14 marca 2017

Od Zdrajcy - Niby taki silny, a i tak trzeba go ratować :P #1 +16

Przed nimi stał biały wilk, niemożliwie wychudzony, z dwiema parami skrzydeł i pyskiem przypominającym nie zwykły, wilczy pysk, a czaszkę. Obok niego stał niewiele mniejszy, ale równie dostojny czarny basior z poharataną wilczą twarzą i wystającymi żebrami. Darkness i jego mistrz. Pierwszy z basiorów przybliżył się do Tytani i polizał ją czule po szyi. Wadera skamieniała. 

- Przede wszystkim trzeba uwolnić Darknessa - oznajmił Zdrajca, układając sobie w głowie wszystkie informacje, które dotychczas otrzymał. A nie było ich wiele. - Tymczasem zapewne trzeba będzie zająć czymś Armię Mroku, by nie przeszkadzała w odbijaniu waszego byłego Alphy.
- Raczej po tobie nie spodziewałem się, że będziesz chciał uratować ojca. - Viper spojrzał na Przedstawiciela NRS nieufnie.
- Oh, to kluczowa kwestia - zapewnił tamten. - Jeśli Darkness nie będzie po naszej stronie to będzie po stronie Mroku. A jeśli będzie po stronie Mroku nie mamy szans wygrać. 
  Tytania porozumiała się spojrzeniem z Viperem. Skinęli sobie głowami.
- W takim razie niech NRS się tym zajmie - zaproponowała kobieta.
- To by miało sens. - Zdrajca kiwnął głową w geście zgody. - Jednak sądzę, że jeśli pójdziemy tam we trójkę to zrobi się zbyt duży tłok. Pomijając inne aspekty sprawy. Myślę, że sama się tym zajmę. Tymczasem sugeruję oddelegować resztę NRS do latającej fortecy, by zbierali rannych z pola bitwy i tam opatrywali ich rany. Forteca jest niewidzialna, a dla ochrony pozostawię w niej moje Osobliwości. 
- Rozważymy twoje propozycje. - Viper pokiwał głową, po czym spojrzał wymownie na Tytanię. Zdrajca zrozumiał, że mimo jego propozycji rodzeństwo i tak zrobi, co będzie uważało za stosowne.
- Wyruszam natychmiast - oznajmił Zdrajca, obracając się na pięcie i jakby przypadkiem zahaczając o kaptur na głowie nowego przywódcy WZ. Ten zareagował gwałtownie, unosząc dłonie do głowy, jednak było już za późno. Światło padło na ładną, kobiecą twarz. Już chwilę później Zdrajca leżał na ziemi, a Alpha WZ poprawiał kaptur. 
  Zdrajca zebrał się z ziemi, głupawo się uśmiechając.
- Nie wiedzieć czemu, miałem wrażenie, że to może być mroku, śledzący nas spod kaptura WZ - wyjaśnił, rozcierając bolący kark i wycofując się do wyjścia.
  Przestał się uśmiechać dopiero na zewnątrz. Spoważniał i spojrzał na tętniące życiem obozowisko. Miał nadzieję, że tak pozostanie. Że jak najwięcej z tych wilków przeżyje tą walkę.(...)

  Przygotowanie się do akcji zajęło Zdrajcy dobre trzy godziny, a i tak nie był w pełni zadowolony z efektów. Swoje osobliwości odesłał do obozu, w którym znajdowały się aktualnie wszystkie wilki z poleceniem, żeby słuchały rozkazów Est, pozostawiając przy sobie jedynie Podporucznika. I Stacha, którego udało mu się namówić na poszukiwanie Darknessa. Już samo to, że strach posłuchał było zaskakujące, a fakt, że go znalazł, jeszcze bardziej.
- Twój miecz, sir. - Podporucznik podał czarnowłosemu niewielki nóż, którą to formę Dkern upodobał sobie chyba najbardziej.
- Dzięki - mruknął Zdrajca, patrząc z ukosa na Osobliwość. Od początku wiedział, że Podporucznik nie darzy go szacunkiem, więc jego uprzejmy ton zaskoczył człowieka. - Coś się stało?
- Sir? - Mężczyzna uniósł brew.
- Pytam, czy coś się stało? Boli cię coś? Może masz grypę? - Czarnowłosy zrobił gest, jakby chciał dłonią sprawdzić temperaturę czoła stwora, jednak Podporucznik cofnął się o krok.
- Czy to, że nie mam żadnych złośliwych uwag na drogę jest aż tak dziwne, sir? - spytał z westchnieniem.
- Tak - zdecydowanie potwierdził Zdrajca, przyglądając się podwładnemu z różnych kątów.  - Ty coś knujesz.
- Ależ gdzieżbym śmiał, sir, przekroczyć pański rozkaz? - spytał poważnie mężczyzna.
  Zdrajca tym razem zaatakował szybciej. Jego jedna ręka oparła się na czole Johana, druga na sercu. Informacje przepłynęły błyskawicznie, aż oboje się cofnęli, zrywając więź. Zdrajca pochylił się czując, że jest mu ciężko na piersi. Podporucznik oparł się o ścianę, kładąc rękę na odłamku kryształu.
- Od jak dawna to planowałeś? - spytał Zdrajca, spoglądając z ukosa na stwora.
- Od momentu, w którym powiedziałeś mi, sir, że ten sir idiota dał się złapać - przyznał Johan niechętnie.
  Czarnowłosy wyprostował się powoli, a twarz mu stężała.
- Idź do obozu wilków - rozkazał ponuro, po czym widząc, że Podporucznik waha się przez chwilę, dodał: - Wykonać natychmiast!
  Mężczyzna zasalutował i zniknął w mroku, a Zdrajca pozostał sam. Kompletnie sam. Nawet milcząca obecność Stacha jakby znikła.
- To dobrze - mruknął do siebie w roztargnieniu, zgarniając jeszcze kilka kolorowych kryształów ze stołu. - Przynajmniej nikt mnie nie będzie rozpraszał.
  Narzucił na siebie płaszcz Śmierci i śmiało wkroczył w mrok.(...)

  Zdrajca był zaskoczony, jak oczywiste miejsce obrał sobie Mroku za kryjówkę. Było... niemal tak samo oczywiste jak to, w którym on sam zaszył się z Republiką - tam, gdzie nikt z jakiegoś powodu nie chodzi. W tym wypadku było to opuszczone miasto. Is'Mord. Przed czarnowłosym roztaczała się panorama ruin starych domów i budowli obronnych. A w samym środku tego wszystkiego piętrzył się zamek, który miał dawno za sobą lata świetności.
  Po całym terenie kręcili się odziani w ciemne stroje magowie oraz zachowujący się jak w transie ludzie. Jednak na korzyść wilka działała noc. Sądząc po sierpowatym kształcie, księżyc powinien zniknąć z nieboskłonu za dwa dni. Prawie nie było widać gwiazd - przysłaniały je chmury.
  Czarnowłosy szczelniej owinął się w płaszcz i ruszył przez miasto w kierunku zamku. W płaszczu, ze swoją bladą cerą i czarnymi włosami nie wyróżniał się za bardzo z pośród patrolujących. Bez żadnych przeszkód dotarł do zamku. Jak się okazało nie chroniły go żadne potężne zaklęcia, a przynajmniej nie takie, które robiłyby wrażenie na Zdrajcy, więc dyskretnie przeniknął do środka. Trzymając się cienia ruszył korytarzami w poszukiwaniu miejsca, w którym trzymany będzie Darkness. Początkowo planował, że skryje się w cieniu i podsłucha jakiejś przypadkowej rozmowy między strażnikami czy służbą, jednak jak się okazało domownicy Mroku nie byli za bardzo rozmowni. Jedynym głosem, który rozbrzmiewał wśród ścian dworu był niski, męski... niewątpliwie należący do pana tego zamku. Był bardzo stłumiony przez dzielącą ich odległość i ściany, jednak w niemal całkowitej ciszy roznosił się po całym budynku.
  Z braku innych poszlak, Zdrajca postanowił podążyć za głosem. W głębi duszy miał nadzieję, że Mroku będzie się właśnie zabawiał z Darknessem czy coś w tym guście. Przynajmniej nie będzie musiał dłużej szukać basiora.
  Komnatę wrogiego przywódcy, wilk rozpoznał od razu. Przede wszystkim wątpliwości nie budziła para strażników, zaopatrzonych w, tradycyjne dla tej funkcji, włócznie. No i głos dochodził właśnie stamtąd.
- Co mój kotku~ Lubię twardych mężczyzn~ mruczał.
  Rozległ się strzał z bicza i ktoś jęknął cicho. Zdrajca przyczaił się w cieniu, nasłuchując. Cokolwiek działo się w komnacie, działo się jeszcze długo i towarzyszyły mu liczne pomruki i jęki, które w pewnym momencie przerodziły się w coś na kształt głośnego ryku lub przeraźliwego jęku. A potem nagle ustało. Chwilę później drzwi komnaty otworzyły się i stanął w nich, we własnej osobie, Mroku.
  Wilk zamarł, wpatrując się w białowłosego młodzieńca, na którego twarzy tkwiła wilcza czaszka. A może jego twarz byłą wilczą czaszką? Trudno było to właściwie stwierdzić. Odziany był dość skąpo.  Właściwie, prócz czarnych majtek, nabijanych ćwiekami, miał na siebie narzucony tylko czarny płaszcz. Widać było, że nie spodziewa się gości. A krukoni chyba się nie liczyli.
  Białowłosy rozejrzał się, marszcząc nos, jednak nie spodziewając się właściwie ujrzeć nikogo podejrzanego - nikogo podejrzanego nie ujrzał. Ruszył korytarzem, mijając Zdrajcę może o metr, a za nim podążyli jego strażnicy. Wilk odliczył jeszcze do 69, po czym przemienił się w człowieka i wślizgnął do komnaty... która wyglądała jak sala tortur. I pachniała jak sala tortur. A rozpięty na stole człowiek wyglądał, jakby ktoś właśnie skończył zabawę w "rozbierz i złóż ponownie" z wykorzystaniem jego wnętrzności. Trzeba również napomknąć, że bawiący się zdawał się nie mieć kompletnie pojęcia o anatomii człowieka. Zdrajca nie mógł uwierzyć, że rozpięty na stole mężczyzna to Darkness.
  Podszedł do niego bezszelestnie i spojrzał na wymęczoną twarz Wilkobójcy. Mroku musiał nieźle się na nim wyżyć, bo teraz czarnowłosy leżał z zamkniętymi oczyma, oddychając głęboko. Zdrajca nałożył na pomieszczenie Milczenie.
- Żyjesz? - spytał, patrząc się z góry na wypoczywającego mężczyznę.
  Darkness gwałtownie otworzył oczy i spojrzał w ciemności na stojącą nad nim postać.
- Przed chwilą wyszedłeś - mruknął słabo. Darkness, torturowany przez potężniejszego od siebie demona. To musiało być warte zobaczenia, przemknęło Zdrajcy przez myśl, jednak szybko ją odgonił.
- Przyszedłem cię uwolnić - wyjaśnił czarnowłosy, odrzucając kaptur z głowy.
  Twarz Wilkobójcy stężała.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, śmieciu - warknął, odwracając głowę od człowieka. - Gdybym chciał uciec, już dawno bym to zrobił.
- Jasne - mruknął Zdrajca, wyjmując zza paska wytrych i zaczynając majstrować przy jednej z obręczy, przytrzymującej rękę Darka. - Nie ma o czym mówić. Jestem tu, ponieważ uważam, że jeśli Mroku będzie miała ciebie po swojej stronie, przegramy.
- Ho, ho! Więc uważasz, że nie dałbyś mi rady? - Mężczyzna wyszczerzył się w złośliwym uśmiechu. - Jeśli sprzymierzyłbym się z Mroku, byłbyś bezsilny, co? Szlak trafiłby ciebie i całą tą żałosną republikę samodzielnego proletariatu, czy jak to się nazywa.
  Zdrajca przestał majstrować przy okowach.
- Mógłbym cię zabić - oznajmił, spoglądając w twarz więźnia. - Wiem, że uznałem już to za dobre wyjście, skoro Podporucznik zdecydował się to zrobić. Jednak sądziłem, że lepiej będzie, jeśli przyprowadzę cię do wilczych sił.
- Nie odważyłbyś się. - Darkness był dziwnie pewien swojej racji. - Żałosny dupek. Dlaczego w ogóle ciebie przysłali po mnie, co? Wszyscy inni musieli być bardzo zajęci, że przysłali po mnie taką fajtłapę.
  Zdrajca schował wytrych za pasek i cofnął się o krok.
- Co robisz, kurwo?! Wracaj tu!! - warknął mężczyzna, z którego pola widzenia zniknęła jedyna osoba, na której mógł się wyżyć za swoje dotychczasowe upokorzenia.
- Teraz to wracaj, a wcześniej nie chciałeś mnie znać - mruknął Zdrajca.
- Co ci się znowu pierdoli w tym łbie?! - Darkness szarpnął się w łańcuchach, jednak jakby bez siły. - Wracaj i mnie odepnij. Beze mnie macie przestane u Mroku.
- O! - Zdrajca jakby nagle na coś wpadł. Pstryknął palcami. - A może i ja się zaciągnę do armii Mroku? Co o tym sądzisz? Myślę, że by się ucieszyła. A już na pewno bardziej niż ty. Mógłbym zostać jej lojalnym sługą i przy jej boku rozgromić wszystkie wilki całej Delty. - Zdrajca zaczął chodzić po komnacie, żywo gestykulując. - I na pewno by mnie doceniła. Doceniła moje starania i wierną służbę. Mógłbym dla niej poświęcić całe swoje człowieczeństwo - w głosie Zdrajcy zabrzmiała gorycz.
- Przestań pierdolić, tylko odepnij mnie wreszcie. - Wilkobójca był poirytowany rozwojem sytuacji. - Teraz!
- Ehhh. - Czarnowłosy westchnął i spojrzał smutno na Darka. Po czym obrócił się na pięcie i rozpłynął w mroku, ściągając z pomieszczenia zasłonę milczenia.
- Kurwo, gdzie się podziałeś?! - Mężczyzna spróbował się obrócić, by zlokalizować położenie Zdrajcy.
- Sz~ - syknął ktoś tuż nad głową Darknessa, a zimne dłonie w czarnych, skórzanych rękawicach zacisnęły się na obręczach, przytrzymujących dłonie mężczyzny. Po chwili pękły z cichym trzaskiem, a nieznajomy to samo zrobił z nogami. Gdy Wilkobójca był już wolny usiadł, by w milczeniu przyjrzeć się swojemu wybawcy.
  Był on nie wysoki, ubrany w czarny mundur i oficerską czapkę z daszkiem, a jego twarz zakrywała szmata. Gestem dał znak Darknessowi, by podążał za nim. W przeciwieństwie do Zdrajcy, Darkness najwyraźniej był w stanie wykonywać polecenia nieznajomego bez zbędnego gadania. Być może właśnie dlatego, że był nieznajomy. I wydawał się być pewny co do tego, co robi. Wyprowadził mężczyznę z komnaty, by od razu skryć się za rogiem przed nadchodzącymi strażnikami. Później, poprowadził ratowanego tak, że ani razu nie natknęli się na patrol, a co więcej, bez większych przeszkód przedostali się przez kuchnię, do tylnych drzwi i na zewnątrz, do miasta.
  Na samym jego skraju Wilkobójca nie wytrzymał i chwycił nieznajomego za ramię, po czym zaciągnął go w jakiś ciemny zaułek.
- Dlaczego mi pomagasz? - spytał cicho, by nie zostać usłyszanym przez krukonów.
- Ponieważ ten idiota zabronił mi cię zabijać. - Podporucznik wzruszył ramionami. - A oboje dobrze wiemy, że nie możesz zostać w łapach Mroku, czyż nie?
- Jesteś przydupasem tego chłystka? - Darkness obrzucił go spojrzeniem od stup do głów.
- Zdaje mi się, że zdążyliśmy się już poznać - przypomniał Johan. - Tamtego dnia, gdy miałem cię zabić, co na nieszczęście się nie udało.
- Nie przypominam sobie - Wilkobójca nawet nie spróbował sobie przypomnieć.
- Jeśli to wszystko to szanowny pan pozwoli, że ruszymy w dalszą drogę. Nie mam całej nocy. Muszę być w obozie, nim przybędzie tam Zdrajca.

1 komentarz:

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits