03 maja 2016

Od. Haylee c.d Lucifer

Niestety raz na jakiś czas trzeba ruszyć tyłek z domu. Tym razem powodem mojego spaceru były braki w zapasach niektórych ziół potrzebnych mi w laboratorium, więc szłam powoli brzegiem rzeki i podśpiewywałam coś pod nosem. Nie brzmiało to raczej za dobrze, bo melodia nie była zbytnio wyszukana, a na tekst tej piosenki składały się melodyjnie wypowiedziane nazwy tego, co po kolei mijałam. „Kamyk, rzeka, kwiatek, chmury, drzewo, zwłoki, trawa, kwiatek". Zaraz, zaraz. Zwłoki? Podskoczyłam w miejscu, poruszona zapachem innego wilka. Z postawionymi uszami i nastroszoną sierścią przyglądałam się z daleka obcemu. Nie wyglądał na zbytnio żywotnego. Zbliżyłam się, więc o dwa niewielkie kroki do obiektu obserwacji. Teraz wiedziałam już, że to Basior, wyraźnie wyczuwalna była również woń świeżej krwi, co zaciekawiło mnie jeszcze bardziej. Gdy byłam pewna, że nie stanowi on dla mnie zagrożenia, jednym skokiem byłam tuż przy nim. Przekręciłam łeb, patrząc pod innym kątem i zlustrowałam go wzrokiem.
- Zwłoki są zawsze lepszym towarzystwem niż własne ego. - Mruknęłam pod nosem i uśmiechnęłam się do leżącego wilka, lecz gdy tylko dotknęłam go delikatnie łapką, ten prychnął i obrócił się na drugi bok. Okropnie się tego wystraszyłam, więc od razu w gotowości do odparcia ataku przyjęłam wrogą pozycję, ale szybko wybuchłam głośnym śmiechem spowodowanym swoją własną głupotą.
- Czyli jednak jeszcze żyjesz? - Zapytałam ze zniesmaczeniem śpiącego wilka, szczerząc do niego kły w nieco psychicznym uśmieszku.
Do tej pory nie bardzo wiedziałam, skąd wziął się ten zapach krwi. Dopiero gdy Basior ukazał mi swój drugi bok, zobaczyłam głęboką otwartą ranę. Musiała być dosyć świeża, bo, pomimo że już nie krwawiła, to krew jeszcze nie zdążyła ani trochę zakrzepnąć. "Aaaauuć" - pomyślałam sobie. Z doświadczenia wiem, że takie rany są paskudnie bolesne i do tego bardzo łatwo o zakażenie. Przez chwilę zamyśliłam się, patrząc w niebo. Lag mózgu albo coś w tym stylu.
- No dobra, nie zostawię cię tu biedaku. Byłabym bezduszna, gdybym zostawiła takie milutkie zwierzątko samo zdane na siebie, mam tylko nadzieję, że mnie nie zabijesz, jak się obudzisz... - Skrzywiłam się lekko i jeszcze raz szturchnęłam wielkie, lecz bezwładne cielsko nieprzytomnego nieznajomego, a ten wyszeptał zmęczonym głosem.

- Pie*dolcie się wszyscy - I dalej poszedł spać.

- Okej już się pierdolę, tylko najpierw uratuję ci skórę - Oparłam wesoło i używając telekinezy, uniosłam go na wysokość półtora metra nad ziemią.

Skłamałabym, mówiąc, że wcale nie męczyło mnie ciągnięcie za sobą takiego dużego osobnika. Męczyło. I to nawet bardzo, ale przez ekscytacje, która była mi nierozłączna, gdy działo się cos ciekawego, w ogóle nie czułam zmęczenia. Gdy wreszcie dotarłam do drzwi mojego domu, zmieniłam postać na ludzką i wygrzebałam z jednej z kieszeni klucze. Szybko pchnęłam drzwi i jakimś cudem udało mi się zaciągnąć wilka na kanapę. Zbiegłam szybko po schodach w dół, do laboratorium, wywalając się przy okazji i zgarnęłam wszystko, co było mi potrzebne, a następnie rzuciłam to na stolik stojący obok kanapy. Założyłam na ręce gumowe rękawiczki i zdezynfekowałam ranę, wiedziałam, że plasterki nic tu nie pomogą. Po nałożeniu specjalnych środków (mojej produkcji) przyspieszających regenerację i zwalczających rozwój infekcji, wzięłam specjalną nić i igłę chirurgiczną i zaczęłam szyć, a ponieważ zawsze interesowałam się medycyną, wiedziałam dokładnie jak to robić. Po założeniu szwów zabandażowałam ranę i usiadłam na podłodze zdyszana. Po chwili rozmyślań, jak to możliwe, że się nie obudził, wstałam i wyrzuciłam zakrwawione rękawiczki do kosza. Nalałam do szklanki trochę wody i wrzuciłam do niej dwa okrągłe proszki, które szybko rozpuściły się, zabarwiając wodę na niebiesko, po czym wlałam do niej łyżkę czarnego gęstego syropu. Z pewnością nie będzie to smakowało za dobrze, ale od razu postawi go na nogi. Jak ja się budzę po jakiejś większej imprezie to, to jest właśnie najlepszy sposób na kaca i ogólne osłabienie. Sama z resztą ten sposób wymyśliłam. Wymieszałam sporządzony wcześniej środek i postawiłam go na stoliku obok śpiącego nadal Basiora. Sama zaś otworzyłam puszkę lemoniady i siadłam w głębokim miękkim fotelu patrząc, na moje dzieło.

<Lucek? Proszę nie bij default smiley xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits