-Czujesz siłę? -syknęła zbliżając się znacząco.
Otworzyła usta, kaszląc krwią. Uniosłem brwi. Jej oczy znajdowały się na poziomie mojej szyi. Nie chciałem zabijać jej w żaden drastyczny sposób. Przedtem, pomęczę ją. Wyciągnąłem z kieszeni strzykawkę wypełnioną białą substancją. Igła znalazła się w jej biodrze. Upadła wijąc się z bólu. Odszedłem kilka kroków do tyłu. Ból, usiadłem na ziemi. Serce. Odczołgałem się jak najdalej od potwora. Odwróciłem wzrok w kierunku łuku. Ostatkami sił naciągnąłem cięciwę. Jeden strzał, a padnie. Zabita własnym przedmiotem, tak i spowoduję, że on zniknie. Wycelowałem w biegnącą na czterech kończynach bestię. Wyskoczyła w górę. Głośny świst. Strzała przecięła jej serce. Złota trucizna rozlała się na każdą możliwą stronę. Wstałem przecierając ręką oczy. Nie żyła. Pozostał po niej niejaki klejnot."
Od teraz przypomniała mi się historia rubinu. Nie do końca mogłem stwierdzić realistyczność wydarzenia, ale klejnot należał do mnie. Dzięki temu, do każdego łatwiej będzie mi się zwrócić, przywitać. Z niektórymi nigdy nie miałem problemu, jednakże zdarzały się nieliczne przypadki. Przypadkiem numer jeden pozostał Quinn. Nigdy nie miałem z nim dobrych kontaktów, może dlatego iż nie próbowałem ich nawiązać? Nie rozumiem, także jednego. Dlaczegoś czułem poniżenie podczas każdego spotkania z bratem? Wydawał mi się rywalem w każdy sposób. Był czystokrwisty? To sprawiało mnie o taką zazdrość?
Cin, z nią było inaczej... Rubin nie działał na każdą damską płeć - ona zaliczała się do tego. Zero poddania, podszedłem inaczej. Nie uległa, ale... Zakochała się, a miłość to ślepy trop. Śmieszne, nieprawdaż? Zakochać się w narkomanie, zboczeńcu, wampirze...
Do Tytanii podszedłem dość normalnie, witając ją ugryzieniem. Krew "Nemezis" była inna, miała w sobie energię. Metaliczny smak sprawiał szczęście, radość. Chęć mienia. Świerzbiło mnie, aby wbić się w tą bladą skórę. Żądza robiła swoje, jednakże dawałem radę. Należy pomóc tej dziewczynie. Pomogę, rubin zdziałał swoje.
Po kosie spływała krew. Ledwo oddychająca wadera starała udawać martwą. Odpuściłem. Nie smakowała. Zszedłem z wilczycy. Oblizałem się, później natychmiast powróciłem na spotkanie.
***
Mrok spowijał okolicę, gdzieniegdzie objawiały się ponure lampy, rozświetlające małe koła. Wolnym, jednak zdecydowanym krokiem przemierzałem szare ulice. W oddali szła dziewczyna, smukła. Żądza objawiła się natychmiastowo, po chwili drobne plamy szkarłatnej cieczy pojawiły się na kostce brukowej. Pachniała nadzwyczajnie. Oparłem się o lampę. Czekałem chwilę, znalazła się kilka metrów ode mnie. Uśmiechnąłem się, i niemalże rzuciłem na przechodzącą panienkę. Przywarłem ją do ściany, patrząc się zaciekle na jej skórę. Zaczęła mnie odpychać. Po chwili, klejnot zaczął działać. Cofnąłem się kilka kroków... Było za późno, dziewczyna zmierzyła mnie przerażonym wzrokiem.
(Dziewczę me drogie, odpisz ktoś. xd)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!