Gdyby ktoś kilka tygodni temu powiedział mi, że będę próbował uciec wraz
z członkiem innej watahy z więzienia wykorzystując do tego trupy
wartowników, poleciłbym mu dobrego lekarza. Teraz jednak nie było mi do
śmiechu, kiedy wspólnie z Syriuszem niosłem praktycznie już ścierbła
kilka minut wcześniej będące naszymi strażnikami. Udało nam się przejść
zaledwie kilka skrzyżowań korytarzy, kiedy natrafiliśmy na problem. Otóż
tak jak na poprzednich metrach nie było żadnej kamery - co nawiasem
mówiąc było cudem - tak teraz było ich co najmniej sześć. Co gorsza, nie
mogliśmy się cofnąć, gdyż innej drogi nie było. Stołówka była bowiem
dość sporych rozmiarów pomieszczeniem bez okien, jeśli nie liczyć tych
dwóch służących do odbierania posiłku oraz zwrotu opróżnionych talerzy.
Wchodziło się i wychodziło przez jedne jedyne drzwi, do których z kolei
prowadził jeden jedyny korytarz. Pomysł z okienkami mógłby być udany
gdyby nie to, że każde z nich było wykonane z plastikowego, grubego na
kilka centymetrów okna. Co się tyczy szybów wentylacyjnych mogłoby się
udać, jednak nieco trudno ciągnęłoby się przez nie trupa. Tak więc
ostatnią, a zarazem jedyną drogą wyjścia były drzwi. Lecz teraz
przeklinałem w myślach tą patową wręcz sytuację, stojąc z trupem
przewieszonym przez ramię i wyglądając ukradkowo zza rogu, próbując nie
zostać uchwyconym przez będący ciągle w ruchu rząd kamer.
- Masz jakiś pomysł? - usłyszałem pytanie chłopaka, po raz kolejny
chowając głowę za ścianą, by po równo trzech sekundach ponownie wyjrzeć
na pusty korytarz. Tam również miałem niecałą chwilę, aby znów się ukryć
i nie zostać uchwyconym przez te oczy Boga.
- Na pewno nie zdążymy przed kamerami. Mamy więc do wyboru zostać złapanym tutaj albo w drodze na dół.
Syriusz w odpowiedzi prychnął kpiąco, poprawiając ułożenie trupa w swoich rękach, mówiąc:
- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru dać się nakryć. Nie uśmiecha mi się gnić tutaj dłużej niż zwykły śmiertelnik.
Westchnąłem głęboko, przełożyłem ścierbło będące kiedyś moim strażnikiem
na prawe ramię, uwalniając od tego ciężaru lewą rękę. Po raz kolejny
zerknąłem na korytarz, w myślach odtwarzając drogę do windy, która
znajdowała się na drugim praktycznie końcu budynku. Nawet jeśli tam
dotrzemy istniało małe prawdopodobieństwo, że nie zostanie ogłoszony
alarm. Ktoś przecież musi siedzieć przed tymi ekranami i spoglądać na
obraz z kamer. Racja, raz czy dwa razy mogło nam się udać umknąć przed
tymi wstrętnymi skrzyneczkami zawieszonymi pod sufitem, jednak kiedyś to
szczęście się skończy. Wtedy może już nie być czasu na rytuał.
Pokręciłem lekko głową, skupiając się na chwili obecnej. Nim jednak
ruszyliśmy biegiem przez korytarz, cichy stukot kółek przeciął ciszę
panującą w budynku. Wraz z chłopakiem przywarłem do ściany, co dla mnie
było nieco trudnym zadaniem ze względu na "pakunek" na plecach.
Uchwyciłem nieco wściekłe spojrzenie Syriusza. Po trzech sekundach po
raz już chyba setny zerknąłem na to wyłożone szarymi płytkami
pomieszczenie. Źródłem owego dźwięku okazał się być wózek wypełniony
zużytą pościelą popychany przez wątłego, młodo wyglądającego chłopaka.
Podrygiwał on rytmicznie głową nakrytą czapką z daszkiem, pod nosem
nucąc zapewne słowa piosenki dobiegającej do jego uszu dzięki
słuchawkom. Nie mogłem ukryć złośliwego uśmieszku widząc jego zamknięte
oczy oraz brak jakiegokolwiek zainteresowania otoczeniem. Przez będące
ciągle w ruchu kamery zmuszony byłem po raz kolejny ukryć się za rogiem,
odrzucając na bok trupa wiszącego na moim ramieniu. Pochyliłem się w
kierunku jego pasa z bronią, zabierając z niego latarkę, gdyż pałka
została w stołówce. Następnie przywarłem do ściany i oczekiwałem
momentu, w którym kamery będą zwrócone w drugą stronę, a moja ofiara
znajdzie się w zasięgu ręki. Wolałem załatwić to osobiście bowiem na
moje dwa truposze wystarczą do odprawienia rytuału, trzeci jest zbędny. I
jeśli wcześniej myślałem, że los nam sprzyja, teraz również podejrzanie
był nam przychylny. Nieco podejrzane było to, że gdy chłopak
przechodził obok nas, według moich obliczeń kamery zwrócone były w
przeciwną stronę, a sam biedak ciągle nie zwracał uwagi na świat
zewnętrzny. Wystarczył zatem jeden szybki i dość mocny cios w potylice,
by pozbawić go przytomności. Członek Watahy Zachodu najwyraźniej czytał
mi w myślach, bowiem w tym samym czasie również porzucił ścierbło na
ziemię, sięgając po wózek i ciągnąc go w kierunku naszego korytarza,
podobnie jak ja zabrałem niczego nieświadomego chłopaka. Cała akcja nie
trwała dłużej niż parę sekund, mimo to po ponownym ukryciu w tym
"bezpiecznym" korytarzu wytrzymałem oddech w oczekiwaniu na alarm. Nic
takiego się jednak nie wydarzyło, toteż bez zbędnych ceregieli
zacząłem... ściągać ubrania z pracownika więzienia. Syriusz patrzył na
mnie jak nie powiem już kogo, kiedy wrzucałem na wpół nagiego
nieprzytomnego do kosza z pościelą, sam zakładając jego rzeczy. Zabrałem
nawet obiecująco wyglądające buty. Były o rozmiar za małe, jednak
wolałem to niż więzienne stroje. Na podejrzliwie spojrzenie Syriusza
powiedziałem:
- Wózek jadący sam wzbudziłby niemałe zainteresowanie. Poza tym, twoją
twarz zna co najmniej połowa personelu, a w te ciuszki to chyba ja się
tylko zmieszczę. Tak więc bądź na tyle miły i rusz swe łaskawe cztery
litery. - skinieniem wskazałem na obu strażników leżących na podłodze -
Wyrzuć tych tu do twojej nowej taksówki. Ty też właź do środka.
Ten spojrzał ze zmarszczonym nosem w stronę naszej ostatniej drogi ucieczki, odpowiadając:
- Nie wejdę do tego śmierdzidła. Tym bardziej z trupami i roznegliżowanym facetem. Jak jesteś taki mądry to sam właź.
Zignorowałem tą kąśliwą uwagę, kończąc sznurować buty i naciągając na
głowę czapkę. Następnie wrzuciłem swój więzienny strój na dno kosza,
przykrywając zarówno ubrania, jak i trzy ciała już się w nim znajdujące.
Spojrzałem z wyczekiwaniem na członka Watahy Zachodu, ciągle patrzącego
niechętnie w stronę wózka.
- Masz pięć sekund, aby wejść do środka. Oto wybór: albo wchodzisz i
jedziesz ze mną, albo zostajesz tutaj i dajesz się złapać. Wkrótce
zaczną szukać tej dwójki, a jeśli zaraz nie pokaże się kamerom, będą się
także zastanawiać nad znikającym tajemniczo pracownikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!