Łąka... Słońce na niebie. Śmiech rodzeństwa i śmiech mamy. Po drzewem
stał ojciec. To było takie realistyczne... Chciałam podejść, ale nic z
tego... Nogi uginały mi się za karzdym krokiem... Opadłam bez sił na
trawę... Po chelwili mama do mnie podeszła...
- Primcia... Kiedyś dasz radę...
Uśmiechnęłam się, już miałam coś powiedzieć... Kiedy obudził mnie cholerny budzik! Leniwo spojrzałam na godzinę.
- 10:34... - wymamrotałam. Jak zawsze rano nie byłam zbyt kapowata... -
Matko Boska! 10:34! Spóźniłam się! - Po paru minutach dopiero się
skapnęłam. Brawo ja! Szybko zerwałam się z łóżka. Ubrałam się w miętową
tunikę i siwe rurki. Uczesałam sobie warkocza. Szybko zeszłam na dół
wzięłam jabłko, torbę i wyparowałam z domu. Ale ja jestem głupia... Nie
lepiej użyć teleportacji? A no tak... W budynku wszędzie są kamery...
Ale przeleportowałam się do lasu. Niestety jest to najszybsza droga.
Kiedy zwolniłam tępo usłyszałam płacz. Odgłos wydobywał się zza krzaka.
Podeszłam kawałek i ujrzałam małe szczenię. Płakało i płakało. Kiedy
mnie zobaczyło już zabrało się do ucieczki. Ale ja zamieniłam się w
wilka i złapałam go delikatnie za ogon. Szczeniak spojrzał rozpaczony na
mnie i znowu się rozpłakał. To była wadera... Eh... Teraz mam dwie
drogi... Nie obniżyć sobie frekfencji, zostać najlepszą studentką,
odejść i być bez żadnych uczuć? Czy może zostać tu i dowiedzieć co się
stało, a potem pomóc? No cóż mała była słodka. A ja przecież kocham mieć
szczeniaki... No cóż... Nie miałabym serca, gdybym teraz odeszła...
Usiadłam przy małej waderze.
- Jak się nazywasz? - zapytałam z troską w głosie i otarłam jej łzy.
Niestety znowu się rozpłakała. No cóż... Tak od niej nic nie wyciągnę.
Dotknęłam ją i zamknęłam oczy. No tak... Zgubiła rodziców... Na imię ma
Mion... Jest głodna... Nie ma jeszce rozwiniętych żadnych mocy...
Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią z uśmiechem. Pogłaskałam ją łapą po
łbie i otarłam ponownie łzy.
- Więc Mion... Zgubiłaś swoich rodziców?
- S-skąd to wiesz? I-i skąd znasz moje imię? - zapytała roztrzęsiona.
- Eh... Też jestem taka jak ty... Psychometria. - uśmiechnęłam się. Mion kiwnęła głową.
- Jesteś głodna... Prawda?
Wadera spuściła głowę.
- Nie umiem jeszcze polować... - odpowiedziała niechętnie.
- To się nauczysz... - uśmiechnęłam się i pokazałam jej znak aby szła za mną. Zaczaiłam się za powaloną kłodą.
- Czekasz na odpowiedni moment... Musisz się skupić... - wyszeptałam
uśmiechając się. Zaraz po tym z ukrycia wyszedł zając. Mała wadera
przyglądywała się z zaciekawieniem.
- Jeszcze chwila, jeszce moment... I... - wyszeptałam i skoczyłam na zwierzynę.
- Może teraz ty spróbujesz? - uśmiechnęłam się. Mion kiwnęła głową. Ja
zamieniłam się w człowieka i weszłam na drzewo. Patrzyłam zaciekawiona
na waderę. Po chwili usłyszałam szelest i zza krzaka wyszła wiewiórka.
Mion spojrzała na mnie niepewnie, a ja skinęłam głową. Zaczekała
chwilkę, a potem skoczyła. Po wszystkim spojrzała na mnie dumna.
Zeskoczyłam i ponownie zamieniłam się w wilka.
- Brawo! A teraz smacznego! - powiedziałam i zabrałam się za
obskubywanie królika. Nigdy nie połykam jedzenia w całości. To jest
ochydne... Te kości... Fuj!
- Najedzona?
Mion kiwnęła głową.
- No to tak, gdzie ostatni raz widziałaś rodziców? - zapytałam uśmiechając się.
Wadera od razu posmutniała.
- Nie pamiętam... - wyszeptała spuszczając głowę.
- W takim razię, mogę? - zapytałam dotykając jej futra. Mion kiwnęła
głową. Zamknęłam oczy. Polana... Później las. Ona oddaliła się od
rodziców, a oni odeszli w przeciwną stronę.
- Chodź... - powiedziałam z uśmiechem na ustach... Pfu... Na pysku... Zaszliśmy do tego miejsca.
- Przypominasz sobie coś?
Mion kiwnęła głową i pokazała pyszczkiem w lewą stronę. Na krzaku
zauważyłam kłębek futra. Zamieniłam się w człowieka. Będzie mi się
lepiej szło.
- Mion? Poznajesz? - podsunęłam waderze futro pod mordkę.
- To mojej mamy...
Kiwnęłam głową. Kurcze, czuję się jak Sherlock Holmes... Pobiegłam w stronę śladów łap.
- Mion! - zawołałam waderę na widok jej rodziców. Wsdera szybko pobiegła
do wilków. Jak zawsze był śmiech, szczęście... Radość... Uśmiechnęłam
się i odeszłam.
- Prim!
Odwróciłam się.
- Dziękuję!
Uśmiechnęłam się i szybko obiegłam w stronę mojego domu. Boję się co będzie jutro.
- Panno Frost... Nie było Pani na lekcjach... Obniżamy Pani
frekfencję... - zaczęłam mówić... Yh... To będzie koszmar! Wzięłam
telefon i zadzwoniłam do koleżanki.
- Hej, Mir... Powiesz co dzisiaj było na wykładzie? - Mój Boże pierwszy raz pytam się o coś takiego...
- Sav... Ty chyba faktycznie bujasz w obłokach... Dziś jest sobota...
Zatkało mnie... Boże jaka ja jestem głupia...
- Yhm... - wymamrotałam i odłożyłam telefon.
- A mogłam się wyspać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!