29 sierpnia 2016

Od. Zdrajcy c.d Kasai

- K…m on …st? – spytałem, pochylając głowę w kierunku ziemi i wpatrując się w basiora. Kasai przestąpiła z łapy na łapę, po czym, jak zauważyłem kątem oka, figlarnie uśmiechnęła się do mnie.
- Pewien bardzo ciekawy wilk. Jak chcesz wiedzieć, to może podejdź i go o to zapytaj. Ale ostrzegam – tu ściszyła głos do teatralnego szeptu i nachyliła się nad moim uchem – to bardzo niebezpieczny osobnik i jeśli go obrazisz twoje wnętrzności mogą wylądować na kilku sąsiednich drzewach.
Spuściłem głowę na pierś, zawieszając na chwilę uwagę na wnętrznościach.
- …acz…j wi…eć ska…ć.. – wymamrotałem, zawracając pysk na waderę.
- Nie rozumiem. – Wilczyca zmarszczyła brwi. W odpowiedzi na to tylko pokręciłem głową. W tej chwili dochodzenie do porozumienia z waderą nie było moim priorytetem. Niebezpieczny.
Skulony w typowy dla mnie sposób, pomagający zachować specyficzną stabilność przeszedłem przez cień, by znaleźć się w plamie mroku przed nieznajomym basiorem. Usiadłem pół metra od zwłok i wyginając swoje ciało na kształt sinusoidy, by zrównoważyć przechylenie głowy i uszu na bok, zaczęłem intensywnie wpatrywać się w Niebezpiecznego.
Basior łypnął na mnie spode łba, a było to spojrzenie z rodzaju „Teraz się posilam, smarkaczu”. Przeniosłem więc wzrok na truchło dawnego napastnika. Samo truchło okazało się równie interesujące co basior, a wręcz… bardziej. Niespodziewanie rzuciłem się na zwłoki, przenosząc je spod łap zaskoczonego tak zuchwałością wielkiego wilka, do cienia kilkanaście metrów dalej. Przez olbrzymią dziurę w szczątkach na trawę posypały się resztki wnętrza stworzenia. Odskoczyłem gwałtownie od zwłok i przyczaiłem się pół metra od kawałków ciała. Dziwnych kawałków ciała. Wyciągnąłem łapę i ostrożnie trąciłem nią miękką materię. Zareagowała jak galareta. Zadrżała delikatnie, a do mojej łapy przylepiła się czerwona ciecz.
- Co ty wyprawiasz, dziecko? – warknął olbrzymi wilk idąc w moim kierunku. W jego oczach malowało się niezmierzone okrucieństwo, połączone z zimnym błyskiem pewności siebie i własnej mocy. Zbliżał się powoli, lecz nieubłaganie. – Czy nikt ci nie powiedział, jak należy traktować swojego przywódcę? Swoją Alphę, swojego Pana i Władcę?
Alpha. Wyglądał na takiego. Rzuciłem z roztargnieniem spojrzenie na Kasai, która wyglądała, jakby jakiś wyjątkowo śmieszny żart właśnie przed sekundą wymknął się jej spod kontroli i teraz zbierała w sobie cały animusz, by wrócić go na właściwe tory.
- T... …est …awdzi…e? – spytałem, tracąc nagle zainteresowanie zbliżającym się realnym zagrożeniem i płynnie przewracając się na dokładnie przeciwną stronę truchła, niż stał obecnie Alpha.
- Co ty tam mamroczesz? Czyżbyś już zaczynał błagać o litość, nędzniku? – Olbrzym stanął niemal nade mną, gdyż przy jego rozmiarach bariera ciała poległego wilka nie była niczym specjalnie spektakularnym.
- …iało – zwróciłem uwagę na interesujący mnie problem. - …awdzi…e? Pra…i…e?
(Kasai? Darkness? Mam nadzieję, że przynajmniej w 3% zrozumieliście, co mały psychol chciał wam przekazać)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits