14 października 2016

Discord and Madness cz. I

 Opowiadanie może zawierać treści brutalne [+16]!
Część opowiadania pisałam z muzyczką. Serdecznie polecam na braki weny! ^^
 Czarna rozpacz. Tylko to nasuwało się na myśl chłopakowi. Chmury przysłoniły niebo. Viper zrobił niepewnie krok w przód. W ręce trzymał broń palną. Wpatrywał się w istotę, stojącą tuż przed nim. Dziewczyna ubrana była na czarno. Wpatrywała się w dal, oczekując brata, na którego i tak polowała. Musieli w końcu to rozstrzygnąć. W końcu chłopak podniósł broń. Wycelował w dziewczynę i nagle...zawahał się. Już chciał naciągnąć spust, jednak coś go potrąciło w ramię. A raczej ktoś. Chłopak opuścił broń i spojrzał wprost w oczy Hikaru. Dziewczyna w ręce trzymała nóż. Uśmiechnęła się do chłopaka i mruknęła cicho:
- Lepiej tym. Nie chcesz chyba być brany za tchórza. A tak możesz pokazać, ile jesteś wart. 
Viper bez zastanowienia chwycił nóż. Właśnie w tym momencie Tytania odwróciła się i jego stronę i spojrzała głęboko w oczy brata. Nie wyczuł w jej wzroku nienawiści. Wręcz przeciwnie. 
Czarnowłosa podeszła do niego zdecydowanym krokiem, ze sztyletem w ręce. Uśmiechała się. Teraz to Viper nie miał już pewności, czy ona faktycznie chce go teraz zabić, czy zamierzała go po prostu przytulić. Sztylet schowała za plecami, a sympatyczny uśmiech powoli przeradzał się w nieszczery śmiech psychopaty. Viper stanął jak wryty, przerażony w dodatku. Tytania wyciągnęła w jego stronę bladą dłoń. 
- Choć. Nie musisz się mnie bać. 
On jednak nie chciał. Coś mu w jej zachowaniu nie odpowiadało. To już nie była jego siostra. Zachowywała się jak w transie, jakby opętała ją żądza mordu na niewinnych ofiarach.
Hikaru zaczęła coś krzyczeć. Percy jednak jej nie słyszał. Poczuł tylko, jak na jego szyi zaciskają się lodowate palce Tytanii. Dziewczyna zaczęła się przeistaczać. Była teraz chodzącą na dwóch łapach waderą o kobiecych kształtach. Rozłożyła skrzydła. Jej fioletowe oczy wpatrywały się w chłopaka, a biała sierść jakby świeciła. Viper jednak zdołał się w ostatniej chwili ogarnąć. Wyrwał sztylet swojej siostrze i szybkim ruchem odciął jej prawe skrzydło. 
Wadera zawyła z bólu. Białe skrzydło zaczęło nagle szarzeć i syczeć, jakby ktoś rozlał na nie sporą ilość kwasu. Po chwili zmieniło się w proch.Tytania skuliła się i próbowała jakimś cudem zamknąć swoją ranę. Pomimo wielu prób regeneracji skrzydło nie odrastało. Chłopak zaśmiał się i przemienił w wilka, po czym wzbił się w górę. Zaczął się śmiać, tak, jakby to co zrobił dawało mu większą radość, niż samo wygranie igrzysk. 
- Złap mnie! Aj, przepraszam, nie możesz!!! - chłopak wybuchnął głośnym śmiechem. 
Teraz to jego coś ogarnęło.Dzika, nieokiełznana Euforia i chęć znęcania się nad siostrą. Nagle Percy poczuł, że traci równowagę. Coś go uderzyło. Rozejrzał się. Ujrzał tylko cień. Potem już nic. Poczuł,że spada. W ostatniej chwili jednak zdołał poprawić linię lotu i wylądował miękko, w krzaczyskach. Niewiele by brakowało, a spadłby w przepaść. Wspomniałam już, że znajdował się na niewielkiej, latającej wyspie, a w okół było tysiące mniejszych? Nie? Teraz już wiecie. Chłopak otrząsnął się z szoku. Ból był mu teraz znany lepiej, niż dotychczas. Nie potrafił się chwilę podnieść. Był sparaliżowany. Jednak wstał. Nie poddał się. Zrozumiał, że oprócz szoku, którego doznał, tak naprawdę nic poważnego się nie stało. Uspokoił oddech. Kto go uderzył?
Wiedział już, bo obok niego pojawił się czarny basior. Raz spojrzał na niego i warknął:
- Dość. Nie słuchaj go. On chce mieć nad wami władzę. Wasz ojciec to potwór. Nie rób czegoś, czego potem będziesz żało..
Nie dokończył. Po chwili pojawiła się Hikaru. Skoczyła na niego. Zaczęła się bójka. Siedemnastolatek nie widział, jak dalej potoczyły się losy jego znajomych. Uciekł z miejsca walki. Jak tchórz. Nie był w stanie rozdzielić tej dwójki, ale nie zamierzał również stać bezczynnie i czekać, jak jeden rozerwie drugiego.Zrobił krok w przód i po chwili tego pożałował. Przewrócił się i wpadł na Tyksonę. Wadera stęknęła cicho i spojrzała na chłopaka. Na jej pysku pojawił się szczery uśmiech. Przytuliła go.
- Nigdy, już nigdy więcej mnie nie zostawiaj, rozumiesz IDIOTO?
- Kici, to był ostatni raz.
Dziewczyna była mocno przejęta tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Ręce wciąż jej drżały. Pazury wbijały się w ciało chłopaka, jednak on wcale się tym nie przejmował. Te igrzyska były ostatnią chorą grą Darknessa. Viper poprzysiągł sobie, że jak zostanie alphą, skaże go na stanowisko omegi. BEZPOWROTNIE. Wstał i otrzepał się z kurzu. Kotka zmieniła postać na humanoidalnego zwierza, przypominającego w ogromnym stopniu Khajiit. Jej twarz była mocno zmasakrowana i ukazywała ogromny grymas bólu. Wtedy zobaczył sterczący z jej biodra grot strzały. Przemienił się w człowieka i podszedł do niej, aby go wyciągnąć. Było to jedna za trudne. Kotka odepchnęła go nagle i wysyczała:
- Odkryli moją zdradę. Zdrajcy również. Chciałam zabić Tytanię. - wycharczała, a o chwili padłą na ziemię.. nieżywa.
Z pleców sterczała następna strzała.
Nieokiełznana chęć mordu przejmuje nad tobą władzę. Oddychasz. Czujesz płomień w ustach. Wypluwasz go. Czarna iskra zapala się. Ogień jest coraz większy i większy. Zemsta. Jestem córą Darknessa, dziedziczką pani Mroku. Boginią Zemsty - Nemezis. Moje przeznaczenie. Wokół widzisz tylko zdrajców. Kolejny trup. Tym razem - Tyksona. Wredna suka, podporządkowująca się mojemu bratu. Czekam na śmierć jeszcze jednego. Tym razem nic go nie uratuje. Wyliczasz, kto przeżyje, a kto będzie musiał stanąć przed sądem.  Śmierć, lęk, zemsta - moi przyjaciele. Ojciec jeszcze pożałuje, że kiedykolwiek mnie spłodził...
Znowu to zrobiłam. Stanęłam na kolejnym nieżywym. Tym razem - była to Enuri. Nie potrafiłam już rozpoznać, kto jest ze mną, a kto przeciw mnie. Ona jednak widocznie nie była po mojej stronie. Gdy tylko się stąd wydostanę, przysięgam - wybiję każdego. Mój wzrok biegał szaleńczo w poszukiwaniu Vipera. Usłyszałam huk. Odwróciłam głowę i pobiegłam w stronę hałasu. Ujrzałam Raza, z przebitym łbem, a obok niego: Hikaru, oblizująca się z jego krwi. Podeszłam do niej po cichutku. Nagle jednak członkini Teamu Crystal odwróciła się i przemieniła w człowieka. Chwyciła broń i podbiegła do wadery. Okazałam się  jednak szybka. Zmieniłam formę. Stałam się Jumą. Gdy tylko wadera dotknęła mojej skóry, od razu padła na ziemię i zaczęła się miotać. Po chwili była martwa. Kolejny z listy. To było piękne. Vipera jednak nigdzie nie było widać. Nagle świst. Coś wbiło mi się do lewego oka. Wrzasnęłam z bólu. Próbowałam to wyciągnąć, jednak nie było łatwo. Jeszcze trochę, a mogę się wykrwawić.. Wyrwałam sobie małą strzałkę i zmiażdżyłam ją w zębach. Wraz z okiem. Straciłam ważny narząd, ale posiadałam jeszcze drugie. Zmieniłam się w wilka. Zauważyłam go. W lewej ręce trzymał swoje naboje, a w prawej coś podobnego do słomki. To tym gównem do mnie strzelał...
- Nie stać cię na walkę wręcz? - syknęłam.
- Wolałbym to rozwiązać w..hmm..mniej krwawy sposób. - chłopak uśmiechnął się i posłał mi kolejną strzałkę.
Złapałam ją w ostatniej chwili i rozgniotłam. Chłopak posłał mi kolejną, która wbiła mi się w łapę. Bez trudu ją wyciągnęłam.Wpatrywałam się głęboko w oczy chłopaka. Skoczyłam na niego. W ostatniej chwili Viper zmienił pozycję i uderzyłam nosem w glebę. Zapiszczałam. Viper unieruchomił mnie i po chwili wyciągnął sznur, aby związać mi łapy. Rozwścieczył mnie. Zmieniłam pozycję i wgryzłam się w jego rękę. Wiać było nawet kość. Rana była w cholerę głęboka. Viper potrząsnął głową i przemienił się w wilka. Wyglądał....inaczej. Jego futro nie było już brązowe, a szare. Grzywka też była inna. Skoczył na mnie, pomimo problemów z łapą.Wbił swoje zęby w moją szyję, a po chwili puścił. Język zanurzył w moim oczodole, jakby miał nadzieję, że dotknie mojego mózgu. To było niezwykle obrzydliwe z jego strony. To jednak nie był koniec. Wykorzystałam fakty, że chwilowo Viper skupił się na moim oczodole i wsadziłam mu swoje pazury tylnej łapy w okolice krocza. Celowałam w samo krocze, jednak za wolno przystąpiłam do ataku. Viper poczuł rozchodzącą się w okolicę jelit falę bólu. Zaskowyczał i zmienił położenie, przez co moja tylna łapa znalazła się głęboko w jego brzuchu. Znieruchomiał. Zabiłam go? Nie. Chłopak przewrócił się i przemienił w swoją humanoidalną wersję wilkoczłeka. Szczęka mu drżała. Powolutku wyciągnęłam swoją kończynę z okolic jego wątroby. Jelita omal nie wypadły z jego brzucha. Słyszałam o takich przypadkach, w których człowiekowi wyleciał jakiś narząd z organizmu. To byłoby okropne..
Zdrajca chwycił nóż. Podniósł się chwiejnym krokiem i ruszył w stronę pobliskiego drzewa. Schował się pomiędzy konarami, gdyż słońce mogło go poparzyć. Siedział tak skulony i czekał. Na co? Na cud. Albo na Tytanię. Nie spodziewał się tego, że Tyksona również okaże się zdrajczynią wśród jej teamu. Zamknął oczy i starał się wyłapać każdy, nawet najmniejszy szelest. I nagle...
- Już..prawie. - słaby głos Vipera obił się o jej uszy. 
Wilk czekał w skupieniu, aż chłopak przejdzie dalej. Nie chciała go atakować. Czekała. Nagle jednak basior odwrócił wzrok. Spojrzał prosto na czarnego wilka. Zawarczał. Zdrajca zrobił krok do tyłu. O jeden krok za dużo. Stracił równowagę i stoczył się z drzewa. Wpadł na miejsce bez cienia. Zaczął się miotać. To było okropne uczucie. Basior podszedł do Zdrajcy i koniuszkiem pazura zaczął przeczesywać jego sierść. poirytowany ciągłym miotaniem się nieznajomego, uderzył go, tak, że wilk przetoczył się i znalazł się nad przepaścią. Viper uśmiechnął się i wbił swoją lewą łapę głęboko do łapy wilczka, tym samym przytrzymując go, aby nie spadł. Zdrajca zaczął się szarpać i warczeć, ale Viper tylko się zaśmiał. Wbił swoje pazury jeszcze głębiej. Po chwili jednak...puścił go. Czarny wilk zaczął się staczać, aż w końcu zniknął chłopakowi z oczu, w otchłani, która była nad wyspą. Po chwili jednak poczuł ból. Skulił się i spojrzał na brzuch, w którym widniała niewielka blizna, jakby po jakiejś ciężkiej operacji. Tytania wpadła więc w jego sidła...
Wierciłam się. Wyłam. Wołałam o pomoc. Umierał. Czułam pustkę. I ogromne wyrzuty sumienia. Płakałam. On umierał. Chłopak zamknął oczy. To był koniec. Wygrałam, ale za jaką cenę? Odłożyłam broń. Już nic nie mogłam zrobić..oprócz... 
Przyłożyłam rękę do ogromnej rany chłopaka. Rana zaczęła się zmniejszać. Za to u niej: niespodziewanie rosnąć, ale nie na brzuchu, tylko udzie. Viper przewidział ten ruch. Wyszedł wiec zza krzaków i spojrzał na "rzekomo" swoje ciało. Dotknął je, a sztuczny Viper zmienił się w stertę kamieni szlachetnych. 
- Sprytna sztuczka, nie powiem. - warknęła przez zęby Tytania i pomimo rany, zaatakowała Vipera. 
Basior przewidział jej ruch i płynnym ruchem ominął pazury swojej rozzłoszczonej siostruni. Zaśmiał się. Byłą to dla niego zabawa w kotka i złą myszkę... Zagryzłam wargę. Miał przewagę i to nie małą! Zamknęłam oczy i próbowałam wytworzyć mgłę. Basior cofnął się kilka kroków. Kątem oka zauważyłam błysk. Coś złotego odbijało słońce. Czyżby...skrzynia? Przestałam produkować mgłę. Rzuciłam się na przedmiot. Cały świat jakby zamigotał. Zaczął się przeistaczać. Powoli drzewa zaczęły rosnąć i coraz bardziej przypominać bloki mieszkalne. Ptak, krążący nad moim łbem przeistoczył się w samolot pasażerski. Viper zniknął. Rana się zagoiła. Nagle świst i okropny odgłos trąbki samochodowej. W Ostatniej chwili uchroniłam się przed jadącym audi. Słyszałam głośne przekleństwa kierowcy. Ulica nie była bezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla wilkowatych. Ludzie brali mnie tu za zwykłego psa, więc musiałam uważać, aby nie zostać zauważonym przez hycla. Spojrzałam jeszcze raz na kikut, który został po moim skrzydle. Nie wyglądał najlepiej, jakby ktoś właśnie przylepił mi do kręgosłupa dużą, glinianą kupę w czarnym kolorze..właśnie. W czarnym. Przecież..ja byłam białą waderą... Nagle huk. Zauważyłam błysk. Oko zaświeciło mi się. Tylko jedno, ponieważ drugie..ehh.. Ogarnęła mnie furia. Zobaczyłam dziecko na ulicy, może cztero, pięcioletnie. Podchodzę do niego. Patrzy się na mnie i woła uradowane: "MAMUSIU! JAKI ŚLICZNY PIESEK!". Wyzwał mnie od kundla. Jego opiekunka spojrzała na mnie. Wiedziała, że coś jest nie tak. Oko mi się zaświeciło, a na ciele pojawiły się fioletowe znaki, tańczące na mojej sierści. Zaatakowałam kobietę. Przegryzłam jej tchawicę. Przestała oddychać. Dziecko zaczęło płakać. ~I nic dziwnego. Zaśmiałam się. Teraz wystarczyło tylko znaleźć Vipera. I zabić go, za to, że mnie tak oszpecił. Nienawidziłam go. Przekrzywiłam łeb i spojrzałam na dobrze znany mi budynek. Queens High School for the Science at York College (JEST TAKA SZKOŁA!). Szkoła, do której zostałam zapisana z Viperem. Jedna z najlepszych szkół. Zemsta. Na uczniach i nauczycielach. To była piękna inicjatywa. Zrobiłam krok w przód i zaczęłam nagle biec. W jej stronę. To okazało się później najgorszą rzeczą, jaką w życiu zrobiłam. Wbiłam do szkoły. Kilku uczniów podbiegło do mnie. Wyszczerzyłam się i z podłogi wyskoczyły inne wilki, na moje podobieństwo. Chciałam, aby uczniowie widzieli moją oryginalną formę. Moją wilczą formę. Wrzasnęłam po angielsku:
- Zobaczcie mnie! Poczujcie mój gniew! TERROR! CHOĆ DO MNIE!!!
Zbudziłam go. Naprawdę go zbudziłam. Smok zaczął krążyć nad miastem. Słyszałam krzyki. Panika ludzi. Uciekali w każdą możliwą stronę. Czyżbym zniszczyła mgłę? Nie. To było za mało. Cienie zaczęły wychodzić z najciemniejszych zakamarków. Nie przybierały konkretnej formy. Były płynne, ale widoczne gołym okiem. Po chwili jednak przeistoczył się w mityczne potwory. Chimery, sfinksy, gargulce... Byli nawet nazgule z Władcy Pierścieni. Uczniowie, jeden po drugim, zaczęli padać na ziemię nieżywi. Jedna z dziewczyna spojrzała na mnie i wydarła się:
- To nie jest pies! TO DEMON!
- I słusznie tak myślisz. - mruknęłam zadowolona i rzuciłam się na dziewczynę, przegryzając jej twarz. 

Ogarnęła mnie rozpacz. To już nie był labirynt. Zdałem sobie z tego sprawę, kiedy tylko zobaczyłem całą tą masakrę. I Hikaru. Ona była żywa. A w labiryncie - nie. Tytania jakimś cudem wydostała nas stąd. Albo zrobił to Darkness. Nade nną latał smok. I nie, nie była to Fire. Ona nie była taka duża, jak trzy samoloty pasażerskie. I była niebieska, nie czarna. Terror skręcił i skierował się w stronę pobliskiego budynku. Zaczął go rozwalać z głośnym rykiem. 
Hikaru podbiegła w moją stroną. Była w ludzkiej formie i nie odniosła żadnych obrażeń. Spojrzała na mnie i podniosła mój pysk. Byłem zmuszony spojrzeć jej prosto w oczy. Musiałem się wytłumaczyć z tego wszystkiego. To mnie przerastało. I bolało bardziej, niż jakakolwiek rana. Odczuwałem jednocześnie i złość i smutek. Z jednej strony miałem ochotę za to wszystko zabić moją siostrę. Z drugiej strony - miałem ochotę schować się pod stół i już nigdy nie wyjść na powierzchnię. Moja biała sierść teraz była praktycznie szara. Od kurzu i pyłu. Mgła, najcenniejsza wilcza tarcza, została nadużyta przez moją siostrę, Terrora i Darknessa. No i przeze mnie. Gdybym nie stał jak palant w wilczej formie i gdybym nie myślał tylko o zabiciu siostry, może by się to inaczej skończyło. 
- Przepraszam. - wychrypiałem z trudem. - Nie powinienem...
- To wina twojej siostry. - ucięła rudowłosa.- gdyby nie ona nadużywała magii, może by się tak to nie skończyło. Darkness również nadużywał magii. Mógł was zresztą przechować w labiryncie do samego końca, a nie wypuścić, kiedy wam się to podobało. W końcu... po cholerę to robił? Tyksona spróbuje nałożyć na nas wszystkich iluzję, ale może ją to drogo kosztować. Utrzymanie Mgły równa się z ogromnym poświęceniem. Ale została nam jeszcze Delta. W razie czego możemy i tam się schować. A teraz musimy iść do twojej szkoły i uspokoić Tytanię. Morduje każdego ucznia, którego spotyka. 
- Nie. - warknąłem - Ty zostajesz. Poszukaj Fire i uspokój Terrora. Musi wrócić do kryjówki. Staraj się wtopić w tłum. Znając życie niedługo pojawi się tu wojsko. Zaatakuje smoka,a potem każdego z nas, jeżeli wyczują magię.
Kobieta tylko skinęła głową i zasalutowała mi. Nie potrafiłem powstrzymać sarkastycznego uśmieszku. To było coś pięknego. Odwróciłem się plecami i pobiegłem w stronę mojej "placówki edukacyjnej". Rzeź niewiniątek - nie spodziewałem się tego po siostrze. Budynek był już niedaleko. Wbiłem przez drzwi główne na korytarz. To co tam ujrzałem, przyprawiło mnie o zawrót głowy. I żołądka. Na pobliskich drzwiach do męskiego WC wisiały rozwalone genitalia płci brzydkiej. Bardzo..ekhem...specyficzna ozdoba. Odruchowo skrzyżowałem nogi. Niedaleko mnie leżał również trup dziewczyny. Pozbawiony twarzy. Zmieniłem się w wilka i obwąchałem jej truchło. Zapach krwi uderzył moje nozdrza. Nie było to przyjemne uczucie, nie ukrywam. Pisk. Odwróciłem się. Może to i dobrze, ponieważ oberwałbym...cudzą ręką. Flaki latały naokoło mnie. A wśród nich stanęło widmo, przypominające lwa z ogonem skorpiona. To coś rzuciło się na mnie. W ostatniej jednak chwili uskoczyłem. Co więcej: zdenerwowany po chwili odgryzłem mu ogon. Wkurwił mnie i tyle.
Tytania wpatrywała się we mnie. Nie wyglądała...normalnie. Sierść była nie biała, a czarna, pokryta runami. Fioletowymi runami. Jedno skrzydło było rozłożone, uniesione ku górze. Drugie..drugiego nie było. Pozostał kikut. Jednego oka - nie było. Drugie zaś było jedynym świadectwem na to, że przede mną stoi moja siostra. Oko to nie zmieniło się. Wokół Tytanii kręciły się różne monstra. Uniosłem łeb do góry. Szkoda mi się jej zrobiło. Ale to ja zawiniłem.
- Tytanio..
Dziewczyna zmierzyła mnie ostrym wzrokiem. Coś źle mi poszło...

Darkness spojrzał na tańczącą przed nim półnagą kobietę. Dziewczyna jeszcze raz zakręciła się na rurze i podeszła do chłopaka. Usiadła na jego kolanie i zaczęła cicho mruczeć. Chłopak zadowolony i podniecony klepnął ją w dupę. I jeszcze raz. Blondynce widocznie się do spodobało. Zaczęła zdejmować czarnowłosemu koszulę. Darkness położył się. Pozwolił, aby to kobieta była na górze i zaczęła go rozbierać, a potem on się zabawi. W tej samej chwili jednak do pokoju wpadł Anubis. Gdy tylko zobaczył kobietę, zamknął oczy. Chyba przez moment wydawało mu się, że jest naga. Prostytutka zeszła z Darknessa i poprawiła włosy, po czym wzięła szlafrok i zakryła się. Widocznie pozwalała wpatrywać się w swoje ciało jedynie klientom. Wilkobójca widocznie był wściekły.
- Ejej! Nie po to wstawiłam tutaj metalową rurę i zamówiłem za KILKA STÓW najbardziej seksowniejszą prostytutkę, abyś mi tu wbijał i przerywał...
- Hikaru przyszła. Szuka Fire. Stało się coś złego. - Anubis spojrzał na Darknessa i niespodziewanie przerwał mu przemowę.
Mężczyzna syknął i zszedł z łóżka. Ubrał się i wyszedł z pomieszczenia na hol, gdzie czekała Hikaru. Dziewczyna była czymś bardzo mocno przejęta. Za pewnie szukaniem smoczycy. Warren, jakby od niechcenia, uniósł rękę w geście pozdrowienia i spytał się lekko zniecierpliwiony:
- Co do kur..
- Mgła zniknęła. Terror pojawił się nad Nowym Yorkiem. Tytania i Viper wydostali się z labiryntu i nadal mimo to, ze sobą walczą.
Mężczyzna uśmiechnął się, jakby było to coś cudownego, na co tylko czekał. Dziewczyna, widząc to, zdenerwowała się tak mocno, że jej lewa ręka zaczęła się dymić. Darkoss odsunął się od niej. "Nie igraj z tym żywiołem" - warknął w jej stronę. Dziewczyna go jednak nie słuchała. Dotknęła dłonią bluzki Darknessa. Mężczyzna zaczął się szarpać, jakby przerażony. Zdjął z siebie bluzę, która upadła na dywan, a ten również zaczął płonąć.
- TY SUKO! - wrzasnął mężczyzna.
Hikaru się zlękła. Ogień zaczął się rozprzestrzeniać w zastraszającym tempie. Dziewczyna skupiła się mocno na płomieniu, aby go opanować. Jednak w tym samym czasie, ktoś podszedł ją z tyłu i uderzył z całej siły w głowę. Shayen. I ona przeciw WKJNowi? Mężczyzna zamachnął się i w jednej chwili czarnowłosa była już martwa. Ale co z Hikaru? Leżała. Nieprzytomna. Mężczyzna dotknął ją nieśmiało. Nic. Anubis zaczął się nerwowo kręcić wokół własnej osi. Darkness po chwili nie wytrzymał i uderzył go, aby ten przestał. Zadziałało. Ogień zaczął się rozprzestrzeniać w zastraszającym tempie. Darkoss uklęknął. Pan Umarłych nie chciał okazać słabości. Bał się ognia. Ale co mógł zrobić? Anubis spojrzał na ojca. Wiedział, że coś jest z nim nie tak. Dotknął go, a Darkness złapał go za rękę. Poprosił go, aby zadzwonił po straż, zanim dom doszczętnie spłonie. Anubis zrobił to, o co go poprosił ojciec. Czarnowłosy wiedział jednak, że nawet interwencja straży na nic się nie zda. Mógł się już pożegnać z domem, a może i nawet życiem.
Ostrze przebiło moją skórę. Czułem palący ból. Dziewczyna zaczęła zjeżdżać nim coraz niżej, i niżej, aż do krocza. Bałem się przez kilka chwil, że mi je odetnie. Nie chciałbym być pochowany bez męskiego narządu - słowo! A nie widziałem Darknessa w roli tego, który ma mi je przyszyć po śmierci. Dziewczyna krążyła nade mną, jakby nie wiedziała, czy najpierw odciąć mi krocze, czy głowę. Wybrałbym to drugie. Serio, będzie mniej boleć. Chyba.
Siedziałem na krańcu sali, wokół sterty truposzów. Nade mną, moja siostra w wilczej formie. Bardzo nietypowej formie. Widocznie labirynt przyczynił się i na zmianę wyglądu u niej i u mnie. Tak, ja również ucierpiałem. Byłem biały, ogon - jak u lisa. Grzywka była ciemnobrązowa z jasnobrązową pasemką. Oczy były takie jak dawniej. Wrócę jednak do opisu mojej niezręcznej sytuacji: byłem w ludzkiej formie, pozbawiony górnej części ubioru, a nade mną: rozwścieczona wadera pozbawiona prawego oka i prawego skrzydła. Wyglądała upiornie.
- Tytanio, jeżeli mi pozwolisz wstać, ubrać sie i zabandażować swoją ranę, pomogę i tobie. Wytnę ten kikut i drugie skrzydło i nie będziesz wyglądać jak wisielec. Zrobię to szybko i prz-przysięgam, że cię nie zabiję.
Wadera jednak wbiła swoje pazury do mojej ręki. Oznaczało to, że nie zamierza ustąpić. Jeszcze trochę i dobije się do kości. Wtedy już nie będzie tak przyjemnie. Dziewczyna usiadła i zaczęła się mi przyglądać.
- Nie zabiję cię tutaj sama. Za mało ludzi. Zabiję cię w naszym domu..
- Taaak. Zabij mnie w dooomu. - wyjąkałem i poczułem uderzenie w czaszkę. To znaczyło w języku kobiet "Zamknij się". Wstałem. Zostałem do czegoś, lub kogoś, przykuty. Ten ktoś kazał mi iść. Zrobiłem krok do przodu. I kolejny. I kolejny. Takimi małymi kroczkami powoli zbliżyłem się do domu. Spojrzałem na niego i aż mnie krew zalała. Płonął. Budynek się palił, a ja nie mogłem nic zrobić. Tytania również się zatrzymała. Kiedy obejrzałem się za siebie, jej przydupas, który mnie ciągnął, rozpłynął się w powietrzu. Na balkonie stał Darkness. Próbował zachować resztki dumy, ale był tak przerażony, że nie za bardzo mu to wychodziło. Jego nogi trzęsły się jak galareta. Płomienie rozświetlały jego twarz. Wyglądał teraz bardziej jak nastolatek, niż dorosły, trzydziestoletni mężczyzna. Anubis był obok niego. Przytulał się do jego torsu. Jego gejowskie geny... Również był przerażony. Wyrwałem się swojej siostrze i podbiegłem pod budynek. Straży nie było. Chcąc pokazać Darknessowi, że to ja jestem godzien zostać alphą, wpadłem na pewien pomysł. Zakryłem sobie usta rękawem i wbiegłem do płonącego mieszkania. Wszedłem na schody, a będąc na drugim piętrze, potknąłem się o trupa. Trupa dwudziestokilkuletniej, pozbawionej ubrania, owiniętej w szlafrok "znajomej Darknessa". A może jednak żyła? Przyłożyłem jej do krtani swoją rękę i zacząłem obmacywać w poszukiwaniu pulsu. Wyczułem go. Kobieta żyła. Zawołałem tutaj swojego ojca, aby pomógł mi ją przenieść. Jednak na moje słowa Darkness odparł:
- Niee.. ja tu zostaję.. To dziwka. Zasłużyła na śmierć...
Debil skończony. Przemieniłem się w wilka i przerzuciłem sobie ciało kobiety na plecy. Ona cicho stęknęła. Ruszyłem w stronę balkonu. Była tam też Hikaru, ale nieprzytomna. Szkoda. Położyłem blondynkę na ziemi. Darkness podszedł do mnie z ogromnym uśmiechem na ustach:
- Wybawco mój! Weź zgaś ten ogień, a masz załatwione stanowisko alphy!
