13 maja 2016

Od. Miyashi

Jak zwykle nie mogłam zasnąć, więc przewracałam się z boku na bok w oczekiwaniu na sen. Jako że północ już bardzo dawno minęła, z zewnątrz nie dobiegały do moich uszu żadne dźwięki. Raczej nie zasnę tak normalnie, więc wstałam i podeszłam do szafki z lekami. Przeszukałam ją, jednak nie mogłam znaleźć leków nasennych ani uspokajających, jedynie przeciwbólowe. Wzięłam resztkę ze wszystkich pudełek, popiłam wodą, po czym znowu się położyłam. Po około godzinie zaczęłam słabnąć, a zasnęłam w ciągu kolejnych kilku minut.
Widziałam wilki w agonii i po zgonie, całe mnóstwo wilków... Nad nimi były kruki i ludzie z czarnymi włosami, którzy dobijali część z nich i rozszarpywali ich zwłoki, zostawiając wokoło ogromne ilości krwi, pokrywającej już niemalże całą ziemię w okolicy. Słońca nie było widać, przysłonięte było czarnymi chmurami. Roślinności nie dało się tu dostrzec - znaczy tej, jaka jest powszechnie znana. Jedyne rośliny, które tam rosły, miały czarne łodygi i liście, kwiaty nie były widoczne, a na kolcach, które pokrywały łodygę, widać było krople krwistoczerwonej cieczy, jednak z domieszką jaskrawozielonego koloru. Mogłam poczuć zapach krwi wielu wilków, a także jakiejś mocnej trucizny, która drażniła drogi oddechowe. Wyczuwalny był jeszcze duszący zapach czegoś palonego, ale nie mogłam dostrzec jego źródła. Poszłam kilka kroków do przodu, z każdym z nich z nasączonej krwią wielu istnień ziemi wydostawało się trochę zabrudzonej ziemią krwi, podobnie jak z gąbki, ale z tą różnicą, że na tej ziemi odbijały się ślady moich butów. W pewnym momencie zobaczyłam ciężko rannego wilka, który właśnie szedł w moją stronę. Podbiegłam do niego jak najprędzej, aby mu udzielić pomocy, nawet pomimo tego, że upadł na ziemię, kaszląc. Jednak gdy do niego podbiegłam i zaczęłam szukać jakichś leków czy opatrunków, okazało się, że nie miałam ze sobą nic takiego, więc przyłożyłam rękę do jego obrażeń i starałam się go uleczyć swoją mocą, co jednak tylko pogarszało sprawę. Wilk krzyczał z bólu i cierpienia, a rana się powiększyła. Jednak dlaczego, skoro to zwykle działa? Co się zmieniło? Natychmiast wszystko przerwałam, a nagle przyleciał tu jeden z kruków, zamienił się w człowieka i rozszarpał go na moich oczach, zaczynając od rozcięcia brzucha. Chciałam go odciągnąć od wilka, ale zachowywał się jak w transie. Rozszerzył wilkowi ranę jednym szybkim ruchem i zaczął wyciągać mu narządy wewnętrzne, zaczynając od żołądka, którym dostałam w głowę. Ze środka wydostawał się jeszcze kwas solny, wymieszany z wszechobecnym karmazynowym płynem, jakby nieznajomy głodował przez kilka dni lub jadł naprawdę bardzo mało. Następnie wyszarpał kolejne organy, teraz padło na jego jelita, a następnie trzustkę, śledzionę, strzępki przełyku, a nawet nerki. Przy tym wilk okropnie krzyczał, a w oczach miał łzy, chociaż wyglądał na jednego z wytrzymalszych i mocniejszych. Byłam w szoku, nie mogłam się ruszyć z przerażenia. Nawet oddychanie sprawiało ogromny problem. W pewnej chwili dziwna istota rozcięła wilkowi klatkę piersiową, która wylądowała 2 metry dalej. Następnie koło mnie wylądowały jego płuca i serce, które jeszcze wybijało swoje ostatnie uderzenia i przepompowywało ostatnie mililitry tkanki płynnej wilka, który na pysku miał wyrysowane cierpienie. Już był nieżywy... Gdy krukon rzucił gdzieś zwłoki, podszedł do mnie, a ja się cofałam. Nagle coś mi dotknęło ogona - odwróciłam się i ujrzałam wrońca i kolejnych dwóch krukonów, całych karmazynowych od wykonywanej przez nich czynności - zabijania. Chciałam uciec, ale jeden z nich złapał mnie za szyję, a drugi rozciął brzuch i też zaczął wyszarpywać moje narządy wewnętrzne, ale zaczynając od trzustki. Wyrywałam się chcąc uciec, ale w pewnym momencie bardzo mocno zabolały mnie nogi, które - jak się okazało - zostały złamane. Chciałam, by mnie czym prędzej zabili, ale nie byłam w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku poza bardzo głośnym krzykiem i piskiem. Już wyjęli ze mnie serce bez rozcinania klatki piersiowej, kiedy...
Nagle się obudziłam z obolałym gardłem, brzuchem i nogami. Do drzwi ktoś się dobijał i krzyczał: "Wszystko w porządku?", a pościel była rozrzucona wokoło. To, co mi się śniło, przypominało mocno Deltę z ukształtowania terenu, ale mogło to być równie dobrze coś wymyślonego. Ukryłam zwierzęce uszy i ogon, a następnie ze łzami w oczach pobiegłam w stronę portalu, ignorując sąsiada, który zostawił mnie przy granicy osiedla. Pobiegłam w stronę portalu co jakiś czas robiąc dość spore kółka, by nikt mnie nie szpiegował i się zgubił. Jednak jak tam poszłam, portalu nie było. Pozostało po nim tylko kamienne pole z rozbitymi kawałkami kryształów. Zebrałam je i ukryłam pod drzewem, a w międzyczasie zaczęłam płakać. Tyle wilków tam zostało... Nie wiadomo teraz co się z nimi stanie... Ani z tymi, co zostali na tym świecie... Obydwa światy zostały rozłączone, nie wiadomo na jak długo. Może do jutra, do następnego tygodnia, miesiąca, roku... A może i stulecia, jeśli nie dłużej. Rozglądając się, poszłam do swojego mieszkania znowu chowając uszy i ogon, by nikt mnie nie złapał. Weszłam do mieszkania, ale nie chciałam spać, nie chciałam tego przeżywać kolejny raz. Chociaż byłam senna, próbowałam utrzymać się przy przytomności - czy to cięciem nadgarstka, czy kłuciem czymś, byleby tylko nie zasnąć. Z tą myślą i z zapamiętanym co do najmniejszego szczegółu snem się okaleczałam. Każda kolejna myśl o tym sprawiała, że cięcia i ukłucia były tworzone z coraz większą siłą. Byleby tylko o tym nie myśleć...
Nadszedł ranek, słońce wychyliło się zza linii horyzontu. Na ulicy jeszcze ruch był niewielki, ale to prawdopodobnie spowodowane było tym, że dzisiaj była sobota i większość nie pracowała. Poza tym była dopiero szósta rano. Poszłam do kuchni., po czym sięgnęłam po szklankę i napełniłam ją wodą, która szybko zmieniła kolor na czerwony przez moją krew, cieknącą z ran na ręce. W pewnej chwili poczułam znowu ból, przez co upuściłam szklankę i upadłam na kolana, lądując nimi na kawałkach rozbitego szkła. Pewnie było to spowodowane tym, że poruszyłam ręką, jednak nie miałam absolutnej pewności. Może to od samego kaleczenia? W każdym razie cieszyło mnie to, że nie zasnęłam, ale chciało mi się bardzo mocno spać - oczy zamykały mi się na siedząco. W końcu upadłam na bok i walczyłam o każdą sekundę bezsenności. W pewnej chwili ktoś otworzył drzwi i wszedł do środka, pobiegł do mnie, jednak jego zapach nie przypominał ludzkiego. W pewnej chwili straciłam przytomność, nie zdołałam rozpoznać kto to.

<Ktokolwiek?>

2 komentarze:

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits