24 lipca 2016

Sans


Imię towarzysza: Sans
Rasa: Szkielet
Żywioł: Ciemność
Opis Towarzysza: Sans jest bardzo leniwy i wyluzowany, często śpi w pracy i robi sobie dużo przerw. Lubi złe żarty związane z szkieletami. Chociaż fakt, jest bardzo dobrym aktorem i komediantem. Podobają mu się książki i filmy o tematyce fantastyki naukowej i uwielbia pić ketchup. Nienawidzi składać obietnic. Zwykle jest miły i pomocny, ale staje się niesamowicie poważny w określonych momentach, wtedy jego "oczy" znikają pozostawiając puste czarne oczodoły . Jest również bardzo uważny. Lenistwo Sansa jest w rzeczywistości połączeniem fatalizmu i apatii. Sądząc po książce od fizyki kwantowej, warsztacie, rozbitej maszynie znalezionej w jego domu i także z innych powodów, widać, że Sans bardzo dobrze zna się na rzeczach naukowych.
Moce towarzysza:
Sans potrafi się teleportować. Po prostu "skróty" lub "shortcut" (to znaczy to samo, jednak czasami przemienia słowa na angielski), jak sam je nazywa.
W walce, strzela, co wydaje się być czymś w rodzaju wiązki laserowej które nazywa "Gaster Blasters", urządzenie przypominające kozę lub smoczą czaszkę.
Potrafi przemieniać się w człowieka
Kontroluje grawitację, jednak naraz może kontrolować tylko jeden element.
Wystrzeliwuje kościami, z ziemi, sufitu itd. może kontrolować w którą stronę lecą.
Historia:
"[...] Po kilku dniach znalazła się w mieście. Przy pomocy swoich mocy przemieniła się w człowieka by bez problemu przejść przez miasto. Kiedy przechodziła przez centrum zauważyła staruszkę potrzebującą pomocy. Przez chwilę dziewczyna się wahała. Pomoc prawdopodobnie zakończyłaby się konsekwencjami. Est, jednak... zobaczyła w niej coś... czemu nie potrafiła się oprzeć. Pomogła jej, a staruszka zaprosiła ją do domu. Dziewczyna z grzeczności zgodziła się. Poszły, więc do jej mieszkania. Mieszkaniem staruszki okazała się stara, zapuszczona posiadłość. Starsza pani zaprosiła dziewczynę do ogrodu. Było to miejsce zarośnięte tylko jedynie różami, a no środku stała stara, także zarośnięta altana. Oboje usiedli przy stole, który był w środku altanki. Staruszka ugościła ją herbatą i ciastkami.  Po pewnym czasie, przed oczami Est zaczęły pojawiać się mroczki i zasnęła... Dziewczyna poczuła zimno. Est powoli otworzyła oczy i zobaczyła, że znajduje się w ciemnym lesie. Zaczęła rozglądać się dookoła siebie. Zauważyła, że leżała, obok dużych, masywnych drzwi o fiołkowym kolorze. Zaczęła dalej się rozglądać gdy nagle zobaczyła... to. Obok niej leżał nóż. Wzięła go do ręki i zaczęła go oglądać... był cały we krwi. Est przeraziła się i rzuciła go na ziemię... jednak nie wie sama czemu, ale wstała i ponownie go podniosła, a następnie schowała do tylnej kieszeni. Następnie ruszyła dalej. Jak mogło się to stać? Znowu komuś zaufała i nagle... znalazła się tu. Niespodziewanie dziewczyna usłyszała dźwięk łamanej gałęzi, odwróciła się, jednak nikogo nie zobaczyła. Przyśpieszyła kroku. Est w oddali zauważyła most. Była coraz bliżej. Gdy nagle...
"H u m a n."
Głęboki, niski głos ją sparaliżował. Nie mogła ruszyć się z miejsca.
"D o n 't  y o u  k n o w  h o w  t o  g r e e t  a  n e w  p a l?"
Est sięgnęła po nóż do tylnej kieszeni...
"T u r n  a r o u n d  a n d  s h a k e  m y  h a n d."
Dziewczyna złapała nóż i zamachnęła się do tyłu. Od razu kiedy znalazła się na przeciw przeciwnika przyjęła pozę do walki. Jej nie przyjacielem okazał się trochę wyższy od niej szkielet, w niebieskiej bluzie, czarnych, krótkich spodenkach z białymi paskami po bokach i różowych kapciach. Wyglądał trochę komicznie. Tak czy inaczej, uniknął jej ataku.
"Kim jesteś?"
Est patrzyła wprost na niego. Jej serce biło jak oszalałe.
"Oh... ty nie mówisz po angielsku. Nic nie szkodzi. Jestem Sans. Sans the skieleton."
Dziewczyna chwilę się wahała, jednak po chwili schowała nóż.
"Ja jestem... Est. Est Miyamae. Gdzie... gdzie ja jestem?"
Chłopak odetchnął i pokiwał głową.
"Jesteśmy w lesie, nie daleko Snowdin."
" S n o w d i n?"
Dziewczyna przeliterowała to słowo i zaczęła myśleć czy kiedyś słyszała o takiej miejscowości, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
"Pierwszy raz słyszę o takim miejscu. Poza tym tam skąd pochodzę jest teraz środek lata, więc to nie możliwe... żeby był tu śnieg."
Tylko jak daleko musiała zabrać mnie ta staruszka?
"Zawsze był tu śnieg i nigdy to się nie zmieniło."
Szczególnie to zdanie zainteresowało Est. Chłopak umiał angielski, także polski. Mieszkał w miejscu w którym jest zawsze śnieg... to nie mogło być raczej w Europie, ale, Est nie potrafiła w tej chwili wymienić krajów, w których padał ciągle śnieg. Szczerze można przyznać, że miała czwórkę z geografii. Zastanawiała się nawet czy taki w ogóle jest. Raczej jest tylko ona w takiej sytuacji nie potrafiła trzeźwo myśleć, zżerał ją stres.
"Rozumiem."
Zapadła cisza. Nagle... coś przejęło kontrolę nad Est, wyjęła nóż i próbowała zaatakować szkieleta, jednak on w ostatniej chwili uniknął uderzenia.
"Eh...? Czyli tak zamierzasz się ze mną bawić? Jesteś taka jak ona... morderca."
"Ale..."
Jednak coś powstrzymało Est od dokończenia zdania i ponownie zmusiło ją do ataku. Chłopak wyciągnął w jej stronę rękę i nagle z ziemi zaczęły wsuwać się kości i lecieć w stronę Est. Ona naturalnie zaczęła ich unikać.
"Czyli to byłaś ty... tak? To ty zniszczyłaś nasze szczęśliwe zakończenie?!"
Est nie wiedziała o czym on mówi. Nie wie sama czemu się tak zachowywała, czuła, że nie była sobą. Nagle z torebki wyleciał Płomyk i zaczął latać dookoła Est.
"PŁOMYK! NIE!!!"
Mały płomień dostał po chwili kością i wyparował. W oczach Est pojawiły się łzy. Po chwili Est także dostała i przestała się opierać.
"Płomyk... ja... przepraszam. O-od zawsze byłeś moim jedynym, najprawdziwszym przyjacielem."
Dziewczyna upadła na kolana, ze łzami w oczach. Po chwili zobaczyła w oczach szkieleta litość.
 "P-przykro mi..."
Est zaatakowała szkieleta ze złością i szaleństwem w oczach, on ponownie uniknął jej ataku. Użył teleportacji i oddalił się od niej. Sans wyciągnął w jej stronę rękę i chciał zakończyć cierpienie Est, gdy nagle...
"Sans...!"
oboje odwrócili się w stronę dochodzącego dźwięku.
Stała tam poraniona dziewczyna, w wzroście Est i brązowych włosach. Uśmiechała się, jednak po chwili z jej twarzy zniknął uśmiech i zaczęła się się chwiać.
"FRISK!"
Chłopak podbiegł do niej i w ostatniej chwili ją złapał.
"Sans... don't hurt her...  that is not her fault... that was... "
Dziewczyna nie dokończyła zdania i umarła...
"Frisk...?"
 zaczął trząść jej ciałem.
"Frisk!!!"
chłopak w oczach miał łzy.
"To ja... zrobiłam?"
powiedziała Est. Szkielet spojrzał w jej stronę.
"To wszystko... moja wina... "
W oczach Est było coraz więcej łez.
"To wszystko moja wina! Jestem potworem... Ja nie chcę... ja już więcej nie chcę. Pomocy...!"
Dziewczyna skuliła się i zaczęła się trząść. Jej twarz była mokra od łez. Była pewna, że to ona ją zraniła. Tamta dziewczyna przyszła ze strony tych dużych, masywnych drzwi, a jeżeli tam się obudziła, a nóż który leżał obok niej był we krwi, to było to oczywiste, że to Est to zrobiła. Ale czemu nie mogła sobie tego przypomnieć?! Najpierw straciła przyjaciela, a teraz także i dokonała serii zabójstw, których nawet nie pamięta. Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoich plecach. Spojrzała w górę, był to... Sans. Złapał ją za nadgarstek, wyrwał nóż i odrzucił w dal. Następnie przyciągnął do siebie i przytulił.
"Tch. Nie płacz już. Pomogę ci, jestem tu."
Nagle wszystko stało się czarne. Zostali tylko ona i on.
"SYMULACJA ZAKOŃCZONA"
To mówił wielki napis, który wyświetlił się nad nimi. Oboje spojrzeli na to zdziwieni.
"Co to znaczy? To była tylko... symulacja?"
Chłopak uśmiechnął się.
"A, więc to tak? Heh, nie źle mnie oszukała. Obiecała mi powrót, a to wszystko było jedno wielkie kłamstwo."
Sans zaczął się szaleńczo śmiać.
"O co chodzi...?"
"Do zobaczenia za chwilę m'lady"
Szkielet mrugnął do niej, pomachał jej i zniknął w ciemnościach. Dziewczyna siedziała w ciszy przez dobre kilka minut. Ogromny napis niespodziewanie zniknął i Est zaczęła spadać. Zamknęła oczy i czekała na rzecz, która miała zaraz przyjść. Nagle Est uderzyła o coś i poczuła ból.
"Ups..."
Est usłyszała znajomy głos. Otworzyła oczy i zobaczyła wcześniej poznanego szkieleta.
"Sorki, że cię upuściłem, kiddo. Ile ty żeś ciasteczek zjadła zanim cię uśpiło? Bo ważysz chyba z tonę. A skiele - TON."
Dziewczyna zaśmiała się słysząc to, jednak po chwili spoważniała.
"Gdzie jesteśmy?"
Spytała w końcu. Nie pamiętała tego miejsca. Nic nie wyglądało znajomo. Pokój był ciemny, nic nie mogła zobaczyć. Z nie których miejsc świeciło czerwone światło. W rogu stało coś na kształt lekko pochylonych łóżek, obok nich monitory. Takie jak w szpitalach, prawdopodobnie do mierzenia pulsu.  Est czuła się dziwnie. Nie wiedziała co o tym myśleć.
"Pośpieszmy się. Raczej lepiej by było żebyśmy zaskoczyli ją a nie ona nas."
Na twarzy Sansa pojawiła się złość. A raczej nienawiść.
"Skąd mamy wiedzieć gdzie jej szukać?"
Spytała dziewczyna.
"Spokojnie znam każde miejsce tutaj. Sam je stworzyłem."
Est spojrzała na niego zdezorientowana, jednak nie zadawała pytań. Widziała, że chłopak nie chce o tym rozmawiać. Szkielet nie wiadomo czemu zaczął po kolei dotykać każdej płytki na ścianie znajdującej się w pokoju. Po chwili kawałek ściany rozsunął się i ich oczom ukazało się przejście. Wyszli z nie wielkiego pokoju i skierowali swe kroki ku końcowi korytarza. Kiedy tam doszli Est zobaczyła nie wielkie, masywne drzwi. Nim cokolwiek powiedziała, Sans pchnął drzwi i wszedł do pomieszczenia. Za biurkiem stała kobieta, przeglądała papiery. Gdy zauważyła chłopaka tylko się uśmiechnęła i czekała na to co miało zaraz się stać.   
"Przyszedł czas zapłaty, stara wiedźmo."
Chłopak pstryknął palcami i obok niego, z znikąd pojawiła się głowa smoka. Zaczęła się "nagrzewać" i nagle wystrzeliła białą wiązką laserową. W miejscu w którym stała staruszka został tylko szary proch. Chłopak padł na kolana i patrzył w ścianę. Est podbiegła do niego.
"Wszystko w porządku?"
Spytała zaniepokojona. Czuła także wiercącego się Płomyka w swojej torebce, próbował się wydostać, jednak Est zatrzymywała go.
"Tak, tak. Musimy się, jednak stąd wynosić. Ten dom nie długo wyparuje. Ustawiła go na samozniszczenie."
Uśmiechnął się blado. Est pomogła mu wstać i z jego pomocą wydostali się z rezydencji. Od razu po ich wyjściu dom zniknął. Została tylko ogromna dziura.
"Nie wiem co mam teraz zrobić... Nie mam gdzie pójść. Nie mam nic."
Chłopak uśmiechnął się bezradnie, a w jego oczach pojawiły się łzy. Est na ten widok zmiękła. Ten szkielet jej pomógł nie mogła, przecież go zostawić.
"Jeżeli chcesz... możesz pójść ze mną."
Dziewczyna wypowiadając to przymknęła jedno oko i wyciągnęła rękę w jego stronę.
"Jesteś tego pewna?"
Spytał z nie dowierzaniem Sans.
"Gdybym nie była, to nie proponowałabym ci tego, prawda?"
Est mrugnęła do niego. Chłopak po chwili namyśleń złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Przytulał ją. Dziewczyna z początku była zdezorientowana, jednak potem odwzajemniła uścisk.
"Dziękuje." [...]"
~ Fragment z historii Est.
Ciekawostki:
- Sans może zginąć po jednym ciosie magicznym, jednak bardzo trudno go trafić.
- Jest trochę wyższy od Est. (167 cm)
- Jako kot
- Czasami wplata angielski w zdania.
- Kiedy używa magii  to czasami jeden oczodół staje się pusty a w drugim pojawia się niebieskie oko. Bywa też tak kiedy się denerwuje i w kilku innych sytuacjach.
- Kolor jego magii to niebieski.
- Miewa czasami w nocy koszmary.
- Głos i pokaz ogólnie jego mocy: X
Właściciel: Est

2 komentarze:

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits