12 stycznia 2018

Od Wendy do Mishabiru

Historia wędrowca.
Szedł wędrowiec, drogą, była choć prosta to krzywa. Po drodze spotykał wiele osób. To staruszka, której pomógł. To kobieta z dzieckiem. To wilk ze swoją zdobyczą. Szedł dalej, lecz nagle trafił na rozwidleniu dróg.
W lewo stała kobieta. Jej niebiesko – biała skóra, była zadziwiająco bliska martwej osoby. Gdyż trupem, jej nazwać nie można. Jej krwiste włosy. One były takie mackowate. Oplatały ją i niekiedy leciała jej krew. Czyżby mnie nie widziała? Jej oczy, nie było można ich dostrzec. Krwisty odcień ust, a może to szminka. Patrzył na nią, tak jakby nawoływała. Wędrowiec jednak się nie poruszył. Faney, bo tak też jej imię brzmiało. Znał je, choć nie od niej. Taka ona piękna, choć jest w niej coś nienaturalnego. Wędrowiec wpatrywał się w nią. Oczarowany. Nie odezwała się, on także. Mógł się jej dokładniej przyjrzeć. Kości wychodziły, można było je złapać. Taka szczupła. Naga. Tylko te macki. Ciągnęły się i wiły. Faneya, chciał zawołać, lecz nie mógł. Nie mógł wydobyć swego głosu. Gdy próbował otworzyć usta i się zmusić. Wtem czuł się, jakby płonął, a jednocześnie tonął. Nie mógł nawet myśleć, a tym bardziej ruszać. Obserwował ją. Macki zaczęły ją pochłaniać, a tuż pod jej bosymi stopami, pojawiła się woda. Tonęła i zostawała pochłonięta. Gdy już zniknęła. Usłyszał krzyk. Ten krzyk zaczął rozrywać jego uszy, czuł krew wypływającą z jego ciała…
Po chwili jednak się otrząsnął i czuł się świetnie. Jego ciało było wolne.
Wolne. Powtarzał niemal cały czas, w kółko i kółko. Cieszył się, tak bardzo, że niemal zapomniał. Zapomniał o swoim celu. Wędrowcu, przypomnij sobie. Musisz dokonać wyboru inaczej, ona cię dopadnie. Podróżniczka, klucz, most, zbieracz i sztylet.
Krzyk dobiegający zza niego oraz zaklęcia, które zaczęły się wydobywać.. Pięć wybranek, goni go. Muszą go złapać, zanim… Zanim on, przepadnie.
Wędrowiec skręcił w prawo. Droga choć prostka, wydaję się nie do przejścia. Próbował z niej zboczyć. Wtem pojawił się most i przepaść. Wędrowiec, nie wiedział, co się dzieje. Zagubienie i strach o życie, które malowało się na jego twarzy, było przerażające. Chłopak ostrożnie robił krok za krokiem. Nie chciał spaść. Jedyną drogą to most. Musi szybko, zanim one go złapią.
Alex nie uciekaj. Nawoływały go wybranki. Mężczyzna się nie odwrócił. Nagle zaczął bieg. Deski pod jego nogami zaczęły pękać. Biegł coraz szybciej, błagalnie chciał się wydostać.
Przykro mi Alex, ale tym razem ci się nie uda. Usłyszał głos w głowie. Wtedy zaczął spadać…

- I jak może być? - spytałam Harmeyi
- Jest świetnie, tylko dlaczego on spadł? - zapytała jedna z głów.
- Czasem, wydaje nam się, że jest lepiej uciekać i nie uważać. Niż iść wolniej i jednak uwierzyć, że się uda. Alex chciał uciec, a gdyby zastanowił się i pomyślał. Żyłby teraz. Tak się kończy historia Wędrowcy. - powiedziałam.
Zamknęłam książkę i schowałam ją do torby. Wstałam i otrzepałam się z trawy. Spojrzałam na miejsce, gdzie siedziałam. Dzień niedługo się skończy. Tak niewiele brakowało..
Wielkie drzewo, które kołysze się na wietrze, jego liście i kwiaty wydają ciekawe dźwięki. Takie to niespotykane. Może też być, że za daleko zawędrowałam. Możliwe, że za długo się zasiedziałam. Tutejsza trawa jest taka delikatna i jakby była wypełniona chmurami. Niedaleko słychać strumień, dodatkowo tak ładnie tu pachnie. Drzewa się postarały, gdyż nie dochodzi tu prawie żadne światło. Pojawiają się tylko świetliki oraz takie dziwne światełka na drzewach. Tak jakby ktoś rzucił na nie czar. Żal aż odchodzić. Czasem w lesie słychać jęki i piski. Tak jakby kogoś niedaleko gwałcili. Zawsze to coś. Czasem widzie, jakieś damy. Gonią ich panowie z wiszącą męskością. Czasem, aż strach samemu wychodzić. Zawsze jest obawa, że spotkasz gwałciciela i mordercę. To wychodzi dziwna i niepokojąca mieszanina.
Odwróciłam się w dobrze znanym mi kierunku i ruszyłam. Harm leciała obok mnie w małych postaciach. Dolecenie do oazy smoków nie zajęło długo. Można czasem spotkać tu smoki, ale na samym środku znajduje się niewielki domek, w którym mieszkam. Wyszłam z lasu, gdy natknęłam się na albinosa podobnego do mnie. Ten jednak był płci męskiej. Hrmeya połączyła się i już chciała zaatakować, jednak ja powstrzymałam. Pokazałam jej, gdzie ma być.
Mężczyzna podszedł do mnie.
Chciałam się odezwać, jednak cofnęłam się odrobinę do tylu.
- Nie bój się. Jestem Mishabiru, a ty? - spytał. Jego głos był bardzo przyjemny i delikatny.
- Jestem Wendy. - powiedziałam, na tyle ile umiałam. Może mnie usłyszał. Może tylko mi się wydaje. Oby to nie było tylko w moich myślach.
- Dalej się boisz? - spytał, powoli podszedł do mnie.
Gdy tylko mnie dotknął, abym na niego spojrzała. Przeszedł mnie dreszcz. - Nie bój się, nic ci nie zrobię. Powiesz mi, gdzie jestem? - dodał.
- Oaza smoków. - opowiedziałam, patrząc w czerwone oczy chłopaka. Ma takiego samego koloru jak moje.

 

Mishabiru?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits