- K…m on …st? – spytałem, pochylając głowę w kierunku ziemi i wpatrując
się w basiora. Kasai przestąpiła z łapy na łapę, po czym, jak zauważyłem
kątem oka, figlarnie uśmiechnęła się do mnie.
- Pewien bardzo ciekawy wilk. Jak chcesz wiedzieć, to może podejdź i go o
to zapytaj. Ale ostrzegam – tu ściszyła głos do teatralnego szeptu i
nachyliła się nad moim uchem – to bardzo niebezpieczny osobnik i jeśli
go obrazisz twoje wnętrzności mogą wylądować na kilku sąsiednich
drzewach.
Spuściłem głowę na pierś, zawieszając na chwilę uwagę na wnętrznościach.
- …acz…j wi…eć ska…ć.. – wymamrotałem, zawracając pysk na waderę.
- Nie rozumiem. – Wilczyca zmarszczyła brwi. W odpowiedzi na to tylko
pokręciłem głową. W tej chwili dochodzenie do porozumienia z waderą nie
było moim priorytetem. Niebezpieczny.
Skulony w typowy dla mnie sposób, pomagający zachować specyficzną
stabilność przeszedłem przez cień, by znaleźć się w plamie mroku przed
nieznajomym basiorem. Usiadłem pół metra od zwłok i wyginając swoje
ciało na kształt sinusoidy, by zrównoważyć przechylenie głowy i uszu na
bok, zaczęłem intensywnie wpatrywać się w Niebezpiecznego.
Basior łypnął na mnie spode łba, a było to spojrzenie z rodzaju „Teraz
się posilam, smarkaczu”. Przeniosłem więc wzrok na truchło dawnego
napastnika. Samo truchło okazało się równie interesujące co basior, a
wręcz… bardziej. Niespodziewanie rzuciłem się na zwłoki, przenosząc je
spod łap zaskoczonego tak zuchwałością wielkiego wilka, do cienia
kilkanaście metrów dalej. Przez olbrzymią dziurę w szczątkach na trawę
posypały się resztki wnętrza stworzenia. Odskoczyłem gwałtownie od zwłok
i przyczaiłem się pół metra od kawałków ciała. Dziwnych kawałków
ciała. Wyciągnąłem łapę i ostrożnie trąciłem nią miękką materię.
Zareagowała jak galareta. Zadrżała delikatnie, a do mojej łapy
przylepiła się czerwona ciecz.
- Co ty wyprawiasz, dziecko? – warknął olbrzymi wilk idąc w moim
kierunku. W jego oczach malowało się niezmierzone okrucieństwo,
połączone z zimnym błyskiem pewności siebie i własnej mocy. Zbliżał się
powoli, lecz nieubłaganie. – Czy nikt ci nie powiedział, jak należy
traktować swojego przywódcę? Swoją Alphę, swojego Pana i Władcę?
Alpha. Wyglądał na takiego. Rzuciłem z roztargnieniem spojrzenie na
Kasai, która wyglądała, jakby jakiś wyjątkowo śmieszny żart właśnie
przed sekundą wymknął się jej spod kontroli i teraz zbierała w sobie
cały animusz, by wrócić go na właściwe tory.
- T... …est …awdzi…e? – spytałem, tracąc nagle zainteresowanie
zbliżającym się realnym zagrożeniem i płynnie przewracając się na
dokładnie przeciwną stronę truchła, niż stał obecnie Alpha.
- Co ty tam mamroczesz? Czyżbyś już zaczynał błagać o litość, nędzniku? –
Olbrzym stanął niemal nade mną, gdyż przy jego rozmiarach bariera ciała
poległego wilka nie była niczym specjalnie spektakularnym.
- …iało – zwróciłem uwagę na interesujący mnie problem. - …awdzi…e? Pra…i…e?
(Kasai? Darkness? Mam nadzieję, że przynajmniej w 3% zrozumieliście, co mały psychol chciał wam przekazać)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!