31 października 2017

Od Tyksony C.D Alex

  Biegnij. To nie tak daleko, jak ci się wydaje. Pozostało ci tylko kilkanaście metrów i będziesz uratowana. Obejrzyj się za siebie. Psy są zaledwie kilka metrów, ale dasz cholera radę, bo kto, jak nie najwspanialsza Tyks, nie prześcignąłby wściekłych furry?
  Tyks była już niedaleko swojej siedziby, ale Voodoo wciąż siedziało jej na ogonie. Przerwała ich przenajświętszy, i nawiasem mówiąc nielegalny, rytuał wskrzeszenia. Jak to się stało, że wpadła i swoją obecnością przestraszyła psy? Nie wiedziała, że w opuszczonym teatrze zebrało się to cholerstwo. Nienawidziła psów, och, jak bardzo nienawidziła psów! Zwłaszcza tych chodzących na dwóch łapach. Kundle furry to ostatnia rzecz o jaką się prosiła. Imperium było miejscem dziwnym, na pozór spokojnym, jednak łatwo można wpaść tutaj w nieodpowiednie towarzystwo i skończyć z obtłuczonym ryjem na OIOMie. 
  Ona nienawidziła tego miejsca, a po aferze z mistrzem świętego zakonu wiedziała już, że najlepiej sobie odpocząć na Ziemi. Najpierw jednak musiała zgubił te przeklęte psie mordy, a łatwo nie było. Pierwszych dwóch "zakonników" Tyksona pozbyła się z ogromną łatwością. Wystarczyło jedynie trochę obtłuc ich, by wiedzieli z kim zadarli, jednak mistrz i ta dwójka przerośniętych buldogów nie chciała dać za wygraną. Dlatego też Tyks nie miała innego wyboru. Ucieczka. Nie było to tchórzostwo. Czasem człowiek (i furry) musi wiedzieć, kiedy należy się wycofać. Lepszy taktyczny odwrót, niż głupota. W końcu, gdyby ta nadal waliła pięściami jak szalona, prawdopodobnie nie uszłaby z życiem. Stary wilkopodobny był w sędziwym wieku, ale mimo to miał znakomitą kondycję. Ciekawe, czy to dzięki jakiemuś eliksirowi nieśmiertelności, czy jego bogowie obdarzyli go niezwykłą energią. 
  To teraz jednak nie było istotne. Najważniejszą rzeczą była ucieczka i na tym właśnie nasza bohaterka musiała się skupić. Szkoda tylko, że była już zmęczona, a przeciwnicy byli niedaleko. Chciała uciec, ale całe ciało bolało ją z tego wysiłku. Musiała odpocząć... Nie, nie mogła! Oni by ją rozerwali na strzępy. Do mieszkania przecież pozostało jeszcze trochę. Jeszcze kilka przecznic. Darkness z pewnością odgoni tego buca. Prawdopodobnie... 
   W końcu dziewczyna nie wytrzymała. Nigdy nie czuła tak palącego bólu i tak strasznego zmęczenia. Miała wrażenie, że ktoś ścisnął jej płuca łańcuchem. Upadła na ziemię, tracąc całkowicie przytomność. 
  Obudziła się przed niewielkim budynkiem. Na ziemi. W dłoni miała karteczkę od tego przeklętego idioty, który próbował nastraszyć ją ekskomuniką. Tyksona raczej nie wierzyła w możliwości zmyślonych, małych sekt. Nad nią zebrał się tłum ludzi. Ktoś mówił o wezwaniu pogotowia, jednak nikt nie raczył się ruszyć, aby pomóc biednej, połamanej blondi. Właśnie. Tyks jakimś cudem dokonała nieświadomie przemiany w człowieka. Czyżby sprawka tego maga? prawdopodobnie. 
  — Z drogi. Nic mi nie jest. — warknęła, podnosząc się powoli z ziemi. 
  Ból był okropny, jednak dało się utrzymać równowagę, a Tyks miała tylko drobne problemy z chodzeniem. Pobliska kawiarenka wyglądała na tyle kusząco, że postanowiła tam się zatrzymać, przynajmniej na godzinkę. No i zadzwonić do Wilkobójcy, aby poinformować go o swoim stanie zdrowia, oraz ostatnich wydarzeniach. 
  Miała jednak pecha, gdyż została ograbiona przez członków sekty z wartościowych przedmiotów, w tym właśnie telefonu. Wściekła i obolała usiadła obok okna. Zauważyła, że przygląda jej się jakiś chłopak. Kiedy tylko ta spojrzała na niego, odezwał się do niej. Tyks nie zrozumiała go, za to mogłaby sobie rękę uciąć, że wcześniej widziała gdzieś tego mężczyznę. 
 — Pan.. do mnie gadaaa? — zapytała zdezorientowana.

Alexu? Wybacz, Mare miała ci odpisać, ale coś jej się nie spieszyło xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits