30 maja 2021

Od Możana C.D Azgula

    Zamek na chwilę został oddany w ręce Tytana. Tego dnia hrabia postanowił udać się na polowanie, korzystając z czasu wolnego. Nie poinformował jednak o tym nikogo. Wolał trzymać Alarę na ten czas z dala od własnej osoby, próbując przy okazji zdać się sam na siebie. Towarzystwo ochroniarzy, magów i służby sprawiło, że uniesamodzielnił się nieco. Zmęczenie ciągłym chrzątaniem się po domostwie innych wilków z dnia na dzień powodowało coraz to poważniejsze skutki w postaci nagłych wybuchów złości oraz ciągłego zmęczenia.
   Wreszcie był w stanie odreagować to, rozdzierając ghula na strzępy i delektując się nieco gorzkim syropem, wypływającym z żył potwora. Szarpał się tylko przez chwilę, a pod wpływem ciężaru smukłego wilka nie był w stanie poruszyć żadną z kończyn, kiedy chciał się bronić przed oprawcą. Szybko został pozbawiony sporej ilości mięsa, a głębokie rany nie pozwalały już mu na jakikolwiek ruch. Zginął, dławiąc się krwią ku uciesze rywala.
   A to była jedna z niewielu ofiar, które planował Możan tej nocy. Plany te pokrzyżował mu jednak stwór o budowie podobnej do pokonanego stwora. Rzucił się na basiora, próbując go powalić tym samym sposobem, w który on uprzednio uziemił trupojada. Basior jednak był na tyle doświadczony, że uniknął skoku. Wywołał przez to złość u wroga.
   A przynajmniej tak myślał. Oczy, które miały mu wyrazić najwięcej emocji o bestii, nie istniały. Nie widział więc ubarwienia Możana i być może nawet nie zdawał sobie sprawy, z kim ma do czynienia. Nie mógł być nawet pewien co do tego, czy stworzenie jest rozumne. Na zastanawianie się zbyt dużo czasu nie miał. Ile sił pędził w stronę napastnika.
   Wziął zamach. Pazury ledwo drasnęły głowę. Bestia była równie szybka co on w unikach. Należało postarać się bardziej. Śmierć dodała mu siły, aby zmierzyć się i z tym dziwadłem. Przegryzł łapę wrogowi  powodując przy okazji brzydką, rozległą ranę. Obficie krwawił. Mimo to wola walki tkwiła w nim aż do samego końca. Póki nie został obezwładniony przez wyższego, choć nieco słabszego wilka. Magią władał on większą. I był zdecydowanie bardziej zaawansowany w boju.
   Zaciągnął się zapachem zgniłego mięsa, wciąż wydobywającym się z jego cielska. Nie był mimo to martwy. Swego rodzaju... przynęta na trupojady?
   - Bardzo dobry kamuflaż. - rzekł, przyciskając pazury mocniej i powodując przez to wyciek krwi. Podniecił się, a jego oddech przyspieszył. Dawno nie czuł tak ogromnej satysfakcji, chociaż niejednego wilczka przecież zabijał.
   - Musisz być zaawansowany w tym, co robisz. A teraz wycharcz mi, jakim stworzeniem jesteś...
   - TUTAJ! - zawołał ktoś, wprawiając w osłupienie Dariusa. Poczuł zagrożenie ze strony nadchodzących "przyjaciół". Śmierdzieli zachodem, co na dłuższą metę nie zwiastowało nic dobrego. A nie chciał się zdradzać.
   - Nie przejmuj się słodziutki. Jeszcze się spotkamy. - nachylił się, aby szepnąć mu do ucha i odskoczyć na bok, zostawiając swoją ofiarę z tyłu, chowając się do krzaków. Przez chwilę czekał, aż wyciągnie jakieś ciekawe wnioski z całego spotkania, jednakże cała gromadka szybko zniknęła mu z oczu, wraz z najbardziej interesującym go osobnikiem. Poczuł niedosyt, jednak jakaś jego część blokowała go przed działaniem. Pozostawił więc po sobie kilka kresek wyrzeźbionych na kawałku kory. Porzucił go i odszedł powolnym krokiem w swoją drogę, starając się nie wydawać żadnego hałasu. 
  Wystarczyło tylko jednak nadepnięcie na gałąź, która pękła z głuchym trzaskiem, aby od razu zwrócić na siebie uwagę przeciwników. Zadrżał zdezorientowany i w duchu zaczął przeklinać swoją głupotę. Tamci już się zbliżali, a on aż poczuł chłód wydobywający się z głębi serca. To się chyba nazywał strach.
  - Co to było? - zapytał jeden z nich, wyszczerzając zęby i nadstawiając ucha. Być może królik, a być może jakieś inne monstrum, jeszcze siedziało w krzakach i czyhało na ich życie. Ustawił się w pozycji bojowej, gotów w razie czego doskoczyć do najbliższych chaszczy i rozwalić łeb stworzeniu. Możan skulił się więc, wystawiając zęby i ostrożnie, powolnym krokiem, próbując się zmyć. Udało mu się to, nim Azgul stwierdził, że to musiał być zając. [...]

 Powrócił z walki, dzierżąc dumnie trofeum w postaci łba wyverny. Zakrwawionego, brudzącego intensywnie posadzkę.
  - Cholera jasna, co żeś tutaj sprowadził! - wykrzyknął brat, kiedy zostali sami. - Powinieneś...
  - Nie mów mi, co powinienem. Wiem dobrze, co należy robić. Jutro też wybieram się na polowanie i nic mnie przed tym nie zatrzyma.
   - Może chociaż pomógłbyś mi w królewskich obowiązkach, jeżeli tak bardzo łapiesz się tronu, braciszku?
   Możan odwrócił wzrok od Tytana, podśmiechując się cicho. A jak przyszłoby co do czego, to i tak z tronu nie zobaczyłby nic. 
 
Trochę mi to zajęło. Azgul?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits