Lisia zjawa, która straciła wszystkie swoje dzieci w pożarze lasu. Od tego czasu wabi młode wilczki w ciemne zarośla, gdzie delikatnie śpiewa im hipnotyczny sen, po którym wydaje im się, że są jej dziećmi. Zjawa opiekuje się maluchami w ukrytej gawrze, a pod jej opieką młode stopniowo przybierają rudo-białe umaszczenie. Ich ciało przybiera lisi kształt, a gdy proces dobiegnie końca, do tak uformowanego ciałka zostaje wciśnięta dusza jednego ze zmarłych dzieci lisicy.
Lisica była przebiegła. Dziecię, które pozostawione zostało pod opieką jednego ze strażników - zaginęło po kilku dniach. Dwadzieścia cztery godziny błąkali się w poszukiwaniu chłopca, który stawić się miał u swojego wuja o tej pieprzonej szóstej rano. O ósmej zaczął się niepokój i pierwsze poszukiwania. Cała ta sprawa nie zainteresowałaby może Możana, gdyby nie fakt, że było to dziecko jednego z baronów, a nierozważnym wujem był Kapitan Gwardii. Całe więc królestwo zaczęło poszukiwać młodziaka. Zaś poproszony (przymuszony) przez brata Darius pozostał przydzielony do jednej z grup poszukiwawczych. Był dobrym łowcą i gdyby nie miał królewskich genów, zapewne pozostałby jednym z tych, którzy zajmują się na co dzień łapaniem i patroszeniem królików na potrawki.
Chociaż i tak bardziej ciągnęłoby go do pozostania magiem. Mógłby pojawić się w świątyni mrokańskiej i od kapłanów zaczerpnąć niezbędną mu wiedzę do dalszej nauki. Ale że los potoczył się tak a nie inaczej - na chwilę obecną książę musiał zabawić się w poszukiwacza małego dzieciątka. I czuł, że jest już bardzo blisko swojego celu, kiedy pozostał sam w ciemnym lesie, gdzie rzekomo tubylcy widzieli malucha po raz ostatni. Otoczony tysiącem malutkich, świecących oczu.
A przynajmniej tak mu się wydawało.
Kto wie, może już dla malucha jest za późno i najprawdopodobniej został pożarty przez rozwścieczonego ghula, który to zabłądził. Albo pająka. Albo sami bogowie wiedzą, co jeszcze czyha w tym lasku, nieopodal wsi.
Taka Krilla chociażby, z którą przyszło mu się zmierzyć po kilku godzinach błądzenia. Dziecko kobieciny w formie lisa śledziło cały czas basiora, odkąd tylko pojawił się na jej terytorium. Był jednym z tych setek błyszczących ślepi w ciemności, które niejednemu bachorowi spędzały sen z powiek. Wydało się przypadkiem, że ktoś za nim podąża, kiedy za psowatym załamała się gałąź, a rudy upadł na ziemię, kalecząc się.
Darius odwrócił się i spojrzał na ciałko, leżące przed nim nieruchomo. Dotknął ostrożnie noskiem sztywne dziecię, wywołując tym samym bolesny, głośny krzyk wydobywający się w środku lasu. Nie zabił malca, jednak lisica o tym nie wiedziała. Wyczuwała tylko obecność przy ciele jej niedawno stworzonego dziecka. I pojawiła się tam niemal natychmiast po całym wydarzeniu.
Nie mówiła nic. Wydawała z siebie syczące odgłosy. Posturę przybrała ludzką, przyzdobioną w elfie uszy. Była piękna i zarazem przerażająca, a jej mała armia szczerzyła kły wpatrując się w rzekomego zabójcę ich brata. Za nimi stał ktoś jeszcze - chłopiec o blond fryzurze i wesoło świecących się oczach. Trzymał za rękę swoją nową opiekunkę o łagodnym spojrzeniu. Widok ten rozczuliłby serce niejednego odważnego, który zapewne szybko dostałby się w ręce Krilli.
- Dziecko to jest własnością Barona Ekh'gen z rodu Sansun. Popełniłaś przestępstwo, porywając jego dziedzica a na to... nie ma usprawiedliwienia. Za ten czyn wymierzam ci karę śmierci, jakem Możan Darius z rodu Rivers!
A mówiąc to, skoczył, przeobrażony. Nie zamierzał pieprzyć się w tańcu z waderą, która zaskoczona, rzuciła się na dorosłego samca, broniąc swoich szczeniąt. Było to o tyle problematyczne, że pomagały jej młodziaki. Matka jednak, swoimi przeciągłymi jękami, próbowała zniechęcić do ataku swoje młode, obawiając się o ich życie tak samo, jak wcześniej obawiała się o martwego już syna. Wiedziała, że nie skończy się to dobrze, jednak pragnęła umrzeć godnie.
Tak też się stało. Skonała, a z jej gardła wydobyły się dwa, bardzo ciche słowa. Zaopiekuj się. I tak, chodzić tutaj mogło o dusze lisków, które, obawiając się basiora, zaczęły nerwowo uciekać w popłochu. Wycieńczony walką basior zdołał wykrzesać z siebie ostatek umiejętności, aby zwabić je do siebie. Dusze, nie ciała. Ciała pozostały porzucone i część dzieci albo zmarła, albo przeobraziła się z powrotem w poprzednią formę. Ogniki zaś niespokojnie krążyły nad Możanem, nie atakując go.
Nim odszedł z małym w kierunku jego ojca, zdołał zatrzymać przy sobie cztery dusze lisich dzieci, tak mocno zmanipulowanych za pomocą magii, że myślały, iż mają do czynienia z własną matką.
Nagroda:
- Technika: +200
- Szybkość: +100
- 400 trefli
Zaktualizowano formularz basiora o nową ciekawostkę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wędrowcze, oto masz możliwość pozostawienia po sobie śladu! Proszę o podpisanie się nickiem na howrse/imieniem postaci na Divided Kingdom. Obraźliwe i anonimowe komentarze będą usuwane!