Spojrzałem na niego z nienawiścią w oczach. W tej chwili miałem ogromną ochotę mu przywalić. Nie zrobiłem jednak tego. Wszedłem z powrotem do budynku i znalazłem umywalkę. Skierowałem w jej stronę dłoń, a z jej rury wypłynął wartki strumień wody. Skierowałem strumień na wodę, dzięki czemu udało mi się ugasić płomyczek. Jednak to była tylko mała zapałka w porównaniu z resztą. Zacząłem się krztusić. Dłużej nie zdołałbym wytrzymać w tym ogniu. Chciałem wybiec, jednak coś mnie zatrzymało. Ból, rozchodzący się od ramienia, do pępka. Spojrzałem na brzuch. Cięcie. Nade mną stała moja siostra w wilczej formie. W jednej ręce trzymała sztylet, a w drugiej czarny płomień. Rzuciła nim we mnie. W ostatniej chwili zdołałem się wycofać. Jednak to był dopiero początek. Przywaliła mi z całej siły pięścią w brzuch. Stęknąłem z bólu i skuliłem się.
- Dość. - mruknąłem.
Ona jednak dopiero się rozkręcała. Wydobyła sztylet. Spojrzałem w górę. Kawałek dachu przesunął się w stronę Tytanii, jakby zaraz miał na nią runąć. Popchnąłem ją, a sam oberwałem czymś dostatecznie mocno, aby stracić przytomność.
*Narrator*
Tytania przerażona spojrzała na swojego brata. Leżał. Nie ruszał się. Ona poczuła przeraźliwy ucisk w brzuchu, jakby ktoś zmiażdżył jej wątrobę i kilka żeber. Wbiła sztylet w ziemię i podeszła do chłopaka. Na jego brzuchu leżał ogromny kawał drewna, ułamany z sufitu. Uratował ją. Spróbowała go wyciągnąć. Kawałek drewna palił się, a ona została kilka razy poparzona. Nie przejęła się tym. Wyciągnęła go i delikatnie przesunęła na bok. Sprawdziła stan chłopaka. Nie oddychał. Zdała sobie sprawę, do jakiej tragedii doprowadziła. Usłyszała dobrze znany, kobiecy głos:
- Tytanio! - zawołała Kasai i pobiegła do dziewczyny.
Rudowłosa wpatrywała się w Vipera beznamiętnym wzrokiem, jakby był tylko lalką. Poprawiła mu włosy i otrzepała z niego resztki pyłu. Nic się nie stało. Zaczęła uciskać mu klatkę piersiową. Nic. Spojrzała na Tytanię. Jej wzrok mówił jasno: "Jesteś teraz nową Alphą". Ona jednak nie chciała o tym myśleć. Zakrztusiła się. Cholerny dym. Po chwili do budynku wpadł i Raz. Spojrzał na Tytanię mocno zdziwiony i podszedł do jej brata. Przyłożył mu rękę do krtani.
- Słaby, ale jest. - czarnowłosa podniosła wzrok.
Raz przemienił się w wilka i spróbował go przenieść na swoje plecy. Tytania również przemieniła się w waderę i pomogła Razowi asekurować Percy'ego. Kasai tym czasem zaczęła gasić część pożaru wodą, jaką pozostawił po sobie chłopak. Nadal lała się z kranu, jednak tym razem strumień był naturalny. Tytania wyszła z domu i zdjęła swojego brata z pleców Raza. Po chwili strażacy pojawili się już na miejscu. Chcieli zdjąć Darknessa, jednak duma nie pozwalała mu, aby jakiś obcy facio ubrany w neonowy ubiór chwytał go i przenosił, jak jego młodszego szczyla, wiec sam zszedł. Wszystko wskazywało na to, że Anubisowi, Darknessowi i Hikaru (poza tym, że oberwała mocno w głowę od Darka) nic się nie stało. Ponadto z budynku wynieśli jeszcze jakąś kobietę, której Tytania nie znała. Po chwili jeden ze strażaków przyniósł jeszcze Kasai, przemienioną w wilka.
Postawił ją na ziemi i spojrzał z przerażeniem na Tytanię. W wilczej formie nawet nie mogła przypominać wilka. Nie z tymi runami, z jednym wydłubanym okiem i jednym skrzydłem. Mężczyzna jednak nie zwrócił na nią uwagi, tylko na Vipera. Zawołał kogoś, aby pomógł chłopakowi. Tytania odwróciła się i odbiegła. Nie chciała, aby ktoś zobaczył ją w takim stanie. Po ugaszeniu pożaru z domu nie zostało nic. Wszystkie wilki w ludzkiej formie z WKJNu wpatrywały się beznamiętnie na pozostałości. To wszystko działo się za szybko. W dodatku mgła odsłoniła również większość wizerunków Darknessa i mają go za niepoczytalnego seryjnego mordercę. Czarnowłosy został zatrzymany, a Viper, Anubis oraz Hikaru przeniesieni do szpitala. Tytania stanęła naprzeciwko całemu tłumowi wilków i odrzekła:
- To wszystko nie miało prawa się wydarzyć. Przepraszam was. To moja wina. Nadużyłam mgły i teraz ona nas opuściła. Wszyscy muszą się przenieść na Deltę.
- Kiedy portal został zniszczony, geniuszu. - warknął Kano.
Nie on jeden był wściekły na Tytanię, która stała się teraz chwilową alphą. Jeżeli kiedykolwiek wypuszczą Darka, ten w końcu mianuje ją oficjalnie. Większość wilków trwała w przekonaniu, że to Tytania omal nie zabiła swojego brata, a potem naszły ją wyrzuty sumienia i uratowała mu życie. Za to wszyscy, oprócz jej kilku zwolenników, byli na nią wściekli. "Powiesić! Oddać Mroku jej ścierwo! Odciąć kończyny! W imię Vipera!" - wołał rozwścieczony tłum. Dziewczyna ruszyła beznamiętnie do przodu. Czuła na sobie wzrok wilków, którzy z ogromną chęcią teraz by ją zabili. Jedynie Raz i Kasai wpatrywali się ze współczuciem na waderę. Tytania wyciągnęła pistolet jej brata i wymierzyła go nagle w Hope.
- Nie zawaham się go użyć.. - syknęła i wskazała ruchem głowy na miejsce, w którym stali Raz i Kasai.
Hope przysłonił Aaron. Chłopak wyciągnął broń i również wymierzył, ale tym razem w swoją nowo upieczoną Alphę.
- Odejdź. Nie masz prawa nikogo skrzywdzić! NIE JESTEŚ ALPHĄ!
- Jestem. I mam wszelkie prawa. - po tych słowach pociągnęła za spust.
Aaron skulił się z bólu i padł na ziemię. Chłopak kurczowo trzymał się za nogę, bo właśnie w to miejsce wymierzyła Tytania. Hope chciała zaatakować, ale Tytania jej na to nie pozwoliła. Dziewczyna więc z ogromnym grymasem na twarzy zmieniła pozycję i poszła na wyznaczone przez Tytanię miejsce. Oprócz tego dziewczyna wycelowała jeszcze w kilka osób: Kano, Alnizane i Tarę. Wszyscy bez wyjątku przeszli na wyznaczone przez Tytanię miejsce.
- Od dzisiaj, ta oto grupa należy do mnie. Do Sekty Cieni. I tym samym zakładam nową watahę! Mianuję Raza na mojego zastępcę i rezygnuję z tronu Watahy Karmazynowej Nocy. MIEJSICE SOBIE TEGO VIPERA ZA KRÓLA!! - dziewczyna krzyknęła.
Wilki zląkł się i zrobiły kilka kroków do tyłu. Nagle jakaś dziewczynka, najwidoczniej Miyashi, podniosła rękę i wskazała palcem na ruiny domu. Portal. Odnowił się. A owym portalem było jezioro, otoczone runami i ze świecącą, morską wodą. Tytania wskazała na portal i kazała każdemu z "niewolników" wsiąść do Portalu. Aby sobie ułatwić sprawę, stworzyła kilka widm, które przybrały postacie goblinów, orków i kilku pomniejszych demonów. Widma popchnęły wilki w stronę jeziorka. Wszyscy zniknęły. Tytania weszła do portalu ostatnia. 

C.D.N 
U Vipera i Darknessa
Z góry przepraszam was za tą beznadziejną beznadziejność i za ten czas oczekiwania. Jak zwykle: mam ogromne ambicje, a potem wena mi ucieka i jest taki klops. Podrobiony klops z Chin. Bez sosu. Suchy. 

Członkowie Team'u "Shadow" pod postem wymyślają sobie dodatkową moc specjalną, jednak proszę, wybierając ją, stosować się do regulaminu. Członkami Teamu Shadow:
Raz, Tytania, Kasai, Tyksona, Zdrajca
Członkowie porwani i przymusowo zaciągnięcie do sekty:
Kasai, Raz, Hope, Kano, Alnizane, Tara.
(są to osoby wybrane przypadkowo, oprócz Hopeła, bo ten nie pisał i Tyks chciała mu na złość zrobić <3!)
W razie czego: pod postem można zmienić stronnictwo i w razie czego: przenieść się do Sekty lub WZ. Stronnictwa zmienić nie mogą niewolnicy! Fabuła po napisaniu dwóch opowiadań od admina zostanie zmieniona!

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie zabijemy c: Fajnie się czytało xDDDD

      Usuń
    2. A tak wgl You przechodzi do sekty c': Oł je c': Bo Yo nie lubi Vipera (a drużynę sama sb losowałam winc wiesz xDDD ) c:

      Usuń
  2. A ja chcem żeby moja Mimi również przechodzi do sekty cx

    (Tak, tak zaaktualizuję te profile w końcu xd)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się pokrzywdzona zlekceważeniem umiejętności pozostawania niewidocznym przez Zdrajce. Nawet Darkness nie ma takiego ukrycia jak on, a chyba tylko 2 NPC go przewyższają :{C
    A i chce przelogować Zdrajce do stronnictwa Darknessa. Bo w sumie Tytanie chciał zabić, a Vipera nie cierpi... no i WZ też chciało go zabić. Uhm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. #stronnictwo_darka_co_prawda_nie_istnieje_ale_oj_tam

      Usuń
  4. Mimo, że lekko mnie coś ugryzło gdy Raz przegrał z Hikaru, bo kreowałem go na maszynę do zabijania, trocgę takiego baddasa i zakończenie rozwaliło mój cichy pomysł na event to i tak twierdzę, że to twoje najlepsze opo(chyba)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się. Moc specjalną napiszę w aktualizacji formularza. Tak aktualizuję go!

      Usuń

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits