10 marca 2018

Od Alexa C.D Tyks

Nauczka na przyszłość: jeśli myślisz, że już gorzej być nie może, wtedy dopiero wszystko całkowicie się sknoci. Tak też było w tym przypadku, kiedy to problem tonącego statku wcale nie był najgorszym, jaki mógł nas spotkać. O ironio — wolałbym już chyba dzień i noc biegać z wiadrami pełnymi wody, wynosząc je spod pokładu, niż spędzić przynajmniej minutę dłużej przy tej bandzie jakiś psychicznych wyznawców, którzy rozwojem zatrzymali się chyba gdzieś w okolicy początkowego średniowiecza. Cała ta sytuacja zaczęła już mnie powoli wkurzać — najpierw Tyks się upija, potem nasz statek atakują piraci. Następnie, niczym rycerze w lśniących zbrojach, pędzimy na ratunek księżniczce uwięzionej w wieży, czytaj: Vipera, którego strzegą jaszczury w postaci tamtych złoczyńców. Później statkowi grozi zamiana w Titanica, a cała nasza trójka ląduje na najbardziej zapyziałym kawałku Delty, jaki tylko mógł istnieć. Gorzej być nie może? No co ty, los doleje oliwy do ognia, bo przecież nie może być nudno, a jeden dzień, w którym nie wydarzyło się nic ciekawego, jest dniem straconym, zapomniałeś Alex? Oho, zaczynam już gadać sam do siebie w myślach. Kolejny punkt do zapisania na liście dzisiejszych wtop.
W tamtym momencie potrząsnąłem gwałtownie głową, porzucając zbędne myśli i skupiając się tym samym na chwili obecnej. Próbowałem ułożyć jakiś plan na taktyczny odwrót, przy którym żadne z naszej trójki nie zostałoby nakryte. Pierwszy raz w życiu miałem bowiem większą ochotę brać nogi za pas niż stawić czoła przeciwnikowi, a raczej przeciwnikom. Gdyby nie to, że w tym zabitym dziurami bagnie niespecjalnie działa magia, z całą pewnością już dawno siedzielibyśmy na statku. W tym czasie ja — nawet gdybym musiał robić to sam, płynąc wpław i ciągnąc za sobą statek — zrobiłbym wszystko, byle tylko nigdy więcej nie widzieć tej rudery na oczy. No tak, przecież zapomniałem — co by to było za życie, gdyby nie było ciekawe? Możliwość spotkania z jakąś sektą na pewno zapisze się w mojej pamięci jako najlepsza herbatka pod słońcem, a wspomnienia z niej wyniesione szczęśliwie ciągnąc się za mną będą do końca mych dni. Chociaż, jeśli dłużej się nad tym zastanowić, w świetle obecnych wydarzeń mogę nie doczekać kolacji. Głównie dlatego, że sam mogę stać się daniem głównym. Szaszłyki ze zmiennokształtnego w sosie własnym — już widzę te tłumy ustawiające się w kolejce. I znów to samo, niepotrzebnie odbiegam od tematu.
Słysząc jakieś krzyki, które za pomocą liter można by było zapisać jako coś w stylu "umga bunga", spojrzałem z zapytaniem w stronę Szefuńcia. Po jego minie wywnioskowałem jednak, że podobnie jak ja jest w kropce. Z dostrzegalną nadzieją spojrzałem w stronę stojącej blisko mnie Tyks, a kiedy zobaczyłem ten debilny uśmieszek, zaczynałem poważnie się zastanawiać, czy moja towarzyszka nie jest aby na pewno jedną z tej bandy dzikusów za nami.
- Co ty kombinujesz, do diabła? — zapytałem cicho, popatrując to na nią, to na kryjącego się w pobliżu syna Wilkobójcy.
Nie odpowiedziała mi od razu, zamiast tego wychylając się lekko zza kryjącego nas konaru. Nie do końca jej ufając, wzmocniłem uścisk na jej ramionach, dając w ten sposób do zrozumienia, że ani myślę pozwolić jej się ujawnić. Mimo tego nie mogłem poskromić swojej ciekawości, przez co ja również odważyłem się zerknąć w tamtą stronę. Nie spodziewałem się jednak zobaczyć tego, co pokazywały mi moje oczy. Nawet nie wiem, jak mam opisać to, co właśnie widzę, a jest tego naprawdę dość dużo. Co najmniej trzydziestka ludzi w sile wieku, a każdy z nich zaopatrzony w niezbyt przyjaźnie wyglądającą broń. Odkryte części ciała zdobione były przez rozmaite rysunki, które wcale a wcale nie przypominały tworzonych przeze mnie tatuaży — te tutaj były wręcz wycinane na skórze, przez co ich krawędzie tworzyły głębokie bruzdy przecinające naskórek. Jednak nie to wszystko było najgorsze. Nic nie może być bowiem gorszego od tego, że te wszystkie dzikie pary oczu patrzą dokładnie w miejsce, w którym się ukrywasz. Wystarczyło także tylko krótkie spojrzenie w stronę Vipera, by wiedzieć już, co dalej.
— Spadamy stąd. Już. — rzuciłem, odpychając się od drzewa i ciągnąc za sobą dziewczynę, która to zapierała się jak tylko mogła, chcąc pozostać na swoim miejscu — Jasny gwint, rusz się wreszcie.
Ta jednak ani drgnęła, gadając coś pod nosem o tym, że nie zostawi tych biednych dzieci na pastwę tamtej bandy pomyleńców. Ludzie, ręce opadają — akurat teraz naszła ją ochota na zgrywanie superbohatera, naprawdę? Chyba klimat jej nie służy, bo zaczyna już bredzić. Kiedy jednak po raz kolejny pociągnąłem ją jak jakiegoś osła, ta nawet nie zrobiła ani kroku. Wzdychając z irytacją, wzrokiem odszukałem Vipera, który chyba jako jedyny mógł coś zrobić. Ten jednak stał już ładny kawałek dalej, ze spojrzeniem wbitym nie we mnie czy też Tyks, ale tamten gang za nami. Przez dźwięki ich autorstwa zdałem sobie sprawę, że już nie ma szans na ucieczkę bez zauważenia. Ponownie szarpnąłem mocniej dziewczynę, lecz ta nadal obstawiała przy swoim. W porządku, jak nie po dobroci, to po złości.
— Co ty robisz?! — wykrzyczała zaraz po tym, jak przerzuciłem ją sobie przez ramię, a następnie z takim oto pakunkiem rozpocząłem bieg za czekającym za nami synem Wilkobójcy.
Oczywiście, na słowach nie mogło się zakończyć. Co prawda to prawda, ból w okładanych przez jej pięści plecach mogłem zignorować, lecz innego nie zniósłby żaden facet. Znokautowany trzy razy pod rząd przez jej wierzgające nogi, jedynie na chwilę poluzowałem uchwyt wokół niej. Ta chwila nieuwagi wystarczyła, by wściekła Tyks uciekła, zaraz po tym stając pomiędzy mną i Viperem a goniącą nas sektą, która na jej widok zatrzymała się gwałtownie. Kątem oka zauważyłem, jak nasz towarzysz idzie w stronę tego osła z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Czując się do tego zobowiązany, również poszedłem w jego ślady, dłońmi sięgając po ukrytą przed wzrokiem postronnych osób broń.


Tyks? Chciałaś, to masz :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits