Ale dlaczego ona to zrobila? Dlaczego zostawiła mnie dla… w sumie nie
wiem dlaczego. Dla ojca? Dla siebie samej? To był tylko test dla mnie?
Sprawdzić jaki jestem i co czuję? Nie mialem pojecia co mam o tym
myśleć. Ach Prim… nie rób mi tego… wróć do mnie…
Pełen rozpaczy poparezylem na drugi list. Był napisany starannym pismem.
Przeczytałem treść dwa razy. Cudownie. Jeszcze brakowało tylko
spełnienia najgorszych koszmarów. Ślub z córką Alfy… przeciw ja jej
nawet nie znam. A loża tym Prim…
Zadzwonił telefon. Poszedłem odebrać. To była matka.
- I jak syneczku - eh… te zdrobnienia - gotowy na ślub skarbenku?
Tak słodka ze aż nolrmalbie mnie mdli. Nie nie byłem gotowy. No Ale co z tego?
- Mamo ja jej nawet nie znam…
- Oj poznasz poznasz - przerwała mi - załatwiła ci z ojcem spotkanie z nią w parku.
Westchnalem. Głęboki wdech i wydech. Nie myśl o Prim. Tylko o niej nie
myśl. To nie takie proste!!! Eh…Ale trzeba żyć dalej prawda? Miałem w
oku lze. Nie no nie rozklejaj się!!!
Zebrałem się w sobie i wyszedłem z domu. O dziwo rodzice na mnie
czekali. Nie ma to jak mieć rodziców nadooiekunczych. Droga przebiegła
na komplementah mamy kierowanych do mojej nowej "żony". Westchnalem. Nie
należy się odzywać
Jechaliśmy jakiś czas. Gdy dotarliśmy do domu moich rodziców szybko wydziałem i pobiegłem do środka.
- Słuchaj. Za parę minut masz spotkanie z córką alfy. - zaczęła mama
Ocho zaczyna się.
- A niedługo ślub - zastosował tata
- Niedługo to znaczy? - zapytałem ale nie otrzymałem odpowiedzi. - Ja jej nawet nie znam.
- No to poznasz.
Serio?!! Naprawdę?!
Rodzice podali mi miejsce spotkania i godzinę. Poszedłem do parku i
usiadłem na ławce. Po chwili dosiadla się do mnie dziewczyna. Nie
patrząc na nią powiedziałem
- Zajęte
- Amir? - wyprostowalem się i spojrzałem.
Eh... to pewnie córka alfy. Skinalem głową. Usiadła. Była… no cóż
neutralna. Ni to brzydka ni to ładna. Zaczęła coś do mnie mówić o
ślubie. Potakiwalen kiedy pytała, a oprócz tego milczałam.
W pewnym momencie poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwrocilem się. Prim.
Moje serce się raduje. Sciskala w dłoni czyjeś zdjęcie. Jakiegoś faceta.
Napłynęło jej łzy do oczu. Ja byłem teraz najszczesliwszy tym ze ja
widzę.
Zerwalem się na rowne nogi. Zacząłem biec w jej kierunku ale ona
uciekła. Dlaczego? Tylko się nie teleportuj. No i nie zgadnijcie…
teleportowala się.
Wróciłem na lawce. Dziewczyna cały czas o czymś mówiła jakby nic sie nie stało.
- Hej? Za ile chcesz sobie łaskawie pójść? - starałem się naprawdę starałem się być miły.
- Różowy czy może pudrowy róż? No naprawdę nie wiem. - o czym ona bredzi? - A ty co sądzisz? - zapytała i popatrzyła na mnie.
Postanowiłem jej wytłumaczyć ze chcę iść do domu się przespać bo jestem zmęczony.
- Sądzę iż moje cialo domaga się tymczasowej hibernacji w drewnianym pudełku przykryty puchem.
Patrzyła na mnie… w sumie w jej wyrazie twarzy nic sie nie zkiejolo.
- Wiesz A może lepszy byłby pudrowy róż bardziej w odcieniu lososiowego albo może karmazynowego?
Powstrzymywalem się od wydarcia się na cały głos.
Odwrocilem się na pięcie i poszedłem do domu.
- Jak było? - zapytała w progu mama.
- A jak myślisz? - odpowiedziałem pytaniem i powloklem się na łóżko.
Nie tego już za wiele.
(Prim? Eh ten róż )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!