17 stycznia 2016

Od. Viper'a

Stałem spokojnie na zaśnieżonej ulicy Manhattanu. Śnieg nie przestawał padać, a mimo to nie czułem wcale zimna. Opierałam się o latarnię i czekałem. Na co? Sam w sumie nie wiem. Spojrzałem na szybę swojego telefonu. Była lekko oszroniona. Straciłem już rachubę czasu. Zwyczajnie mi się nudziło. Z oddali dobiegały do moich uszu śmiechy nastolatek. Normalny ja zwyczajnie podszedł by do którejś z udawanym uśmieszkiem i zaczął by rozmowę. Teraźniejszy ja nawet nie zwrócił uwagi na to, co działo się pod sklepem handlowym. Zmieniłem pozycję, stanąłem na nogi i kopnąłem pobliską puszkę po pepsi. Tak bezcelowo. Pragnąłem jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżko z popcornem i laptopem, oglądając jakiś durnowaty serial dla nastolatków (nie! nie mam na myśli Violetty ani niczego podobnego!!!).  Na swoje szczęście w kieszeni miałem mp3, oraz słuchawki. Spojrzałem na mp3 i zacząłem wybierać sobie jakieś ciekawe hity. Nic ciekawego... Po dłuższym rozmyślaniu schowałem mp3 do kieszeni, a sam zacząłem iść w stronę domu. Za cztery godziny miałem w końcu z Anubisem wykonać skok stulecia. Uśmiechnąłem się złowrogo. Mroku jeszcze pożałuje, że odebrała mi tron! 
*Trzy i pół godziny później* 
Godzina dwudziesta pierwsza trzydzieści... Zaczynało mi się powoli już nudzić. Jeszcze co prawda tylko pół godziny, ale mimo wszystko... Spojrzałem na rudowłosego, młodego chłopaka, który przeglądał właśnie jakieś czasopismo. Nie odzywał się do mnie... Typowe.. Wyciągnąłem spod poduszki pilot do telewizora i zapytałem mojego brata:
- Oglądamy coś? 
Nie odzywał się. Typowe... Westchnąłem ciężko i spojrzałem na zegarek. Nie miałem ochoty dłużej czekać. Tyks wyszła właśnie na zakupy, wiec chata była wolna i nie musiałem się martwić, że  dziewczyna nakryje nas przy wejściu do portalu. Od razu mówię: Tyks nie wiedziała nic o naszym planie. Anubis po długim zastanowieniu zgodził się mi pomóc. Mimo wszystko były to długie negocjacje... Spojrzałem jeszcze raz na brata:
- Zanim Tyks wróci.... - mruknąłem, a chłopak wzdychając ciężko odłożył gazetę. 
- Dobra, ale nadal uważam, że o godzinie dwudziestej drugiej jest mniej straży i.... 
Prychnąłem głośno. Anubis przerwał i spojrzał na mnie złowrogo. Nie zwracałem na to uwagi. Nie mogłem się doczekać, aż skopie tyłek tej zmutowanej żmii.  Wstałem z kanapy i wziąłem pobliski plecak. Zacząłem  przeglądać, czy czegoś nie zapomniałem. Noże, miecz, pistolet, woda, kanapki, koci miętka, wężomiętka, ziółka, lina, bandaże, apteczka, tarcze, różdżka Tyks... Taaa..wadera mnie zamorduje! Ale nie zwracałem na to uwagi. 
- Jestem gotowy - mruknąłem i zasunąłem plecak. 
Dla tych mniej wtajemniczonych: kto tylko zje wężomiętke, staje się olbrzymią kobrą królewską, o długości czterech metrów.  Komplikacje wychodzą wtedy, że kiedy ktoś, kto zje wężomietkę jest ranny, może stracić nad sobą panowanie. Efekt tej rośliny trwa od dwóch dni, do czterech, a czasem do tygodnia. Nie przedłużając... byłem gotowy do drogi. 
*Na Delcie*
Nie spuszczałem z oka Anubisa. Już raz okazał się zdrajcą, ale mimo wszystko zależało mu na bezpieczeństwie watahy. Chłopak raz zrobił zamach na moją siostrę, i omal jej wtedy nie zabił. Teraz rozumiem, że zależało mu na tym, aby klątwa się nie dopełniła. Mimo wszystko, nadal mu nie ufałem. Zauważyłem jakiegoś wilka. Miał..hmm.. biało-czarne futro. Z kimś rozmawiała. Tym kimś był wysoki mężczyzna, o czarnych oczach, kolczykiem w nosie oraz czerwonych ślepiach. Krukon. Nie słyszałem o czym rozmawiali, ale wiedziałem, że to zapewne nic przyjemnego. Wadera co chwilkę warczała, krzywiła się, albo robiła niepoważną minę. Mężczyzna wyjął w końcu jakiś pergamin i powiedział:
- To od Alphy. - i wetknął jej pergamin siłą do pyska.
Wadera się skrzywiła i wypluła pergamin głośno przeklinając. Mężczyzna nie zwrócił jednak na nią zbytniej uwagi i odszedł spokojnym krokiem. W pewnym momencie zmieniłem się w wilka i naskoczyłem na zdezorientowaną waderę. Wyrwałem jej siłą pergamin i okrzykiem "Dziękuję" i pobiegłem w stronę młodszego brata. Gdy do niego dotarłem, zmieniłem się i w człowieka i wręczyłem chłopakowi pogiętą kartkę.
- Ale z ciebie idiota. - mruknął niezadowolony Anu. - Hmmm... to mi wygląda na list gończy. Widać na nim twój rysunek i opis. Reszty nie umiem odczytać. To czarna mowa, mało kto ją rozumie. 
- Ta wilczyca na pewno... - mruknąłem cicho.- Rozdzielmy się. W watasze dzieje się coś naprawdę podejrzanego... 
Anubis skinął głową, po czym zmienił się w złoto-białego liso-wilka.  Spojrzał na mnie, a potem pobiegł. Musiałem mu zaufać! Nie było rady! Westchnąłem ciężko i już miałem ruszać, kiedy przeszył mnie okropny ból pleców. Spojrzałem za siebie i zauważyłem tego samego krukona, który wręczał owej waderze pergamin. Stęknąłem cicho i upadłem na ziemię. Mężczyzna podszedł do mnie, i już chciał coś powiedzieć, kiedy nagle... puf! Coś na niego skoczyło! Mężczyzna stęknął i upadł na ziemię. Obok niego pojawiła się postać wilka. Trzymał w paszczy przekrwawiony nóż. Wypluł go i zapytał:
- Alpha Viper? 
Nie miałem już po co kłamać. I tak zaraz wykrwawię się na śmierć. Spojrzałem na swoje plecy. Sterczał z nich potężny nóż.
- Mhm. - mruknąłem i spojrzałem na wilka.
- Pójdziesz ze mną. Chyba nie chcesz, aby jakiś wilk, czy inne stworzenie dobrało się do ciebie, i oddało twoją głowę Mroku...
(Tajemniczy Wilczeł?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits