16 stycznia 2016

Od. Viper'a "Era Mroku" cz. II

Zmęczony poszukiwaniem Tytani usnąłem na kanapie w  mojej komnacie w zamku Rivangoth. Nie wiedziałem nawet, kiedy to się stało. Na zwiady wysłałem Venus, Tyksonę oraz Raz'a. Reszta wilków została w zamku. Cholernie bałem się o moją siostrę. Próbowałem przywołać ja telepatycznie, ale nie mogłem się z nią połączyć. Zacząłem mieć wątpliwości, czy aby Mroku faktycznie żartowała. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, abym nie mógł połączyć się telepatycznie z siostrą. Przekręciłem się na bok i próbowałem usnąć po raz kolejny. Nie udało mi się. Nagle do salonu wparowała Yo. była wyraźnie
 podekscytowana:
- Znaleźli ją! Znaleźli! - krzyknęła i wybiegła z pokoju jak poparzona.
Spojrzałem tępym wzrokiem  na wejście do sali. Czy to, co sie przed chwilą stało było tylko jakąś iluzją? Yo wparowała tak szybko... Ale dobra, mniejsza o to. Wstałem z kanapy i zeskoczyłem na podłogę. Pobiegłem wilczym truchtem w stronę Yo. Wadera na mnie spojrzała i powiedziała znudzonym głosem:
- Szybciej się nie dało? - po czym weszła do komnaty mojej siostry.
Biała wadera leżała sobie na łóżku i oddychała niespokojnie. Prawdopodobnie miała koszmary. Cicho podszedłem do niej. Nie chciałem jej budzić. Próbowałem się skontaktować z nią telepatycznie, ale nadal mi nie odpowiadała. Coś mi tu nie grało. Tytania była strasznie zmasakrowana. Była ubrudzona jakimś...błotem. Miała na ciele liczne blizny, a najgorsza była blizna na głowie wadery. Wyglądała tak, jakby zrobił ją jakiś wściekły wilk, i to nie pierwszy lepszy z brzegu. Do sali nagle wparował Raz. Szczęście się do mnie uśmiechnęło, bo miałem zamiar z nim pogadać:
- Gdzie ją znaleźliście? - zapytałem.
- Była w górach. Nie wiem, skąd się tam wzięła. Była pół przytomna.  Pomogłem jej wstać. Wadera nic nie mówiła. Była strasznie wystraszona...
-  Aaa..mógłbyś zostawić mnie z nią sam na sam? - zapytałem po chwili.
Basior nie protestował. Westchnął tylko ciężko i odszedł. Gdy zniknął mi z oczu, zamknąłem drzwi i podszedłem nieśmiało do siostry. Zamieniłem się w człowieka i spojrzałem na waderę. Słodko sobie spała, co chwilę marszcząc nosek i kichając. Dotknąłem waderę delikatnie. Tytania otworzyła przestraszona oczy. Spojrzała na mnie, a ja tylko się uśmiechnąłem:
- Śpij... - powiedziałem.
Wadera zamknęła oczy, a ja już miałem zabierać dłoń, kiedy wilczyca nagle wstała i ugryzła mnie w rękę. Ledwo sie powstrzymałem, aby nie wrzasnąć z bólu. To było tak niespodziewane... Spojrzałem na waderę z przestrachem. Nigdy nie zapomnę tego jej wyrazu pyska... Nigdy nie zapomnę tych jej pustych oczu marionetki...Tytania uśmiechała się do mnie złowrogo, trzymając w zębach moją rękę. 
- Odbiło ci?! - wrzasnąłem, ale zobaczyłem, jak wadera przemienia się i człowieka i puściła moją dłoń. Zaniemówiłem.
Nie była to wcale, a wcale moja siostra. Miała puste, szkarłatne oczy, szarą skórę, lekko spiczaste uszy i białe włosy. Mimo wszystko, jej rysy twarzy wskazywały na to, że faktycznie była to Tiffany. Wyciągnąłem miecz i zacząłem nim wymachiwać krzycząc "Nie podchodź!". Demon jednak nic sobie z tego nie robił. Podszedł do mnie i wyrwał mi miecz. Jego ręka przez chwilkę zrobiła się czarna. Uśmiechał się od ucha do ucha i podszedł do mnie. Wyciągnął nagle nóż i zaczął mi go wbijać w żebra. nie mogłem się powstrzymać. Wrzasnąłem z bólu. widziałem te jej oczy. To już nie była moja siostra. Przede mną stała Mroku.
- Czasss sssię pożegnaćććć. - wysyczała przez zęby i wyjęła mi brutalnie nóż z brzucha.
Przygotowała się już do ostatecznego ciosu, ale w ostatniej chwili ktoś otworzył drzwi. Był to Remo, jeden z nowszych członków. Skoczył na demona, ale Mroku była szybsza. Jednym ruchem zabiła basiora. Remo jęknął z bólu i...odszedł. Ocalił mi życie. Nigdy mu tego nie zapomnę. Spojrzałem z przerażeniem na demonicę. Udało mi się przemienić w basiora i skoczyłem na nią. Unieruchomiłem ją i zacząłem warczeć wściekle na demona. Mroku jednak tylko sie uśmiechnęła.
- Za późno...
W tej samej chwili coś mnie zaatakowało. Spojrzałem w górę. Był to ów czarny krukon, który uciekł z celi. Zaczął atakować mnie pazurami, i w końcu dałem za wygraną. Odsunąłem się  od Mroku. Ciężko dysząc oparłem się o ścianę. Do zamku wleciały też inne kruki. Potem do krukonów dołączyły wrońce. Do sali wparował nagle Raz z oddziałem Werranów. Poczułem częściowo ulgę. Ren, Anarchy i Raz skoczyli na oddział krukonów i zaczęli walczyć. Ja, korzystając z zamieszania wymknąłem się z sali, i jakimś cudem odnalazłem swój miecz. Pobiegłem przez korytarz. Rana cały czas krwawiła. Pobiegłem do lecznicy, poinformować o wszystkim Tenebris i Raven. Te natomiast udały się do innych komnat, aby ogłosić alarm. Wydostałem się z zamku. Po drodze zauważyłem Anubisa i Yunę.
- Ewakuujemy się!- powiedziałem. - Niech wszyscy, którzy nie są zdolni do walki, uciekają do portalu. zbiórka pod lasem!
Yuna słysząc to, pobiegła w stronę pobliskiej łąki, szukać innych. Ja tymczasem pobiegłem z Anubisem do lasu.
- Co tu kuźwa odwalasz? - warknął młody.
- Nic! Zamek został zaatakowany przez Mroku!
- Mówiłem, że Tiffany prędzej czy później zostanie zaatakowana!
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej. - warknąłem przez zęby.
Miałem już dosyć tej chorej dyskusji...
*Godzinę później*
Yuna sprowadziła kilka wilków. Były to Ahri, ranny Aragorn, Night, Tenebris, Nyki oraz bosko wyglądająca, jak zawsze, Accelia. po paru minutach dołączył też Raz.
- Przejęli zamek! - warknął przez zęby. - Yo, Anarchy, Onyx, Ren, Kasai, Tyks, Kou, Kayano, Darth, Rin, Grece  i Agon starają się opóźnić armię krukonów. My mamy czas do ucieczki.  Jak skończą swoje, prawdopodobnie  uciekną do portalu.
Przekląłem pod nosem. To nie może dziać nie naprawdę! Nie miałem jednak czasu, aby sobie jeszcze pomamrolić. Po dłuższej chwili wyruszyliśmy z miejsca. Las ciągnął się chyba przez kilka kilometrów. Tenebris spojrzała na mnie.
- Krwawisz! - powiedziała i przyłożyła swoją łapę do mojej rany.
Po kilku sekundach rana zniknęła.
- Dzięki - wychrypiałem.
Nie miałem ochoty z nikim gadać. To wszystko mnie przerastało, już nie mówiąc, że zachowałem się jak tchórz, kiedy byłem w tej komnacie. Droga była prosta, i nic nie wskazywało na to, że co kolwiek ma się wydarzyć. Mylna uwaga. Przed nami pojawiła się mantikora. Aragorn zgrzytnął zębami i próbował odstraszyć wroga. Zza kilku krzaków wyłoniła sie kolejna. Aragorn krzyknął:
- Zatrzymam je! Ty idź dalej i... - nie dokończył.
Jedna z mantikor chwyciła Yunę i...rozerwała ja w pół. Krew tryskała na wszystkie strony. Raz warknął do niej i powiedział do mnie:
- Ja, Nyki oraz Aragorn je pokonamy! Ty idź z waderami i Anubisem do portalu! Tam się spotkamy! - po czym wyciągnął miecz i wycelował nim w mantikorę.
Spojrzałem na wadery i kazałem im iść dalej.  Wadery zaczęły biec, a ja za nimi. Po kilkunastu minutach biegu wreszcie zwolniliśmy. Spojrzałem za siebie. Czy Raz, Aragorn i Nyki jakoś się z tego wyrwą? Nie wiem...  Długo wpatrywałem się w pustą ścieżkę. Nawet nie zauważyłem, jak podeszła do mnie Accelia. Uśmiechnąłem się w jej stronę, a wadera odwzajemniła uśmiech. Zrobiło mi się przez chwilę ciepło na sercu. Chwila ta nie trwała długo. Usłyszałem odgłos łopoczących skrzydeł. Spojrzałem w górę. Wrońce...  Warknąłem cicho w ich stronę. Wrońce wylądowały i przemieniły się w jednej chwili w cztery dorosłe kobiety. Wszystkie miały sztylety. Po kilku chwilach do wrońców dołączyli też krukoni. Było ich pięcioro. Ace warknęła na wrońca i skoczyła na nią. Patrzyłem na to wszystko. inne wadery rozpaczliwie próbowały się bronić. I w tej właśnie chwili poczułem, a właściwie zrozumiałem, że jestem tchórzem.  Zmieniłem się w człowieka, spojrzałem na Anubisa, a ten powtórzył mój ruch. Pociągnąłem go za rękę i zacząłem z nim biec, aż do portalu..
*Kilka minut później*
- Puszczaj!!! - warknął mój młodszy, mało rozwinięty brat.
- Słuchaj, to dla twojego dobra!
Anubis zrobił złowrogą minę i spojrzał na portal. Mienił się wszystkimi kolorami tęczy. Wyglądał, jak wodospad z kolorową wodą. dotknąłem ręką jego krańców, a woda natychmiast sie rozstąpiła.  Popatrzyłem surowo na Anubisa, a ten z niechęcią wszedł do portalu. Po chwili i ja wszedłem. Znalazłem sie w naszym mieszkaniu na Manhattanie. Spojrzałem na nie. Westchnąłem ciężko i poszedłem do kuchni, cos zjeść. Po paru minutach usłyszałem jakąś rozmowę z salonu. Spojrzałem ze zdziwieniem na drzwi do pokoju. Wszedłem do niego i zobaczyłem...Tyks. Wadera ledwo trzymała się na nogach. była obecnie rosłą 24 latką. Spojrzała na mnie z ulgą:
- Więc jednak żyjesz... dzięki niebiosom! - powiedziała i nie wiedzieć czemu, przytuliła się do mnie.
Nigdy nie lubiła facetów, ale tym razem widocznie poczuła ulgę na mój widok. Uśmiechnałem isę do niej ponuro:
- Oto ja! - powiedziałem i wyrwałem się z uścisku młodej kobiety.
- A co się stało z resztą? - zapytał zaniepokojony Anubis.
- Nie wiem. - powiedziała smutno Tyks.
- A co jeśli... nie żyją? - zapytałem cicho.
- Na pewno żyją! - warknęła Tyks. - Nie uwierzę w śmierć kogokolwiek!
- Yuna została ukatrupiona przez mantikorę... - powiedział Anubis.
Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała Tyks.
- A nawet jeśli nie żyją, jest wiele wilków, którzy na pewno nie stali się opętańcami! Widziałam kilka z nich, jak wchodziłam do portalu. Tylko, że oni nie wiedzą, że żyje Alpha Watahy karmazynowej Nocy...
W tej chwili wpadłem na pewien pomysł. Szalony z lekka pomysł, ale jednak coś. Wparowałem jak rakieta do mojego pokoju, włączyłem komputer, otworzyłem worda, oraz kilka stron internetowych i zacząłem coś bazgrać.
Anubis z zaciekawieniem wszedł do pokoju i spojrzał na monitor:
- Co to jest? - zapytał.
- Ogłoszenie. - uśmiechnąłem się.
- J-jakie? - wyjąkał dwunastolatek.
- Poszukujemy członków do watahy karmazynowej nocy!
- Ale... ale...al... ale jak ludzie to zobaczą?
- I właśnie dlatego będziesz mi potrzebny. Stwórz iluzję dla ludzi. Niech zamiast tego ogłoszenia widzą jakąś durną reklamę, na którą nikt nie wchodzi. Umiałbyś stworzyć taką iluzję? - zapytałem.
- Tak.  - i nie mówiąc nic więcej Anubis wziął sie do roboty.
Uśmiechnąłem się do siebie. Mam jednak łeb na karku...
Gdy Anubis skończył, wstawiłem reklamę do kilku stron internetowych i zapytałem Anubisa:
- Jak myślisz, jakiś wilk się na to złapie?
- Ch-chyba tak. - wyjąkał mój brat, po czym wstał i poszedł do pokoju.
Zastał tam Tyks, która oglądała jakiś program w telewizji. Zszedłem z kompa i podszedłem do Tyks.
- Co to są ci "opętańcy?"
- Mroku zamienia wilki, ludzi i inne stworzenia w swoją armię. Stają się oni całkowicie od niej uzależnieni. Robią to, co im rozkaże, a w tym przypadku, mordują, zamieniają innych w opętańców i pragną zabić każdego członka WKJN.... - powiedziała.
Westchnąłem ciężko. Skoro jest tak, jak mówiła Tyks, prędzej czy później opętańcy dostaną sie do Nowego Yorku, i zacznie się istna masakra....

Oto więc zaczyna się nowa era Watahy Karmazynowej Nocy. Zapewne, niektórzy członkowie...polegli. Ale mamy nadzieję, że ruszymy z kopyta!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits