Mężczyzna uklęknął, patrząc się na mnie bardzo zestresowanym wzrokiem.
On. Właśnie. Się. Tobie. OŚWIADCZYŁ.
Przecież wiem!
Czy tego chciałam? Oczywiście!
Czy go kocham? Tak!
Czy chcę z nim zostać na ZAWSZE? Tak.
Pytania znaczące tyle co ,,nic". Bardzo ważne ,,nic". Nic, które wyznacza drogę w życiu. Głupie osiemnaście lat. Tylko osiemnaście. Co ja sobie wyobrażam?
Świetlaną przyszłość u boku ukochanego. Do końca życia, a nawet dłużej pozostać z Tayron'em.
Moja świadomość znowu ma rację. Dlaczego? Bo tego właśnie chcę. Ale się boję. Boję się tego, że spieprzę wszystko. Jak to mam w zwyczaju... Ale kogo będą obchodzić moje uczucia?
Jego.
Tak... Pewnie tak. Racja. Znowu ma rację.
W mych oczach pojawiła się łzy. Wywołane przez zbyt wiele emocji. Słowa... Zniknęły. Miałam problem by się wysłowić, ale z czasem mi się udało.
- Tayron, ja... - A jednak, wciąż brakuje.
- Rozumiem... Nie jesteś gotowa. - wstał, z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy.
- Ale zachowaj to. Proszę.
Pierścionek znalazł się na mojej dłoni, na serdecznym palcu. Nie dałam już więcej powstrzymywać ciepłych łez. Spływały po mojej twarzy.
Jest problem.
Ja chcę z nim być.
Ale słowa... Jak to powiedzieć?
Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie, przytulając i pozwalając na moczenie jego ramienia łzami.
POWIEDZ TO.
Tak, tak... Wiem. Tylko... Czemu to przychodzi tak ciężko? Dlaczego nie jest jak w filmach? Gdy oświadcza się swojej ukochanej, a ta bez wahania się zgadza i rzuca mu w ramiona? Dlaczego tak nie jest? Mimo że chciałam, aby moje życie było filmem fantastycznym?
Bo to nie film. To życie, idiotko. Na prawdę nie czujesz jak serce bije szybciej, gdy jest w pobliżu? Gdy składa lekkie pocałunki na Twoich ustach, skórze? Gdy szepcze miłe słówka? Nie widzisz tego?
Widzę. Wszystko widzę. Również czuję...
Odsunęłam Tay'a od siebie i rękami powycierałam mokre policzki. Nie mogłam spojrzeć mu w oczy, więc wlepiłam wzrok w ziemię.
- Ja... - Złapał mnie za brodę, unosząc głowę do góry, tak abym patrzyła w jego tęczówki.
- Dokończ, proszę... -Wyszeptał.
- Ja.. - Wciągnęłam powietrze. - Chcę z Tobą być. Na zawsze, Tayron. Do końca, dłużej. Mieć Ciebie tylko dla siebie. A ja dla Ciebie. Chce zostać. Być obok. Zawsze. Mimo wszystko. Mimo kłótni. Sprzeczek... Wielkich porażek. Cały czas. - Szeptałam jak najęta.
On przytulił mnie, gwałtownie wypuszczając powietrze. Musiał je wstrzymać, gdy ja się plątałam... Wtuliłam się w jego ciepłe ramiona. Potrzebowałam tego...
Jego.
Znacząco jestem durna. Mówią, że młody to głupi. Racja. Mam za sobą niewiele lat, lecz... dużo przeżyć. To jedno jest może czymś ważnym? A może już nie trzeba żyć przeszłością?
Ogarnij się, Riley, nie jesteś dzieckiem!
Niechęć była widoczna, gdy odsunęłam od siebie mężczyznę. Mimo że wycierałam wciąż policzki one na powrót były mokre. Ostatecznie to zignorowałam wlepiając w niego brązowe oczy, ponownie przycisnął mnie do swojej ciepłej piersi.
- Idź się wykąpać - wymruczał gładząc moje plecy.
Niemal nie widocznie kiwnęłam głową, dłonią wciąż wycierając oczy. Zabierając z szafy pierwsze lepsze ubrania skierowałam się do łazienki. Przed wejściem Tay został obrzucony pocieszającym uśmiechem, nie został odwzajemniony.
Pomieszczenie nie posiadało zamka od drzwi. Może czymś je zablokować? Zresztą jaki to będzie miało sens, skoro i tak widział mnie pół nagą. Wdech i wydech, Riley. Wdech i wydech.
Zaparowane lustro nie ukazywało odbicia, a po całej łazience roznosiła się para. Przejechałam dłonią po szkle. Moim oczom ukazała się nieznajoma dziewczyna. Włosy ciemniejsze niż zazwyczaj, niemal czarne, o dziwo suche... Tęczówki jednak miały podobny brąz, ciemniejszy, lecz czarna obwódka była widoczna, ale... była coś jeszcze... Złoto lśniące w oczach było wręcz piękne i naturalne. Wszystko było na swoim miejscu. Już blada cera pasowała. Spokojnie mogłam policzyć ile posiadam żeber. Schudłam... Kiedy? Może teraz? Nie jestem słaba.
Ubrania wciąż były dopasowane i luźne. Wypełzłam z łazienki dosyć cicho od razu szukając mężczyzny. Cisza jaką napotkałam przeraziła by nie jedną istotę... Jedyne co ją przerywało go spokojny oddech. Kroki skierowałam w stronę łóżka. Gorączkowo myślałam, gdzie się podział. Odpowiedź była zbyt blisko...
Z niepewnością dotknęłam klatki piersiowej Tayron'a, która unosiła się w rytmicznym i spokojnym oddechu. Nachylona przystawiłam usta do jego ucha.
- Nie śpimy, kochany - wyszeptałam.
- Nie śpię, kochana...
Zdziwił mnie gwałtownie nas obracając.
Wydęłam wargi udając obrażoną.
- Nie ładnie tak parszywie oszukiwać.
- Parszywie? Oszukiwać? Nie żartuj sobie ze mnie - wymamrotał w pełni przytomny.
Chciał mnie pocałować, lecz ja odwróciłam głowę, przez co usta chłopaka trafiły na policzek. Burknął rozgniewany i trzymając mój podbródek złączył nasze wargi. Dłonie, które początkowo grzały miejsce na torsie wzleciały na szyję i czarne włosy. Cichy jęk, spowodowany przez tę niezmiernie satysfakcjonującą przyjemność zostanie zaliczony do krótkich. Mimo to Tayron wciąż się uśmiechał. Spotykając go ot tak na ulicy uznałabym za najnormalniejszego uciekiniera psychiatryka.
- Cóż się stało z Twoimi włosami? - Pytanie powstało znikąd, gdy tylko bawił się ich kosmykiem.
- Sama chciałabym to wiedzieć.
- A oczy? Co z nimi?
- Odpowiedź jest identyczna jak poprzednia. Być może mój organizm zwyczajnie wprowadził zmianę... Nie wiem jak to jest, gdy jest się taką istotą jak ja.
Kiwnął głową. Najwyraźniej nie chciał pytać jaką ,,istotą" jestem. To dobrze...
Z ociągnięciem wyprostowałam się.
- Przygotuj się i przekonaj Dimitriego, aby mnie wysłuchał - rzuciłam.
Mimo niepogniecionych ubrań wygładziłam je. To gdzie chciałam go zabrać było odmienną bajką. Niczym świat ,,po drugiej stronie lustra". Będąc tam raz w pamięć wrył mi się jeden obraz początku. Jest to całkowicie inny wymiar...
- Na pewno nie przekręci moich myśli, a następnie nie wyśle mnie na jakieś odludzie?
- Nie obawiaj się - na pociechę złapał moją dłoń.
Piękna, zarazem śmiertelnie niebezpieczna istota bezinteresownie siedziała z przodu. Napotykając jej spojrzenie można było z łatwością wyczytać gniew. Smok był czymś rozgniewany. Zapewne moją obecnością, jak i tym, iż będzie musiał zrobić to o co proszę...
Serce szaleńczo galopowało w mej piersi, gdy zwierzę rozpoczęło teleportację. Nie lubię tego uczucia, gdy płuca zaciskają się nie pozwalając miarowo oddychać, gdy żołądek wykonuje nieprzyjemne fikołki we wnętrzu skacząc po same gardło. Mocno zaciskałam oczy, wtedy gdy Tayron robił to niespodziewanie nie czułam się, aż tak źle... Oddech obijający się o kark przywrócił mnie do rzeczywistości, a bliskość chłopaka zdawała się parzyć.
- Czego się boisz?
- Nie... Ja nie lubię zbytnio tego uczucia... To tyle, nic więcej.
Wplątałam palce w jego lewą dłoń. Co jakichś czas spoglądając na mężczyznę ciągnęłam go za sobą. Drzewa prędko ustąpiły miejsce krzakom, a następnie rozległej polanie, na której jest wiele... różnych istot.
- Wyda Ci się to absurdalne, jeśli powiem, że napotkasz tu jednorożce, chochliki, elfy, wróżki, czy skrzaty...?
- Nie... Dużo już widziałem.
- W takim razie postaraj się nie wykonywać zbyt gwałtownych ruchów przy lamo... Jednorożcach! Strzepuj z siebie wszelkie pyłki, i nie pozwól chochlikom, aby zdołały Ci coś ukraść, bo skończymy szukając ich.
- Ale czemu pyłek?
- Bo zaśniesz - uśmiechnęłam się.
Cień rzucany przez potężny kamień był doskonałym miejscem, by tu chwilowo zostać. Kilka czterokopytnych uniosło łby obrzucając nas ciekawskimi spojrzeniami brązowych, rybich, złotych, czy fiołkowych oczu...
- Widzisz tamtych dwóch? - Wskazałam palcem na dwa srokate ogiery. - Ich trzeba unikać. Są najagresywniejsze ze wszystkich tutaj i to one wywołują większość nieprzyjemnych spotkań.
Kiwnął głową na znak zrozumienia.
- Tylko pamiętaj o elfim... - niekontrolowanie ziewnęłam, czując coraz to bardziej ciążące powieki - pyłku...
<Tayron? Zezwalam na zamordowanie mnie~! Wybacz za tak długie oczekiwanie... :x>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!