Widać było, że już wcześniej rozgryzł brata króla. Możan śmierdział jakimiś podejrzeniami, jednakże podobnie jak Kościopies, zainteresował się sprawą podpalacza i również wszczął swoje śledztwo. Albo pragnął zakopać wszelkie podejrzenia wobec własnej osoby. W każdym razie basior stworzony z kości dostał wyzwanie od króla, aby mieć na oku księcia. Mogła być to również zwyczajna troska, jednak nigdy nic nie wiadomo. W obecnej sytuacji ostrożność miała być priorytetem wśród strażników i młodych detektywów.
Oskarżony wcześniej basior został już wypuszczony z celi, dziękując miłosiernemu władcy za ułaskawienie. Obcałował starannie łapy i oddalił się w towarzystwie strażników, przewracających niecierpliwie oczyma. A sprawa jak stanęła w miejscu, tak stała przez kilka dni. Dwójka więźniów, wciąż brutalnie przesłuchiwana, nie miała pojęcia o dalszym przebiegu. Pewien mądry król powiedział, że największą torturą może być właśnie brak pewności, co będzie jutro. Niejeden stosował tę taktykę, skazując więźniów na śmierć, ale nie podając im przy tym daty. Jedni oczekiwali na wyrok dwa lata, inni ledwo po dwóch tygodniach trafiali na ścięcie. Wszystko zależało tak właściwie od humoru króla.
I jego życie również od tego zależało. To przerażające, że wystarczył kaprys drugiej strony, aby zniszczyć całe twoje życie. To przerażające, że wystarczyłby jeden błąd, a już zapewne nie miałby życia w watasze.
Możan był o tyle bardziej uprzywilejowany, że i tak i tak posiadał władzę naprawdę wysoką i nie dało się go od tak wygnać przez Tytana, mimo jawnej niechęci do brata.
Tymczasem król nie kłopotał się dalszym losem Kościa, mając nadzieję, iż ten świetnie poradzi sobie w trakcie śledztwa. Póki co zajmował się czyszczeniem pazurków i wyczesywaniem z sierści drobnego pyłku. Siedział sam, zamknięty we własnym pokoju rozkoszy, trzymając tym razem z dala służki. Pierwszy raz od tak dawna pragnął chwilowej ciszy. Aby to zrobić, polecił przynieść sobie aloes do kąpieli i przygotować saunę. Zajmie im to minimum dziesięć minut. Niby nic, ale to wystarczało, aby pozwolić na chwilę ochłody.
Serce bowiem przepełnione było nadmiarem stresu i ciążyło w piersi jak głaz. Jednak za dużo myślał, zdecydowanie, na temat ostatnich wydarzeń. Wydawało mu się, że za rogiem czekać będzie kolejny skrytobójca... Bo nie wierzył, ażeby to podpalenie nie miało mieć skutków śmiertelnych dla jego osoby. Natychmiastowo wręcz przestał chcieć być sam, a donośny głos rozszedł się echem po sali. Imię gwardzistki szybko dotarło do uszu służki, która to ruszyła w pogoń do swojego pana, obawiając się najgorszego. Otworzyła drzwi, drżąc przy tym w obawie przed zastaniem swojego pana martwego, a to byłby cios nie tylko dla całego królestwa, ale również dla niej samej. Przecież... ile razy to było podkreślane, że to w łapach wadery spoczywa dalszy los rodziny Hajre? Gdyby okryła się hańbą, nie pilnując króla i zostawiając go na pastwę śmierci, zapewne szybko ród ten pozostałby okpiony.
Wbiegła do pokoju, szykując sztylet w pogotowiu. Król, widząc ją uzbrojoną, zląkł się. Wadera ze zdziwieniem rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie dostrzegając nikogo, diametralnie zmieniła nastawienie.
- Panie...
- Nie chcę być sam. - odrzekł tylko. - Podasz mi ręcznik?
Kość?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!