Jak zwykle nie mogłam zasnąć, więc przewracałam się z boku na bok w
oczekiwaniu na sen. Jako że północ już bardzo dawno minęła, z zewnątrz
nie dobiegały do moich uszu żadne dźwięki. Raczej nie zasnę tak
normalnie, więc wstałam i podeszłam do szafki z lekami. Przeszukałam ją,
jednak nie mogłam znaleźć leków nasennych ani uspokajających, jedynie
przeciwbólowe. Wzięłam resztkę ze wszystkich pudełek, popiłam wodą, po
czym znowu się położyłam. Po około godzinie zaczęłam słabnąć, a zasnęłam
w ciągu kolejnych kilku minut.
Widziałam wilki w agonii i po zgonie, całe mnóstwo wilków... Nad nimi
były kruki i ludzie z czarnymi włosami, którzy dobijali część z nich i
rozszarpywali ich zwłoki, zostawiając wokoło ogromne ilości krwi,
pokrywającej już niemalże całą ziemię w okolicy. Słońca nie było widać,
przysłonięte było czarnymi chmurami. Roślinności nie dało się tu
dostrzec - znaczy tej, jaka jest powszechnie znana. Jedyne rośliny,
które tam rosły, miały czarne łodygi i liście, kwiaty nie były widoczne,
a na kolcach, które pokrywały łodygę, widać było krople
krwistoczerwonej cieczy, jednak z domieszką jaskrawozielonego koloru.
Mogłam poczuć zapach krwi wielu wilków, a także jakiejś mocnej trucizny,
która drażniła drogi oddechowe. Wyczuwalny był jeszcze duszący zapach
czegoś palonego, ale nie mogłam dostrzec jego źródła. Poszłam kilka
kroków do przodu, z każdym z nich z nasączonej krwią wielu istnień ziemi
wydostawało się trochę zabrudzonej ziemią krwi, podobnie jak z gąbki,
ale z tą różnicą, że na tej ziemi odbijały się ślady moich butów. W
pewnym momencie zobaczyłam ciężko rannego wilka, który właśnie szedł w
moją stronę. Podbiegłam do niego jak najprędzej, aby mu udzielić pomocy,
nawet pomimo tego, że upadł na ziemię, kaszląc. Jednak gdy do niego
podbiegłam i zaczęłam szukać jakichś leków czy opatrunków, okazało się,
że nie miałam ze sobą nic takiego, więc przyłożyłam rękę do jego obrażeń
i starałam się go uleczyć swoją mocą, co jednak tylko pogarszało
sprawę. Wilk krzyczał z bólu i cierpienia, a rana się powiększyła.
Jednak dlaczego, skoro to zwykle działa? Co się zmieniło? Natychmiast
wszystko przerwałam, a nagle przyleciał tu jeden z kruków, zamienił się w
człowieka i rozszarpał go na moich oczach, zaczynając od rozcięcia
brzucha. Chciałam go odciągnąć od wilka, ale zachowywał się jak w
transie. Rozszerzył wilkowi ranę jednym szybkim ruchem i zaczął wyciągać
mu narządy wewnętrzne, zaczynając od żołądka, którym dostałam w głowę.
Ze środka wydostawał się jeszcze kwas solny, wymieszany z wszechobecnym
karmazynowym płynem, jakby nieznajomy głodował przez kilka dni lub jadł
naprawdę bardzo mało. Następnie wyszarpał kolejne organy, teraz padło na
jego jelita, a następnie trzustkę, śledzionę, strzępki przełyku, a
nawet nerki. Przy tym wilk okropnie krzyczał, a w oczach miał łzy,
chociaż wyglądał na jednego z wytrzymalszych i mocniejszych. Byłam w
szoku, nie mogłam się ruszyć z przerażenia. Nawet oddychanie sprawiało
ogromny problem. W pewnej chwili dziwna istota rozcięła wilkowi klatkę
piersiową, która wylądowała 2 metry dalej. Następnie koło mnie
wylądowały jego płuca i serce, które jeszcze wybijało swoje ostatnie
uderzenia i przepompowywało ostatnie mililitry tkanki płynnej wilka,
który na pysku miał wyrysowane cierpienie. Już był nieżywy... Gdy krukon
rzucił gdzieś zwłoki, podszedł do mnie, a ja się cofałam. Nagle coś mi
dotknęło ogona - odwróciłam się i ujrzałam wrońca i kolejnych dwóch
krukonów, całych karmazynowych od wykonywanej przez nich czynności -
zabijania. Chciałam uciec, ale jeden z nich złapał mnie za szyję, a
drugi rozciął brzuch i też zaczął wyszarpywać moje narządy wewnętrzne,
ale zaczynając od trzustki. Wyrywałam się chcąc uciec, ale w pewnym
momencie bardzo mocno zabolały mnie nogi, które - jak się okazało -
zostały złamane. Chciałam, by mnie czym prędzej zabili, ale nie byłam w
stanie wydać z siebie żadnego dźwięku poza bardzo głośnym krzykiem i
piskiem. Już wyjęli ze mnie serce bez rozcinania klatki piersiowej,
kiedy...
Nagle się obudziłam z obolałym gardłem, brzuchem i nogami. Do drzwi ktoś
się dobijał i krzyczał: "Wszystko w porządku?", a pościel była
rozrzucona wokoło. To, co mi się śniło, przypominało mocno Deltę z
ukształtowania terenu, ale mogło to być równie dobrze coś wymyślonego.
Ukryłam zwierzęce uszy i ogon, a następnie ze łzami w oczach pobiegłam w
stronę portalu, ignorując sąsiada, który zostawił mnie przy granicy
osiedla. Pobiegłam w stronę portalu co jakiś czas robiąc dość spore
kółka, by nikt mnie nie szpiegował i się zgubił. Jednak jak tam poszłam,
portalu nie było. Pozostało po nim tylko kamienne pole z rozbitymi
kawałkami kryształów. Zebrałam je i ukryłam pod drzewem, a w
międzyczasie zaczęłam płakać. Tyle wilków tam zostało... Nie wiadomo
teraz co się z nimi stanie... Ani z tymi, co zostali na tym świecie...
Obydwa światy zostały rozłączone, nie wiadomo na jak długo. Może do
jutra, do następnego tygodnia, miesiąca, roku... A może i stulecia,
jeśli nie dłużej. Rozglądając się, poszłam do swojego mieszkania znowu
chowając uszy i ogon, by nikt mnie nie złapał. Weszłam do mieszkania,
ale nie chciałam spać, nie chciałam tego przeżywać kolejny raz. Chociaż
byłam senna, próbowałam utrzymać się przy przytomności - czy to cięciem
nadgarstka, czy kłuciem czymś, byleby tylko nie zasnąć. Z tą myślą i z
zapamiętanym co do najmniejszego szczegółu snem się okaleczałam. Każda
kolejna myśl o tym sprawiała, że cięcia i ukłucia były tworzone z coraz
większą siłą. Byleby tylko o tym nie myśleć...
Nadszedł ranek, słońce wychyliło się zza linii horyzontu. Na ulicy
jeszcze ruch był niewielki, ale to prawdopodobnie spowodowane było tym,
że dzisiaj była sobota i większość nie pracowała. Poza tym była dopiero
szósta rano. Poszłam do kuchni., po czym sięgnęłam po szklankę i
napełniłam ją wodą, która szybko zmieniła kolor na czerwony przez moją
krew, cieknącą z ran na ręce. W pewnej chwili poczułam znowu ból, przez
co upuściłam szklankę i upadłam na kolana, lądując nimi na kawałkach
rozbitego szkła. Pewnie było to spowodowane tym, że poruszyłam ręką,
jednak nie miałam absolutnej pewności. Może to od samego kaleczenia? W
każdym razie cieszyło mnie to, że nie zasnęłam, ale chciało mi się
bardzo mocno spać - oczy zamykały mi się na siedząco. W końcu upadłam na
bok i walczyłam o każdą sekundę bezsenności. W pewnej chwili ktoś
otworzył drzwi i wszedł do środka, pobiegł do mnie, jednak jego zapach
nie przypominał ludzkiego. W pewnej chwili straciłam przytomność, nie
zdołałam rozpoznać kto to.
<Ktokolwiek?>
Zaklepuję.
OdpowiedzUsuń~ Prim
Fajnie~
Usuń// Miyashi