykulować — nazywał się Terror i rzeczywiście, był w cholerę straszny!
Darkness skrzywił się, gdy usłyszał imię smoka. Czyżby go znał? Heh, to, że go znał, było prawie pewne, ten stary pierdziel znał już chyba wszystkie istoty we wszystkich wymiarach. Dark wyglądał na zamyślonego i wielce niezadowolonego.
- Porwał Fire — dodałam po chwili.
Darkness spojrzał na mnie zdziwiony.
- Kogo niby?
- Fire, towarzysza, a właściwie towarzyszkę Vipera - zaczęłam mu tłumaczyć. - Jest smokiem, jednak potrafi przybrać ludzką formę.
- Smokiem? Skąd wy wytrzasnęliście smoka?!
- Ktoś nam podrzucił smocze jajko.
- Kto? - dociekał Dark.
- O MATKO, NIE WIEM, CO TO, PRZESŁUCHANIE?! - krzyknęła niezadowolona.
- To wszystko bardzo zagmatwane — stwierdził po chwili Dark. - Twoim zadaniem będzie odnalezienie Fire.
Spojrzałam na niego z otwartą gębą i wytrzeszczem. Ja?! Ja kontra smok?!
- Ja też muszę coś załatwić. Przyprowadź ją tu do mnie, jednak dopilnuj by Terror cię nie odnalazł.
Odwrócił się na pięcie i opuścił szpital. Stałam tak osłupiała przez dłuższą chwilę przetwarzając to, co powiedział mi Dark. Wreszcie jednak szok minął, a ja za zaczęłam zastanawiać się nad jakimś sensownym planem. Po chwili namysłu wparowałam do pokoju Vipera. Siedział pod kołdrą, wystawiał tylko nos, pewnie po to, by jakoś oddychać. Ściągnęłam z niego nakrycie.
- Wstawaj leniu. Aż taki martwy to nie jesteś.
W odpowiedzi Viper jedynie jęknął i legł plackiem na materacu.
Świetnie. Czyli zostałam sama. Na pewno w pojedynkę uda mi się pokonać wielgachnego smoka.
~~~
Nieśmiało zapukałam w drzwi. Po kilku sekundach otworzył mi Anubis i spojrzał na mnie lekko zdziwiony. W ręce trzymał nadgryzioną kanapkę.
- Coś się stało? - mruknął.
- Potrzebuje jakiejś książki o smokach. Masz coś takiego, prawda? Twój paranormalny ojczulek na pewno coś tu kiedyś przytachał.
Chłopak wziął kolejnego gryza kanapki i zniknął w głębi mieszkania. Po kilku minutach wrócił, trzymając pod pachą obszerną księgę oprawioną w skórę. Kartki były stare, pożółkłe i gdzieniegdzie naderwane. Podziękowałam, pożegnałam się i pobiegła do taksówki, którą tu przyjechałam. Kierowca czekał na mnie, a gdy spostrzegł wielką księgę, nieco się zdziwił. Zawiózł mnie pod dom. Gdy już znalazłam się w moim mieszkaniu, zaczęłam prędko przeglądać książkę, w celu odnalezienia czegoś o Terrorze. Znalazłam. Był prawie na końcu. Poświęcono mu prawie dziesięć stron. Gdy skończyłam, byłam zawiedziona. Terror zamieszkiwał obcy wymiar. Owszem, można go było przyzwać odpowiednim zaklęciem, jednak Fire prawdopodobnie by się z nim nie pojawiła. Niezadowolona odłożyłam księgę na stół. Postanowiłam się przejść. Na dworze znów zaczynało kropić, więc wzięłam parasol. Mój spacer okazał się dość długi, bo spod mieszkania doczłapałam aż do szpitala. Na dworze zaczęła się istna ulewa, kiedy tylko weszłam do dużego budynku. Minęłam recepcje i poczekalnię i udałam się w stronę pokoju Vipera. Ledwo tylko tam weszłam, tuż za mną pojawił się Darkness.
- Już wiem, kto podrzucił wam jajko z Fire! I wiem też, czemu została porwana!
<Viper? Pomysłu zbytnio nie miałam>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits