13 kwietnia 2018

Od Tyks C.D Alexa

  Uśmiechnął się. Och, oczywiście. Wybuchy. Dynamity. Ostatnio bawił się tak kilka dobrych miesięcy temu. Tęsknił za tymi czasami, kiedy rozwalał z Hikaru co najmniej połowę osiedla a potem gonili za nim wściekli menele spod sklepu, który przed chwilą był, a po chwili go nie było. Skinął tylko głową i westchnął. No tak. Teraz trzeba uwolnić Tyksonę, a potem wrócić do wypełnianiu misji. Choć minęło już tyle czasu, to trzeba było wrócić i wykonać w końcu swoją misję. Assyrio musiało należeć do WKJNu. I chociaż Darkness na pewno kazałby mu samemu ruszyć w drogę, to on nie potrafił zostawić swoją niańkę na pastwę losu. Jeszcze trochę, a naprawdę zaraz już jej nie będzie. Nie wyobrażałby sobie życia bez tego cholernego skurwysyna, rzucającego mu ciągle nowymi zasadami. Biedna Tyks...
  A co robiła w tym czasie dziewczyna? Nie trudno się domyślić, że siedziała w lochu i... cóż, rozmyślała nad swoim marnym życiem. Próbowała się czymś zająć. Jej współlokator trafił właśnie jako ofiara do tego krwawego rytuału, a ona siedziała. Nudziła się. W dodatku miała wrażenie, że pomieszczenie to staje się coraz ciaśniejsze. Klaustrofobia? Zaczęło się...? Cholera jasna. Ile ona już siedziała tutaj? Kurwa... Coraz ciaśniej. Coraz duszniej. Dusiła się. Miała wrażenie, że jest coraz gorzej. Zaczęło jej brakować tlenu. Sufit zaczął wirować. Coraz szybciej i szybciej. Chciała wstać, ale po kilku krokach ponownie leżała na ziemi, z rozbitym nosem. Tak, rozbitym. Cholera jasna... 
  Otarła swoją krew z twarzy i zakaszlała. Jeszcze trochę a chyba zaraz zacznie gadać sama do siebie i widzieć latającego, nagiego Vipera ze skrzydełkami amora. Albo gorzej... zobaczy... 
   - Tyksono! 
  Usłyszała swoje imię. Odwróciła się i zobaczyła kogoś, kogo najbardziej obawiała się zobaczyć. Darkness. Mężczyzna z wilczą czaszką na twarzy zbliżał się do niej coraz bardziej i bardziej. Ukląkł przy niej i złożył delikatny pocałunek na jej ustach. To był sen? To była prawda? Tak intensywne... Tak cudowne... 
  - Darkness...? To sen? To jawa..? Uwolnij mnie, cholera jasna! - warknęła dziewczyna, otrząsając się z tego potwornego transu. 
  - Jeszcze nie teraz. - syknął, zlizując jej delikatnie krew z ust. - Zresztą nie myśl, że ktoś tutaj o tobie zapomniał. Ratunek nadejdzie. A ja przyszedłem, żeby też się zabawić. 
  Dopiero teraz Tyks to zauważyła... W lewej ręce mężczyzna trzymał za kłaki głowę jakiejś kobiety. Zapewne kolejna z kochanek. Na widok tej okropnej rzeczy, omal nie zwróciła skąpej zawartości swojego żołądka. A było tak blisko... Widziała już wiele truposzów, jednak widząc z tak bliska tak zmasakrowaną twarz naprawdę ją zamuliło. I wtem właśnie usłyszała potworny huk. Odwróciła się na chwilę od Darknessa. Kiedy ponownie chciała spojrzeć na czarnowłosego, on zniknął. W końcu... To naprawdę była iluzja? W tak krótkim czasie w zamknięciu stała się tym cholernym szaleńcem? 
  I kolejny huk. Jęknęła. Skuliła się zdezorientowana, jakby zaraz sufit miał jej się zwalić na głowę. Do jej celi wpadł Viper, spoglądając na swoją niańkę. Od razu rzucił się w jej objęcia. Zdezorientowana Tyksona odwzajemniła jego uścisk i po kilku sekundach chłopak wziął ją już na ręce. Czuła się co najmniej dziwnie. Ale cieszyła się na jego widok. Alexa nigdy nie widziała. Za to po chwili usłyszała kolejny huk. Najwidoczniej czarnowłosy postanowił zabawić się w terrorystę i wysadził połowę tego pieprzonego gangu w powietrze. W sumie może nie być tak źle. Widząc ten złośliwy uśmieszek Vipera i jego szalony wzrok, wpatrujący się w ruiny jednej ze ścian, domyśliła się, że cieszył się teraz jak dziecko z tego wybuchu. Oblizała się mimowolnie. 
  - Zaraz wyniosę cię na pole. Potem ruszamy po nowy transport. I zobaczymy, co dalej. Z Alexem mamy spotkanie za piętnaście minut na polu, pod starym, zniszczonym dębem. Jak on skończy się tym gównem bawić, to idziemy gdzieś zaszaleć, co ty na to, mała? Zrobimy sobie wolne, no chociaż kilka jebanych godzin. Skoczymy do jakiegoś klubu na dziwki. Albo zrobimy trójkącik. Co ty na to?
  Tyksona pacnęła delikatnie w nos swojego wychowanka i zaśmiała się szaleńczo. Słowo dziwka wypowiedziane przez Vipera zabrzmiało dla niej jak najcudniejsza symfonia. Skinęła ochoczo głową i wtuliła się w jego przyjemny tors. Zamknęła oczy. Już nawet ten huk wydawał się taki odległy. Nawet wrzask innych ludzi. Wsłuchiwała się jedynie w bicie serca chłopaka, próbując się uspokoić. Oddech spowolnił. Poczuła się taka zmęczona... Tak zmęczona, że nie miała już siły na utrzymywanie się. Po prostu zamknęła oczy i oddała się objęciom Morfeusza. [...]
  Obudziła się kilka godzin później, w jakimś samochodzie typu deep. Strasznie zniszczony, jednak tapicerka była... bardzo, bardzo wygodna. Przeciągnęła się leniwie niczym kot. Nie jechali. Najwyraźniej nikt nie chciał jej obudzić. Albo czekali najpierw na opinię kociary. No tak. Tyksia musiała się wypowiedzieć. Inaczej wydrapałaby oczy zarówno Viperowi jak i Alexowi za to, że ją zignorowali. 

Alex? Gdzie żeś polazł?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits