- No dalej.. Posprzątaj te flaki. - powiedziała demonica
stojąca przy mnie. Heh... Już nie tym mnie co wcześniej. Gdzie się
podział "Zabójca Krakena, boga sztormów", "Złodziej Arcykamienia", "Duch
sprawiedliwej śmierci", "Raz, pogromca potworów" ? A poszedł w cholerę.
Teraz jestem tylko "Przybocznym demona" i "Sługusem Alphy z piekła".
Niechętnie wstałem i chwyciłem mop. Krew jeszcze sączyła się z miazgi
jaka została po zbyt porywczym basiorze. Zgarnęłem resztki ciała do
ściekowej kraty. Już się przyzwyczaiłem. Przedtem traciłem drogocenny
obiad przez wymioty. Ostatnie resztki ciała wpadły do ścieków, a "nowa
Tytania" pokazała mi ręką w stronę okratowanych drzwi. Dziedziniec był
dość duży, na skraju przepaści. Zbudowano go z białych jak kości
kamieni. Wszystkie metalowe elementy: drzwi, miejsca na pochodnie i
oczywiście kratka po środku były z czarnego jak węgiel metalu. Mroku
siedziała na tronie z mieczy obserwując krwawe sceny jagby to był jeden z
tych nudniejszych filmów przyrodniczych. Wciąż miałem nadzieję, że
Tytania z nią walczy. Widać było, że Mroku czasem gada do siebie,
czasami upadała i zaczynała się niesamowicie męczyć. Mimo iż muszę być
prawie zawsze przy niej są momenty kiedy mogę pobyć sam. Dokładnie od
północy do południa. W sali pod skalą tortur. Te krzyki odbijają mi się
cały czas o uszy. Może ona chce żebym zwariował? Eee... To bez sensu.
Będąc przeklętym i tak muszę się jej słuchać. Na szczęście włada tylko
mną poprzez "bicz", ból który może wywołać w całym moim systemie
nerwowym. A myślałem, że nikt nie złamie mnie na ból. A tu proszę. Do
tego że chciało jej się pozmieniać mój wygląd!!! Bo wtedy miałem za dużo
białego i nie pasowały jej zielone oczy! Żart? Nie! No nic kazała mi
przyprowadzić kolejnego więźnia. Tego już nie pozwolę zabić! Ech...
Czemu sam się okłamuję. Przecież mówię sobie tak przy każdym. Podszedłem
do bramy. Dwaj krukoni stali i pilnowali stalowych drzwi. Splunąłem pod
nogi tego po prawej stronie. Ten tylko się wzdrygnął. W końcu byłem
tutaj najwyższy rangą po Mroku, jestem na równi z Lukasem. Cieszyłbym
się bardziej gdyby była to ta poprzednia WKJN. Niestety to już nie to co
kiedyś. Zagłębiony w myślach otworzyłem drzwi by wpuścić więźnia. Może
uda mi się go ocalić? Przynajmniej powiem żeby położył uszy i błagał o
litość ukazując jednocześnie, że jest coś warty. Jeden już w ten sposób
przeżył. Ciekawe kto teraz Basior czy wadera?
(No kto dał się złapać?)
Enuri dolanczam
OdpowiedzUsuń