Będąc w bibliotece, mogłam znaleźć księgi, które chciałam przeczytać.
Skoro już tu jestem, to mogę przynajmniej się rozejrzeć, może coś
ciekawego, albo przydatnego znajdę w nich. Niektóre były tak zakurzone i
zaniedbane, że aż przykro się zrobiło. Gdy nie zauważyłam nikogo,
mogłam swobodnie wypuścić kilka demonów/zjaw, które lubią sprzątać oraz
są swego rodzaju zobowiązania. Niektóre z nich przybrały ludzkie formy,
choć wciąż nie całkiem ludzkie. Za życia, za śmierci, każde z nich ma
swoje zobowiązania oraz to, co lubią. Niektóre naprawdę uwielbiają
książki, uczyć się z nich, czytać, a nawet pisać. Nie cierpią patrzeć,
na tak zaniedbane źródła wiedzy.
Siedziałam na drewnianej drabinie i
czytałam jedną z zakurzonych książek. Nie widziałam jego tytułu, gdyż
brud go zasłaniał. Za to w środku, te strony wydawały się w dziwnym
języku z udziałem jakichś klątw. Nie pomyślałabym, że coś takiego może
się tu znaleźć. Jednakże to mnie zaskoczyło. Nie zrezygnowałam, czytałam
dalej, mogłam rozpoznać ten język i wkręciłam się, zagłębiając się w
nią. Zapomniałam o bożym świecie. Gdyż byłam zajęta czymś szczególnie
interesującym.
Po niedługim czasie skończyłam czytać, zeszłam z
drabiny i podałam ją upiorzycy, by wyczyściła i tę. Przeszłam się dalej
po bibliotece, niektóre demony i zjawy, czy to upiory piły herbatkę,
grały w szachy, albo zanurzały się w książki i ich rozmaite treści.
Przechadzałam się między półkami, by poszukać czegoś jeszcze ciekawego.
Gdyż jak dotąd to jest jedno z tych wyjątkowych i specjalnie cichych
miejsc, w których ja i moi towarzysze chcemy być. Tutaj przynajmniej
czujemy się swobodnie.
Wszyscy zatrzymali się w bezruchu, gdy dwie
osoby zajrzały do biblioteki, był to strażnik oraz służka. Spojrzałam na
nich, po czym podeszłam ciekawa, oraz by moi drodzy czuli się
bezpieczni.
- Czego tu szukacie? - spytałam. Wypchnęłam ich za drzwi i
sama wyszłam, by mogli na nowo poczuć spokój. Zamknęłam drzwi za sobą i
stanęłam o nie oparta, by nie wparowali do środka.
- Szukamy cię,
nie było cię w komnacie. Żadne z nas nie może nic znaleźć, ale
potrzebuję cię, byś spojrzała czy łazienka nie jest nawiedzona.
Widzieliśmy tam coś.. - powiedzieli to znacznie ciszej. Tak jakby
obawiali się, że ktoś się o tym dowie, albo nawet, że przychodzą tu w
niewiedzy innych. Bez słowa wyciągnęłam dłoń, by tu zostali, po czym
weszła z powrotem do biblioteki. Ukłoniłam się w ramach przeprosin.
Ruchem dłoni i przy użyciu zaklęcia udało mi się utworzyć lustrzane
przejście, do widmowego świata, połączonego z moim. Gdy im otworzyłam.
To poszli, wyglądali na przygnębionych. Gdyż ten dzień chcieliśmy
spędzić razem w zwiedzaniu zamku. Jednakże nasza wycieczka musi zostać
zmieniona. Gdy wszyscy poszli, niektórzy przyszli się przytulić, inni
byli nadąsani. Będę musiała im to później wynagrodzić. Na pewno to
zrobię, znajdę jakieś miejsce i powędruje z nimi.
Wyszłam z
biblioteki i ruszyłam za służką i strażnikiem. Kierowali się w stronę
drugiej łazienki, było tam kilka osób. Niektórzy wydawali się dziwni,
jakby wystraszeni, albo też nieco zaskoczonych, że nic tam nie ma albo i
jest. Odetchnęłam i weszłam, gdy ostatnia osoba już wyszła.
Poczułam
dziwne wibracje, Zamknęłam drzwi, a dokładniej cień je zamknął. Gdy mam
użyć i dowiedzieć się kto tu się znajduje, wówczas wolę być sama.
Zamknęłam oczy, po czym je otworzyłam, a pomieszczenie natychmiast
zaczęło jaśnieć, świetlistymi światłami. Starałam się wykurzyć owo
stworzenie. Udało mi się, gdy całe pomieszczenie błyszczało światłem,
tak jasnym, że stworzenie, obca forma życia może oślepnąć. Pokazała się,
to czego się obawiałam.
Był to mściwy duch. Jeśli jest w łazience,
coś musiało go tu skłonić, by się zjawił, oraz to, że tego ducha trzeba
się pozbyć i oczyścić to miejsce. Zapewne jego właściciel łazienki,
powinien przejść przez swego rodzaju rytuał. Odetchnęłam, gdyż przede
mną kilka dni w wilczej formie i zapewne nie będę się z łóżka poruszać,
chyba że rozprostować skrzydła i polatać, bo to by mi się przydało.
Wyrwać się z zamku i polatać, poczuć wiatr na futrze, pysku i ogólnie
lot jest przyjemny i wygodny.
Pojawiła się Uranell — zmarła
czarownica, która włada wieczną magią i ciąży na niej klątwa. Tak też
ogniki zamieniły się na kolor, którego nie lubię, szkodzi mi. Dlatego
też wyszłam.
- Nie wchodźcie przez kilka godzin albo i dni. Drzwi
zostały zapieczętowane, spec się tym zajmuje. - rzekłam. Chciałam już
wracać, ale ktoś, któraś ze służek zaczęła mnie ciągnąć. Zatrzymała się,
dopiero gdy doszliśmy do wyznaczonego kierunku. Zapukała do drzwi, po
czym wepchnęła przez otwarte drzwi mnie do środka. Napotkała wzrok
Możana oraz jakiejś dziwnej służki. Zapewne należy do drugiego brata.
-
Odejdź, twój pan mnie wysłał. Masz się do niego czym prędzej zgłosić. -
rzekłam, co było wierutnym kłamstwem, ale inaczej pozbyć się jej chyba
nie da. Wyrzuć przez okno niby też można, ale lepiej ją okłamać.
Patrzyła na mnie to na swojego pacjenta, po czym ponownie na mnie. -
Czas ci ucieczka. Czy twój pan, będzie zadowolony, jak się spóźnisz? -
moje pytanie była raczej retoryczne niż takie zwyczajne.
W końcu
zdecydowała się wyjść, tuż po jej zamknięciu drzwi. Upewniłam się i
przekręciłam klucz, by nikt mi się nie szwendał i nie starał się
przeszkadzać.
- Znowu się spotykamy. Tylko, masz pecha, spokojnie
twojego brata to też dopadnie. Wszystko po kolei. Burza nadchodzi,
powoli, ale jak uderzy, to lepiej uważajcie. Leż spokojnie, zamknij oczy
i ich nie otwieraj. Bądź cicho, czym szybciej się to skończy tym i
lepiej. - powiedziałam.
Nawet nie chciałam słuchać jego gadaniny.
Dlatego też spętałam go zaklęciem. BY był cicho, nie ruszał się oraz nie
otwierał oczu. Odetchnęłam głęboko, po czym odsłoniłam jego brzuch i
narysowałam runę na skórze, była ona niebieskim barwnikiem. Był chłodny
jak sproszkowany lód. Na mojej dłoni był krwawa runa. Mniejsza, ale
użyteczna. Musiałam usiąść na nim, co było i będzie nieprzyjemne.
Jednakże to będzie użyteczne, jak go tym samym pozbawi tego strachu, że
ktoś próbuje go się pozbyć. Jednakże przez to, będę pozbawiona sił i nie
wiem, czy dojdę do swojej komnaty. Nie chcę tu paść obok niego.
Przyłożyłam
runę do jego runy, po czym wypowiedziałam wiązankę, która zaczęła
działać. Sproszkowany lód i krew, łączyły się, jeszcze trochę, a
wszystko pójdzie dobrze. Czułam, jednak jak słabnę, gdyż ten osioł
zaczął się szamotać.
- Leż, zaraz skończę. - powiedziałam, ledwo
oddychając. Udało się, w końcu spętanie puściło, a ja po prostu padłam
obok niego, nie mając sił już się podnieść.
- Teraz powinieneś
podziękować, za ocalenie cię przed strachem. Zanieś mnie do komnaty, nie
poruszę się, to twoja wina. - warknęłam i kaszlnęłam czarną krwią i
zasnęłam. Musiałam odpocząć, nawet nie wiem, kiedy się przemienię w
wilczą formę.
13 kwietnia 2021
Od Dian C.D Możana
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szablon wykonała Fragonia na rzecz bloga Wataha Karmazynowej Nocy. || Credits
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!