21 marca 2017

Od Zdrajcy cd. Evangeline

- Ev, wszystko w porządku? - Zdrajca omiótł dziewczynę zmartwionym spojrzeniem, klękając przy niej. Nie była ranna, na ciele ni było widać żadnych śladów, jednak czarnowłosy wiedział, że w obecnej sytuacji nie jest to specjalnie istotne. - Ev?
  Dziewczyna nie poruszyła się, choć człowiek słyszał jej oddech i bicie serca, w ciszy, która, jak mu się zdawało, zapadła dookoła. Łzy cieknące po jej policzkach Zdrajcy zdawały się lśnić. Czy to moc artefaktu, czy prawda... w tej scenie na prawdę zdawało się być coś... magicznego.
- Nie wygłupiaj się - wymamrotał, chwytając ją za ramiona i podnosząc do pozycji siedzącej. - Ev? Ev!
  Powieki dziewczyny opadły. Był taka... bezwładna... Zdrajca spojrzał na szklaną kulę, która nadal świeciła jasnym blaskiem. Potem znowu na dziewczynę. 
- Zaczekaj chwilę - poprosił, kładąc ją delikatnie na posadzkę. Ruszył w kierunku artefaktu, którego blask nieco przygasł, jakby zapraszając czarnowłosego do zabawy. Ten zbliżał się pewnie. Evangeline nie dała rady tego okiełznać. Teraz przyszła kolej na Zdrajcę.
  Człowiek wyciągnął przed siebie lewą dłoń, po czym gwałtownie dobył noża i zamachnął się nim. W powietrzu Dkern zamienił się w olbrzymi młot bojowy i uderzył prosto w kryształową kulę. 
  Przeszywający, brzęczący dźwięk uderzył w podświadomość Zdrajcy sprawiając, że stracił wszystkie siły i osunął się na kolana, wypuszczając z dłoni młot, który zresztą pod wpływem hałasu zamienił się w węża i zaczął szaleńczo wić. 
  Gdy wszystko ustało, czarnowłosy odkrył, że siedzi w zwyczajnej piwniczce na wino przed roztrzaskaną szafką, wśród której walały się kawałki stłuczonych butelek wśród czystej czerwieni wspaniałego wina. Dkern również się uspokoił i bez protestów dał zgarnąć swojemu panu i przytroczyć do paska. Zdrajca nieco oszołomiony rozejrzał się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było widać ani śladu kryształowej kuli. Czyżby ją zniszczył? Czy zwykłym, demonicznym młotem można rozbić tak potężny artefakt? Pytania pozostawały bez odpowiedzi, za to przed czarnowłosym rysowała się teraz ważniejsza sprawa. Białowłosa dalej leżała tam, gdzie ją zostawił. Bezwładna. Czarnowłosy poderwał się i podbiegł do niej. Wziął w ramiona i przez drzwi, po schodach, wybiegł na parter w jej domu. Zamrugał zdziwiony. Przecież... przecież tamto miejsce było takie wielkie i pogmatwane! Jednak tą kwestię odłożył na potem, bo nie mógł przecież tak stać, trzymając na rękach Evangeline. Wbiegł na piętro, do sypialni dziewczyny i ułożył ją na łożu, przykrywając kołdrą. 
  Gdy to zrobił począł się zastanawiać - co dalej? Nie mógł przecież wezwać lekarza, jeśli artefakt uszkodził jej umysł. Co taki lekarz mógłby zrobić? A jak nie lekarz, to kto? James? Czy czarnoksiężnik byłby w stanie jej pomóc? William? Ponoć posiadał potężną moc, no i to rodzina... Anubis? Chyba nie jest taki dobry w magii, chociaż... Tara? Tara! Zdrajca prawie podskoczył z uciechy. Dziewczyna umiała leczyć dotykiem i chyba była kimś ze światła. Ktoś taki zawsze znajdzie jakąś drogę... jakąś...
  Zdrajca obrócił się na pięcie, by chwilę później powrócić z nieco zdezorientowaną Tarą.
- Shadow, wyrzucą mnie przez ciebie z pracy - jęknęła, patrząc mętnym wzrokiem na czarnowłosego.
- Możesz jej pomóc? - Człowiek zignorował kompletnie jej przypadek.
- Co jej jest? - Tara westchnęła, a Zdrajca w krótkich i dość nieskładnych zdaniach wyjaśnił jej sytuację.
(Evangeline? Tara pomoże, nie pomoże? A może Ev magicznie ozdrowieje? XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits