Gdyby nie to, że chłopak stał obok mnie trzymając za dłoń, moje nogi na pewno by zmiękły widząc TO. Znajdowaliśmy się na środku lubieżnie wielkiego pokoju, bogato zdobionego. Nie widziałam światła dziennego, prócz świecącego się żyrandola na suficie i kilku lampek. Pod moimi bosymi stopami był pięknie zdobiony dywan. Po lewej ogromna szafa z lustrem, a obok niej toaletka z kwiatami.
-Myślałem, że chociaż trochę może Ci się to przydać. - Pokiwałam głową.
Miał rację. Odszedł, a ja gdy się jako tako ogarnęłam i zrozumiałam co powinnam robić podeszłam do szafy. Otworzyłam lekko jej drzwiczki, uważając by nic nie zepsuć. W lewej części widziałam wiele par spodni, spódnic. O! Bielizna też jest. Uznałam, iż wezmę czarne jeansy z lekkimi poszarpaniami i rozjaśnieniami. W drugiej części moją uwagę zwróciła koszulka z rękawem 3/4. Jest w kolorze czerni, środek zajmują szkielety. Ludzka czaszka, a ją okalał koń. Granatowe płomienie wyglądały tak realistycznie. Wzięłam koszulkę z dość dużym dekoltem i przejrzałam szafę za jakimiś butami i kurtką... A może nie kurtką? Na samym końcu wisiał płaszcz. Na pewno sięgał do kolan. Z tyłu miał rozcięcie, a przez kręgosłup przemierzał czarny pas. Pod ubraniem znajdowały się kozaki nad kostkę, ledwo do połowy łydki. Uśmiechnęłam się do siebie. Właśnie o to mi chodziło. Kiedyś posiadałam coś podobnego, ale zniknęło... Mam jakieś szczęście do znikających ciuchów, tak? Już gotowa, zostawiłam rzeczy wyjściowe na łóżku. Mimo, iż widziałam jeszcze dużo biżuterii, czy najróżniejszych kosmetyków, moją uwagę przykuło tylko jedno. Coś przysłonięte czarną zasłoną. Tam tworzyła się prawie, że nie widoczna sylwetka manekina. Marszcząc brwi podeszłam, wyciągając rękę w przód chcąc jak najszybciej to zdjąć. Cicho zsunęłam ją z, jak się okazało, manekina. A nie... To była suknia. Skąd ją miał? Dotknęłam jej jedwabistego materiału. Była długa. Gdzieś do kostek. Rozcięcie miała od uda do samego końca, by móc się w niej swobodnie poruszać. Piękno czerni i szkarłatu konkurowało ze sobą. Przez talię przechodził pas bieli. Cała suknia pięknie się prezentowała, mimo że była bardzo prosta. Westchnęłam i jeszcze raz pochłaniając ją wzrokiem zasłoniłam. Jeszcze raz.
Skąd on w ogóle miał te ciuchy? Tym bardziej suknie?
Przecież to nie mój interes... Przetarłam twarz dłońmi. Może czas znaleźć tego tajemniczego chłopaka? Ruszyłam do wyjścia wchodząc do kolejnego pokoju. Ciemniejszego pokoju. Zaś tutaj nie było wielu rzeczy. Wielkie łoże, znajdujące się pod ścianą z ciemnego drewna. Z tego samego drzewa szafa po sam sufit. Przyznam, że miał większą szafę od kobiet. Tylko co on tam trzyma? Ma tyle ubrań? No ładnie... Gwizdnięcie. No tak... Dopiero teraz mój umysł wyczuł obecność. O mało się nie wywracając zostałam pociągnięta do tyłu, na ścianę. Chciałam odejść, ale drogę zablokował mi Tayron patrzący tam gdzie nie powinien. Zrobiłam się czerwona.
-Wytrzeźwiałeś? -Spytałam sarkastycznie.- Widzę, że nie bo zachowujesz się jak koleś z hormonami.
Chcąc utrzymać cząstkę honoru wypowiedziałam tamte słowa. Nie miałam najmniejszego zamiaru go obrazić, urazić... Jedno i to samo. Niespodziewanie mężczyzna zbliżył swoją twarz do mojego ucha. Przygryzł płatek, a następnie zaczął szeptać.
-Nie moja kochana... To Ty jesteś kobietą z hormonami, wyzywając mnie.
Czy mi się to podobało? Jego zachowanie? Owszem. Podobało. Impulsem pocałowałam go, a ten oddał pocałunek. Niczym na karuzeli powtarzało się, krążąc. Odsunęłam głowę, tracąc powietrze. Łapczywie je łykałam, dosyć cicho. Serce chciało wyskoczyć z mej piersi. Osobnik płci przeciwnej uniósł mnie gdzieś kierując. A. No tak. Jakby pomyśleć... Gdzie? Na łóżko! Okey. Mogę iść spać. Zaśmiałam się w duchu. Ah... Gadanie ze sobą czasem mnie dobija, a czasem... Ratuje. Dosłownie rzucił mnie na miękkie łoże, na którym rozprzestrzeniała się czarna kołdra z napisami w innych językach. Nie wiem skąd chłopak siedział na moich biodrach, nachylając się lekko.
-C-co Ty robisz? -Spytałam lekko wystraszona.
Zignorował moje pytanie zginając się bardziej i muskając swoimi wargami moje. Strach już całkowicie zniknął. Ręcę miałam swobodnie zawieszone na karku chłopaka bawiąc się jego włosami. A ja myślałam, że gdzieś wyjdziemy by zrekompensować tamte ostatni raz w barze. Nie doczekanie. Jęknęłam niezadowolona myśląc nad dzisiejszymi planami.
-Co? -Burknął chłopak.
-A nic... Myślałam nad czymś...
-Hmm? Nad czym, skarbie?
Uśmiechnęłam się.
-Nad dzisiejszym planem dnia.
~~~~~~
Przejechałam dłonią po płaszczu strzepując z niego niewidoczny kurz. Byłam gotowa do wyjścia. Czekałam teraz tylko i wyłącznie na Tayron'a, który gdzieś zniknął. O wilku mowa... Pocałował mnie przelotnie w kącik ust łapiąc za rękę. Taa... On coś sobie we łbie ułożył. Mi nie dał zrealizować swego planu, ponieważ uważał, że na pewno to będą zakupy. Tylko po co mi? A no tak. By wypełnić jego i swoją szafę. Huh. Przed nami znajdował się Dimitri dziwnie na mnie patrząc. Czy ja go kiedyś zrozumiem? Szczerze w to wątpię. Chłopak jeszcze raz spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy. Przez moment widziałam ciemność. Światło i skrawki zieleni... A nie... Trawy. To gdzie on mnie zabrał? Do parku? Prychnęłam w duchu na to. No nieźle... To nie był park.
Wielkie jezioro rozciągało się po łące zajmując jej większość. Gdzieniegdzie można było zobaczyć skały przy brzegach. Woda była przejrzysta i czysta. Prosiła się by do niej wskoczyć. Troszkę dalej znajdowało się wzniesienie ze skarpą. Skocznia? Chyba tak. Wszystko było piękne. Soczysta, o ironio, zielona trawa. Drzewa rozpoczynające dziki las. Niebo wręcz szkarłatne. Niczym obrazek z pocztówki. Wszystko było perfekcyjne i piękne.
Wyrwało mi się długie westchnięcie. Puf. Nie kontrolowałam tego.
-Tu chciałem Cię zabrać... -Uśmiechnął się ukazując białe zęby.- Na randkę, skarbie.
-Miło... -Wydusiłam wreszcie.- Nie...
Zostało mi to bezczelnie przerwane, nie zgadniecie czym. Ah. Nie? Długim i namiętnym pocałunkiem. Bez wahania go oddałam opierając dłonie o klatkę piersiową chłopaka. Nie mam pojęcia skąd się wziął biały Jeep. Cofnęłam się o krok, chcąc zaprzestać, ale ten tylko oparł mnie o maskę auta. Nachylił się patrząc głęboko w oczy. Czy mi się wydaje, czy wstrzymałam oddech? Jednak. Płuca coraz bardziej się kurczyły, a serce waliło w piersi jak oszalałe.
-Rozbieraj się. -Musnął ustami moją szyję.- Idziemy pływać.
-Chyba Cię pogrzało. -Burknęłam.
Oczywiście, że rozpierała mnie duma. Nie zająknęłam się! Oblizałam dolną wargę, która zaczynała wysychać.
-Mmm... W takim bądź razie będę czekać. -Uśmiechnął się szarmancko.
Odwrócił się do mnie plecami, a dosłownie po kilku sekundach został w samych bokserkach. Spojrzał na mnie przez ramię uśmiechając się.
-Nie będę patrzeć. -Dodał i wszedł do przejrzystej wody.
Dobra.
Pójdę.
Ściągnęłam płaszcz i buty, kładąc na trawie, a następnie pozbyłam się reszty ciuchów zostając w samej bieliźnie. Cała czerwona na twarzy weszłam do wody. Przeszedł mnie dreszcz, gdy ma skóra dotknęła zimnej cieczy. Przyzwyczaiłam się i wydawała się dosyć ciepła. Zapomniałabym... Nie idzie mi dobrze w pływaniu, dlatego się cofnęłam i pozostałam tam gdzie było wystarczająco płytko by się nie utopić. Huh. Jak można nie umieć pływać? Można, oj można...
Usiadłam, a woda sięgała mi do szyi mocząc kosmyki uciekające z koka. Spojrzałam na wyciągnięte ręce do przodu. Wszystko było doskonale widać. Niewiarygodne. Jest aż tak czysta? Urocze.
Tayron spojrzał na mnie z rozbawieniem.
-Co się stało?
-Nic... Tylko, mam problem...
-Nie umiesz pływać?
Nie chciało mi się tłumaczyć, więc przytaknęłam spuszczając wzrok na dno jeziora. Czekałam, aż chłopak wykona jakichś ruch. Przymknęłam oczy biorąc głęboki wdech. Co on wykombinuje? Nie wiem.
(Huhu. Tayron?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!