Czarna wadera ruszyła się dosyć niespokojnie. Na jej pysk
wpełzł złowrogi uśmiech. Tytania nigdy, ale to nigdy nie zachowywała się w ten
sposób. Efekt jej ukochanej "mamusi" która przejęła jej ciałko. Kiedy
opętywała tamtego wilczka, prawdopodobnie wystąpiły komplikacje. Albo zachowała
część charakteru Mroku. Basior pokazał jej gestem, że zaczyna się już
niecierpliwić. Wadera wysunęła powoli pazury. W każdej chwili była gotowa
skoczyć. Może to i było samobójstwo, ale... heh, dziewczyna ma depresję i już odkąd się urodziła pragnęła zginąć.
Albo inaczej... odkąd została wskrzeszona. Basior zauważył, że Tytania
dobrowolnie nie odda mu swojej krwi. Skoczył więc na nią i unieruchomił. Wadera zaczęła się głośno wydzierać:
- NIKT NIE MA PRAWA! TO MOJA KREW! ZATRUTA KREW! SKAŻONA!
Basior nie zważał na protesty wadery. Wbił swoje obślizgłe
kły w jej szyję. Dawniej, zatrułby się. Ale to wcale nie było dawne ciało
Tytanii. Gdy basior był już w połowie, wadera nagle wyrwała mu się i ugryzła
basiora w czaszkę. Zaśmiał się szaleńczo. Nic się nie stało. Moc nie
zadziałała. Wściekła Tytania puściła go i już miała uciekać, kiedy poczuła
czyjś ciężar. Upadła. Czuła wyraźnie, że jej kości pękają. Warknęła z bólu.
Spojrzała w górę i ujrzała nieznanego sobie basiora. Ów basior nosił czaszkę na
łbie i był nienaturalnie wysoki. Z oczodołów wyciekało coś czerwonego. Chyba
krew. Basior zaśmiał się i wbił swoje kły w szyję wadery. Potem przestał i
wytarł łapą zabrudzoną czaszkę. Zaśmiał się złowrogo i spojrzał na Hellmestina.
- Madame, tak nie powinno się traktować jednego z moich
ulubionych wilczków. - mimo, iż patrzył na basiora, Tytania dobrze wiedziała,
że chodzi mu o nią. - Częstuj się.
Czarny basior zszedł z wadery, ale ta, będąc tak
niemiłosiernie połamana nie miała nawet siły wstać, a nie mówiąc już o
ucieczce, czy choćby samoobronie. Zamknęła oczy. Poczuła znowu ten sam ból,
jakby ktoś dobierał się do jej krwi. Otworzyła ślepia i spojrzała
zdezorientowana na basiora. Jej wzrok biegał jak szalony po polance. Zobaczyła
tego samego basiora w czaszce. Smolisty wilk przemienił się w rosłego
mężczyznę. Wadera westchnęła i spojrzała na niego wściekła:
- Mógłbyś przynajmniej mi pomóc?
- Nie mam w zwyczaju pomagać, tym bardziej, że jestem
Alphą. A Alphy nie pomagają pierwszym
lepszym waderom.
- Vi-Viper? - wyjąkała zdezorientowana.
Mężczyzna faktycznie przypominał po części Viper'a, ale nie
było to za bardzo możliwe, gdyż chłopak nie był aż taki stary. No.. chyba, że
napił się jakiegoś wywaru i zmienił postać. Mężczyzna spojrzał na
"Nemezis" i wybuchną śmiechem.
- Przepraszam, ale chyba mnie pomyliłaś z moim synalkiem.
Możesz mi mówić... Lord. Albo lepiej: Lord Darkness!
"Darkness.. ten niby słynny demon, który jest ze mną
podobno spokrewniony?" - pomyślała smolista wadera. -"Czyli.. Viper
też jest opętany? Skoro tak... to trzeba użyć drastycznych środków". Nemezis podniosła sie z trudem z ziemi. Była
przepełniona gniewem i chęcią mordu. To właśnie furia sprawiła, że wadera nie
zważała już na ból. Skoczyła na Darknessa, który bez trudu uniknął jej ataku.
Hellmestin przyglądał się całej tej sytuacji z rozbawieniem. Darkoss nie miał
jednak ochoty bawić się z dziewczyną, więc po prostu wyciągnął nóż i przystawił
go Tiffany do gardła. Już miał zadać śmiertelny cios, kiedy sobie coś przypomniał.
Aktywował Souls i spojrzał z zaciekawieniem na waderę, która okazała się być
jego córką. Darkness nie musiał wiedzieć już niczego więcej, niż to, że przed
nim leży ranne jego własne dziecko, które jakimś cudem uciekło Mroku. Mężczyzna
zaśmiał się szaleńczo i spojrzał znacząco na boga śmierci:
- Zostawiam ją pod twoją opieką. Ma połamane dwie kończyny i
żebra. Jest również mocno wycieńczona. Róbta z nią co chceca, ale nie zabijaj
jej. Mam co do mojej córci pewne plany... - po czym uśmiechnął się złowrogo.
Darkness wstał, otrzepał się z kurzu (jak to ma w zwyczaju)
i odszedł spokojnym krokiem w stronę domostwa, pozostawiając Tytanię z
narkomanem. Zdezorientowana wpatrywała się w Darknessa i z trudem wykrzyknęła:
- TCHÓRZU! STAŃ TU I WALCZ ZE MNĄ!!! CO ZROBIŁEŚ Z MOIMI
BRAĆMI?!
Mężczyzna odwrócił się w stronę wadery i powiedział do niej
o dziwo, opanowanym głosem:
- Anubis obecnie ślęczy nad książkami do alchemii. Daje mu
dodatkowe lekcje, a Viper... no cóż... jest w bezpiecznym miejscu. Ale jeżeli
koniecznie chcesz go ujrzeć, to poczekaj do jutra. O godzinie dwudziestej
organizuję balangę. Będzie naprawdę ciekawie, a zaproszona jest cała wataha.
Jeżeli chcesz możesz być moim Vipem. Do Vipów należą moje ulubione wilczki,
więc to zaszczyt! Szkoda tylko, że jedyne co zrobiłaś w życiu to zdążyłaś jako
opętaniec pozabijać parę członków watahy. Szkoda, że większość z nich miała
niezbyt złe intencje... a chętnie bym kogoś zatrzymał...
Darkness spojrzał w stronę karczmy i odszedł powolnym
krokiem od miejsca zdarzenia. Wadera tymczasem zaczęła się uspokajać, a po jej
głowie krążyły niespokojne myśli. Czyżby Darkness wiedział?
(Hellmestin? Wspaniały ojczulek, nieprawdaż?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!