27 lutego 2016

Od. Nemezis c.d Hellmestin



Czarna wadera ruszyła się dosyć niespokojnie. Na jej pysk wpełzł złowrogi uśmiech. Tytania nigdy, ale to nigdy nie zachowywała się w ten sposób. Efekt jej ukochanej "mamusi" która przejęła jej ciałko. Kiedy opętywała tamtego wilczka, prawdopodobnie wystąpiły komplikacje. Albo zachowała część charakteru Mroku. Basior pokazał jej gestem, że zaczyna się już niecierpliwić. Wadera wysunęła powoli pazury. W każdej chwili była gotowa skoczyć. Może to i było samobójstwo, ale... heh, dziewczyna ma depresję  i już odkąd się urodziła pragnęła zginąć. Albo inaczej... odkąd została wskrzeszona. Basior zauważył, że Tytania dobrowolnie nie odda mu swojej krwi. Skoczył więc na nią i unieruchomił.  Wadera zaczęła się głośno wydzierać:
- NIKT NIE MA PRAWA! TO MOJA KREW! ZATRUTA KREW! SKAŻONA!
Basior nie zważał na protesty wadery. Wbił swoje obślizgłe kły w jej szyję. Dawniej, zatrułby się. Ale to wcale nie było dawne ciało Tytanii. Gdy basior był już w połowie, wadera nagle wyrwała mu się i ugryzła basiora w czaszkę. Zaśmiał się szaleńczo. Nic się nie stało. Moc nie zadziałała. Wściekła Tytania puściła go i już miała uciekać, kiedy poczuła czyjś ciężar. Upadła. Czuła wyraźnie, że jej kości pękają. Warknęła z bólu. Spojrzała w górę i ujrzała nieznanego sobie basiora. Ów basior nosił czaszkę na łbie i był nienaturalnie wysoki. Z oczodołów wyciekało coś czerwonego. Chyba krew. Basior zaśmiał się i wbił swoje kły w szyję wadery. Potem przestał i wytarł łapą zabrudzoną czaszkę. Zaśmiał się złowrogo i spojrzał na Hellmestina.
- Madame, tak nie powinno się traktować jednego z moich ulubionych wilczków. - mimo, iż patrzył na basiora, Tytania dobrze wiedziała, że chodzi mu o nią. - Częstuj się.
Czarny basior zszedł z wadery, ale ta, będąc tak niemiłosiernie połamana nie miała nawet siły wstać, a nie mówiąc już o ucieczce, czy choćby samoobronie. Zamknęła oczy. Poczuła znowu ten sam ból, jakby ktoś dobierał się do jej krwi. Otworzyła ślepia i spojrzała zdezorientowana na basiora. Jej wzrok biegał jak szalony po polance. Zobaczyła tego samego basiora w czaszce. Smolisty wilk przemienił się w rosłego mężczyznę. Wadera westchnęła i spojrzała na niego wściekła:
- Mógłbyś przynajmniej mi pomóc?
- Nie mam w zwyczaju pomagać, tym bardziej, że jestem Alphą.  A Alphy nie pomagają pierwszym lepszym waderom.
- Vi-Viper? - wyjąkała zdezorientowana.
Mężczyzna faktycznie przypominał po części Viper'a, ale nie było to za bardzo możliwe, gdyż chłopak nie był aż taki stary. No.. chyba, że napił się jakiegoś wywaru i zmienił postać. Mężczyzna spojrzał na "Nemezis" i wybuchną śmiechem.
- Przepraszam, ale chyba mnie pomyliłaś z moim synalkiem. Możesz mi mówić... Lord. Albo lepiej: Lord Darkness!
"Darkness.. ten niby słynny demon, który jest ze mną podobno spokrewniony?" - pomyślała smolista wadera. -"Czyli.. Viper też jest opętany? Skoro tak... to trzeba użyć drastycznych środków".  Nemezis podniosła sie z trudem z ziemi. Była przepełniona gniewem i chęcią mordu. To właśnie furia sprawiła, że wadera nie zważała już na ból. Skoczyła na Darknessa, który bez trudu uniknął jej ataku. Hellmestin przyglądał się całej tej sytuacji z rozbawieniem. Darkoss nie miał jednak ochoty bawić się z dziewczyną, więc po prostu wyciągnął nóż i przystawił go Tiffany do gardła. Już miał zadać śmiertelny cios, kiedy sobie coś przypomniał. Aktywował Souls i spojrzał z zaciekawieniem na waderę, która okazała się być jego córką. Darkness nie musiał wiedzieć już niczego więcej, niż to, że przed nim leży ranne jego własne dziecko, które jakimś cudem uciekło Mroku. Mężczyzna zaśmiał się szaleńczo i spojrzał znacząco na boga śmierci:
- Zostawiam ją pod twoją opieką. Ma połamane dwie kończyny i żebra. Jest również mocno wycieńczona. Róbta z nią co chceca, ale nie zabijaj jej. Mam co do mojej córci pewne plany... - po czym uśmiechnął się złowrogo.
Darkness wstał, otrzepał się z kurzu (jak to ma w zwyczaju) i odszedł spokojnym krokiem w stronę domostwa, pozostawiając Tytanię z narkomanem. Zdezorientowana wpatrywała się w Darknessa i z trudem wykrzyknęła:
- TCHÓRZU! STAŃ TU I WALCZ ZE MNĄ!!! CO ZROBIŁEŚ Z MOIMI BRAĆMI?!
Mężczyzna odwrócił się w stronę wadery i powiedział do niej o dziwo, opanowanym głosem:
- Anubis obecnie ślęczy nad książkami do alchemii. Daje mu dodatkowe lekcje, a Viper... no cóż... jest w bezpiecznym miejscu. Ale jeżeli koniecznie chcesz go ujrzeć, to poczekaj do jutra. O godzinie dwudziestej organizuję balangę. Będzie naprawdę ciekawie, a zaproszona jest cała wataha. Jeżeli chcesz możesz być moim Vipem. Do Vipów należą moje ulubione wilczki, więc to zaszczyt! Szkoda tylko, że jedyne co zrobiłaś w życiu to zdążyłaś jako opętaniec pozabijać parę członków watahy. Szkoda, że większość z nich miała niezbyt złe intencje... a chętnie bym kogoś zatrzymał...
Darkness spojrzał w stronę karczmy i odszedł powolnym krokiem od miejsca zdarzenia. Wadera tymczasem zaczęła się uspokajać, a po jej głowie krążyły niespokojne myśli. Czyżby Darkness wiedział?
(Hellmestin? Wspaniały ojczulek, nieprawdaż?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits