Kiedy Darkness padł z kosą na biedną Kelley, ja wyślizgnęłam
się z kuchni i usiadłam na kanapie.
- Ten debil chciał mnie zgwałcić… - mruknęłam załamana. –
Jezu! Ja chcę inną Alphę! Już nawet Viper jest lepszy…
Chwilę po tym weszła Kelley. I właśnie w tej chwili
przypomniało mi się gdzie mogłaby być jedyna tabliczka czekolady! Co prawda po
omacku, zaczęłam szukać tej jednej małej szafki. W końcu natrafiłam na nią i
otworzyłam. I rzeczywiście… Była w niej czekolada!
- Kelley! Zobacz co mam! – powiedziałam zadowolona.
- Hyh, gdyby to było takie łatwe! Ale pachnie jak czekolada!
– krzyknęła i rzuciła się na mnie.
- Aaaa! Złaź ze mnie karaluchu! – wrzasnęłam próbując wstać.
- Wpierw daj! – wrzasnęła na cały dom. – I jak mnie
nazwałaś!? Karaluch?! Odezwała się wielka jak brzoza, a głupia jak koza! -
dodała po chwili, jednak kiedy to zrobiła – rozluźniła uścisk, a ja
wykorzystując sytuację, wstałam.
- I co teraz powiesz? – pokazałam jej język.
I właśnie chwilę po tym Kelley trzepnęła mnie wachlarzem, z
taką siła, że wypuściłam czekoladę z rąk.
Zadowolona ze swojego czynu dziewczyna zaczęła jeść swoją
„zdobycz”
- Ale z ciebie denerwujący szczur… - mruknęłam i usiadłam na
kanapie.
- Mówiłaś coś?
- Nie… nie… Skąd? Ja!?
I w tym czasie na nowo zapaliło się światło. Po chwili do
salonu wszedł ciut zaniepokojony Darkness.
- Coś się stało? –zapytała Kelley z ciekawości.
- Ktoś tu był… - mężczyzna mruknął i schował kosę.
- Chyba ktoś tu się starzeje… - zaśmiałam się, ale po przekonującej
minie Darka zamilkłam. Po pewnym czasie milczenia, poszłam zrobić kawę, herbatę
i krew dla Darknessa.
Widząc, że niosę na talerzu, wnętrzności tej biednej kury i
krew w kubku, Wilkobójca uśmiechnął się.
- Wreszcie ktoś o mnie pomyślał! Ale wiesz… Przydałoby się
jeszcze wino… - mruknął.
Mając już tego dość, trzepnęłam go patelnią, którą nie wiem
jakim sposobem miałam w ręce.
- Czego jeszcze! – warknęłam i usiadłam w spokoju pijąc kawę.
Nastała przyjemna dla ucha cisza, która powoli zmieniała się w niezręczną.
Nagle Kelley podniosła gwałtownie głowę.
- Prim, chyba coś ci się fajczy… Nie czujesz?
- Nie… Mam zatkany nos.. – mruknęłam.
- Bo wiesz… Mi to pachnie spaloną kurą…
- CO PROSZĘ?! – wrzasnęłam i prędko pobiegłam do kuchni. –
CHYBA NIE BĘDZIE OBIADU! – krzyknęłam, na tyle głośno, aby mnie usłyszeli.
- Cała Primrose… Zawsze coś spie**oli… - usłyszałam
marudzenie Darka.
Zignorowałam ten komentarz, chociaż było blisko, abym
powiedziała mu o czym myślę. Wyrzuciłam „obiad” i wróciłam. W salonie nie było
Kelley.
- Gdzie poszła ta smarkula? – mruknęłam siadając na fotelu.
- Na górę poszła… - odpowiedział Darkness, bawiąc się swoją
kosą.
- Primciu jaki ty masz bałagan w pokoju! – wrzasnęła Kelley śmiejąc
się.
Nic nie powiedziałam, tylko od razy popędziłam na górę, a
tam wszystko porozwalane…
- Mówiłem, że ktoś tu był… - Wilkobójca powiedział dumnym
głosem.
(Kelluś? Darkuś? Przepraszam, że tak długo… Jakoś tak słabe
wyszło :/ )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!