Słyszałem cichy szum wiatru, a w oddali dało się słyszeć jak woda uderza
o kamienie w strumyku. Czyżbym znowu przysnął w lesie? Leniwie
przekręciłem się na drugi bok, coś zazgrzytało pode mną. Uchyliłem lekko
jedną powiekę, zauważyłem gałęzie i korony drzew. Nagle jakaś mała
gałązka spadła mi na głowę i niemalże natychmiast się obudziłem.
Podniosłem łeb do góry. Siedział tam mały ptak wijący sobie gniazdko.
Nie chciało mi się go nawet przeganiać, a tym bardziej wstawać, więc
tylko go zignorowałem. Leżałem na dosyć grubej gałęzi, a po dłuższej
chwili leniuchowania przewróciłem się na plecy i zagapiłem w szare,
zachmurzone niebo. Okolica powoli cichła. Robiło się coraz chłodniej
oraz ciemniej. Zapadał zmrok. Miałem nadzieję na nockę pod
rozgwieżdżonym niebem, ale chmury nie chciały współpracować. Przez
obłoki dało się dostrzec słabe światło księżyca w pełni. Już miałem się
zbierać do domu, gdy usłyszałem jakieś kroki. No proszę, ktoś zasnąć nie
może czy mu życie nie miłe? Zwinnym ruchem położyłem się na gałęzi
trzymając blisko siebie skrzydła. Ścieżką pode mną przechadzał się
średniej wielkości basior. Miał ciemne futro i dostrzegałem go tylko,
kiedy padała na niego lekka poświata księżyca zza chmur. Nade mną
natomiast pojawiła się ruda wiewiórka z orzechem, którego jak na złość
musiała jeść prosto nad moją głową. Po chwili przeskoczyła niżej i
ruszyła przed siebie, a wilk zniknął w głębi lasu. W sumie i tak nic do
roboty nie miałem, a w brzuchu pusto. Cicho wzbiłem się w powietrze
czekając, aż księżyc nieco bardziej oświetli okolicę żebym mógł dostrzec
tego rudego stworka. Jak na życzenie zauważyłem go kilka drzew dalej.
Wylądowałem i ruszyłem cicho za nim przeskakując między drzewami.
Śledziłem go tak jeszcze przez kilka minut, gdy las się przerzedził.
Wiewiórka na ziemi nie miała zbyt wielkiego pola manewru, więc bez
problemu ją dorwałem. Znalazłem się na skraju lasu, niedaleko głównej
szosy. Nocą raczej nikt tutaj nie jeździł a tym bardziej nie chodzi,
więc nikogo nie spodziewałem się spotkać. Jednak niedaleko mnie z
ciemności lasu wyłonił się ten sam basior co wcześniej. Zszedł z leśnej
ścieżki, a wchodząc na chodnik przemienił się w chłopaka o niskim
wzroście. Przyglądałem mu się z przekrzywionym łbem i martwą wiewiórką w
pysku. Po chwili zaburczało mi cicho w brzuchu. Jakby tak pomyśleć
ostatni posiłek jadłem.. chyba dosyć dawno temu, bo nawet nie pamiętam
co to było. Szybkim ruchem szczęki połknąłem drobną wiewiórkę w całości.
*normalnie jak jakiś wąż* Chłopak zdążył w tym czasie pójść w stronę
miasta. Szybko przebiegłem lasem wzdłuż drogi. Wyprzedziłem go, po czym
wspiąłem się na jakieś solidniejsze drzewo, którego gałęzie wisiały nad
chodnikiem i szosą. Zmieniłem się w człowieka i czekałem na owego
chłopaka. Po krótkiej chwili usłyszałem stukanie butów o kostkę brukową.
- Hejo - zawołałem z gałęzi
Mężczyzna od razu zadarł głowę do góry próbując mnie dostrzec. Żeby ułatwić mu to zadanie zeskoczyłem z niej na krok przed nim.
- Co tam? - zapytałem z wrednym uśmiechem
Minął mnie bez słowa wbijając wzrok przed siebie. Oj chyba się
przeliczył, ja mu tak łatwo nie odpuszczę. Ruszyłem spokojnym krokiem za
nim. Kiedyś mu się znudzi, a jeśli nie to może chociaż trochę zwiedzę
miasto. Byłem ciekawy czy normalnie ze mną porozmawia, czy będzie mnie
ignorował do oporu.
<Mefistofiel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!