Ruszyłem przed siebie ciągnąc Riley za sobą. Po chwili woda dosięgała mi do szyi. Puściłem ją.
-Tayron! Ja nie mam gruntu! -złapała się mnie kurczowo.
Tego chciałem, pragnąłem. Gdyby mnie puściła, utopiłaby się, albo cudem dotarła do brzegu. Wybrała opcję oczekiwaną - trzymanie się mnie! Zerknąłem w niebo. Robiło się pomarańczowo, tak ślicznie. Woda przybrała postać lustra. Odbijała promienie słoneczne tworząc cudowną aurę. Spojrzałem w jej oczy. Były kuszące, piękne. Nie minęła sekunda. Nasze wargi zetknęły się. Pocałunek przeobraził się w obściskiwanie. Czułem podniecające mnie od środka szczęście. Radość sprawiała jej obecność, jej ciało... Jej włosy. Nigdy bym nie pomyślał, że moje życie znów nabierze kolorów... -Aww, Tayron. Tak blisko brakuje do złamania przysięgi, Dimitri czuwa, dobrze wiesz co wtedy nastanie. Ona powróci... A wraz z nią dobrze wiesz co.- Zignorowałem to, nie chciałem wplątywać w to Dimitri'ego. I wtedy, ten głos.
-Riley? -Rhoan, to było oczywiste.
Nasze oczy skupiły się na przybyszu.
-Przeszkadzasz. -warknąłem, wynosząc Riley z jeziora.
-Ja? -powiedział głosikiem niewiniątka.
Jej brat najwyraźniej miał coś z nadgarstkiem, to zapewne wydarzyło się na korytarzu...
-Idź do samochodu, są tam twoje ciuchy. -szepnąłem do jej ucha, posłusznie ruszyła.
Rhoan obejrzał się za nią.
-Coś ty z nią zrobił? -spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nienawiści.
-Nic, ty nigdy tego nie zrozumiesz. -uśmiechnąłem się chamsko.
-A-... -nie dokończył, przywaliłem mu pięścią w nos. -Ogarnij się, nie widzisz. Jest moja, a teraz brat nie ma nic do powiedzenia. -otworzyłem drzwi samochodu.
Dziewczyna siedziała w środku okryta ręcznikiem. Rhoan był oszołomiony, wyglądał na myślącego - z resztą, nie obchodziło mnie to. Przekręciłem kluczyk, silnik uruchomił się. Prawda, wtedy skorzystałem z teleportacji. A teraz... Jedziemy, i pozostało nam pół godziny drogi w ciemności. Chciałem coś zrobić, ale nie tu... Nie w samochodzie.
-Co byś chciała na kolację? -spytałem zgrabnie wymijając rowerzystę.
-Może... Sałatkę? -uśmiechnęła się kwaśno.
-Okej. -przycisnąłem gaz.
-Zgwałcona 15-latka przez znanego wam "buszującego" -usłyszałem w radiu.
Szczerze współczuję. Riley przełączyła stację. Wyjechaliśmy z lasu, miasto. Światła ludzie i w końcu mój dom. Wyszedłem, dość szybkim tempem otwierając Riley drzwi. Samochód rozpłynął się w powietrzu. Później klatka schodowa, schody, mieszkanie. Usypiający zapach cynamonu. Dimitri spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Czasem nie potrafię go zrozumieć...
-Możesz iść sie umyć złotko. -uśmiechnąłem się do Riley.
-Pójdę.
Zająłem się kolacją. Sałatka tak? Przygotowałem miskę. Pokroiłem jabłko i nektarynki, otworzyłem paczkę żurawiny. Orzechy rozłupałem. W dużej misce wymieszałem kawałki jabłka, nektarynki, suszoną żurawinę i orzechy. Dodałem jogurt i wszystko razem wymieszałem. Tak oto gotową kolację schowałem do lodówki.
dwadzieścia minut później
Riley wyszła, okryta ręcznikiem. Proponowałbym wybranie się do podziemi... I tam dziś będziemy spać. Wyciągnąłem posiłek z lodówki. Rozłożyłem do misek i nalałem wody do szklanek. Usiadłem na krześle.-Smacznego. -wydobyło się naraz z naszych ust, po czym zabraliśmy się za jedzenie. Długo nie jadłem, sałatka zniknęła z mojej miski w około pięć minut. Mało, prawda? Będę musiał nauczyć się jeść wolniej. Wstawiłem miskę do zmywarki. Zaraz po mnie usłyszałem brzdęk widelca. Ona też wstała, odniosła miskę.
-Idę spać. -powiedziała mrużąc oczy.
- Nie tu. -zaprzeczyłem.
Podszedłem do niej. Złapałem za rękę i pociągnąłem za sobą. Dimitri... Smok pojawił się w mgnieniu oka. Zteleportował nas do podziemnego mieszkania.
-Dziś śpimy tu. -naszedł mnie stres.
A co... A co jeżeli się nie zgodzi? Jeżeli zaprzeczy?
Dziewczyna była zmęczona, leżała na łóżku, właściwie spała. Podszedłem do szafy. Wyciągnąłem piżamę, o ile bokserki można tak nazwać. Przebrałem się i położyłem na materacu. Przyciągnąłem Riley do swojego ciała i najwyraźniej zasnąłem. Nastał ranek. Nadeszła chwila. Ona w piżamie - ja też. Cholera, stres... Spała jeszcze, to dobrze. Cicho ruszyłem w kierunku szafki. Dimitri, pierścionek! Smok zmaterializował prześliczny pierścionek, w pięknie zapakowanym pudełeczku. Riley zbudziła się. W przeciągu sekundy pojawiłem się przy niej. Wstała, pociągnąłem ją za rękę.
-A więc... Riley... Czy, czy wyjdziesz za mnie? -uklęknąłem patrząc na nią zestresowanym wzrokiem.
(Haah, Riley... A to ci niespodzianka C; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!