22 lutego 2016

Od. Aaron'a c.d Hope, Darkness

Uśmiechnąłem się do niej czuło. Była naprawdę piękna. Jej oczy... Włosy... Ona po prostu była cudowna. Otarłem spływającą po policzku łzę Hope. Ona odwróciła twarz najwyraźniej próbując powstrzymać kolejne. Nie wiem. Jestem facetem, ale wydaje mi się, że były to łzy szczęścia. Doprawdy, nawet jak płacze jest prześliczna... Nie rozumiem co się ze mną dzieje. Nie potrafię niczego wyjaśnić. Czy to musi być aż tak ciężkie? Oszalałem. Tylko to potrafię o sobie powiedzieć. Ale... Z resztą. Czułem to, boję się, że ją stracę. Moja osobowość się zmieniła, albo nie. To ona mnie zmieniła.
-Czemu? Dlaczego ty płaczesz? -spytałem przyciągając ją do siebie. -Jestem aż tak okropny? -uśmiechnąłem się.
-Ja...Nie chciałam abyś to widział. -powiedziała swym cudownym głosem.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Stało się. Źrenice znowu stały się większe.
-Odejdź. Nie chcę ci nic zrobić. -burknąłem patrząc pusto przed siebie.
-Zostanę. -wtuliła się we mnie.- Możesz robić ze mną wszystko co zapragniesz, ja i tak zostanę.
Zdziwiony spojrzałem w jej iskrzące oczy. -Jesteś tego pewna?
-Tak... -powiedziała szeptem i sama z siebie mnie pocałowała.
Nie poznawałem jej, moje źrenice wróciły do normalności. Ona mnie zmienia... Uspokaja mnie. Sam nie wiem czy to dobrze, czy źle, ale cieszę się z każdej chwili spędzonej z nią. Odwzajemniłem pocałunek z większą namiętnością. Przeczesałem dłonią jej włosy, były takie piękne i miękkie. Nikomu nie pozwoliłbym jej skrzywdzić, jest tylko moja. I tylko ja mam do niej dostęp. Mam pozwolenie ją krzywdzić, całować i przytulać.
-Ej! Romeo! -usłyszałem w oddali męski głos.
Nie chciałem go ignorować, tym bardziej pokażę Hope jak mi na niej zależy. Odwróciłem wzrok ku przybyszowi.
-Nie widzisz, że przeszkadzasz? -warknąłem.
W odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech.
-Debil. -powiedziała szeptem białowłosa.
-Odpowiedź mile widziana! -dodałem zbliżając się do niego.
Hope ruszyła za mną.
-Jasne. Rozumiem. Julia i Romeo potrzebują wolnej chwili, ale nie teraz. -jego głos przybrał normalny ton. -Chodźcie. Mam pewną sprawę.
Wkurwił mnie. Jak śmie przeszkadzać. Kątem oka obserwowałem Hope, nie wyglądała na zachwyconą. Z resztą kto byłby zachwycony.
-Zacznijmy...
-Kim do jasnej cholery jesteś? -warknąłem.
Ponownie usłyszałem śmiech.
-Och... Romeo, jestem Darkness.
Starałem się opanować. Ale jak mówię, starałem... Nie powiem. Nie wyszło mi to. Zacisnąłem pięść.
-Mów czego chcesz? -odpowiedziałem ledwo powstrzymując się od rzucenia się na niego.
-Czekaj czekaj, oczekuję też waszych im...
-Do czego ci one? -przerwała mu dziewczyna.
Znowu śmiech. Nie wytrzymam ani minuty dłużej z tym walniętym gościem. Odwróciłem się napięcie i powróciłem na pole róż. Zacząłem bawić się kolcami jednego z kwiatów. Oczywiście pilnie wsłuchiwałem się w rozmowę Hope i Darknessa.
-To tak... Ja jestem Hope, a tzw Romeo. Jak go nazwałeś... To Aaron.
-A... No to mam do czynienia z betą.
Coś mnie z nią zszyło. Odwróciłem się napięcie i gdy zauważyłem jak przybysz chwyta dłoń Hope rzuciłem się w jej kierunku.
-Co ty robisz?! -warknąłem. -Ona jest tylko i wyłącznie moja! -zacisnąłem pięść.
-Dobrze, dobrze Romeo. Spokojnie, nie odbiorę ci twej Juli... -zaśmiał się.
-Cholera. Nie wytrzymam. Mów czego chcesz? -burknąłem.
Nie usłyszałem odpowiedzi. Wymieniliśmy z Hope znudzone spojrzenia.
-Mów. -zaczęła białowłosa.
-To...Tak... -zaczął.
Minęło tak nie wiem. Z pięć-dziesięć minut? Sam nie wiem. Nie odezwał się zaciął się. Mam dość, no bo do cholery. Jak tak można? Przeszkodzić w niby ważnej sprawie, a teraz nie wiedzieć jak zacząć. Przyciągnąłem Hope do siebie aby się uspokoić.
-Powiesz to w końcu czy nie? -powiedziała zdeterminowanym głosem.
-Powiem, powiem. Ale tylko jak ot Romeo pozwoli mi się z panienką przywitać jak przystało.
-A coś ty taki miły? -warknąłem chamsko. -Mam ci pozwalać się z nią witać? Nie wystarczy ci zwykła ręka na powitanie?
-Nie. Oczywiście, jeżeli nie chcecie znać wiadomości to mogę sobie iść.
-To idź, żegnam.
-Aaron... -powiedziała Hope. -Co ci to zrobi? To tylko przywitanie...
-Co? Co mi to zrobi? To, że ten pacan cię dotknie! A jeżeli ci coś zrobi? Hm? Nie wybaczę sobie tego nigdy! Zrozum, że należysz do mnie! Jesteś moja! A ten, jak mu tam... Darkness nie ma prawa cię dotknąć! -warknąłem.
Ruszyłem ponownie na pole. Niech robią ze sobą co chcą. Nie chcę go zatłuc, a wiem, że mam bardzo słabe nerwy...

(Hope? Darkness?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits