W czasie kiedy wadera mówiła sama do siebie, ja ostrożnie zaczęłam się
wycofywać. Gdy usłyszałam swoje imię, obróciłam się jak poparzona. Czego
ode mnie chciała? Nie myślałam nad tym za długo jednak coraz szybciej
zaczęłam cofać się w kierunku drzwi. Lucas stał kawałek dalej nie
angażując się w zamiary swojej pani. Dłońmi próbowałam wyczuć drewnianą
fakturę drzwi, im bliżej mnie była Mroku, tym większe przerażenie mnie
ogarniało. Napotkałam z moimi plecami to czego tak długo szukałam.
Spróbowałam otworzyć drzwi jednak nie ważne jak mocno na nie napierałam,
one wciąż pozostawały na swoim miejscu. Musiały być zamknięte.
Odwróciłam się do nich tracąc z widoku waderę. Pchnęłam je jeszcze raz
jednak wrota nie ustępowały. Poczułam zimny oddech na karku. Wzdrygnęłam
się. Puls mi podskoczył, zaczęłam gorączkowo myśleć nad ucieczką.
Odwaga z przed kilku minut zupełnie się ulotniła. Nagle mnie olśniło.
Drzwi nie były zamknięte ale otwierały się do wewnątrz więc zamiast
pchać, powinnam pociągnąć za klamkę. Wypadłam na korytarz, za moimi
plecami świsnęła kosa Tytanii. Rzuciłam się pędem przed siebie mijając
po drodze wiele pokoi oraz schodów. Przez pewien czas słyszałam za sobą
przyśpieszone kroki wadery jednak po chwili ucichły. Zwolniłam kroku,
rozejrzałam się uważnie naokoło. Stałam na skrzyżowaniu dwóch korytarzy,
mogłam skręcić w lewo lub w prawo jednak nie byłam pewna co wybrać.
Rozmyślałam chwile w ciszy kiedy do moich uszu dobiegł cichy dźwięk
kroków. Spojrzałam w głąb lewego korytarza gdzie dostrzegłam zarys
Tytanii zbliżającej się do mnie ze wściekłą miną.
- Czy uważasz, że jestem głupia? – warknęła z oddali.
Cofnęłam się przerażona o krok.
- Myślisz, że tak łatwo dam ci uciec? – kontynuowała ostrym tonem.
- Czy nie powinnaś być dobrą alfą? Jaki normalny przywódca próbuje zamordować członków swojej watahy?
Tytania prychnęła pod nosem patrząc na mnie z góry.
- Zachowujesz się jak opętana! Odbija ci! Jesteś jakimś demonem czy co?!
– krzyczałam coraz głośniej im bliżej mnie była wadera.
Tytania drgnęła i stanęła w miejscu przyglądając mi się uważnie. Zmarszczyła brwi i wyciągnęła kosę w moim kierunku.
- Skąd o tym wiesz? Kto ci powiedział? Mów! – jej głos rozniósł się po całym korytarzu.
Spojrzałam na nią z głupią miną i zaśmiałam się z niedowierzenia.
- Czekaj, ty tak na serio? – chichotałam pod nosem – wiesz, ja tylko
rzuciłam te słowa ot tak, nic nie podejrzewałam, a ty? Od razu się
przyznałaś.
Tytania stała chwilę pieniąc się z gniewu. Musiała być na siebie zła, że tak łatwo się wygadała.
- Nie, nie o to mi chodziło – próbowała się bronić. – To w cale nie tak jak myślisz.
Chciało mi się płakać ze śmiechu, niby taka groźna ale jednak łatwo ją
przejrzeć. Przyglądałam się jej z szerokim uśmiechem na twarzy,
obserwując jej złość. Powoli się uspokoiłam i stanęłam prosto
przyglądając się z kpiącym uśmieszkiem Tytani. Zachichotałam jeszcze
raz. Rzuciła się z na mnie z morderczą prędkością, ledwo uniknęłam ciosu
kosą. Rzuciłam się w bok, na ścianę i szybkim krokiem oddalałam się od
wadery próbując powstrzymać uśmiech. Cała sytuacja wciąż mnie bawiła
nawet w obliczu zagrożenia w jakim byłam. Tytania biegła za mną i
krzyczała, żebym się zatrzymała. Skręciłam w prawo i w lewo, zatrzymałam
się na chwile. Wyjrzałam zza rogu, Tytania musiała skręcić w lewo,
udało mi się ją zgubić. Przekradałam się na paluszkach między
korytarzami, zwracając baczną uwagę na wszystko , co znajdowało się w
zasięgu mojego wzroku, zdając sobie doskonale sprawę, że w każdej chwili
Tytania może rzucić się na mnie z mrocznego wnętrza jednej z odnóg.
