23 czerwca 2016

Od. Tytanii c.d Raz


Zbladłam.
- Czy ty naprawdę chcesz wiedzieć, co stało sie kilka dni temu?
Chłopak zdziwił się. Uspokoiłam go jednak. Wiele razy kontaktowałam się telepatycznie z bratem. Nie było to łatwe w moim stanie, jednak miałam nadal sprawny umysł. Dobrze, że Darkness nie nafaszerował mnie tabletkami przeciwbólowymi.
- Darknessa coś opętało. Rozwalił pół watahy. - zaczęłam opowiadać o obecnej sytuacji WKN'u - Ponad to Wataha Zachodu wznowiła swoje szeregi i potomkini Sawera zdołała dużą część wilków przenieść na swoją stronę. Możliwe, że w WKJN nadal są zdrajcy. Nie żyje Shiriov, Shinijro, Lorcan, Ryu, Juliette i chyba ktoś jeszcze. Nie wiem. Rother, Suzuya, Galaxy, Sonya, Accailia i kilka innych wilków przeszło na stronę wroga, z czego Rother został zamordowany przez jednego z naszych. Do naszych szeregów dołączyli nowi, Kiba i Haru. Wilki nie mogą używać swoich magicznych mocy. To chyba zauważyłeś.
- Zdążyłem. A jak z twoimi braćmi? - zapytał chłopak.
- Viper i Anubis żyje. Nie jestem pewna, ale Viper..cóż.. niedawno oberwał.
- Skąd.. - zaczął Raz, ale zdołałam mu przerwać.
- Ból. Poczułam. To przez klątwę. - warknęłam.
Próbowałam wstać, jednak kiedy zauważyłam reakcję Raza przestałam. Chłopak zniesmaczył się i kazał mi leżeć. W tej chwili nie mogłam w sumie zrobić nic innego. Tak cholernie bolało mnie całe ciało. Nie wiedziałam nawet, co ta kobieta mogła mi zrobić przez ten czas, kiedy leżałam nieprzytomna. W duchu modliłam się, aby nie zrobiła mi wiwisekcji. Nie znosiłam medyków. Szczerze. Nie lubiłam ich. A wszystko przez.. niby przypadkowo wyciętą śledzionę. To długa, i żmudna historia. Rozciągnęłam się i spojrzałam na chłopaka błagalnym wzrokiem, a ten przyniósł mi szklankę wody. Wypiłam do dna. To mnie trochę orzeźwiło. Zastanawiałam się, ile będę musiała leżeć. Miałam nadzieję, że najwyżej dwa dni. Nie zamierzałam się kurować akurat wtedy, kiedy bratu mogła grozić śmierć. Postanowiłam się z nim skontaktować. "Viper? Wszystko dobrze?" Odpowiedziała mi cisza. Nie możliwe, żeby umarł. Wyczułabym jego śmierć. Może był otumaniony, lub po prostu nie chciał gadać? Miałam nadzieję na tą drugą opcję. Po chwili jednak usłyszałam w głowie warkot: "Nie kuźwa! Zachciało mi się bawić w komara i dostałem w klejnoty!". Raz widać musiał zauważyć moje zdziwienie, bo uśmiechnął się. Fakt. Mogłam wtedy wyglądać zabawnie. "A tak naprawdę, to co ci się stało?". Viper długo nie odpowiadał. Prawdopodobnie na Ziemi jest słabszy zasięg telepatyczny. Po chwili jednak usłyszałam w głowie jego zrozpaczony głos: "Chciałem poderwać Ace. Byłem blisko! Naprawdę! I nagle nie wiadomo dlaczego zachciało mi się krwi. Nie panowałem nad swoimi ruchami. To tak, jakbym był na pustyni i przez wiele wiele dni nie pił wody, a później nagle zobaczyłbym pełną studnie. Tylko to była studnia pełna krwi, a w dodatku była nią Accelia. Ugryzłem ją w szyje, a za zbulwersowała się. Ja dziewczyn nie biję, ale ona mnie za to nieźle uderzyła i to w kroczę. Czuję się upokorzony, ale ty tego uczucia nie znasz, bo nigdy nikt nie uderzył cię w penisa!" Zaśmiałam się na głos. "Ale ja nie mam penisa. Jestem kobietą, a my nie mamy takich czułych miejsc." po czym się rozłączyłam. Spojrzałam na zdziwionego Raza.
- Viper ma kłopot z pewną dziewczyną. - po chwili jednak zrobiłam się poważna. - Co wiesz o dzieciach demonów? Czy jest możliwość, że ojciec przekazałby geny Viperowi?
Chłopak spojrzał na mnie śmiertelnie poważny. Z jednej strony byłam pewna, że nie powinnam poruszać tego tematu. Chciałam jednak pomóc Percy'emu. Byliśmy blisko. To w końcu mój brat i to nie byle jaki.
- Nie wiele wiem w tym temacie. Podobno demon może przenieść swoje geny na jedno ze szczeniąt, ale nie słyszałem o takim przypadku. Co więcej: to zdarza się bardzo rzadko. Ty natomiast nie musisz się tym martwić. Zostałaś ożywiona, więc na pewno nie posiadasz genów demona. - opowiedział Raz na moje pytanie.
- Ja może nie. Ale co z Viperem? Chłopak powiedział mi...
Niestety nie zdążyłam dokończyć. Do pomieszczenia weszła kobieta, która mi pomogła. Zamknęłam oczy i wciągnęłam głęboko powietrze. Czarownica była widocznie zaniepokojona. Chciała coś powiedzieć, ja jednak jej nie zrozumiałam. W głowie mi się zakręciło. Odwróciłam się i zwymiotowałam. Efekt naćpania lekami przeciwbólowymi i znieczulającymi. Odsunęłam się powoli od zwróconej wartości swojego żołądka i spadłam ze stołu. Po chwili poczułam, jak ktoś mnie podnosi. Był to Raz. Chłopak wytarł mi usta ścierką. Zadrżałam. Zrobiło mi się gorąco, co było dosyć dziwne, ponieważ nie odczuwałam zmiany temperatur. W każdym razie dopóki Darkness nie zablokował mi mocy. Może to był tego efekt. Otworzyłam oczy. W chatce czarownicy pojawiły się dwa wilki. W jednym z nich rozpoznałam Agona. Miałam zwidy. W każdym razie tak myślałam, dopóki wilk nie odwrócił się w moją stronę. Nie miał połowy pyska, a z brzucha sterczała mu strzała. Drugiego wilka nie poznałam. Próbowałam wstać, jednak Raz kazał mi leżeć. Sam dokonał przemiany i stanął przed wilkami jako dobrze zbudowany i całkiem przystojny, basior. Zaatakował ich. Ja również dokonałam przemiany. Miałam gdzieś swój stan zdrowia. Na początku odruchowo chciałam przywołać do siebie widma, jednak zorientowałam się, że nie mogę. Rzuciłam się więc na pierwszego wilka. Raz tymczasem walczył z zombie-Agonem. Po chwili rzucił się na niego, a Agon zdołał tylko powiedzieć:
- Ona go potrzebuje. Wilkobójca nie będzie dłużej czekał. Niedługo może nawet zjawi się osobiście i postawi cię przed sądem za uprowadzenie młodej Alphy i nie dopuszczenie do ślubu. - po czym padł.
Nie mogę powiedzieć, że padł nie żywy, bo umarły był już od dłuższego czasu. Raz spojrzał na mnie. Nie wiedziałam do końca, o czym mówił Agon. Spojrzałam porozumiewawczo na Raza i razem wybiegliśmy z chatki.
<Raz? Nie zanudziłam cie przypadkiem?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits