podekscytowana:
- Znaleźli ją! Znaleźli! - krzyknęła i wybiegła z pokoju jak
poparzona.
Spojrzałem tępym wzrokiem
na wejście do sali. Czy to, co sie przed chwilą stało było tylko jakąś
iluzją? Yo wparowała tak szybko... Ale dobra, mniejsza o to. Wstałem z kanapy i
zeskoczyłem na podłogę. Pobiegłem wilczym truchtem w stronę Yo. Wadera na mnie
spojrzała i powiedziała znudzonym głosem:
- Szybciej się nie dało? - po czym weszła do komnaty mojej
siostry.
Biała wadera leżała sobie na łóżku i oddychała niespokojnie.
Prawdopodobnie miała koszmary. Cicho podszedłem do niej. Nie chciałem jej
budzić. Próbowałem się skontaktować z nią telepatycznie, ale nadal mi nie
odpowiadała. Coś mi tu nie grało. Tytania była strasznie zmasakrowana. Była
ubrudzona jakimś...błotem. Miała na ciele liczne blizny, a najgorsza była
blizna na głowie wadery. Wyglądała tak, jakby zrobił ją jakiś wściekły wilk, i
to nie pierwszy lepszy z brzegu. Do sali nagle wparował Raz. Szczęście się do
mnie uśmiechnęło, bo miałem zamiar z nim pogadać:
- Gdzie ją znaleźliście? - zapytałem.
- Była w górach. Nie wiem, skąd się tam wzięła. Była pół
przytomna. Pomogłem jej wstać. Wadera
nic nie mówiła. Była strasznie wystraszona...
- Aaa..mógłbyś
zostawić mnie z nią sam na sam? - zapytałem po chwili.
Basior nie protestował. Westchnął tylko ciężko i odszedł.
Gdy zniknął mi z oczu, zamknąłem drzwi i podszedłem nieśmiało do siostry.
Zamieniłem się w człowieka i spojrzałem na waderę. Słodko sobie spała, co
chwilę marszcząc nosek i kichając. Dotknąłem waderę delikatnie. Tytania
otworzyła przestraszona oczy. Spojrzała na mnie, a ja tylko się uśmiechnąłem:
- Śpij... - powiedziałem.
Wadera zamknęła oczy, a ja już miałem zabierać dłoń, kiedy
wilczyca nagle wstała i ugryzła mnie w rękę. Ledwo sie powstrzymałem, aby nie
wrzasnąć z bólu. To było tak niespodziewane... Spojrzałem na waderę z
przestrachem. Nigdy nie zapomnę tego jej wyrazu pyska... Nigdy nie zapomnę tych
jej pustych oczu marionetki...Tytania uśmiechała się do mnie złowrogo,
trzymając w zębach moją rękę.
- Odbiło ci?! - wrzasnąłem, ale zobaczyłem, jak wadera
przemienia się i człowieka i puściła moją dłoń. Zaniemówiłem.
Nie była to wcale, a wcale moja siostra. Miała puste,
szkarłatne oczy, szarą skórę, lekko spiczaste uszy i białe włosy. Mimo
wszystko, jej rysy twarzy wskazywały na to, że faktycznie była to Tiffany.
Wyciągnąłem miecz i zacząłem nim wymachiwać krzycząc "Nie podchodź!".
Demon jednak nic sobie z tego nie robił. Podszedł do mnie i wyrwał mi miecz.
Jego ręka przez chwilkę zrobiła się czarna. Uśmiechał się od ucha do ucha i
podszedł do mnie. Wyciągnął nagle nóż i zaczął mi go wbijać w żebra. nie mogłem
się powstrzymać. Wrzasnąłem z bólu. widziałem te jej oczy. To już nie była moja
siostra. Przede mną stała Mroku.
- Czasss sssię pożegnaćććć. - wysyczała przez zęby i wyjęła
mi brutalnie nóż z brzucha.
Przygotowała się już do ostatecznego ciosu, ale w ostatniej
chwili ktoś otworzył drzwi. Był to Remo, jeden z nowszych członków. Skoczył na
demona, ale Mroku była szybsza. Jednym ruchem zabiła basiora. Remo jęknął z
bólu i...odszedł. Ocalił mi życie. Nigdy mu tego nie zapomnę. Spojrzałem z
przerażeniem na demonicę. Udało mi się przemienić w basiora i skoczyłem na nią.
Unieruchomiłem ją i zacząłem warczeć wściekle na demona. Mroku jednak tylko sie
uśmiechnęła.
- Za późno...
W tej samej chwili coś mnie zaatakowało. Spojrzałem w górę.
Był to ów czarny krukon, który uciekł z celi. Zaczął atakować mnie pazurami, i
w końcu dałem za wygraną. Odsunąłem się
od Mroku. Ciężko dysząc oparłem się o ścianę. Do zamku wleciały też inne
kruki. Potem do krukonów dołączyły wrońce. Do sali wparował nagle Raz z
oddziałem Werranów. Poczułem częściowo ulgę. Ren, Anarchy i Raz skoczyli na
oddział krukonów i zaczęli walczyć. Ja, korzystając z zamieszania wymknąłem się
z sali, i jakimś cudem odnalazłem swój miecz. Pobiegłem przez korytarz. Rana
cały czas krwawiła. Pobiegłem do lecznicy, poinformować o wszystkim Tenebris i
Raven. Te natomiast udały się do innych komnat, aby ogłosić alarm. Wydostałem
się z zamku. Po drodze zauważyłem Anubisa i Yunę.
- Ewakuujemy się!- powiedziałem. - Niech wszyscy, którzy nie
są zdolni do walki, uciekają do portalu. zbiórka pod lasem!
Yuna słysząc to, pobiegła w stronę pobliskiej łąki, szukać
innych. Ja tymczasem pobiegłem z Anubisem do lasu.
- Co tu kuźwa odwalasz? - warknął młody.
- Nic! Zamek został zaatakowany przez Mroku!
- Mówiłem, że Tiffany prędzej czy później zostanie
zaatakowana!
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej. - warknąłem przez zęby.
Miałem już dosyć tej chorej dyskusji...
*Godzinę później*
Yuna sprowadziła kilka wilków. Były to Ahri, ranny Aragorn,
Night, Tenebris, Nyki oraz bosko wyglądająca, jak zawsze, Accelia. po paru
minutach dołączył też Raz.
- Przejęli zamek! - warknął przez zęby. - Yo, Anarchy, Onyx,
Ren, Kasai, Tyks, Kou, Kayano, Darth, Rin, Grece i Agon starają się opóźnić armię krukonów. My
mamy czas do ucieczki. Jak skończą
swoje, prawdopodobnie uciekną do
portalu.
Przekląłem pod nosem. To nie może dziać nie naprawdę! Nie
miałem jednak czasu, aby sobie jeszcze pomamrolić. Po dłuższej chwili
wyruszyliśmy z miejsca. Las ciągnął się chyba przez kilka kilometrów. Tenebris
spojrzała na mnie.
- Krwawisz! - powiedziała i przyłożyła swoją łapę do mojej
rany.
Po kilku sekundach rana zniknęła.
- Dzięki - wychrypiałem.
Nie miałem ochoty z nikim gadać. To wszystko mnie przerastało,
już nie mówiąc, że zachowałem się jak tchórz, kiedy byłem w tej komnacie. Droga
była prosta, i nic nie wskazywało na to, że co kolwiek ma się wydarzyć. Mylna
uwaga. Przed nami pojawiła się mantikora. Aragorn zgrzytnął zębami i próbował
odstraszyć wroga. Zza kilku krzaków wyłoniła sie kolejna. Aragorn krzyknął:
- Zatrzymam je! Ty idź dalej i... - nie dokończył.
Jedna z mantikor chwyciła Yunę i...rozerwała ja w pół. Krew
tryskała na wszystkie strony. Raz warknął do niej i powiedział do mnie:
- Ja, Nyki oraz Aragorn je pokonamy! Ty idź z waderami i
Anubisem do portalu! Tam się spotkamy! - po czym wyciągnął miecz i wycelował
nim w mantikorę.
Spojrzałem na wadery i kazałem im iść dalej. Wadery zaczęły biec, a ja za nimi. Po
kilkunastu minutach biegu wreszcie zwolniliśmy. Spojrzałem za siebie. Czy Raz,
Aragorn i Nyki jakoś się z tego wyrwą? Nie wiem... Długo wpatrywałem się w pustą ścieżkę. Nawet
nie zauważyłem, jak podeszła do mnie Accelia. Uśmiechnąłem się w jej stronę,
a wadera odwzajemniła uśmiech. Zrobiło mi się przez chwilę ciepło na sercu.
Chwila ta nie trwała długo. Usłyszałem odgłos łopoczących skrzydeł. Spojrzałem
w górę. Wrońce... Warknąłem cicho w ich
stronę. Wrońce wylądowały i przemieniły się w jednej chwili w cztery dorosłe
kobiety. Wszystkie miały sztylety. Po kilku chwilach do wrońców dołączyli też
krukoni. Było ich pięcioro. Ace warknęła na wrońca i skoczyła na nią. Patrzyłem
na to wszystko. inne wadery rozpaczliwie próbowały się bronić. I w tej właśnie
chwili poczułem, a właściwie zrozumiałem, że jestem tchórzem. Zmieniłem się w człowieka, spojrzałem na
Anubisa, a ten powtórzył mój ruch. Pociągnąłem go za rękę i zacząłem z nim
biec, aż do portalu..
*Kilka minut później*
- Puszczaj!!! - warknął mój młodszy, mało rozwinięty brat.
- Słuchaj, to dla twojego dobra!
Anubis zrobił złowrogą minę i spojrzał na portal. Mienił się
wszystkimi kolorami tęczy. Wyglądał, jak wodospad z kolorową wodą. dotknąłem
ręką jego krańców, a woda natychmiast sie rozstąpiła. Popatrzyłem surowo na Anubisa, a ten z
niechęcią wszedł do portalu. Po chwili i ja wszedłem. Znalazłem sie w naszym
mieszkaniu na Manhattanie. Spojrzałem na nie. Westchnąłem ciężko i poszedłem do
kuchni, cos zjeść. Po paru minutach usłyszałem jakąś rozmowę z salonu.
Spojrzałem ze zdziwieniem na drzwi do pokoju. Wszedłem do niego i
zobaczyłem...Tyks. Wadera ledwo trzymała się na nogach. była obecnie rosłą 24
latką. Spojrzała na mnie z ulgą:
- Więc jednak żyjesz... dzięki niebiosom! - powiedziała i
nie wiedzieć czemu, przytuliła się do mnie.
Nigdy nie lubiła facetów, ale tym razem widocznie poczuła
ulgę na mój widok. Uśmiechnałem isę do niej ponuro:
- Oto ja! - powiedziałem i wyrwałem się z uścisku młodej
kobiety.
- A co się stało z resztą? - zapytał zaniepokojony Anubis.
- Nie wiem. - powiedziała smutno Tyks.
- A co jeśli... nie żyją? - zapytałem cicho.
- Na pewno żyją! - warknęła Tyks. - Nie uwierzę w śmierć
kogokolwiek!
- Yuna została ukatrupiona przez mantikorę... - powiedział
Anubis.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała Tyks.
- A nawet jeśli nie żyją, jest wiele wilków, którzy na pewno
nie stali się opętańcami! Widziałam kilka z nich, jak wchodziłam do portalu.
Tylko, że oni nie wiedzą, że żyje Alpha Watahy karmazynowej Nocy...
W tej chwili wpadłem na pewien pomysł. Szalony z lekka
pomysł, ale jednak coś. Wparowałem jak rakieta do mojego pokoju, włączyłem
komputer, otworzyłem worda, oraz kilka stron internetowych i zacząłem coś
bazgrać.
Anubis z zaciekawieniem wszedł do pokoju i spojrzał na
monitor:
- Co to jest? - zapytał.
- Ogłoszenie. - uśmiechnąłem się.
- J-jakie? - wyjąkał dwunastolatek.
- Poszukujemy członków do watahy karmazynowej nocy!
- Ale... ale...al... ale jak ludzie to zobaczą?
- I właśnie dlatego będziesz mi potrzebny. Stwórz iluzję dla
ludzi. Niech zamiast tego ogłoszenia widzą jakąś durną reklamę, na którą nikt
nie wchodzi. Umiałbyś stworzyć taką iluzję? - zapytałem.
- Tak. - i nie mówiąc
nic więcej Anubis wziął sie do roboty.
Uśmiechnąłem się do siebie. Mam jednak łeb na karku...
Gdy Anubis skończył, wstawiłem reklamę do kilku stron
internetowych i zapytałem Anubisa:
- Jak myślisz, jakiś wilk się na to złapie?
- Ch-chyba tak. - wyjąkał mój brat, po czym wstał i poszedł
do pokoju.
Zastał tam Tyks, która oglądała jakiś program w telewizji.
Zszedłem z kompa i podszedłem do Tyks.
- Co to są ci "opętańcy?"
- Mroku zamienia wilki, ludzi i inne stworzenia w swoją
armię. Stają się oni całkowicie od niej uzależnieni. Robią to, co im rozkaże, a
w tym przypadku, mordują, zamieniają innych w opętańców i pragną zabić każdego
członka WKJN.... - powiedziała.
Westchnąłem ciężko. Skoro jest tak, jak mówiła Tyks, prędzej
czy później opętańcy dostaną sie do Nowego Yorku, i zacznie się istna
masakra....
Oto więc zaczyna się nowa era Watahy Karmazynowej Nocy. Zapewne, niektórzy członkowie...polegli. Ale mamy nadzieję, że ruszymy z kopyta!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!