- Wychodzę.... - powiedziałam do Lucasa i otworzyłam drzwi.
- Uważaj na siebie... - powiedział opiekuńczo. Uśmiechnęłam się i
wyszłam. Było ciemno, ale ja lubię takie klimaty. Zimno, ciemno...
Zapach krwi w powietrzu... O nie... Zapach krwi był słodki... Od razu
przypomniała mi się napaść na Enu...
- Ishi... Dasz radę... - wymamrotałam i poszłam dalej. Ale nie... To
było silniejsze. Poszłam za zapachem... I ujrzałam... Opętańca...
Świetnie... Opętaniec odwrócił się w moją stronę. Wstał, otarł twarz
rękawem i pobiegł w moją stronę.
Uśmiechnął się psychopatycznie.
- Ice... Bless... - wyszeptałam, a z moich rąk wyszła delikatna
poświata. Od razu kiedy opętany mnie dotknął zamienił się w normalnego
człowieka. Upadł na ziemię i stracił przytomność. Zaciągnęłam go na
ławkę i go zostawiłam. Już miałam odejść, ale wciąż kusiła mnie krew...
Jezu, co ja robię? Co ze mną się dzieje? Zachowuję się jak wampir!
Podeszłam do ofiary i uklęknęłam przy niej... Była to kobieta, chyba w
tym samym wieku co ja... Wyjęłam z torebki pierwszą lepszą fiolkę i
wlałam do niej... KREW... Ja jestem chora psychicznie! Szybko odeszłam.
Była godzina... 5:30. Stanęłam przed budynkiem gminy... Czekałam
długo... I to bardzo długo.... Po jakiś trzech godzinach wreszczie go
otworzyli. Weszłam szybko po schodach.
- Dzień dobry... - weszłam uśmiechając się.
- Dzień dobry... - facet mruknął z pod sterty papierów. Usiadłam przy
stole i odchrząknęłam. Mężczyzna spojrzał na mnie przeszywającym
wzrokiem.
- Pani chce zaadoptować?
Kiwnęłam głową.
- Imię, nazwisko dowód osobisty... - mruknął wyciągając rękę.
- Katia Dark... - powiedziałam sięgając po torebkę. Podałam mu dowód. Spojrzał na na zdjęcie, po czym spojrzał na mnie.
- Miałam wtedy 20 lat... - mruknęłam niezadowolona. No co? Wtedy wyglądałam na 16!
- Dziewczynka z jakiego domu dziecka? - zapytał.
- Ymm... Nie... To jest dziecko mojej siostry... Która zmarła w wypadku... - zmyśliłam na poczekaniu. Facet kiwnął głową.
- Warunki? Praca? Zdaje Pani sobie sprawę, że utrzymanie dziecka nie jest łatwe? - zasypał mnie pytaniami.
Wzięłam oddech.
- Duży dom... Własna firma... Tak zdaję sobie sprawę... - powiedziałam na jedym oddechu.
- Samotnie wychowująca?
Pokręciłam głową...
- Podpis Pani i Pani męża... - podał mi kartkę i długopis... Podpisałam...
" Lucas... Przyjdź... "
- Mąż zaraz przyjdzie... - uśmiechnęłam się... Ta mąż... Też
wymyśliłam... No, ale kiedyś tak było... Usłyszałam kroki. Odwróciłam
się w stronę drzwi a po chwili wszedł. Usiadł przy stole i uśmiechnął
się. Podpisał papier.
- Jeszcze coś? - zapytał się, łapiąc mnie za rękę. Wzdrygnęłam się, ale pomimo tego na mojej twarzy malował się uśmiech...
- Nie, to wszystko... - mruknął i podał papiery. Kiwnęłam głową. Razem z
Lucasem wyszłam z budynku. Za drzewem przeleportowaliśmy się do domu.
Gdy tylko weszłam do domu usłyszałam szum telewizora.
- Dlaczego ona jeszcze nie śpi!? - zapytałam zdenerwowana Lucasa... Lucas spojrzał na mnie zakłopotany.
Westchnęłam i uśmiechnęłam się.
Weszłam do salonu.
- Enuri? - zapytałam uśmiechając się.
Dziewczynka spojrzała na mnie niewinnie. - Dlaczego jeszcze nie śpisz?
- Miałam koszmary... - wyszeptała spuszczając głowę. Usiadłam koło niej i przytuliłam.
- Spokojnie... Rodzina trzyma się razem.... - wyszeptałam do niej i
uśmiechnęłam się. Pokazałam jej papiery. - Teraz jesteśmy pełnoprawną
rodziną...
- To jak mam do ciebie mówić? - dziewczynka zapytała uśmiechając się.
- Jak chcesz. - uśmiechnęłam się. - A teraz marsz do łóżka! -
powiedziałam stanowczo. Po chwili poczułam dotyk Lucasa na mojej talii.
Oj, na za dużo sobie pozwolił...
- Ojej... Nic jej się nie stanie... - Lucas wyszeptał mi do ucha. Westchnęłam i uśmiechnęłam się.
- No dobrze...
Enuri uśmiechnęła się zaczęła popijać sok. Przypomniałam sobie o krwi w
fiolce. Po co ja to zabrałam? Szybko poszłam do swojego pokoju. Usiadłam
przy biurku i wzięłam swoją torebkę. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej
fiolkę. Patrzyłam pod światło na szkarłatną ciecz... Otworzyłam
buteleczkę i powąchałam zawartość. Kusiło mnie to... To jest sliniejsze
ode mnie... Przyłożyłam usta, kiedy akurat w tej chwili do pokoju wszedł
Lucas... Upuściłam fiolkę.
- Co to? - Lucas zapytał klękając przed krwią. Zamoczył w niej palce i
spróbował... - Krew? Ishya... Powiedz, że nie zrobiłaś nic głupiego... -
chłopak spojrzał na mnie z troską w oczach.
Pokręciłam głową...
- Nie... Ale to jest silniejsze ode mnie... Ja muszę spróbować krwi... -
wyszeptałam i zakryłam twarz dłońmi... - Przez co może to być? Tym
razem to nie przez ciebie...
Lucas westchnął i mnie przytulił.
- Jeszcze mam wyrzuty sumienia... A jeśli będą się naśmiewać, że jej
rodzina składa się z samych opętańców? I do tego boję się, że Mroku może
coś jej zrobić... - wyszeptałam a do moich oczu napłynęły łzy.
- Mroku? - chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Pamiętasz... Jak chciałam popełnić samobójstwo? Wtedy zjawił się
Mroku... I groził jej... - wyszeptałam a do moich oczu napłynęły łzy.
Przytuliłam się do chłopaka. Po tym zauważyłam ranę na jego szyi...
Dobra, Ishi... Teraz nie strać kontroli... Zacisnęłam pięści, ale to nie
pomogło... Liznęłam jego ranę...
- Przepraszam... Nie mam nad sobą kontroli... - wyszeptałam i ugryzłam chłopaka w szyję...
( Enu? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!