Krążyłam tak w ciszy przez kilka minut jednak po chwili zrozumiałam, że
idę jednym z korytarzy już trzeci raz. Przystanęłam zdezorientowana i
rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam gdzie dalej iść by wydostać się z
tego wariatkowa. Usłyszałam nagle kroki, panikowałam. Nie wiedziałam
gdzie się ukryć i jak oszalała kręciłam się w kółko. Nagle ktoś złapał
mnie za rękę a gdy chciałam wydać z siebie okrzyk paniki, przyłożył dłoń
do ust uniemożliwiając mi w ten sposób powiedzenie czegokolwiek.
Wciągnął mnie w ciemny korytarz gdzie nie dochodziło światło żadnych
lamp. Trzymał mnie uniemożliwiając mi ucieczkę. Po korytarzu przed nami
przeszła sfrustrowana Tytania. Gdy znikła z mojego pola widzenia,
tajemniczy chłopak wypuścił mnie. Odskoczyłam od niego jak poparzona i
już miałam się wydrzeć na niego jednak zrozumiałam, że w ten sposób
przywołałabym tutaj Tytanię. Spojrzałam na basiora przede mną. Był
potężnej budowy, miał długie futro i wydawał się lekko świecić.
- A ty to kto? – zapytałam zdziwiona, pierwszy raz widziałam go na oczy.
- A gdzie dziękuję za to, że cie uratowałem? – zapytał z udawanym wyrzutem.
- Dziękuuuję! – powiedziałam głośno i zaraz zostałam skarcona przez
nikogo wzrokiem. – Ja jestem Hikaru, a ty, mój ty wybawco? – zapytałam z
szerokim uśmiechem.
- Rother, a ty nie musisz się tak dziecinnie zachowywać – powiedział przewracając oczami.
Kiwnęłam głową na tak i jeszcze raz zlustrowałam go wzrokiem. Zapytałam nieco podejrzliwie:
- Właściwie to dlaczego mnie uratowałeś? Nie jesteś po stronie tej opętanej alfy?
- Ja miałbym być po jej stronie? – zapytał z niedowierzaniem. – Przecież
to istny diabeł, jeden z najsilniejszych demonów, ich pani! I ty się
pytasz czy jej towarzysze?
- Ej, ej, spokój, kto tu się drze? Wiesz coś więcej na temat tego „demona”?
Rother stał chwile rozmyślając nad moim pytaniem, w pewnym momencie
zastrzygł uszami. Wycofał się w głąb tunelu, znikając całkowicie w
ciemności. Cichutko podeszłam do niego i spojrzałam w stronę korytarza
naprzeciwko. Nie minęła chwila a przeszło po nim dwóch strażników
uzbrojonych po zęby. Spojrzałam na basiora obok mnie.
- Taa, to co teraz? – zapytałam.
- Tam kręci się dużo osób, proponuje więc iść korytarzem, w którym jesteśmy teraz. Właściwie nie wiemy co jest na jego końcu.
- Wiesz co, mam tylko jedno pytanie. Jak się tu dostałeś, jakoś chyba tu wszedłeś, a wyjść nie umiesz?
Basior nie dopowiedział, dalej szliśmy przed siebie w ciemności. Nie
przeszliśmy zbyt dużego odcinka gdy za nami usłyszeliśmy ostry głos
Tytani. Biegła za nami z rządzą mordu w oczach. Rother i ja , ruszyliśmy
biegiem przed siebie. Tytania darła się wniebogłosy a basior wyprzedzał
mnie o coraz większą odległość.
- Nie zostawiaj mnie bo inaczej ukręcę ci łeb! – wydarłam się za nim.
(Rother, Tytania?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!