13 kwietnia 2021

Od Dian C.D Możana

 Będąc w bibliotece, mogłam znaleźć księgi, które chciałam przeczytać. Skoro już tu jestem, to mogę przynajmniej się rozejrzeć, może coś ciekawego, albo przydatnego znajdę w nich. Niektóre były tak zakurzone i zaniedbane, że aż przykro się zrobiło. Gdy nie zauważyłam nikogo, mogłam swobodnie wypuścić kilka demonów/zjaw, które lubią sprzątać oraz są swego rodzaju zobowiązania. Niektóre z nich przybrały ludzkie formy, choć wciąż nie całkiem ludzkie. Za życia, za śmierci, każde z nich ma swoje zobowiązania oraz to, co lubią. Niektóre naprawdę uwielbiają książki, uczyć się z nich, czytać, a nawet pisać. Nie cierpią patrzeć, na tak zaniedbane źródła wiedzy.
Siedziałam na drewnianej drabinie i czytałam jedną z zakurzonych książek. Nie widziałam jego tytułu, gdyż brud go zasłaniał. Za to w środku, te strony wydawały się w dziwnym języku z udziałem jakichś klątw. Nie pomyślałabym, że coś takiego może się tu znaleźć. Jednakże to mnie zaskoczyło. Nie zrezygnowałam, czytałam dalej, mogłam rozpoznać ten język i wkręciłam się, zagłębiając się w nią. Zapomniałam o bożym świecie. Gdyż byłam zajęta czymś szczególnie interesującym.
Po niedługim czasie skończyłam czytać, zeszłam z drabiny i podałam ją upiorzycy, by wyczyściła i tę. Przeszłam się dalej po bibliotece, niektóre demony i zjawy, czy to upiory piły herbatkę, grały w szachy, albo zanurzały się w książki i ich rozmaite treści. Przechadzałam się między półkami, by poszukać czegoś jeszcze ciekawego. Gdyż jak dotąd to jest jedno z tych wyjątkowych i specjalnie cichych miejsc, w których ja i moi towarzysze chcemy być. Tutaj przynajmniej czujemy się swobodnie.
Wszyscy zatrzymali się w bezruchu, gdy dwie osoby zajrzały do biblioteki, był to strażnik oraz służka. Spojrzałam na nich, po czym podeszłam ciekawa, oraz by moi drodzy czuli się bezpieczni.
- Czego tu szukacie? - spytałam. Wypchnęłam ich za drzwi i sama wyszłam, by mogli na nowo poczuć spokój. Zamknęłam drzwi za sobą i stanęłam o nie oparta, by nie wparowali do środka.
- Szukamy cię, nie było cię w komnacie. Żadne z nas nie może nic znaleźć, ale potrzebuję cię, byś spojrzała czy łazienka nie jest nawiedzona. Widzieliśmy tam coś.. - powiedzieli to znacznie ciszej. Tak jakby obawiali się, że ktoś się o tym dowie, albo nawet, że przychodzą tu w niewiedzy innych. Bez słowa wyciągnęłam dłoń, by tu zostali, po czym weszła z powrotem do biblioteki. Ukłoniłam się w ramach przeprosin. Ruchem dłoni i przy użyciu zaklęcia udało mi się utworzyć lustrzane przejście, do widmowego świata, połączonego z moim. Gdy im otworzyłam. To poszli, wyglądali na przygnębionych. Gdyż ten dzień chcieliśmy spędzić razem w zwiedzaniu zamku. Jednakże nasza wycieczka musi zostać zmieniona. Gdy wszyscy poszli, niektórzy przyszli się przytulić, inni byli nadąsani. Będę musiała im to później wynagrodzić. Na pewno to zrobię, znajdę jakieś miejsce i powędruje z nimi.
Wyszłam z biblioteki i ruszyłam za służką i strażnikiem. Kierowali się w stronę drugiej łazienki, było tam kilka osób. Niektórzy wydawali się dziwni, jakby wystraszeni, albo też nieco zaskoczonych, że nic tam nie ma albo i jest. Odetchnęłam i weszłam, gdy ostatnia osoba już wyszła.
Poczułam dziwne wibracje, Zamknęłam drzwi, a dokładniej cień je zamknął. Gdy mam użyć i dowiedzieć się kto tu się znajduje, wówczas wolę być sama. Zamknęłam oczy, po czym je otworzyłam, a pomieszczenie natychmiast zaczęło jaśnieć, świetlistymi światłami. Starałam się wykurzyć owo stworzenie. Udało mi się, gdy całe pomieszczenie błyszczało światłem, tak jasnym, że stworzenie, obca forma życia może oślepnąć. Pokazała się, to czego się obawiałam.
Był to mściwy duch. Jeśli jest w łazience, coś musiało go tu skłonić, by się zjawił, oraz to, że tego ducha trzeba się pozbyć i oczyścić to miejsce. Zapewne jego właściciel łazienki, powinien przejść przez swego rodzaju rytuał. Odetchnęłam, gdyż przede mną kilka dni w wilczej formie i zapewne nie będę się z łóżka poruszać, chyba że rozprostować skrzydła i polatać, bo to by mi się przydało. Wyrwać się z zamku i polatać, poczuć wiatr na futrze, pysku i ogólnie lot jest przyjemny i wygodny.
Pojawiła się Uranell — zmarła czarownica, która włada wieczną magią i ciąży na niej klątwa. Tak też ogniki zamieniły się na kolor, którego nie lubię, szkodzi mi. Dlatego też wyszłam.
- Nie wchodźcie przez kilka godzin albo i dni. Drzwi zostały zapieczętowane, spec się tym zajmuje. - rzekłam. Chciałam już wracać, ale ktoś, któraś ze służek zaczęła mnie ciągnąć. Zatrzymała się, dopiero gdy doszliśmy do wyznaczonego kierunku. Zapukała do drzwi, po czym wepchnęła przez otwarte drzwi mnie do środka. Napotkała wzrok Możana oraz jakiejś dziwnej służki. Zapewne należy do drugiego brata.
- Odejdź, twój pan mnie wysłał. Masz się do niego czym prędzej zgłosić. - rzekłam, co było wierutnym kłamstwem, ale inaczej pozbyć się jej chyba nie da. Wyrzuć przez okno niby też można, ale lepiej ją okłamać. Patrzyła na mnie to na swojego pacjenta, po czym ponownie na mnie. - Czas ci ucieczka. Czy twój pan, będzie zadowolony, jak się spóźnisz? - moje pytanie była raczej retoryczne niż takie zwyczajne.
W końcu zdecydowała się wyjść, tuż po jej zamknięciu drzwi. Upewniłam się i przekręciłam klucz, by nikt mi się nie szwendał i nie starał się przeszkadzać.
- Znowu się spotykamy. Tylko, masz pecha, spokojnie twojego brata to też dopadnie. Wszystko po kolei. Burza nadchodzi, powoli, ale jak uderzy, to lepiej uważajcie. Leż spokojnie, zamknij oczy i ich nie otwieraj. Bądź cicho, czym szybciej się to skończy tym i lepiej. - powiedziałam.
Nawet nie chciałam słuchać jego gadaniny. Dlatego też spętałam go zaklęciem. BY był cicho, nie ruszał się oraz nie otwierał oczu. Odetchnęłam głęboko, po czym odsłoniłam jego brzuch i narysowałam runę na skórze, była ona niebieskim barwnikiem. Był chłodny jak sproszkowany lód. Na mojej dłoni był krwawa runa. Mniejsza, ale użyteczna. Musiałam usiąść na nim, co było i będzie nieprzyjemne. Jednakże to będzie użyteczne, jak go tym samym pozbawi tego strachu, że ktoś próbuje go się pozbyć. Jednakże przez to, będę pozbawiona sił i nie wiem, czy dojdę do swojej komnaty. Nie chcę tu paść obok niego.
Przyłożyłam runę do jego runy, po czym wypowiedziałam wiązankę, która zaczęła działać. Sproszkowany lód i krew, łączyły się, jeszcze trochę, a wszystko pójdzie dobrze. Czułam, jednak jak słabnę, gdyż ten osioł zaczął się szamotać.
- Leż, zaraz skończę. - powiedziałam, ledwo oddychając. Udało się, w końcu spętanie puściło, a ja po prostu padłam obok niego, nie mając sił już się podnieść.
- Teraz powinieneś podziękować, za ocalenie cię przed strachem. Zanieś mnie do komnaty, nie poruszę się, to twoja wina. - warknęłam i kaszlnęłam czarną krwią i zasnęłam. Musiałam odpocząć, nawet nie wiem, kiedy się przemienię w wilczą formę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!

Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits