10 kwietnia 2017

Od Venus "Walka z małą pokraką - ruszcz"

- Upalny dziś dzień - powiedziałam z trudem, zasłaniając ręką oczy, chroniąc je przed palącym słońcem.
Szłam tak, narzekając na upał, gdy nagle coś przemkneło mi pod nogami i staneło na wprost mnie. Był to mały gryzoń, gdy uklękłam i się przyjrzałam zobaczyłam szkaradne szczurze oblicze.
- Co do cholery?! - krzyknełam z obrzydzenia.
Mały potworek wystraszył się krzyku i ugryzł mnie w palec, który momentalne pobladł i zaczeła sączyć się z niego zielona ciecz. W głowie zaczeło mi się kręcić i nie mogłam zebrać myśli, czując jak powoli mdleje.
- Ty mały...cho-lerny...Ru-szczu - wychrypiałam słabym głosem i zemdlałam.
Gdy się obudziłam, czułam jak po całym moim ciele, rozpływa się ohydna trucizna. Ruszcz próbował właśnie zagryźć moją NOWĄ bluzkę na śmierć, więc ostatkami sił go walnęłam, że aż walnął o drzewo kilka metrów dalej. Mając go na chwilę z głowy, sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyjęłam małą buteleczkę, emanującą piękną, czerwoną poświatą. Szybko wypiłam zawartość i odrzuciłam butelkę na bok. Mały pokraka już podniósł się i biegł w moją stronę. Szybko wyjęłam z małej torebeczki na udzie, trzy, połyskujące srebrną, stalą, gwiazdki i zaczęłam rzucać w tego małego, pchlarza. Tylko...był za mały. Szybko skoczyłam  złapałam się gałęzi nad moją głową, wciągając się na drzewo i unikając w ten sposób ataku Ruszcza. Zeskoczyłam z drzewa, kilka metrów przed szczurem, a ten pośpiesznie skoczył za mną. Prawie skoczył mi na twarz, ale udało mi się go odepchnąć, dzięki fali, rzuconego pyłu. Odskoczyłam jeszcze kilka kolejnych metrów, próbując złapać oddech. Szczur nie dał jednak za wygraną i zainicjował kolejny atak, tym razem z powietrza. Skoczyłam drzewo, potem na gałąź. Był zamały abym go zobaczyła, więc poszłam w jego ślady. I w ten oto sposób pięć metrów nad ziemią, bawiłam się w "kotka i myszkę", a raczej we "wkurzoną babę i małą pokrakę". Skacząc z jednej gałęźi na inną, próbowałam trafić Ruszcza shurrikenami. Tylko że...przez to że walnęłam w jedno miejsce tyle razy i mój ciężar skaczącej w tam, i z powrotem, gałąź nie wytrzymała i oboje spadliśmy w czeluść lasu. Wykorzystałam ten moment, wyciągnęłam sztylet zza pleców i odbijając się od innych spadających gałęzi, rzuciłam się na szczura. Po kilku sekundach kucałam na ziemi, trzymając w bity w ciało gryzonia nóż. Lepka zielona krew sączyła się z malutkiego ciałka, a jej kropelki spływały po dłoniach i sztylecie Venus. A ona z ciężkim oddechem padła na ziemię, myśląc tylko o jednym - ciepłej kąpieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits