Senith. Kobieta nieziemskiej urody i interesującego charakteru. Nie ma
co się dziwić. To w końcu Czarownica. Na szczęście to wyjątek. Używa
jakby własnej magii i czerpie ją od siebie a nie od żadnych mistycznych
istot. Kiedyś... kiedyś mnie coś z nią łączyło ale związek szybko zrobił
się toksyczny więc rozeszliśmy się. Wracając do odpowiednio miejsca
akcji:
Senith otworzyła drzwi i z uśmiechem spojrzała na moją twarz. Długo to jednak nie trwało, bo zobaczyła Tytanię. Ponagliła mnie ręką i wprowadziła do środka. Położyłem Tif na stole. Była otumaniona i nie ogarniała sytuacji. Senith wbiegła do pomieszczenia z masą fiolek i zrzuciła je na bok stołu.
- Popraw ją, weź broń z skrytki i idź pilnować drzwi. Nie wiadomo, czy nikt cię nie śledził. Przy okazji. To twoje stare ostrza. - położyłem nogi Tif prosto i ułożyłem jej ramiona. Czarownica ma duże doświadczenie. Zwykle to ja tam leżałem. Po bitwach, walkach, misjach. Ostrza były w rzeczywistości połączeniami tomahawka i machety.Wyjęłem dwa rakie toporki z skrytki w podłodze. Czułem jak przepływa przez nie energia. Wyglądały zwyczajnie, ale to tylko kamufalż. Na prawdę są zrobione z rdzenia meteorytu. Zaprzysiężone mnie. Tylko ja jestem w stanie je dotknąć. Są ostre jak kły Smoka Diamentowego, niestety kuż wymarłego. Szkoda, były to niesamowite stworzenia. Do obydwu broni są przyczepione nadzwyczajnie rozciągliwe i mocne linki. Nie do przecięcia, lun zerwania. Często używałem tego do wspinaczki. Dobre czasy. Kiedy wiadomo było kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Ścisnąłem mocniej swoją broń. Podszedłem do drzwi. Usiadłem przy nich tak, że mój wzrok był skierowany na szparę przepuszczającą światło z zewnątrz. Siedziałem tak... godzinę..... dwie....trzy....cztery. Wiele się wydarzyło w czasie mojej nieobecności. Zakaszlałem i wyplułem neonową, turkusową wydzielinę. Działo się zbyt wiele. Ale teraz nie mogę martwić Tif. Jest w ciężkim stanie. Dotknąłem swojego boku. Od biodra do barku po obu stronach ciągnęła się ogromna blizna po zębach. Przejechałem po niej ręką. Będę musiał poprosić Senith aby wytwożyła iluzję. Ona nie może nic podejżewać. Załamała by się. Ale było warto. Mam coś co może wszystko zmienić. Zmienić kolej rzeczy. Ale sam nic nie zrobię. Będzie mi potrzebna pomoc.... Darknessa. Nie jestem z tego zadowolony. Ile bym dał aby wrócił stary Warren, który poprowadziłby nas do zwycięstwa. Poczułem rękę na ramieniu. To była Senith.
- Jej stan jest już dużo lepszy. Niedługo się obudzi. Pozbyłam się kul, ran i złamań. Będzie osłabiona, ale da radę chodzić. Pokaż swoją ranę. - zdjąłem koszulę. Sprawdzała coś przez chwilę.
- Możesz mi to zamaskować albo stworzyć iluzję? - zastanowiła się i powiedziała:
- Mogę to zamaskować pół trwałym zaklęciem. Tylko ktoś wyjątkowo silny magicznie to wykryje. Uważaj też na kruki. Będą nieprzyjemnie na ciebie reagowały. I ukryj dobrze to co zdobyłeś. Może świecić. - moja sytuacja zrobiła się naprawdę problematyczna. Senith przyłożyła obie dłonie do mojej rany.
- Dziękuję... - powiedziałem - ...za to co zrobiłaś dla mnie i dla niej. - dziwiłem się, że jeszcze mi pomaga. Kiedyś nue byłem dla niej zbyt dobry. Ale wtedy byłem kimś innym... Wstałem i podszedłem do Tif leżącej na stole. Akurat się wybudzała. Złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Dobrze, że się uśmiecha.
- Tif. Teraz musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć. Co się działo w czasie mojej nieobecności?
Senith otworzyła drzwi i z uśmiechem spojrzała na moją twarz. Długo to jednak nie trwało, bo zobaczyła Tytanię. Ponagliła mnie ręką i wprowadziła do środka. Położyłem Tif na stole. Była otumaniona i nie ogarniała sytuacji. Senith wbiegła do pomieszczenia z masą fiolek i zrzuciła je na bok stołu.
- Popraw ją, weź broń z skrytki i idź pilnować drzwi. Nie wiadomo, czy nikt cię nie śledził. Przy okazji. To twoje stare ostrza. - położyłem nogi Tif prosto i ułożyłem jej ramiona. Czarownica ma duże doświadczenie. Zwykle to ja tam leżałem. Po bitwach, walkach, misjach. Ostrza były w rzeczywistości połączeniami tomahawka i machety.Wyjęłem dwa rakie toporki z skrytki w podłodze. Czułem jak przepływa przez nie energia. Wyglądały zwyczajnie, ale to tylko kamufalż. Na prawdę są zrobione z rdzenia meteorytu. Zaprzysiężone mnie. Tylko ja jestem w stanie je dotknąć. Są ostre jak kły Smoka Diamentowego, niestety kuż wymarłego. Szkoda, były to niesamowite stworzenia. Do obydwu broni są przyczepione nadzwyczajnie rozciągliwe i mocne linki. Nie do przecięcia, lun zerwania. Często używałem tego do wspinaczki. Dobre czasy. Kiedy wiadomo było kto jest wrogiem, a kto przyjacielem. Ścisnąłem mocniej swoją broń. Podszedłem do drzwi. Usiadłem przy nich tak, że mój wzrok był skierowany na szparę przepuszczającą światło z zewnątrz. Siedziałem tak... godzinę..... dwie....trzy....cztery. Wiele się wydarzyło w czasie mojej nieobecności. Zakaszlałem i wyplułem neonową, turkusową wydzielinę. Działo się zbyt wiele. Ale teraz nie mogę martwić Tif. Jest w ciężkim stanie. Dotknąłem swojego boku. Od biodra do barku po obu stronach ciągnęła się ogromna blizna po zębach. Przejechałem po niej ręką. Będę musiał poprosić Senith aby wytwożyła iluzję. Ona nie może nic podejżewać. Załamała by się. Ale było warto. Mam coś co może wszystko zmienić. Zmienić kolej rzeczy. Ale sam nic nie zrobię. Będzie mi potrzebna pomoc.... Darknessa. Nie jestem z tego zadowolony. Ile bym dał aby wrócił stary Warren, który poprowadziłby nas do zwycięstwa. Poczułem rękę na ramieniu. To była Senith.
- Jej stan jest już dużo lepszy. Niedługo się obudzi. Pozbyłam się kul, ran i złamań. Będzie osłabiona, ale da radę chodzić. Pokaż swoją ranę. - zdjąłem koszulę. Sprawdzała coś przez chwilę.
- Możesz mi to zamaskować albo stworzyć iluzję? - zastanowiła się i powiedziała:
- Mogę to zamaskować pół trwałym zaklęciem. Tylko ktoś wyjątkowo silny magicznie to wykryje. Uważaj też na kruki. Będą nieprzyjemnie na ciebie reagowały. I ukryj dobrze to co zdobyłeś. Może świecić. - moja sytuacja zrobiła się naprawdę problematyczna. Senith przyłożyła obie dłonie do mojej rany.
- Dziękuję... - powiedziałem - ...za to co zrobiłaś dla mnie i dla niej. - dziwiłem się, że jeszcze mi pomaga. Kiedyś nue byłem dla niej zbyt dobry. Ale wtedy byłem kimś innym... Wstałem i podszedłem do Tif leżącej na stole. Akurat się wybudzała. Złapałem ją za rękę. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Dobrze, że się uśmiecha.
- Tif. Teraz musisz mi wszystko dokładnie opowiedzieć. Co się działo w czasie mojej nieobecności?
Żenada. Raz jest HEJTEREM
OdpowiedzUsuńDobrze. Twoim zdaniem żenada. W takim razie powiedz co było źle. To z twojej strony jest hejt. Czyli coś w stylu"Ja... jakie gówno, żenada." Ja nie hejtowałem lecz krytykowałem. Naucz się to rozróżniać i wróć na internety.
OdpowiedzUsuńDobrze. Twoim zdaniem żenada. W takim razie powiedz co było źle. To z twojej strony jest hejt. Czyli coś w stylu"Ja... jakie gówno, żenada." Ja nie hejtowałem lecz krytykowałem. Naucz się to rozróżniać i wróć na internety.
OdpowiedzUsuńNo ty hejtowałeś opka Accaili i Nightengale
OdpowiedzUsuńKrytyka, nie hejt. Naucz się rozróżniać.
OdpowiedzUsuńRaz, nie podobało Ci się opko Nightengale +18, a napisalłbyś lepsze? Napisz mi tu czy tak czy nie. Jak myślisz że dałbyś radę napisać lepsze +18 to ja ci dam przykładową waderkę, poproszę o to by się zgodziła byś ty napisał +18 z nią (znam jedną może się zgodzi, raczej tak) . No i stwierdzimy kogo jest lepsze. Musisz dać większego czadu, ale ten basior mi wytłumaczył (bo napisałam do niego) że jego partnerka to za niego wysłała a on napisał coś innego... Napisz po prostu czy napiszesz a ja ci podam imie tej wadery.
Usuń~Twoja fanka